Farmlife, Hit the Road, The Great Outdoors – nowe książki z mojej półki.
Farmlife, Hit the Road i The Great Outdoors to trzy nowe, piękne albumowe wydawnictwa Gestalten. Na pozór skrajnie różne, a w gruncie rzeczy o tym samym, tyle że postrzeganym z różnej perspektywy. O poszukiwaniu równowagi i sposobu na to, by żyć – i być – bliżej natury. Na co dzień albo, jeśli inaczej się nie da, choćby w przerwach od miejskiej codzienności.
Farmlife. From farm to table and new country culture
Na okładce fotografia stylizowana na American Gothic (obraz olejny Granta Wooda z 1930 roku), a w środku?
Farmlife to przeplatana pięknymi i plastycznymi fotografiami opowieść o tym, czym jest świadome życie na ziemi, harmonijne współistnienie z naturą, szacunek do niej i czerpanie (lokalnie!) korzyści z jej bogactw. O satysfakcji z codziennych małych-wielkich sukcesów w uprawach i hodowli oraz o radości z przyrządzania potraw naturalnej, zrównoważonej kuchni z tego, co ofiarowuje człowiekowi ziemia w podzięce za jego pracę i zaangażowanie.
Twórcy albumu wyszli z słusznego założenia, że w jedzeniu najważniejsi są ludzie, którzy za nim stoją. W rezultacie Farmlife wypełniają historie farmerów (także tych z wyboru, którzy na własne życzenie porzucili miejskie życie w poszukiwaniu sensu w kontakcie z naturą), zawodowych kucharzy, pszczelarzy, zielarzy, aktywistów naturalnego i zdrowego żywienia czy leśnych zbieraczy z różnych stron świata.
To podróż przez wszystkie kontynenty, od Australii – przez Europę i Kanadę – po Stany Zjednoczone. Od agroturystycznej toskańskiej farmy, na której można spędzić m.in. cudowne wakacje, przez utytułowaną (m.in. 2 gwiazdkami Michelin) Fäviken Magasinet Magnusa Nilssona, która z powodzeniem udowadnia, że cenne dary surowej skandynawskiej natury również mogą stanowić niewyczerpane źródło inspiracji i wyzwalać niezwykłą kreatywność, czy celowo wyprowadzoną z miasta na wieś L’air du Temps (2 gwiazdki Michelin) w belgijskim Liernu, w której Koreańczyk Sanghoon Degeimbre (samouk!) tworzy cuda na talerzu z tego, co wyrośnie w jego przyrestauracyjnym ogrodzie, po czereśniowy sad w niemieckim Kalchreuth.
Farmlife zawiera blisko 50 historii i anegdot, dopełnionych apetycznymi przepisami na potrawy z wykorzystaniem produktów, które jej bohaterowie samodzielnie hodują na co dzień. To książka, która jednym uświadomi, a innym przypomni, czym jest i skąd bierze się prawdziwe jedzenie. Oraz jak znaczący jest jego wpływ z jednej strony na nasze zdrowie, a z drugiej – na kondycję całej planety. Warto – przynajmniej raz na jakiś czas – nieco się nad tym zastanowić.
Farmlife. From farm to table and new country culture
255 stron, twarda oprawa
Gestalten 2018
Hit the road
Pierwsze skojarzenie? Hit the road, Jack! :-) ale tu jest inaczej niż w przeboju Raya Charlesa. Nikt nikogo z domu nie wyrzuca ;-) Bohaterowie inspirującej Hit the road – przeważnie pary – wychodzą z (pozornej) strefy komfortu i ruszają w drogę z własnej nieprzymuszonej woli, bo po prostu czują, że muszą. Zgodnie ze współczesnym trendem uciekają od zgiełku miast, by uwolnić myśli, znaleźć czas na hobby, odetchnąć czyst(sz)ym powietrzem i odpocząć. Najistotniejsze jest jednak wcale nie to, że jadą, ani nawet – dokąd, ale – czym. Głównym motywem każdej z historii jest bowiem środek lokomocji, czyli najczęściej van albo podpięta do auta przyczepa kempingowa. Niektóre z nich to autentyczne domy na kółkach, w sugestywny sposób oddające indywidualność i nietuzinkowość ich właścicieli (np. nieprawdopodobny Airstream!). Czasem zaskakująco dobrze wyposażone, jak na vany – wręcz luksusowe.
Książka, kreśląc kolejno losy poszczególnych bohaterów z różnych krajów (m.in. Niemcy, Francja, Hiszpania, Austria, Japonia, Argentyna, Finladia, Canada, USA, Afryka) drobiazgowo przedstawia pojazdy i mapy podróży. Opisy ich podróżniczych doświadczeń i przygód uzupełniają niesamowicie klimatyczne zdjęcia – zarówno z tras (np. z widokiem na ośnieżone góry Mongolii), jak i z wnętrz mikrobusów. Znajdujemy tu takie szczegóły, jak długości przejechanych tras i czas trwania podróży czy techniczne detale dotyczące przeróbek busów i przyczep wraz ze wskazaniem, kto wspierał koszty ich realizacji (rodzice, ciotki, babcie, dziadkowie czy rodzeństwo). Wiśnią na tym motoryzacyjno-podróżniczym torcie są przepisy podróżników na proste traperskie jedzenie, które łatwo przygotować w polowych warunkach. Takie, jak na przykład naturalnie bezglutenowe gryczane naleśniki jaskiniowca :-)
Hit the road namawia: oderwij się od codziennej przewidywalnej do bólu monotonii, porzuć rutynę, usiądź za kółkiem, przekręć kluczyk i ruszaj, bo świat czeka! Każdy by tak chciał i każdy może :-) Warto, nawet jeśli nie pięknie vintage’owym vanem i nie na pełne przygód tygodnie, a tylko na weekend.
Hit the road
271 stron, twarda oprawa
Gestalten 2018
The Great Outdoors
Każdy wie, że aktywność na świeżym powietrzu zaostrza apetyt. Markus Sämmer w najnowszej książce – The Great Outdoors – wychodzi temu naprzeciw, proponując zbiór apetycznych receptur, które albo wprost nadają się do przygotowania na świeżym powietrzu albo stanowią świetny materiał na wycieczkowe lub piknikowe przekąski. Proste, szybkie, energetyczne i pyszne.
Markus to zawodowy kucharz, który porzucił etatową pracę w gastronomii, bo potrzeba niczym nieskrępowanego podróżowania po świecie okazała się silniejsza. Zawarte w książce przepisy w znacznej mierze powstały podczas jego podróży vanem po Ameryce Południowej i Australii. Jest tu sporo outdoorowych klasyków (burgery, hummusy, makarony, sałatki i koktajle), ale też nietuzinkowych pomysłów, takich jak na przykład błyskawiczne herbaciane jajka, tyrolskie ciasto pieczone w słoikach (przepis wkrótce) czy już sprawdzona przeze mnie kasza jaglana prażona z warzywami, daktylami i sokiem z pomarańczy.
Na tle opisanych wyżej tytułów The Great Outdoors najbliżej jest do klasycznej książki z przepisami. Receptur jest w niej najwięcej, a zdjęcia i opisy podróży pełnią rolę tła i zarazem źródła kulinarnych inspiracji.
Szymonie, trafilam na Twoj blog niedawno i gratuluje, robisz kawal dobrej roboty. Swietne recenzje z kolacji w Atelier Amaro. Jest to miejsce, do ktorego wybieram sie od kilku lat, ale z racji tego, ze mieszkam za granica, nie jest to takie proste. Patrze na zdjecia potraw i porownuje z daniami w 2- i 3-gwiazdkowych restauracjach, w ktorych bylam. I odnosze wrazenie, ze Atelier Amaro swoja kreatywnoscia, pomyslowoscia, zmyslem artystycznym nie odbiega od nich. Mam wrazenie, ze gdyby Atelier Amaro znajdowalo sie we Francji, czy USA to z pewnoscia mialoby juz 2 gwiazdki, a moze nawet 3.
Dziękujemy. Nie robię tego sam, nie dałbym rady, blog od początku tworzymy we 2:-)
Jeśli chodzi o Amaro, mam takie samo wrażenie, szczególnie po niedawnej wizycie w Abantal w Sewilli (https://www.instagram.com/p/BhLpfLOHZKW/?taken-by=facetikuchnia). Pisałem o tym zresztą przy okazji recenzji Vintage 1997: https://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/vintage-1997-recenzja/. Gdyby AA znajdowało się w kraju uznawanym za bardziej cywilizowany, 2 gwiazdki miałoby już na pewno.
Mam Farmlife, jest piękna:)
Pięknie wydana i wartościowa pod względem treści:-)
Książka Markusa Sammera jest super, przetestowałam już z 10 przepisów, udają się i są bardzo smaczne. Pozdrawiam ze Stuttgartu:)