Kolejna odsłona Metalowej Wigilii przeszła do historii. Tym razem w rytm bardziej blackmetalowych dźwięków.

Wieczór rozpoczęły Selvans i Cvinger, ale ciekawiej zaczęło się robić dopiero, gdy na scenie pojawili się muzycy Gehenna.

metalowawigilia_01

metalowawigilia_02

Zasłużeni dla gatunku Norwegowie przez lata działalności nie oparli się obowiązującym trendom, zaliczając m.in. skręt w kierunku death metalu, po którym nastąpił powrót do blacku. Nie zdołali jednak nigdy przebić się do grona kapel pierwszoplanowych i dziś błąkają się po obrzeżach stylistyki, w czym z pewnością nie pomaga bardzo rzadka aktywność studyjna, której ostatnim przejawem był wydany dwa lata temu i właściwie niezauważony „Unravel”. Koncert okazał się jednak całkiem udany, a początkowo ospała publiczność rozkręciła się w połowie setu, korzystając z nieczęstych momentów przyspieszeń. Gehenna lepiej czuje się bowiem w wolniejszych tempach i to dobrze sprawdza się na żywo. Dodatkowym atutem było też dobre nagłośnienie, które na szczęście nie zawiodło już do końca wieczoru.

metalowawigilia_05

Nie jestem wielkim fanem Kampfar, nie sięgam po ich płyty, nie widziałem ich również wcześniej na żywo. Ich żwawy show, zdominowany przez wyjątkowo żywiołowego frontmana o ksywie Dolk mógł się jednak podobać. Publiczność bawiła się przednio, tym bardziej, że Norwegowie dostarczyli jej więcej szybszych momentów i prostszych, choć nie odbiegających od mocno oklepanych już kanonów gatunku, struktur utworów.

metalowawigilia_09

metalowawigilia_06

metalowawigilia_07

Jeden z punktów kulminacyjnych koncertu miał jednak dla mnie dopiero nadejść – wraz z występem Primordial. Do tej pory musiałem łapać Irlandczyków poza granicami naszego kraju i dobrze, że wreszcie zespół pojawił się w Polsce; tym bardziej, że dał wręcz porywający show. Nie ukrywam, że wyjątkowo utrafiają w moje gusta epickie, czasem wręcz patetyczne kompozycje formacji, utrzymane w charakterystycznym, niepodrabialnym stylu, który zawsze zdaje egzamin w wydaniu na żywo. Tak było i tym razem, począwszy od otwierającego występ utworu tytułowego z najnowszego albumu „Where Greater Men Have Fallen”, poprzez koncertowe pewniaki „Gods to the Godless”, „The Coffin Ships” i „As Rome Burns”, na genialnym hymnie „Empire Falls”, zawierającym w sobie wszystko to, co w Primordial najlepsze, skończywszy. Jeśli dodać do tego świetną formę wokalną ekspresyjnego A.A. Nemtheanga oraz ponownie bardzo dobre, selektywne nagłośnienie, otrzymaliśmy koncert niemal idealny. Frontman obiecał, że zespół wróci do Polski tak szybko, jak to możliwe i mam nadzieję, że słowa dotrzyma.

Setlista Primordial:

Where Greater Men Have Fallen
Gods to the Godless
Babel’s Tower
No Grave Deep Enough
The Coffin Ships
As Rome Burns
Empire Falls

metalowawigilia_03

metalowawigilia_04

Gorgoroth to dziś niemal solowy projekt Infernusa, który przez cały koncert stał absolutnie nieruchomo z boku sceny, całe show pozostawiając reszcie muzyków. Dawno już przestałem kontrolować – zresztą średnio mnie to interesuje – kto aktualnie zasila nieustannie zmieniający się skład zespołu, inny na płytach i na koncertach. Hoest, który tego wieczoru pełnił rolę frontmana, nie ma może szczególnie imponujących warunków fizycznych, ale trzeba przyznać, że dysponuje bardzo dobrym wokalem. Co jednak najważniejsze, brzmienie, o którym już wspominałem sprawiło, że występ Norwegów oglądało się z przyjemnością. Wiem z doświadczenia, że nic tak nie rujnuje setów kapel w rodzaju Gorgoroth, jak kiepski sound. Po ostatnim, katastrofalnym gigu północnej hordy, jaki miałem okazję widzieć – na Brutal Assault 2010 – nie nastawiałem się pozytywnie, a tymczasem czekała mnie bardzo miła niespodzianka. Zaprezentowany przekrój dyskografii sprawdził się dobrze, na czele z charakterystycznymi galopadami w takich kawałkach, jak „Destroyer” czy „Revelation of Doom”, które brzmiały znacznie lepiej niż ich brzęczące studyjne pierwowzory.

metalowawigilia_10

metalowawigilia_11

metalowawigilia_12

Minął ledwie rok od ostatniej wizyty Triptykon w Polsce, a Szwajcarzy zawitali do nas ponownie, wciąż promując ostatni krążek „Melana Chasmata”. Choć ‚promując’ to może za dużo powiedziane, bowiem większość setlisty wypełniły utwory Celtic Frost, a nawet „Messiah” – stały punkt programu z repertuaru Hellhammer. Ekipa Thomasa Fischera nie zwykła zawodzić i mało kto może jej dorównać w umiejętności wykreowania ogromnej porcji mroku (tu prym wiedzie choćby monumentalna „Synagoga Satanae”) oraz ciężaru doskonale skontrastowanego przyspieszeniami. Rewelacyjny koncert. Ugh!

Setlista Triptykon:

Crucifixus (Intro)
Procreation (of the Wicked)
Goetia
Messiah
Altar of Deceit
Necromantical Screams
Dawn of Megiddo
Circle of The Tyrants
Synagoga Satanae
The Prolonging
Winter (Outro)

Pełną relację znajdziesz NA TEJ STRONIE.

Tekst i zdjęcia: FiK