Katarzyna Surmiak-Domańska – Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość.

Choć mogłoby się wydawać, że Ku Klux Klan to dziś jedynie niechlubny wycinek dawno minionej historii Ameryki, Katarzyna Surmiak-Domańska w swej książce pokazuje, że ta sięgająca korzeniami połowy XIX wieku organizacja wciąż funkcjonuje.

Z pojęciem Ku Klux Klan automatycznie wiąże się zwykle pewien – często ukształtowany przez kino – ciąg skojarzeń. Dotyczą one przede wszystkim charakterystycznego wyglądu, widowiskowej symboliki z płonącym krzyżem na czele, czy wreszcie stojącą za organizacją rasistowską ideologią, i właściwie na tym wiedza większości z nas się wyczerpuje. Co więcej, budzący grozę, śmiercionośny klan, pojawiający się w takich filmach jak „Mississippi w ogniu” czy „Czas zabijania”, w masowej popkulturze przedstawiany jest ostatnio w zgoła odmiennym, prześmiewczym świetle. Mistrzowska i nieprzyzwoicie wręcz śmieszna scena z „Django” Quentina Tarantino, w której kilkunastu wsiowych półgłówków szykujących się do linczu na „czarnuchu-zabójcy” dyskutuje o niewygodnych, utrudniających widzenie workach, przygotowanych przez żonę jednego z nich („Czy musimy je nosić podczas jazdy?” / „Oczywiście, że musimy, jeśli ich nie ubierzemy, nasza jazda straci wszelki sens.” / „Ale ja niczego nie widzę, nie mogę oddychać ani jechać w tym pieprzonym worku”), jest tu najlepszym przykładem.

IMG_5937

„Tymczasem Klan, od kiedy powstał w 1866 roku, nigdy naprawdę nie zanikł. Przygasa i rozkwita, tkwiąc w tkance społeczeństwa jak wirus potrafiący doskonale asymilować się i adoptować do otocznia” – pisze autorka stwierdzając, że KKK zajmuje pozycję „kogoś w rodzaju nobliwego patriarchy, kultywatora tradycji.” Dziś organizacji ze słowem ‘klan’ w nazwie jest w Stanach Zjednoczonych około czterdziestu, mniej lub bardziej mainstreamowych, które posiadają ponad setkę oddziałów. Mają swoje strony internetowe, rekrutują nowych członków i prowadzą odrębną politykę, choć – jak zauważa Surmiak-Domańska – posiadają również punkty wspólne. Przede wszystkim, identyfikują się z ideologią nazistowską oraz, jak przystało na mieszkańców sławetnego amerykańskiego Pasa Biblijnego, stawiają się w roli obrońców chrystianizmu. Jedną z tych organizacji są Rycerze Ku Klux Klanu, na której czele stoi mieszkający w pobliżu miasteczka Harrison w Arkansas pastor Thomas Robb. Oś książki stanowi wyprawa autorki na organizowany przez Robba Doroczny Krajowy Zjazd Ku Klux Klanu.

„Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” bardzo zgrabnie łączy w sobie kilka wątków, które dobrze wzajemnie się uzupełniają i sprawiają, że książkę czyta się właściwie jednym tchem.

To z jednej strony klasyczny reportaż, opowieść oparta na obserwacjach i rozmowach autorki, z drugiej zaś dobrze opowiedziana historia Klanu, skupiona wokół trzech najważniejszych okresów jego działalności, co ciekawe zawsze związanych z militarnymi konfliktami – wojną secesyjną, która dała początek pierwszej fali Klanu oraz pierwszą i drugą wojną światową. Surmiak-Domańska wyczerpująco przybliża genezę powiązanej z Klanem symboliki, jego ideologię – warto wiedzieć, że również antysemicką i antykatolicką – a także prezentuje ówczesne tło społeczne i przyczyny jego odradzania się oraz upadków. Prócz najbardziej znanej, bo najbliższej nam historycznie odsłony trzeciej, szczególnie fascynujące są losy zapoczątkowanej w 1915 roku drugiej, potężnej fali KKK, kiedy to pośród członków Klanu znaleźli się senatorowie i sędziowie Sądu Najwyższego, a w 1925 roku organizacja liczyła 6 milionów członków. To właśnie w tym roku ulicami Waszyngtonu przeszła licząca 40 tysięcy osób procesja ubranych na biało klansmanów. „W tamten weekend słowo ‚klansman’ stało się synonimem słowa ‚Amerykanin'” – konkluduje autorka.

Na tym historycznym tle i na przykładzie partii Thomasa Robba, Katarzyna Surmiak-Domańska, opowiada o kondycji współczesnego Ku Klux Klanu a także, niejako mimochodem, samej Ameryki i jej mieszkańców, mieszanki zaściankowości i podejrzliwości wobec obcych z bezinteresowną serdecznością i religijnością, pozwalającą zbijać majątki przez budujących gigantyczne świątynie kaznodziejów. Rozmawia z osobami z Klanem związanymi, ale także z mieszkańcami miasteczka czy byłymi Klansmanami. Raczej nie ocenia, nawet najbardziej skrajnych postaw, ale też nie rezygnuje z ironii („O świcie zdrowo pokropiło, już się wystraszyłam, że z krzyża nici”) i dzieli się celnymi obserwacjami (np. scena podczas zakupów w Walmarcie). Uczestniczy w kazaniu Robba, a na końcu jest świadkiem kulminacyjnego momentu zjazdu, czyli zapalenia krzyża. Co ciekawe, na filmach nigdy nie pokazywano, że ów krzyż (uwaga, nie palony, ale zapalny, po to by – jak tłumaczą biali rycerze – zapalić w ludziach nadzieję), okładany jest wcześniej nasączonymi naftą szmatami, kocami i śpiworami oraz „owijany sznurkiem jak baleron”. Oczywiście po to, by bardziej efektownie płonął.

Dekadę temu Guy Sorman w „Made in America” zauważył, że w dzisiejszej Ameryce większe znacznie niż podział rasowy ma podział na klasy społeczne, wskazując, że na klasy dzielą się, i to z własnej inicjatywy, również czarnoskórzy obywatele Stanów Zjednoczonych. Na przykładzie amerykańskiego szkolnictwa wyższego, ów francuski myśliciel bardzo celnie ukazał system, który w ramach polityki wyrównywania szans i dokładania dodatkowych punktów za kolor skóry inny niż biały, prowadzi do patologii. Co ciekawe, również Surmiak-Domańska – na przykładzie głośnego procesu O.J Simpsona dostrzega owo swoiste odwrócenie sytuacji. Pomimo przytłaczających dowodów, obciążających sportowca, jego obrońcy – umiejętnie i skutecznie grający kartą odwiecznego amerykańskiego rasizmu, doprowadzili do uniewinnienia. „Sprawa Simpsona była dokładnie negatywem procesów sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy biały człowiek, który zamordował czarnego, unikał kary, wbrew ewidentnym dowodom” – pisze autorka.

IMG_5938

„Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” to interesujące spojrzenie na istotny element historii Ameryki, które nie daje jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy po 9/11 Klan ponownie rośnie w siłę, czy wciąż pozostaje na pograniczu amerykańskiej sceny. Wydaje się, że autorka pozostawia tę konkluzję czytelnikom, co jest zresztą w pełni zrozumiałe, bo przecież reportaż podporządkowany jest innym regułom. Opis partii Thomasa Robba, ewidentnie rasistowskiej, ale jednocześnie nie odwołującej się do przemocy, a przy tym całkowicie marginalnej, mógłby wskazywać, że tak się nie stanie. Z drugiej strony powiadają, że historia kołem się toczy, a dotychczasowe trzy narastające fale aktywności KKK wyjątkowo do tego twierdzenia pasują. To zaś, że żyjemy w ciekawych i wyjątkowo trudno przewidywalnych czasach, nie ulega chyba żadnej wątpliwości.

Katarzyna Surmiak-Domańska – Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość.
Wyd. Czarne, 2015