Projekt, który pierwotnie funkcjonował jako Death To All, z powodu konfliktu z Sick Drummer Magazine, tj. ze sponsorem amerykańskiej części trasy, który ponoć zażądał sporej kwoty za dalsze używanie szyldu, dotarł do Europy już jako Death.
OBSCURA:
DEATH:
(…) W obecnych szeregach Death występują muzycy, którzy razem spotkali się tylko na „Human”. Gitarzysta Paul Masvidal i bębniarz Sean Reinert z Cynic, właśnie na tym albumie rozpoczęli i zakończyli swe epizody w Death, dłużej zagrzał miejsce w zespole jedynie Steve DiGiorgio, który załapał się jeszcze na „Individual Thought Patterns” i to on sprawiał na scenie wrażenie głównodowodzącego całym tym przedsięwzięciem. Między innymi zapowiadał kawałki i przemawiał do publiczności, a wyraźnie usztywniony Max Phelps nawet nie próbował spełniać, poza śpiewaniem, roli frontmana. Nie wiem, czy swoista niemrawość i sztywność na scenie to dla Phelpsa stan naturalny, czy też wynikły z tremy i chęci jak najlepszego wejścia w skórę Schuldinera, z całą świadomością, że przypadło mu w udziale z pewnością bardzo niewdzięczne i niełatwe zadanie. Na jego usprawiedliwienie nie można nie wspomnieć, że wyjątkowo drętwa była również publiczność, co być może nie zachęcało Amerykanów do większej wylewności.
Wokalnie Phelps poradził sobie dobrze, choć dysponuje całkowicie inną manierą niż Schuldiner, a poza tym znacznie częściej sięgał po growling. W otwierającym set „Flattening of Emotions” było to dość nienaturalne, później jednak spokojnie można było się do tego przyzwyczaić. Znacznie słabiej „młody” zaprezentował się jako gitarzysta. Oczywiście, większość solowych obowiązków wziął na siebie Masvidal, ale każdą z nielicznych solówek Phelps odegrał w bardzo uproszczonych wersjach. Inna sprawa, że akustyk wyraźnie więcej uwagi poświęcił odpowiedniemu nagłośnieniu instrumentu Masvidala. Zresztą, na skróty szli czasem i Reinert i Masvidal (niektóre solówki), a nawet sam DiGiorgio. Owszem, potężny basista robi wrażenie swymi bezprogowymi instrumentami firmy Thor Bass (model sześciostrunowy oraz pięciostrunowy, na który założył tylko trzy struny!), ale jego solo w trakcie „Cosmic Sea” nie było szczególnie imponujące, za to zaskakująco mało muzyczne i w gruncie rzeczy zupełnie niepotrzebne (…).
Pełny tekst relacji i galerię zdjęć znajdziesz na TEJ STRONIE.
Tekst: FiK
Foto: FiK-owa (zdjęcia zostały wykonane sprzętem Canon)
Świetny koncert dali