Pedro Lemos Restaurante 1* – Foz do Douro, Porto.
Pedro Lemos
Dziwna to była kolacja, ponieważ nic szczególnego z całego wieczoru nie zapadło nam w pamięć, a mając na uwadze status chefa (Pedro Lemos) na portugalskiej scenie gastronomicznej, chyba jednak powinno. Początkowo planowaliśmy odwiedzić po raz trzeci urokliwe Antiqvvm (Vitor Matos), ale ostatecznie uznaliśmy, że czas wreszcie sprawdzić, co proponuje Lemos, tym bardziej, że w ramach tego samego urlopu kilkukrotnie odwiedziliśmy sygnowany jego nazwiskiem pop-up w Pinhão, w dolinie Douro: Casa dos Ecos by Pedro Lemos (pod szyldem Symingtona). Pedro Lemos – flagowa restauracja Lemosa, wyróżniona jak dotąd jedną gwiazdką Michelin – to zupełnie inna bajka, inny styl i inny koncept. Casa dos Ecos hołduje najlepszym tradycjom kulinarnym Douro w klimacie ciepłej domowej kuchni, a Pedro Lemos – dla kontrastu – perfekcyjnej, chłodnej nowoczesności.
Pedro Lemos Restaurante ulokowana jest w Foz do Douro. To niezwykle malownicza, urokliwa i przytulna nadmorska dzielnica Porto u ujścia Douro do Atlantyku, położona z dala od głównych szlaków turystycznych i zgiełku centralnej części miasta. Lokal mieści się w ładnym, odrestaurowanym, zabytkowym, kameralnym domu z kamienia, ukrytym przed światem wśród plątaniny wąskich ukwieconych uliczek, upstrzonych domkami i kamienicami w typowych dla Południa soczystych kolorach. Wnętrze urządzone jest klasycznie, a sala i zadaszony taras znajdują się na pierwszym piętrze. Latem 2021 gości lokowano przede wszystkim na górnym tarasie, a wewnątrz tylko na wyraźne życzenie i pod warunkiem okazania paszportu covidowego. My, z uwagi na dość mocno zatłoczony tego dnia taras, wybraliśmy spokój, czyli stolik wewnątrz, co zapewniło nam wieczór w niemal pustej sali (przy zajętych ledwie 2 stolikach z 5 dostępnych; niewykluczone, że przed pandemią stoły w górnej sali były ustawione ciaśniej).
U Lemosa do wyboru mamy menu degustacyjne w dwóch wariantach, z 8 (wegetariańskie lub klasyczne krótkie) albo 10 daniami (klasyczne pełne). Lektura karty win również dostarcza sporo przyjemności, choć trudno nie dostrzec w niej nadreprezentacji win spod szyldów należących do rodziny Symington. Dobrze reprezentowany jest np. Niepoort; mniejsi producenci i mniejsze quintas już niekoniecznie.
Wybraliśmy menu degustacyjne w dwu wersjach: tradycyjnej (bardziej rozbudowane – 10 potraw) oraz roślinnej (jedyna dostępna opcja to 8 potraw), obydwa bezglutenowe. Duży plus należy się Pedro Lemos za dostępność menu roślinnego, doskonały bezglutenowy chleb (nawet w lokalach tej klasy nie jest o to łatwo) i zapewnioną możliwość zamówienia różnych menu degustacyjnych w ramach jednego stolika, co wciąż wcale nie jest degustacyjnym standardem. Dzięki temu spróbowaliśmy w części tych samych potraw, przygotowanych w dwóch różnych odsłonach – klasycznej i wegetariańskiej (obejmuje sery).
Menu roślinne – wegetariańskie (8 dań, 120 EUR):
- Kalarepa, jabłko, koperek
- Burak, kasza gryczana, orzechy macadamia
- Awokado, kukurydza, rukiew wodna
- Karczoch, fasolka, nasturcja, ser São Jorge z Azorów
- Topinambur, jarmuż, ponzu
- Seler, grzyby, radicchio
- Wiśnie, migdały, pasternak
- Miso, matcha, trawa cytrynowa
Menu klasyczne (10 dań, 140 EUR):
- Ogórek, soliród, koperek
- Burak, kasza gryczana, orzechy macadamia
- Foie gras, brzoskwinia, brioszka bezglutenowa
- Kałamarnica, mięso z byka, wołowina
- Tuńczyk błękitno-płetwy, grzybki enoki, dashi
- Turbot, szparagi, sos beurre blanc
- Młody gołąb, soczewica, karczoch
- Wołowina, kapusta, ciecierzyca
- Wiśnie, migdały, seler
- Miso, matcha, trawa cytrynowa
Plus:
- Wino: Lagar de Baixo z Quinta de Baixo w Bairrada (Niepoort). Przyjemne, lekkie, delikatne, a zarazem złożone wino, na tyle uniwersalne, że świetnie sparowało się z dwoma różnymi menu. W sam raz zarówno do ryb i dziczyzny, jak i kuchni roślinnej
- Sery (u nas – na deser) nie wchodzą w skład menu degustacyjnego i kosztują 18 EUR
Amuse bouche
Lagar de Baixo z Quinta de Baixo w Bairrada (Niepoort)
Kalarepa, jabłko, koperek
Ogórek, soliród, koperek
Burak, kasza gryczana, orzechy macadamia
Foie gras, brzoskwinia, brioszka bezglutenowa (brioszka taka sobie, bezglutenowy chleb poniżej – doskonały)
Awokado, kukurydza, rukiew wodna
Kałamarnica, mięso z byka, wołowina
Karczoch, fasolka, nasturcja, ser São Jorge z Azorów
Tuńczyk błękitno-płetwy, grzybki enoki, dashi
Młody gołąb, soczewica, karczoch
Seler, grzyby, radicchio
Turbot, szparagi, sos beurre blanc
Wołowina, kapusta, ciecierzyca
Wiśnie, migdały, pasternak / Wiśnie, migdały, seler
Deser: Miso, matcha, trawa cytrynowa
Queijos czyli sery, chrupkie pieczywo bg w skandynawskim stylu i bardzo smaczna kawa (americano) zamówiona tuż przed północą ;) Sery w Pedro Lemos podają równie prosto, jak w Casa dos Ecos w Pinhão
Petit fours – smaczne, nieprzesłodzone trufle w umiarkowanej ilości, choć po takiej kolacji spokojnie wystarczyłyby dwie sztuki
Dania pojawiające się kolejno na stole były bardzo smaczne, chwilami wyjątkowe, jednak mimo całej serii starannie skomponowanych talerzyków nic nie okazało się na tyle zachwycające lub chociaż zaskakujące, by zapamiętać to na dłużej. Doskonale pamiętamy niezrozumiale spiętych kelnerów, a podawane przez nich potrawy rozmyły się we mgle. Dla porównania, po kilku latach wciąż mamy w pamięci absolutnie niezwykłe pieczone jabłko i wspaniały pierożek z Mugaritz (2018) czy – schodząc na poziom jednej gwiazdki – sernik z serwatki u Amaro (2017) i Tiarę w La Salita (2021). Samo papu nie wystarczy, obsługa ma znaczenie. Pedro Lemos wpada na bardzo fajne pomysły, ale jego zestresowana ekipa pozbawia je cząstki duszy. Przychodzisz, jesz, zapominasz. Nie doświadczasz niczego szczególnego, choć zgodnie z założeniem posiłek powinien być niezwykły. Nie wracasz, bo nie pamiętasz, czy masz ku temu jakiś powód.
Podsumowując, to klasyczna współczesna (jedno)gwiazdka z ewidentnym apetytem na (dwu)gwiazdkę i… wyraźnym niedoborem luzu na poziomie serwisu, który nie pozostaje bez wpływu na całokształt. Obsługa sprawia wrażenie zestresowanej i zbyt usztywnionej, co może świadczyć o tym, że Pedro Lemos trzyma tu pracowników na krótszej smyczy niż w Casa dos Ecos, gdzie przecież serwis też działa bez zarzutu, a jednak funkcjonuje w swobodnej atmosferze. W Pedro Lemos efekt jest taki, że zestresowany kelner równa się zestresowany gość, a zestresowany gość odwiedza lokal raz i nigdy więcej nie wraca, bo nie chce doświadczać tego stresu ponownie. O ile więc po pierwszej bardzo udanej wizycie w Antiqvvm, kolejną zarezerwowaliśmy niemal od razu, o restauracji Pedro Lemos w kontekście powtórki nie myślimy wcale. Fajne połączenia smaków, misterne konstrukcje na talerzach i eleganckie wnętrza to niestety za mało, by zaliczyć ten wieczór do jednoznacznie udanych.