Facet i książka czyli o tym, jak powstała okładka.
Praca nad książką kulinarną nie jest zadaniem łatwym. Zwłaszcza wtedy, gdy na przygotowanie materiału ma się ledwie 3 miesiące, które w dodatku przypadają na najmniej wdzięczny składnikowo okres roku (styczeń – marzec), a gdzieś pomiędzy trzeba znaleźć czas na tak prozaiczne czynności, jak praca na pełen etat, zakupy, treningi 2-3 razy w tygodniu, hobby, sprzątanie domu i szereg innych zajęć, składających się na normalne, codzienne życie. O odpoczynku i relaksie nie wspominając ;-)
Udało się, chociaż łatwo nie było. Wybór przepisów, przygotowanie opisów i zdjęć, a na koniec korekta są bez wątpienia czasochłonne, chwilami nawet nużące, ale i tak nie sprawiają tyle trudności, co podjęcie najważniejszej decyzji: jak ma wyglądać okładka?
Decyzję co do projektu okładki podejmuje się na końcu, choć to przecież w pewnym sensie najważniejszy element publikacji. To z okładką odbiorca nawiązuje kontakt wzrokowy w pierwszej kolejności. To okładka ma sprawić, że książka wyróżni się pośród innych na półkach księgarskich i zachęci do tego, by zajrzeć do jej wnętrza.
Umowa z wydawnictwem obligowała nas do dostarczenia dwóch zdjęć okładkowych – bez żadnych szczegółowych sugestii czy wytycznych, co w praktyce oznaczało, że mamy w tym względzie pełną dowolność.
Wymyśliliśmy więc obrazek okładkowy, który w założeniu miał stanowić kombinację dwu skojarzeń – z jednej strony zdrowa lekka kuchnia oparta w przeważającej mierze na zieleninie, z drugiej kompozycja wprost nawiązująca do popularnej i lubianej chyba przez wszystkich przekąski. Czyli co? Plaster pomidora na jasnym talerzu, a całość wycięta tak, jak wycina się z pizzy porcję placka w kształcie trójkąta. Pomysł OK, ale jak to zrobić, żeby było dobrze? Żeby wycięcie nie było z photoshopa, tylko autentyczne? Dla chcącego nic trudnego ;-)
Znaleźliśmy fachowca, który nas wysłuchał, po czym podjął się próby wycięcia trójkąta z porcelanowego talerza. Fachowiec dał wytyczne, jaki talerz należy kupić, ale kiedy zobaczył, co udało nam się nabyć, nie był do końca zadowolony i lojalnie uprzedził, że być może talerzy trzeba będzie dowieźć więcej:-) Szczęśliwie, cięcie udało mu się jednak za pierwszym razem!
Mieliśmy talerz, można było robić zdjęcie. W środku zimy – pod koniec stycznia – zdobyliśmy wielki, piękny, soczysty (i o dziwo smaczny) pomidor malinowy, w cenie na którą najlepiej spuścić zasłonę milczenia, i w rezultacie powstało takie, dość ascetyczne ujęcie – „pizza” z pomidora, liść botwiny i kilka kulek kolorowego pieprzu na wyrazistym, jednolitym tle:
Szybko doszliśmy do wniosku, że choć zdjęcie wyszło fajnie, to chyba jednak bardziej nada się być może do kolejnej publikacji, na przykład z przepisami dla modelek? ;-) Tak czy owak, fotografia powędrowała do wydawnictwa jako okładkowa, ponieważ na inne próby nie mieliśmy już czasu.
Jako drugą fotografię przeznaczoną na okładkę – dla równowagi – wysłaliśmy do WL inne ujęcie jednej z potraw, na którą przepis także trafił do książki:
Wydawnictwo zdjęcia przyjęło, ale po kilku tygodniach ot tak zasugerowało, że… na okładce chciałoby jednak widzieć mnie. „Czy możemy dostarczyć próbne zdjęcia?”.
Trochę obawiałem się takiego obrotu sprawy, więc w pewnym sensie byłem też na to przygotowany. Tego typu sesja to wyzwanie bardziej skomplikowane niż fotografowanie jedzenia w domowych warunkach, dlatego wspólnie uznaliśmy, że poszukamy kogoś, kto takie zdjęcia byłby skłonny zrobić. Nie lubię być fotografowany, więc musiał to być ktoś, kto sobie z tym fantem poradzi.
Właściwie od razu przyszedł nam do głowy gość, który bardzo fajne klimatyczne zdjęcia robi na co dzień i na bieżąco dzieli się nimi ze światem zarówno na fejsie, jak i na instagramie: Jarek Berdak z i love nature. Wielu z Was zapewne go kojarzy:-) Jego główne zajęcie to wytwarzanie cudów z drewna, które można obejrzeć TUTAJ (uwaga – zakupom nie sposób się oprzeć), ale fotografia jest dla niego równie ważna. Jarek się zgodził, więc w jeden z majowych dni wyruszyliśmy w teren – najpierw do stołecznego centrum:
a później do gospodarstwa Ludwika Majlerta:
Moim okładkowym faworytem zostało zdjęcie z kalarepą – fajne, nieoczywiste, nawiązujące do idei slow food, na którym było mnie widać, tak jak chciało wydawnictwo, ale nie w pełnej okazałości – tak jak chciałem ja ;-)
Jarek typował kilka innych zdjęć:
Z feedbacku od Was wynika z kolei, że chętnie widzielibyście na okładce winylowego kidrobota – blogową maskotkę Faceta i Kuchni:
A ekipa WL i tak miała ostatnie słowo;-) więc finalnie okładka wygląda tak:
Na szczęście, na drugiej stronie okładki udało się przemycić zdjęcie z ukrytym przekazem, na którym nam zależało. Zobaczycie je już niebawem:-)
A teraz konkurs.
Pytanie brzmi: w jakim miejscu Warszawy Jarek zrobił zdjęcie, które trafiło na okładkę w kolażu ze zdjęciem potrawy?
Wystarczy ogólne wskazanie lokalizacji, nie musicie podawać nazwy ulicy z numerem;-).
Żeby nie psuć innym zabawy, odpowiedzi ślijcie e-mailem na adres kontakt@facetikuchnia.com.pl. Wśród tych, którzy udzielą prawidłowej odpowiedzi, rozlosujemy książkę Faceta i Kuchni „Smacznie, kreatywnie i bez glutenu”. Na zgłoszenia czekamy do niedzieli 20 września do końca dnia. Dobrej zabawy!
WYNIKI:
Dziękujemy wszystkim za udział i nadesłane odpowiedzi. Pomysłów na lokalizację mieliście kilka, ale dominowały trzy: Bazar Różyckiego, bazar na Marymoncie i Hala Mirowska. Prawidłowa jest oczywiście ostatnia odpowiedź – zdjęcie zostało wykonane tam, gdzie prawie co dzień robimy zakupy, czyli pod Halą Mirowską (w pobliżu sklepu z żywnością azjatycką).
Książkę otrzymuje Ilona Kaczała, gratulujemy!:-)
Szkoda że wydawnictwo nie zgodziło się na zdjęcie z kalarepą. Moim zdaniem jest najlepsze
Takie życie;-)
Koszulka ziemniaki 0,89 zł/kg <3 Miałam ją zamawiać w tamtym tygodniu ;)
Mistrz, zgadzam się:-)
A mnie się do zdjęcie z maskotką w papryce (założę się, że ostrej) najbardziej podoba. Ale na okładkę tej książki zdecydowanie by się nie nadało.
No a na jednym ze zdjęć wyglądasz jak własna konkurencja – facet z nożem ;-)
Szkoda, że nie znam Warszawy, więc z udziału w konkursie nici :-(
Konkurencja?;-) Jeśli chodzi o konkurs, będą inne okazje – już niebawem:-)
No, kiedyś dawno temu, to chyba były czasy nim tu trafiłam, byliście równorzędni: Wy dwaj i Kromek z masłem. Tak wynika przynajmniej z programu w którym wystąpiliście. Do tamtych blogów nie zaglądałam, ale nazwa Facet z nożem mnie ujęła. Szkoda, że na żadnym zdjęciu nie wyglądasz jak kromek z masłem ;-))
Nigdy nie bylismy równorzędni :-) a o przyczyny takiego doboru zestawu blogerów do audycji trzeba by zapytać ekipę TVN, ktora chyba nie przeprowadziła zbyt wnikliwego researchu ;-)
Na kiedy Drogi FiKu planowane jest losowanie?
Dziś
Serdecznie dziękuję :) i zachęcam wszystkich do udziału w konkursach FIKa :)
Wysyłka (bardzo) wkrótce:-) pozdrawiam
To,które jest-jest idealne.
:-)
Yes yes yes ?
Gratuluję książki!:) Dostałam od wydawnictwa do recenzji i bardzo mi się podoba :) Zapraszam: http://kucharenka.pl/kuchnia-bezglutenowa-facet-i-kuchnia/
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki za link, cieszę się, że książka przypadła Ci do gustu, pozdrawiam:-)
Gratuluję książki!:) Dostałam od wydawnictwa do recenzji i bardzo mi się podoba :) A recenzja już na stronce.
Pozdrawiam serdecznie!
Szczerze mówiąc po obejrzeniu wszystkich zdjęć, stwierdzam że najfajniejsze jednak zostało wybrane. Są jeszcze 2 dla mnie takie mega. Co nie znaczy rzecz jasna, że reszta jest nijaka – chodzi o okładkę. Czyli coś co przyciągnie wzrok na pierwszy rzut oka, coś co zachęci do sięgnięcia, coś co sprawi, że już na wstępie będziemy mogli się domyślić co motywem przewodnim – prócz oczywiście Faceta – będzie. Naprawdę fajne zdjęcia. Cudne jest to, jak pakujesz jarmuż do reklamówy z innymi specjałami. Tylko ilość Faceta za mała ;). Ten sam problem na zdjęciu z kalarepą… Niezwykle oszczędne a wymowne. Lubię tak. Fajne to na schodach, zabawne na przejściu, ale rewelacyjne na okładce.
Fajnie było poznać historię talerzyka z pomidorem…
Właśnie listonosz przyniósł mi Twoją książkę, siedzę przy kawie i oglądam. Jest cudowna!!!!!!:)
Dziękujemy! :-)