Ciąg dalszy subiektywnego przeglądu zawartości sklepowych półek.
Drugi wpis w ramach cyklu znajdziecie TUTAJ.
Wasa Sandwich czyli kanapka z serem
Występuje w kilku wersjach smakowych; na zdjęciu widać wydanie ‚z serkiem naturalnym’. Skład: pełnoziarnista mąka żytnia (57,4%), tłuszcz roślinny, ser w proszku (7,5%), maltodekstryna, nasiona sezamu, odtłuszczone mleko w proszku, masło, sól, maślanka w proszku, aromat, drożdże. Serek (naturalny) w (naturalnym) proszku, mleko w proszku, maślanka w proszku = kanapka w proszku. Smacznego.
Pitna czekolada (Lindt)
Dobrej jakości pitna czekolada powinna składać się z kakao w proszku, cukru oraz wanilii lub innych przypraw. Na pewno nie powinna natomiast zawierać mąki ziemniaczanej ani mlecznego tłuszczu. W cenie, w jakiej oferowana jest czekolada do picia Lindt, można znaleźć produkty o bardziej zachęcającym do spożycia składzie. Il piacere del puro cioccolato? Ani przyjemność, ani czysta czekolada.
Pitna czekolada LaFesta (DecoMorreno)
Fajny skład, na swój sposób. Nie ma tu wprawdzie modnego ostatnio E476, o którym pisaliśmy TUTAJ, ale są inne dość elektryzujące dodatki. Jeśli sięgając po gorącą czekoladę, zależy Wam na skrobi, utwardzonym tłuszczu roślinnym czy syropie glukozowym – enjoy. Ale jeśli nie – możecie rozważyć zakup innego produktu, który naprawdę będzie pitną czekoladą w proszku (choćby TAKI). Najkrócej rzecz ujmując, produkt DecoMorreno powinien zostać opatrzony przymiotnikiem ‚czekoladopodobny’. W zestawieniu z DecoMorreno, czekolada pitna Lindt wypada może nie doskonale, ale jednak nieco lepiej. Grunt to znaleźć sobie dobre tło ;-)
Croissant z nadzieniem o smaku waniliowym i wiśniowym (7 days – Chipita Poland)
Od lat zastanawiam się, kto kupuje tego typu paczkowane croissanty czy inne podobne słodkie buły o przedłużonym terminie przydatności do spożycia. Próbowałem tego kiedyś, przyznaję, ale na jednym się skończyło – słodki zapychacz, bardzo sztuczny w smaku, zwyczajnie niedobry. Rogale 7days muszą mieć jednak całkiem mocną grupę wiernych konsumentów, w przeciwnym razie te słodkie zamulacze już dawno zniknęłyby chyba z rynku… Puste, niesmaczne kalorie i tyle.
Baton musli (Nestle)
Ten baton musli z prawdziwym musli, tj. mieszanką ziaren i bakalii, nie ma nic wspólnego. Ilość składników, które są niezbędne dla nadania tej niby zdrowej przekąsce formatu batonu o długim okresie przydatności do spożycia, sprawia, że skład batonów Nestle prezentuje się gorzej niż takiego np. oblanego czekoladą Bounty, który w powszechnym odbiorze za zdrowy przecież nie uchodzi. Przy okazji wizyty w sklepie, porównajcie etykiety obydwu produktów, a przekonacie się sami, że z takiego „musli” nie tylko można, ale i warto zrezygnować bez żalu.
A przy okazji, przepis na batony muesli bez cukru znajdziecie TUTAJ
Bake Rolls Pizza (7 days – Chipita Poland)
Kolejna przekąska o zawartości, której nawet pobieżna analiza powinna wystarczyć do powstrzymania się od jej konsumpcji. Trochę ‚o smaku’, trochę ‚w proszku’, do tego sól, emulgatory, barwniki i wzmacniacze smaku. Tylko tyle i aż tyle oferują niepozorne paczuszki Bake Rolls. Puste kalorie bez wartości odżywczych.
Zupa pomidorowa z makaronem Gorący kubek (Knorr)
Nie każdy musi lubić / umieć / chcieć (niepotrzebne skreślić) przygotowywać zupy samodzielnie w domu, ale jeśli już decydujemy się iść na skróty, możemy wybrać drogę gorszą (np. Knorr), albo lepszą – korzystając np. z takich produktów, jak opisany TUTAJ przecier pomidorowy. Dzięki temu ostatniemu przygotowany posiłek będzie nie tylko szybki, ale zasłuży też na miano zupy pomidorowej, nie zaś zupy o smaku pomidorowym.
Deser kawowy z sosem o smaku karmelowo-rumowym Satino Gold (Bakoma)
Kolejny deser z kubka z zabawnym oznaczeniem ‚o smaku’. ‚O smaku’ może oznaczać wszystko – nikt nie obiecuje, że w kubeczku będzie, przykładowo, karmel albo rum. Oczekiwać można tylko ich smaku, czy – jak kto woli – namiastki. A za sprawą jakich magicznych specyfików smak zostanie uzyskany, to już nieważne. W deserze kawowym mamy ekstrakt kawy (nie byle jakiej, bo Arabica) w ilości 0,23%, a dla podkręcenia walorów zdrowotnych – karagen, o którym nieco więcej możecie przeczytać TUTAJ. Popatrzcie na skład i zastanówcie się, czy naprawdę nie lepiej zjeść zwykły jogurt naturalny np. z dodatkiem kawy, czekolady albo nawet kakao i, jeśli ktoś musi, cukru?
Serek topiony Kiri
Wesoła krowa i niewinny serek twarogowo-śmietankowy do kanapek, do jedzenia którego w reklamach często zachęcają dzieci. O tym, że Kiri to ser topiony, przeczytać można dopiero na spodzie etykiety. Od frontu widać tylko, że to ser z twarogu i śmietany. I źródło wapnia. Twaróg i śmietana na pewno brzmi lepiej, bo przecież wiadomo, że sery topione to generalnie serowarski plebs. Nie dość, że dodaje się do nich masło, to jeszcze mają szereg innych składników, których można skutecznie uniknąć, wybierając inne produkty nabiałowe. Zamiast sięgać po Kiri o mało śmiesznym składzie, lepiej zjeść zwykły twaróg czy ricottę – są nie tylko smaczniejsze, ale też zdecydowanie zdrowsze.
I na koniec faworyt tego zestawienia – ponownie od Nestle. Kawa rozpuszczalna w saszetkach Nescafe 3 w 1
Prawdziwi kawosze kawę rozpuszczalną mają w jawnej, żeby nie powiedzieć ostentacyjnej pogardzie. I generalnie mają rację. Zdarza się jednak, że zastrzyk kofeiny jest komuś potrzebny, a rozpuszczalna to jedyne wyjście – nie każdy musi mieć przecież pod ręką ekspres, nie każdy lubi też zalewać kawę mieloną wrzątkiem w kubku. Warto w takich przypadkach mieć na uwadze, że rozpuszczalna rozpuszczalnej nierówna. Nescafe 3 w 1 to kawa rozpuszczalna w najgorszym wydaniu – poza kawą rozpuszczalną (która stanowi tutaj ledwie 17 % składu), saszetka zawiera dodatki, które mają sprawić, że zawartość będzie smakować jak kawa z mlekiem. I tak nie będzie, więc po co pić coś, co ma w składzie m.in. utwardzony tłuszcz roślinny i syrop glukozowy?
Ciąg dalszy nastąpi.
Te wszytkie kanapeczki to dla mnie syf. Producent reklamuje je jako posiłek a to jest na jeden ząb i ma tyle chemii.
Kakaa, czy czekolady w proszku tak samo. Sam cukier, konserwanty a kakaa niewiele. A nie lepiej wypić sobie naturalne kakao, zrobić własną czekoladę do picia? Ludzie lubią iść na łatwiznę, kupują gotowce a potem dziwią się, że chorują i umierają na raka.
Tyle znanych i wysoko postawionych marek a takie buble nam serwują! WSTYD!!!!!!!!!!! Teraz chyba nie liczy się zdrowie konsumenta a jego portfel… ŻENADA! Coraz bliżej każdemu z nas do chodzenia wspak…
Kakao się nie deklinuje :)
Co do rogalików – ja je jadam. Łażę regularnie po górach i potrzebuję czegoś, co nie zamarznie mi w mrozie (jak Snickersy, Marsy, etc.) i co nie rozpuści się w upale (jak powyżej + różnego rodzaju wafelki). Rogaliki są do tego celu jak najbardziej ok. Alternatywą są chyba tylko bakalie..
Nie deklinuje się – fakt – ale nie mamy w zwyczaju korygować komentarzy naszych czytelników ;-)
Ekipa FiK też chodzi po górach od lat i rogali ze sobą nie zabiera. Suszone morele i śliwki sprawdzają się bardzo dobrze. A gdyby alternatywą miał być rogal, lepiej już chyba pogryzać korzonki. Albo suche buły :D
thank you Captain Obvious :D
Na prawie całych Bałkanach był to jedyny produkt tego rodzaju, w takim np. Kosowie nie widziałam bakalii (oni ogólnie mają żarcie napchane chemią do granic możliwości). Stąd przyzwyczajenie do rogali. Z drugiej strony zupełnie zgadzam się co do korzonków. I bakalii.
Zrobiłam rachunek sumienia i obiecuję poprawę, liczę na rozgrzeszenie ;)
Pokuta: sprawdzić, ile produktów żywnościowych w domu zawiera syrop glukozowy albo mleko w proszku i napisać w komentarzu. I rozgrzeszam ;-)
A ja tak lubię te Wasa Sandwich…. :( chociaż mam świadomość, że ten serek jest sproszkowany…. Co do czekolady na gorąco to, mimo, że mieszkam w Krakowie, zauważam, że CIĘŻKO o dobrą czekoladę do rozpuszczania w domu. Zwykle kupuję np w Almie te na łyżeczce, które się rozpuszcza w gorącym mleku.
Jeśli chodzi o zupki w proszku- nie wiem kto je produkuje, ActivLab czy jakoś tak chyba, to są zupki w proszku, tak jak gorący kubek, które nie mają tego całego syfu. Nazywają się chyba Twoja Zupka. Do dostania są np w Kauflandzie.
To jest straszne jednym słowem. Niestety czasami jak się wchodzi między sklepowe pułki (nie daj Boże z pustym żołądkiem) to wyłącza się chyba jakąś część mózgu, że się nie zawsze na etykiety patrzy.
Staram się, staram, a nie dalej jak 3 dni temu sama zaliczyłam wtopę – ucieszona, że w gratisie dostałam papirus winiar nawet nie zerknęłam na skład tylko umoczyłam w tym kurczaka.
Kajam się.
Chwała Tobie Szy! I niech się dalej koleżanki i koledzy w szkole dziwią i krzywo patrzą, gdy oni jedzą Marsy, Snickersy i 7days’y, a ja wcinam jabłko, albo ciastka które sobie upiekłem w domu. Niech dalej się kłócą, że jedzenie płatków owsianych górskich rano jest bez sensu (przy garze, o szóstej?), jak wygodniej jest zjeść płatki kukurydziane z mlekiem z mikrofali. No i doliczmy jeszcze wszystkie produkty light jedzone przez dziewczyny, wody smakowe i wszystkie Milki o smakach nie z tej ziemi, którymi się tak zachwycają. Odmawiający sobie wiele, ale w dobrej wierze i z czystym sumieniem, Maciek dziękuje za serię tych postów! :D
:-)
O dziwo, skład np. Bounty czy Mars’ów przedstawia się lepiej niż wielu innych „niby-light” batonów musli, ale generalnie racja – płatków kukurydzianych i mineralnych wód smakowych wyplenić się raczej nie da, ale uświadomić kilka dusz – może tak.
A mnie nasuwa się jedno stwierdzenie. Że właśnie po takich wspaniałościach zaczyna mówić się o otyłości. Ba, a problemy z żołądkiem. Wrzody, bakterie…i inne cudowności…
Najbardziej to żal mi dzieci. Bo rodzice często nie mają świadomości co podają. Np cudowne monte, czy danonki. A jakie potem zdziwienie że dziecko nie chce jeść, albo że brzuchy bolą…
Wzmagasz u mnie nerwicę sprawdzania etykiet, chociaż wiem, co jem, bo najczęściej kupuję produkty nieprzetworzone, czyli surowe.
A kaszki dla niemowląt? Tam to dopiero jest co poczytać… Zastanawiam się, co miały w składzie te sprzed wielu lat, lubiłam je, ale mam wrażenie, że listę składników miały znacznie krótszą.
Nie mamy dzieci, więc kaszek nie kupuję. Lubimy za to słoikowe bobofruty ;-)
atakowana zewsząd reklamami czekolady la festa, skusiłam się na nią dzisiaj, wychodząc z założenia, że ma to być ten pyszny grzeszek, kupowany bez względu na skład;) niestety srodze się zawiodłam, bo wcale pyszna nie jest – takie średnie w smaku kakao (a może nawet i całkiem niedobre) – bez porównania do zwykłego kakao decomorreno z cukrem i zalanym mlekiem, nie mówiąc już o prawdziwej gorącej czekoladzie!
Podstawowa zasada świadomego konsumenta – produkty reklamowane omijać szerokim łukiem. W miare mozliwosci ;-)
dodawaj wpisy częściej,proszę!