Obywatel Jack. O tym, jak Jack imperium z bluesa zbudował.

Misterny tytuł z podtekstem zapowiada przypowieść o życiu Jacka White’a. Z gatunku tych snutych swego czasu przy ogniskach, ale – jak to w przypowieściach bywa – Jack nie jest tu jedynym bohaterem.

Obywatel Jack

Już na pierwszych stronach książki autor przywołuje scenę z pięknego, poetyckiego filmu Jima Jarmuscha Tylko kochankowie przeżyją. To swoista apoteoza Detroit. Miasta upadłego, które jednak wciąż przyciąga jak magnes i stanowi kolebkę licznych artystycznych dusz. W pewnym momencie bohater filmu, wampir Adam, zabiera na samochodową przejażdżkę po mieście swoją nieśmiertelną ukochaną, żyjącą już kilkaset lat Ewę. To jest dom Jacka White’a. Dorastał tutaj – mówi wskazując jedną z posesji położonych przy pogrążonej w ciemnościach ulicy. Och, uwielbiam Jacka White’a – odpowiada Ewa, dodając mały Jack White. Trudno o bardziej trafne powiązanie dwóch głównych wątków książki Nicka Hasteda. Samego Jacka White’a oraz jego rodzinnego Detroit.

Detroit

Tak naprawdę przez pierwszą część biografii miasto, w którym narodził się siódmy syn swej matki – jak mówi o Jacku wampir Adam, zgodnie z pradawnymi wierzeniami przypisując siódmemu synowi nadprzyrodzone zdolności – wydaje się niemal tak samo istotne. Autor nie wnika zbyt głęboko w analizę gospodarczego upadku Detroit, jak uczynił to choćby Charlie Leduff w świetnej książce Detroit. Sekcja zwłok Ameryki. Wyjątkowo wnikliwie analizuje za to kotłującą się i rozkwitającą w obskurnych klubach scenę garażowego grania. Scenę, na której nagle pojawił się nasz skryty i nieśmiały bohater, zbierając pierwsze muzyczne szlify i rzucając tapicerstwo, by poświęcić się autentycznej miłości. Muzyce. Świat zwrócił uwagę tylko na The White Stripes, czyniąc z duetu prawdziwe gwiazdy. Początkowo jednak – choć mogłoby wydawać się inaczej – był to po prostu jeden z wielu przedstawicieli muzycznej sceny Detroit. Opisując dzieje Jacka White’a Nick Hasted niejako przy okazji przywraca pamięć także o innych bohaterach ówczesnej sceny upadłego miasta.

Obywatel Jack

Na tak naszkicowanym tle Hasted – już bardziej w tonie klasycznej biografii – opowiada o dorastaniu Jacka White’a. O jego fascynacjach muzycznych i filmowych (to dlatego tytuł książki nawiązuje wprost do ulubionego filmu Jacka Obywatel Kane). O pierwszych zespołach i powstawaniu The White Stripes. Detroit schodzi na dalszy plan dopiero, gdy zespół wyrusza w świat. Zyskuje na popularności, po czym staje się jednym z kluczowych rockowych bandów początku XXI wieku. Autor nie kryje fascynacji The White Stripes, ale zarazem nie ma oporów przed przyznaniem, że kolejne projekty White’a – The Raconteurs, The Dead Weather czy wreszcie solowa kariera nie dorównują artystycznej spuściźnie stworzonej wspólnie z Meg White. Wyjątkowego wzajemnego magnetyzmu, muzycznego i scenicznego porozumienia oraz przyciągania, które wciąż łączyło byłe małżeństwo wiele lat po rozwodzie nie dało się później odtworzyć w innych konfiguracjach.

Hasted nie zajmuje się wyciąganiem brudów z życia White’a (zresztą Jack nigdy nie próbował wieść hedonistycznego życia stereotypowej gwiazdy rocka), nie pomija jednak kilku kontrowersyjnych wypowiedzi i zachowań oraz bolesnych wydarzeń dotyczących naszego bohatera. Takich choćby, jak konflikt z Jasonem Stollsteimer z Von Bondies oraz muzykami z The Black Keys, rozwodu z drugą żoną Karen Elson czy też deklarowanego – może na pokaz – maczyzmu, który nieco koliduje z publicznym wizerunkiem wycofanego i skoncentrowanego na muzyce wrażliwca.

TMR

Jest i trzecia odsłona opowieści, w której autor koncentruje się na działalności wytwórni Jacka o nazwie Third Man Records i opisuje jej siedzibę w Nashville. W książce znalazło się również wyjaśnienie znaczenia cyfry 3, której Jack przypisywał szczególne znaczenie. To część, która dzięki prezentacji kolejnych winylowych wydawnictw opatrzonych logo Third Man Records najbardziej przypadnie do gustu analogowym maniakom. Na polu miłości do winyli trudno dorównać samemu zakochanemu w przeszłości White’owi, który ponoć do dziś nie sprawił sobie nawet telefonu komórkowego.

Nie można nie wspomnieć, że Obywatel Jack to biografia nieautoryzowana, a sam White (Meg również) nie uczestniczył w najmniejszym nawet stopniu w jej powstawaniu. Nie udzielił też na jej potrzeby żadnego wywiadu. Siłą rzeczy, całość opiera się więc na wypowiedziach innych osób, które – prywatnie lub zawodowo – zetknęły się z muzykiem, oraz na cytatach i informacjach zaczerpniętych z innych wywiadów udzielonych przez okres całej kariery. Tutaj Hasted wykonał iście benedyktyńską robotę. Jednocześnie, nie mogę niestety oprzeć się wrażeniu – i jest to w mojej ocenie największa wada książki – że mimo wielu opisanych faktów i przeszło 500 stron objętości dzieła, autor nie wniknął w temat. Hasted nie zdołał dotrzeć w głąb duszy skrytego z natury White’a. Pytanie zresztą, czy sztuka ta miałaby szansę komukolwiek się powieść.

Jack White to jedna z najbardziej tajemniczych i nietuzinkowych postaci muzycznej sceny w ogólności. A muzyka stworzona przez niego w The White Stripes mimo upływu lat zachowuje niezwykłą świeżość i oryginalność. Dobrze zatem, że taka książka, jak Obywatel Jack powstała. Nawet jeżeli nie oddaje pełnego obrazu głównego bohatera.

Nick Hasted – Obywatel Jack. O tym, jak Jack imperium z bluesa zbudował.
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Wydawnictwo In Rock, Warszawa 2017
520 stron

Więcej moich recenzji książkowych tytułów poświęconych muzyce znajdziesz tutaj.
Szy

Obywatel Jack