Gdzie jeść w Cagliari – część III.
Sprawdź też:
I.
Antico Caffe 1855
Gdzie: Piazza Costituzione 10/11, Cagliari
Antico Caffé to restauracja ulokowana w zabytkowej kamienicy w historycznym centrum Cagliari. Z tarasu roztacza się widok na Piazza Costituzione, leżący u stóp Bastione di Saint Remy, z którego z kolei można podziwiać przepiękną o każdej porze dnia i nocy zatokę.
Restauracja działa w tym miejscu od 1838 roku. W 1855 zmieniła nazwę na Caffé Genovese (jej właściciel pochodził z Genui), stając się ulubionym miejscem spotkań artystów i mieszczan. W roku 1998 zabytkowy budynek, w którym mieści się lokal, poddano gruntownej renowacji, a miejsce po raz kolejny zmieniło nazwę – tym razem na obowiązującą obecnie Antico Caffé.
W Antico Caffé zawsze jest tłoczno, a stoliki na tarasie zwykle zajęte są co do jednego. To od lat bardzo popularne miejsce spotkań mieszkańców Cagliari, a my trafiliśmy tu przypadkiem dosłownie chwilę po przylocie, szukając jakiejkolwiek budzącej zaufanie miejscówki na pierwszą kolację. W październiku było na tyle ciepło, że po 20:00 spokojnie mogliśmy zająć ostatni wolny stolik na tarasie.
Antico słynie ze świetnych ciast, ręcznie wyrabianych lodów, naleśników, win i tradycyjnej kuchni śródziemnomorskiej. Od wczesnych godzin porannych lokal serwuje kawę i śniadania, w dalszej części dnia lunche, a wieczorem staje się 100% restauracją i winnym barem w jednym. To fajne miejsce na relaks, kolację i wino, a lokalizacja sprawia, że zwłaszcza wieczorami pełno tu zarówno lokalsów, jak i turystów, których skusi rozświetlony, zastawiony stolikami taras. Warto zająć miejsce na zewnątrz i obserwować życie miasta.
Za karafkę stołowego czerwonego wytrawnego wina (6 EUR), butelkę wody (3 EUR) i dwa dania rybne – lokalną specjalność Tagliata di tonno al sesamo, czyli plastry tuńczyka w sezamie (15 EUR) oraz sardyńską doradę w szafranowym sosie z ziemniakami i pomidorami (16 EUR) zapłaciliśmy łącznie 44 EUR.
II.
La Tavernetta del gusto
Gdzie: Via Giovanni Battista Pergolesi 1a, Cagliari
La Tavernetta to działająca od lat tradycyjna lokalna restauracja w dzielnicy San Benedetto Del Tronto – tej samej, w której znajduje się największy i najfajniejszy targ w mieście Mercato di San Benedetto.
Sympatyczny lokal o bardzo domowej, swobodnej atmosferze. Chwilami nawet trochę za bardzo: tego wieczoru byliśmy pierwszymi gośćmi, więc chwilę po zajęciu stolika i zamówieniu wina kelner specjalnie dla nas odpalił telewizor. Osobliwy obyczaj ;-), ale na szczęście poproszony o ściszenie niezwłocznie to uczynił.
Poza tym jednym drobnym zgrzytem wieczór był udany, a jedzenie nie zawiodło. W menu każdy znajdzie coś dla siebie: mięso, ryby i owoce morza, risotto i pasty; do tego pizze w całkiem sporym wyborze. Karta win – OK, jest co wybrać, a ceny są umiarkowane.
Btw, niezależnie od tego, jak długo tłumaczymy, że nie jemy niczego mącznego, więc chleb nie jest potrzebny, koszyk z pieczywem i tak zawsze trafia na stół ;-)
Zamówiliśmy ryby: ponownie Tagliata di tonno con semi di papavero czyli plastry tuńczyka, tym razem dla odmiany obtoczone w maku (16 EUR) oraz sardyńskie dorady pieczone w soli (14 EUR), do tego prosta sałatka z fenkułem (3,50 EUR) i ziemniaki (3,50 EUR) w postaci delikatnych, idealnie wysmażonych chipsów. Do tego butelka białego sardyńskiego Giogantinu Vermentino di Vallura (11 EUR), butelka wody (2,50 EUR), a na deser kieliszek mirto (4 EUR).
Koszt kolacji dla 2 osób – 54,50 EUR.
III.
Frontemare
Gdzie: Viale lungomare del golfo 150
Spiaggia del Poetto Quartu Sant’Elena
Technicznie rzecz biorąc, to już nie Cagliari, a sąsiednie Quartu Sant’Elena, które łączy plaża Poetto.
Frontemare to restauracja i bar przy Poetto. W drodze powrotnej ze spaceru wzdłuż plaży – z Cagliari do miejsca, w którym plaża się skończyła – rozglądaliśmy się za fajnym miejscem nad samym morzem, gdzie można byłoby usiąść przy winie i po prostu wpatrywać się w fale. Padło na Frontemare i bardzo dobrze, ponieważ to świetne miejsce na chillout :-) (w każdym razie w październiku, już poza sezonem).
Przyszliśmy tu w godzinach, w których restauracja była jeszcze nieczynna, ale przemiła obsługa zaoferowała nam wino (w dobrych cenach; w barze przy plaży spodziewaliśmy się wyższych stawek) i antipasti, czyli konkretną porcję pecorino i oliwki. Kiedy leżysz kilka metrów od szumiącego morza, na wygodnych poduchach, niczego więcej nie trzeba :-) Chciałoby się tak trwać i kontemplować zachód słońca bez końca ;-)
Za wino, ser i oliwki zapłaciliśmy ok. 20 EUR.
Z przyjemnością spróbowałabym tych wszystkich bezglutenowych ciasteczek. Potwierdziłeś tym wpisem dodatkowo moją pradawną teorię, że Włochy mają sporo do zaoferowania bezglutenowcom.
Zdjęcie główne wywołuje u mnie nagłą potrzebę teleportacji tam, gdzie jest słońce, za każdym razem, gdy na nie patrzę… A pierwszy tegoroczny urlop dopiero w maju….
To już niebawem!☀️☀️☀️