Spacer po Amsterdamie utrwalony w FiK-owym obiektywie.

CZYTAJ TEŻ: AMSTERDAM W OBIEKTYWIE – ODCINEK II

W Amsterdamie – mieście pięknie pogodzonych kontrastów – bywamy dość regularnie przy okazji kolejnych edycji organizowanego w Tilburgu festiwalu Roadburn (o imprezie możesz przeczytać TUTAJ).

amsterdam

Tilburg dzieli od stolicy Holandii ledwie nieco ponad 100 kilometrów, w związku z czym pokusa, by pobyt w kraju tulipanów przedłużyć o kilka dni więcej jest zazwyczaj nie do pokonania.

Amsterdam L_081

Amsterdam L_098

Amsterdam L_164

Zatrzymujemy się w położonym tuż pod Amsterdamem Amstelveen.

Amsterdam L_131

Amsterdam L_214

zdjęcie 3(1)

To doskonała miejscówka. Cicha, spokojna, z bezpłatnym parkingiem, świetnie skomunikowana z miastem, dzięki czemu nie ma potrzeby wjeżdżania do niego samochodem. A Amsterdam, zwłaszcza jeśli chodzi o centrum i jego okolice, nie jest zbyt przyjazny zmotoryzowanym (samochodowo).

Amsterdam L_058

Miasto najlepiej zwiedzać pieszo (albo, rzecz jasna, na rowerze), ewentualnie większe odległości pokonując komunikacją miejską. Z naszego lokum w Amstelveen do przystanku tramwajowego i metra (stacja Kronenburg), które zresztą niemal całą trasę do centrum pokonuje jako kolejka naziemna, dzielił nas krótki 10-minutowy niespieszny spacer.

Amsterdam L_181

Przy kilkudniowym pobycie w Amsterdamie warto od razu zaopatrzyć się w bilet okresowy, który przez wybraną ilość dni umożliwia dowolną liczbę przejazdów komunikacją miejską. Nam zwykle wystarcza dagkaart 48 (który kosztuje 12 euro) albo ewentualnie 72, na których można korzystać z przejazdów środkami transportu miejskiego operatora GVB (przez, odpowiednio, 48 / 72 godziny albo dłużej, w zależności od karnetu). Kartę należy odkliknąć nie tylko wchodząc przez bramki do podziemnych stacji kolejki, ale też w czytnikach polokowanych na naziemnych przystankach – przed przejazdem i po jego zakończeniu.

Linie metra i tramwajów kończą się przy Central Station, czyli całkiem imponującym budynku dworca kolejowego oraz położonym tuż obok i niemiłosiernie zatłoczonym Stationsplein.

zdjęcie(11)

Od Stationsplein do centrum prowadzi równie zatłoczona i nieszczególnie atrakcyjna ulica Damrak, przy której – zwłaszcza w pobliżu dworca – straszy mnóstwo badziewiastych sklepików z jeszcze bardziej badziewnymi pamiątkami, czy jadłodajnie z mniej lub bardziej (z naciskiem na bardziej) zniechęcającym menu.

Amsterdam L_043

Damrak prowadzi do głównego placu miasta – Dam.

Dalej, zdecydowanie lepiej jest zagłębić się w mrowie licznych uliczek starówki, Jordaan czy wschodniej części miasta.

Amsterdam L_205

Amsterdam L_206

Amsterdam L_207

Amsterdam L_091

Jak zawsze, włóczyliśmy się po mieście bez specjalnego planu i niekoniecznie z przewodnikiem, zaliczając jednak po drodze – przy okazji – kilka punktów powszechnie uważanych za obowiązkowe.

Im bardziej obowiązkowe, tym bardziej zatłoczone, pomimo faktu, że wczesno-kwietniowa pogoda często nie jest szczególnie przychylna. Pięknie żarzące się słońce nie przekłada się bowiem o tej porze roku na wysoką temperaturę. Szczerze mówiąc, rok w rok żałujemy, że nie mamy ze sobą czapek i rękawiczek. Gdyby Roadburn nie było indoorowym festem (a na szczęście jest), zapewne bylibyśmy lepiej wyekwipowani ;-)

Tak czy owak, na zimno pomagają tymczasowe schronienia. Jak nie knajpki czy kawiarnie (o których więcej w następnym wpisie), to na przykład sklepy, choćby monumentalne neo-gotyckie i neo-renesansowe centrum handlowe Magna Plaza, które zaadaptowało na swoje potrzeby dawną siedzibę holenderskiej poczty. Robi wrażenie, w końcu Holendrzy to kupcy z krwi i kości…

Amsterdam L_006

Amsterdam L_008

Amsterdam L_007

Wyznawców produktów Apple’a (w tym mojej drugiej połówki…) nie trzeba zachęcać do odwiedzin w tutejszym przepastnym salonie firmowym. Kiedy polskie sklepy Apple będą tak wyglądać? Zakupy można odłożyć na inną okazję (asortyment jest z grubsza ten sam, tylko tu w trochę większym wyborze i trochę drożej), ale pozwiedzać warto, bowiem dwupiętrowy salon, który jest właściwie czymś więcej niż tylko sklepem (miejscem do spędzenia czasu w gronie innych apple-freaków?) jest tak rozległy, jak pewnie wszystkie polskie sklepy Apple’a razem wzięte.

zdjęcie(9)

Znajdzie się też w Amsterdamie coś dla miłośników muzyki, zwłaszcza winylowych krążków. Dotarły tu nawet czarne placki Czesława Niemena i Trubadurów…

Amsterdam L_151

Amsterdam L_152 Amsterdam L_154

zdjęcie 2(2)

Amsterdam_10

zdjęcie 1(2)

Na Dam straszył akurat i całkiem przesłaniał widok na Pałac Królewski (Koninklijk Paleis) mało atrakcyjny diabelski młyn. Ulokowanie tu tego ustrojstwa trudno uznać za dobry pomysł…

Amsterdam L_004

Oude Kerk: gotycki, a jednocześnie najstarszy kościół w Amsterdamie, położony w Dzielnicy Czerwonych Latarni, widoczny jest już z daleka.

Amsterdam L_001

Amsterdam L_002

Do Dzielnicy Czerwonych Latarni, podczas wędrówek po stolicy tego pomarańczowego kraju, nie można zresztą nie trafić. Wątpliwej urody dziewoje w różnym wieku (objęte zakazem fotografowania) prezentują swe „wdzięki” w witrynach pięknych (dla kontrastu) kamieniczek, a w szeregu z nich każdy zainteresowany znajdzie też spory wybór kin porno czy sex pokazów na żywo. Dobrze, że część co bardziej eurosceptycznych posłów czy posłanek z naszego pięknego kraju nie zapuszcza się na ten zgniły i zepsuty zachód. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że widoczna tu na każdym kroku „moralna degrengolada” zdeprawowanych Holendrów wywołałaby u nich szok kulturowy i z całą pewnością odbiłaby się fatalnie na stanie zdrowia (psychicznego). My podobno jesteśmy dziwni, więc pewnie dlatego najchętniej zostalibyśmy w tym mieście na stałe;-)

Amsterdam L_055

Amsterdam L_051

Taki przybytek też może się przydać. Sądząc po ożywionych reakcjach turystów (zwłaszcza Włochów i Hiszpanów) oraz częstotliwości trzaskanych fotek, ów sklep nieustannie wzbudza autentyczną sensację. Był taki tłok, że nie udało się ładnie sfotografować bardzo kolorowej, pełnej akcesoriów witryny :-)

Amsterdam L_209

Do tego rzecz jasna coffeeshopy, których jest w całej turystycznej części Amsterdamu dosłownie zatrzęsienie. Tyle, że jeśli staniesz w centrum w dowolnym miejscu i rzucisz kamieniem (albo chociaż bułką ze śledziem) w dowolnym kierunku (o bułkach i innych rzeczach do jedzenia będzie więcej w części II), z pewnością trafisz w któryś z tego typu lokali.

Nam najbardziej przypadł do gustu ten:

Amsterdam L_030

… ale inne też przedstawiały się nieźle…

Amsterdam L_029

Amsterdam L_031

Amsterdam L_003

Amsterdam L_211

To dlatego niezwykle pomocny w całym tym gąszczu coffeeshopów może okazać się dobry przewodnik. Jeśli nie obeznany w nich mieszkaniec / bywalec Amsterdamu, to chociaż… książka. Tych daleko szukać nie trzeba. W pierwszej z brzegu dworcowej księgarni trafiliśmy na taki oto, jakże przekonujący poradnik.

zdjęcie 1

zdjęcie 2

Trzeba przyznać, że bardzo szczegółowy, opisujący z detalami i w niezwykle obrazowy sposób atmosferę w poszczególnych klubach, rodzaje dostępnego towaru, ceny i inne równie istotne szczegóły.

A wracając do kamieniczek – to najbardziej charakterystyczna cecha zabudowy starówki i okolic. Setki kamieniczek, wąskich i szerokich, niższych i wyższych, mniej i bardziej krzywych, pałacowych i mniej wystawnych, albo nawet całkiem skromnych, białych i kolorowych.

Amsterdam L_159

Amsterdam L_009

Amsterdam L_010

Amsterdam L_011

Amsterdam L_012

Amsterdam L_014

Amsterdam L_013

Amsterdam L_015

Amsterdam L_016

Amsterdam L_021

Amsterdam L_022

Tulipany…

Amsterdam L_082

Amsterdam L_192

…miejski street art…

Amsterdam L_061

Amsterdam L_208

…wiatraki – także w centrum miasta, jesteśmy przecież w Holandii…

Amsterdam L_191

Amsterdam L_189

I najbardziej powszechny symbol tego kraju; symbol albo symbole w liczbie nieograniczonej, widoczne na każdym rogu, moście, parkingu… rowery!

Amsterdam L_005

Amsterdam L_060

Amsterdam to rowerowe eldorado, Mekka, raj i ziemia obiecana w jednym. To miejsce, gdzie rządzi rower, a lekkomyślne wkroczenie na przeznaczoną dla nich ścieżkę grozi co najmniej bezlitosnym „obdzwonkowaniem” przez pędzącego cyklistę.

Amsterdam L_059

Swoją drogą, pomysłowość Holendrów w kwestii tego, co (na przykład trójkę dzieci) oraz jak (na przykład na specjalnej platformie umieszczonej na przedzie pojazdu) przewożą, może budzić autentyczny podziw. Samochód (przynajmniej w centrum) nie jest szczególnie lubiany. To kolejna z bardziej rzucających się w oczy różnic kulturowych, zauważalna zwłaszcza wtedy, gdy przyjeżdża się z kraju, w którym na drodze większy i bardziej chamski czterokołowy ma ZAWSZE rację.

Amsterdam L_033

Amsterdam L_161

Nic dziwnego, że przewidziano tu chyba wszelkie możliwe udogodnieniach dla rowerzystów, łącznie z takimi gadżetami, jak bardzo szykowny i gustowny – przyznacie – futerał na butelkę wina do zamontowania na rowerowej ramie. Przydałoby mi się takie cudeńko, a niestety sklep był już zamknięty… Tak czy owak, jako wielcy fani wina w pełni przyklaskujemy takim inicjatywom. W naszych rękach, czy na naszych rowerach taki futerał z całą pewnością nie pozostałby pełny zbyt długo. I pewnie daleko byśmy z nim nie zajechali;-)

Amsterdam L_099

Dalsze rowerowe wariacje, czyli rowery i koty. Tak sobie myślę, że trzeba było tego pięknisia porwać…

Amsterdam L_137

Amsterdam L_136

Amsterdam L_135

I wreszcie same koty

Amsterdam L_133

Amsterdam L_168

Mało symboli? Proszę bardzo – kanały.

Amsterdam L_160

Amsterdam L_009

Amsterdam L_020

Amsterdam L_022 Amsterdam L_044

Amsterdam L_052

Amsterdam L_054

Amsterdam L_062

Amsterdam L_086

Amsterdam L_063

Swoją drogą, wyławia się z nich rocznie tysiące rowerów (znów te jednoślady!) i aż dziw, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, by je (czyt. kanały, nie rowery) z tego powodu zasypać. Chociaż, zaraz, zaraz, w końcu w miejscu, gdzie dziś przechodzi Damrak, kiedyś płynęła rzeka. Pewnie mieli już dość wyławiania rowerów… ;-)

Amsterdam L_085

Amsterdam L_089

Amsterdam L_162

Amsterdam L_182

Amsterdam L_183

Są kanały, muszą być i mosty, w tym taki na przykład zwodzony Magere Brug:

Amsterdam L_087

Amsterdam L_100

Amsterdam L_101

Amsterdam ma również swoje Chinatown (Warszawa zresztą, jak na europejską stolicę przystało, też ma własną chińską dzielnicę, tylko że… w Wólce Kosowskiej – jeśli o mnie chodzi, zdecydowanie wolę tę z Amsterdamu), a prowadząca przez nie ulica Zeedijk jest – naszym zdaniem – jedną z ciekawszych i bardziej aromatycznych w mieście.

Amsterdam L_047

Jest tu mnóstwo azjatyckich knajpek, a także różnych, niekoniecznie azjatyckich sklepów i sklepików, w tym na przykład świetny punkt z winylowymi zabawkami dla kolekcjonerów tych dziwacznych stworów, do których i my od dawna się zaliczamy. Nie mogliśmy doń nie wstąpić.

Amsterdam L_134

zdjęcie 5

Amsterdam_11

Amsterdam_08

Amsterdam_04

Amsterdam_01

W rezultacie, nasza szalona winylowa rodzina powiększyła się o takiego oto złowieszczego Jokera:

zdjęcie 1(1)

Wreszcie, trudno nie dotrzeć do Fo Guang Shan He Hua, czyli (podobno) największej w Europie świątyni zbudowanej w tradycyjnym chińskim stylu pałacowym. Szczerze mówiąc, nie jest szczególnie okazała, ale warto tam wpaść kiedy jest otwarta, ponieważ wówczas można również zwiedzić jej wnętrze.

Amsterdam L_138

Amsterdam L_139

Amsterdam L_140

Amsterdam L_142

Amsterdam L_143

Amsterdam L_145

Amsterdam L_146

Amsterdam to także – jak wiadomo – muzea. Jest ich tu mnóstwo, ale największe grupy turystów przyciąga słynny tzw. Kwartał Muzeów z Rijksmuseum (Muzeum Narodowe), Van Gogh Museum oraz Stedelijk Museum. W tym ostatnim zebrano dzieła sztuki współczesnej.

Amsterdam L_079

Amsterdam L_080

To właśnie tu, na tyłach Rijksmuseum, można strzelić sobie mniej lub bardziej słodką – nomen omen – sweet focię, obowiązkowo pod/nad/przy (niepotrzebne skreślić) ustawionym na placu napisie „I amsterdam”. Ten sam turystyczny schemat realizują codziennie setki nowych przybyszów, niezależnie od pory dnia, roku czy pogody. W efekcie bohaterowie drugiego planu są tu nie do uniknięcia…

Amsterdam_14

Samo monumentalne Rijksmuseum odłożyliśmy na przyszłoroczny kwiecień.

Amsterdam L_077

Tym razem, wreszcie, zajrzeliśmy do Muzeum Van Gogha, od którego zawsze odstraszał nas tłum odwiedzających. Tego dnia było okrutnie zimno, więc postanowiliśmy na kilka godzin schować się w murach muzeum i przy okazji nadrobić turystyczne zaległości.

Bilety (w cenie 15 EUR per capita) można rezerwować wcześniej albo kupić na miejscu, co jednak w obydwu przypadkach wiąże się z koniecznością odstania swojego w niemałej kolejce. Niemałej to w zasadzie mało powiedziane. Kolejka oczekujących sprawia wrażenie nie mającej końca, choć w praktyce ta dla posiadaczy wcześniejszych online’owych rezerwacji przesuwa się do przodu nieco szybciej. Tłumy w kolejce oznaczają tłumy wewnątrz, co – jak nietrudno przewidzieć – przekłada się wprost na mniej lub bardziej szczelny (w zależności od obrazu) mur zwiedzających, przesuwający się powoli wzdłuż ścian sal wystawowych. Komfort zwiedzania – umiarkowany, szanse na kontakt intelektualno-emocjonalny ze sztuką – niestety prawie żaden, ale zaliczyć i tak trzeba;-).

Można sobie z tym jednak poradzić, tym bardziej, że na drugie piętro muzeum część turystów już nie dociera, nie mówiąc o trzecim, którego połowa powierzchni przeznaczona jest na wystawy czasowe. Podczas naszych odwiedzin była to akurat wystawa prac Felixa Vallottona. W muzeum obowiązuje ścisły zakaz fotografowania, bardzo rygorystycznie przestrzegany przez pracowników ulokowanych w strategicznych miejscach. Raz udało nam się ów zakaz złamać skutecznie i niepostrzeżenie (FiK ma duszę anarchisty), choć niestety nie trafiło na obraz Van Gogha. Co gorsza, nie pamiętam nawet, kto był autorem tego dzieła… Może ktoś pomoże?:-)

muzeum

Tak czy owak, niezależnie od tłumów i innych niedogodności Muzeum Van Gogha zdecydowanie warto odwiedzić, najlepiej rezerwując sobie w tym celu sporo czasu wolnego.

Po zwiedzaniu, na (naprawdę) głodnych czeka na miejscu samoobsługowa kawiarnio-stołówka. W menu pełen przekrój: od kawy (z automatu – nie polecamy), nawet do połówki kurczaka, choć na pierwszy rzut oka najwięcej opcji dotyczyło słodyczy – ciast, ciastek, ciasteczek, etc. Krótko mówiąc – dla nas niewarta uwagi żywieniowa mizeria; trochę rozczarowujące miejsce biorąc pod uwagę lokalizację i ilość potencjalnych klientów.

Dla amatorów pamiątek jest w Van Goghu także odpowiedni sklep z kosmicznymi – w przeważającej części – cenami (np. zwykły T-shirt, żaden oszałamiający design, za – jeśli mnie pamięć nie myli – ok. 30-35 EUR). Poza tym, pospolity asortyment – kubki, filiżanki, obrusy, notesy, ołówki i tak dalej.

Amsterdam L_078

Wśród wielu trafnych spostrzeżeń na temat malarstwa Van Gogha warto zwrócić uwagę w szczególności na jedno: Van Gogh doskonale oddawał w swych dziełach otaczającą go rzeczywistość. Jednym z bardziej znanych obrazów jego autorstwa jest Kwitnący migdałowiec.

My w Amstelveen upolowaliśmy (i utrwaliliśmy w nowoczesnym cyfrowym formacie) własną wersję tegoż, jakże łudząco podobną do wersji z obrazu Mistrza;-)

Amsterdam L_132

Warto zajrzeć także (albo chociaż obejrzeć z zewnątrz…) imponująco prezentujące się Holenderskie Muzeum Morskie. Niestety, my dotarliśmy do niego tuż przed zamknięciem, więc na wejście nie było szans. Nadrobimy za rok, albo kiedyś tam.

Amsterdam L_198

Amsterdam L_200

zdjęcie 3

Amsterdam L_201

zdjęcie 2(1)

Tuż obok znajduje się kolejna atrakcja Amsterdamu – Centrum Nemo, wyglądające jak wynurzający się z wody dziób statku.

Amsterdam L_197

Amsterdam L_199

Amsterdam_06

Na rozległym, piętrowym tarasie Centrum można napić się kawy, przekąsić coś, odpocząć na jednym z wielu rozstawionych leżaków, wygrzewając się w słońcu (tego dnia naszego pobytu zrobiło się wyraźnie cieplej) i obserwując piękną panoramę miasta.

Amsterdam L_202

Amsterdam L_204

Poniżej: pomnik Rembrandta przy potwornie zatłoczonym Rembrandtplein. Trafiliśmy tu niespodziewanie na bardzo swojski element – rapera śpiewającego po polsku do puszczanej z boomboxa muzyki. Jeśli myśleliście, że polski hip-hop to jedna z plag tego świata, pomyślcie, co oznacza polski hip-hop w centrum Amsterdamu… Doświadczenie absolutnie bezcenne, za wszystko inne zapłacisz MasterCard;-)

Złapanie czystego kadru na Rembrandtplein graniczy z cudem, podobnie zresztą jak znalezienie wolnego stolika przy jednej z okolicznych kawiarenek. Tylko kto chciałby spędzać wolny czas w takim tłumie…

Amsterdam L_084

Amsterdam L_076

Amsterdam L_075

Amsterdam L_074

Oosterpark czyli jeden z kilku amsterdamskich miejskich parków. Bardzo ładnych, przestronnych i rozległych, dzięki czemu nawet tłumy spacerowiczów nieszczególnie przeszkadzają w kontemplowaniu przyrody…

Amsterdam L_190

Amsterdam L_188

Amsterdam L_187

Amsterdam L_185

Amsterdam L_186

Amsterdam L_184

Na koniec dodatkowa porcja miejskich obrazków:

Amsterdam L_090

Amsterdam L_096

Amsterdam L_097

Amsterdam L_150

Amsterdam L_017

Amsterdam L_018

Amsterdam L_019

Amsterdam L_021

Amsterdam L_024

Amsterdam L_025

 

Amsterdam L_026

Amsterdam L_027

Amsterdam L_028

Amsterdam L_045

Amsterdam L_088

Amsterdam L_083

Amsterdam L_057

Amsterdam L_165

Amsterdam L_156