„Cel jest taki, by każdego wieczoru każdy obecny na koncercie – wliczając w to nas samych – został zmieciony z powierzchni ziemi przez każdy odegrany przez nas set!”

Tak mówił mi kilkanaście dni przed wizytą w Polsce gitarzysta Entombed A.D. Nico Elgstrand. W Poznaniu bliżsi tego celu okazali się jednak ich kumple z Grave.

Grave L_09

Grave L_20

Gdy z głośników huknęły pierwsze dźwięki otwierającego set Grave, o ile mnie pamięć nie myli, „Deformed”, tylko zatyczki uratowały mnie przed krwotokiem z uszu. Zdecydowanie zbyt mocne natężenie dźwięku, pozbawionego selektywności i tłamszącego wszelkie niuanse, stanowił niestety bolączkę całego koncertu. Hałas przede wszystkim. Utwór można było więc spisać na straty, a jednolita ściana dźwięku zaczęła się nieco rozpraszać dopiero w dalszej części gigu. Zagrany jako trzeci absolutny klasyk „You’ll Never See…” pokazał, że wyluzowani Szwedzi są w formie. Czuła to także publiczność, od samego początku szalejąca w pokaźnym jak na kubaturę Eskulapa młynie. Tymczasem Grave bez chwili wytchnienia serwował kolejne pociski, czerpiąc przede wszystkim ze starszego materiału (m.in. „Christi(ns)anity”, „Extremely Rotten Flesh” czy kończący wieczór „Into the Grave”) i cały czas utrzymując konkretne tempo oraz ogromny ładunek deathmetalowej agresji. Bardzo dobry „Endless Procession of Souls” z 2012 roku pokazał zresztą, że Szwedzi nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i rzeczywiście swój poznański koncert mogą zaliczyć do w pełni udanych.

Entombed L_28

Entombed L_23

Gdy dwa lata temu na Hellfest ostatni raz miałem przyjemność oglądać Entombed, panowie zagrali doskonały, energetyczny i nawiązujący do deathmetalowych korzeni koncert. Spodziewałem się więc powtórki, choć nowy, bardzo dobry album „Back to the Front” to niosący sporo melodii zwrot w stronę bardziej death’n’rollowego oblicza formacji. Tym razem w występie zespołu zabrakło nieco energii i błysku, choć nie zrzucałbym tu winy na absencję Alexa Hellida (na co wskazują wieczni malkontenci), a raczej na kiepskie nagłośnienie, o którym już wspomniałem, a także widoczne zmęczenie trudami trasy. Fakt, że pod koniec gigu LG Petrov praktycznie nie dawał już rady growlować trudno uzasadnić czymkolwiek innym niż tym, że Entombed, właśnie w Polsce kończący swoje wojaże miał już na koncie 30 zagranych wcześniej (dzień po dniu!) gigów. To całkiem sporo, tym bardziej, że od zawsze zżulony frontman kapeli do pasjonatów zdrowego stylu życia zdecydowanie nie należy.

Entombed L_13

Entombed L_20

Pełny tekst relacji i galerię zdjęć znajdziesz na TEJ STRONIE.

Tekst: FiK
Foto: FiK-owa (zdjęcia zostały wykonane sprzętem Canon)