Brasuca to działająca od 1978 roku rodzinna restauracja z kuchnią brazylijską, położona w samym sercu Lizbony.
Lokal (Restaurante Brasuca) mieści się w typowej dla Bairro Alto starej, urokliwej kamienicy przy Rua João Pereira da Rosa 7.
Trafiliśmy tam z dwóch powodów. Po pierwsze, restauracja znalazła się na liście polecanych lokali w przewodniku Michelin po Lizbonie, a po drugie okazało się, że mieszkaliśmy tuż obok (dosłownie 2 minuty niespiesznym spacerem), dlatego miejsce było idealnym wyborem na późnonocną kolację. W takich okolicznościach przyrody powrót do domu nie powinien sprawiać problemów niezależnie od ilości wypitego wina;-)
Za sprawą starych murów, w których mieści się lokal oraz jego wystroju Brasuca przywodzi na myśl wiekowy rodzinny dom. Kominek, drewniane meble, stary dębowy parkiet, białe obrusy i azulejos na ścianach w przedsionku – wszystko to tworzy jedyny w swoim rodzaju klimat. To miejsce przytulne, ciepłe, urządzone w staroświeckim stylu, bardzo sprzyja relaksowi i niezobowiązującej atmosferze. Zarówno z przewodnika, jak i z rekomendacji czy recenzji na stronach typu tripadvisor wynikało, że warto zrobić tu rezerwację, jeśli chce się uniknąć oczekiwania na stolik. My (w październiku 2014) uderzyliśmy na kolację bez planu, więc tym bardziej i bez rezerwacji – już pierwszego wieczoru po przylocie. Powitała nas absolutnie pusta główna sala (restauracja liczy ich 4), cała dla nas, a to zawsze najlepszy możliwy scenariusz:-)
Brasucą zawiaduje ten oto niezwykle sympatyczny starszy pan – Juca de Oliveira:
Specjalność restauracji to tradycyjne, proste, tworzone z dobrej jakości naturalnych składników potrawy kuchni brazylijskiej i portugalskiej (Brazylia wiedzie prym, ale charakterystyczny dla Portugalii dorsz – bacalhau – też ma należne mu miejsce w menu), a zatem przede wszystkim sporo wołowiny, ziemniaki, warzywa jako dodatek oraz – co zapewne ważne dla niektórych – naprawdę słuszne porcje. Tak słuszne, że ktoś, kto postanowi zostawić pusty talerz, po kolacji nie wyjdzie z restauracji, a radośnie się z niej wyturla;-)
Jako starter podawane są oliwki, smażona pikantna kiełbaska, salsa/mini sałatka z pomidorów i cebuli oraz obowiązkowe wszędzie pieczywo, oliwa i coś, co wyglądało jak pasta z kuskusu. Kuskus i pieczywo pozostały nietknięte (byliśmy już wtedy na bezglucie), natomiast kiełbaski to mistrz, a oliwki i warzywa też szybko zniknęły ze stołu.
Zamówiliśmy:
– Picanha fatiada c/tutu de feijao, arroz, salada, farofa, batata frita e molho campanha – 10 EUR (Stek wołowy krojony z fasolą, ryżem, sałatką i smażonymi ziemniakami)
– Bacalhau Cozido com batata, ovo cozido e legumes – 11 EUR (Pieczony dorsz z ziemniakami, jajkiem i warzywami)
– i na deser: Mousse de maracujá – 3,50 EUR (Mus z marakui – PRZEPIS) oraz Queijos – 3 EUR (porcja serów)
Najważniejsze w podanych daniach były – odpowiednio – brazylijska wołowina oraz portugalski dorsz. Obydwa bardzo smaczne, świetnie uduszone / usmażone. Miękkie, aromatyczne, warte powtórzenia. Brasuca nie oszczędza na wielkości porcji – frytkami czy ziemniakami – dodanymi do jednego dania mogłyby najeść się spokojnie nawet dwie osoby. Ziemniaki w obydwu postaciach także są przyrządzane tak, by przywodzić na myśl domową kuchnię – robione na miejscu, nieregularne, z chrupiącą skórką i miękkim środkiem, bardzo smaczne. Sałatki to zwykłe mieszanki warzyw, zwyczajne i raczej mało finezyjne, ale takich lokali nie odwiedza się przecież dla ażurowych roślinnych konstrukcji. Sałatki made by Brasuca to po prostu zestaw zielonych liści i starta marchew, do tego duszony w maśle szpinak i na tym koniec.
Do dań głównych zamówiliśmy butelkę stołowego portugalskiego wina (Fiuza). Cena w restauracji – 12,50 EUR, cena w pobliskim markecie 2,5 EUR, ale nic to; dzięki temu wiemy przynajmniej, że było smaczne – ponieważ w sklepie nie zwróciło naszej uwagi na tyle, by je kupić:-)
Brasuca dodatkowo zapunktowała deserami – w karcie pod hasłem desery zamiast ciast znajdowały się bowiem m.in. beza z polewą czekoladową i bitą śmietaną, kokosowy mleczny pudding, omlet z kokosem, kogel mogel z kokosem lub rumem, portugalski ser w plasterkach, mus z marakui, mus czekoladowy i porcja owoców. Postawiliśmy na dwie propozycje, które idealnie utrafiły w nasze niskocukrowe potrzeby oraz umiłowanie świetnych południowych serów. Jedną z nich był po prostu ser (queijos), a drugą mus z portugalskiej odmiany świeżej ricotty i marakui (mousse de maracujá – ZOBACZ). Mus był smaczny, umiarkowanie słodki, lekki i puszysty, ale… kolejny raz okazało się, że najlepszy deser to zawsze ser, dlatego w takich krajach jak Portugalia, Francja, czy Hiszpania warto z tego korzystać.
Ogólnie rzecz biorąc, Brasuca to bardzo sympatyczny, bezpretensjonalny lokal z dobrym jedzeniem i niezwykle przyjazną obsługą, która za sprawą otwarcia na klienta sprawia, że takie drobiazgi jak bariera językowa zupełnie tracą na znaczeniu (podczas naszej wizyty o angielskim można było zapomnieć, być może w szczycie turystycznego sezonu wygląda to inaczej). Warto odwiedzić.
Restauracja dolicza 1,5 EUR od osoby za serwis. Espresso kosztuje 0,90 EUR. Za kolację zapłaciliśmy ok. 45 EUR.
Restaurante Brasuca
Rua João Pereira da Rosa 7, Lizbona, Portugalia
Sprawdź też: RECENZJA SOL E PESCA
Super jedzenie :) takie restauracje lubię najbardziej, nie tylko na wakacjach :D
wygląda smakowicie, takie jedzenie lubię :D
Bardzo lubię takie miejsca z ciepłą familijną atmosferą. Super zdjęcie z dziadkiem :D
Bardzo fajna recenzja, podoba mi się Twoja perspektywa. Mam nadzieję, że i mnie wkrótce będzie dane powłóczyć się po Lizbonie:-)
’78 rocznik, jesteśmy w tym samym wieku ?
:D
Marzec 2019, brasuca spisała się na medal. Polecam szczerze każdemu!
Dobrze wiedzieć, dzięki za info!:-)
Czy startery też są płatne w tej restauracji?
Byliśmy tam 7 lat temu. Nawet nie wiem, czy jeszcze działa, czy ma nowego właściciela lub całkiem nowy format. I don’t know.