Piąty smak – zwany umami – jest niczym szósty zmysł. Wykracza ponad doznania zarezerwowane dla podniebienia.
***
WYNIKI KONKURSU
Książki „Piąty smak” otrzymują:
Maks (komentarz z 24 listopada 2014 o 11:26 PM), który chciałby zjeść kolację i porozmawiać z Gennaro Contaldo
Grzegorz (komentarz z 1 grudnia 2014 o 10:50 AM), który postawił na kolację z włoską mammą z południa Włoch i jej rodziną
bastalena (komentarz z 25 listopada 2014 o 1:52 AM), która wybrała Freddie’go Mercury (Queen)
Piękne wybory, wszystkie razem i każdy z osobna. Gratulacje:-)
Książki zostaną wysłane do Was bezpośrednio z Wydawnictwa Literackiego.
***
Mają go nieliczni – i właśnie z nimi rozmawia Łukasz Modelski – o kuchni, smakowaniu, piciu, literaturze, historii, miłości, przypadku i zmysłach.
Niedawna premiera nowej książki Łukasza Modelskiego to doskonała okazja do rozdania Wam kilku egzemplarzy tego wydawnictwa. „Piąty smak” czyta się doskonale, a zbliżająca się wielkimi krokami zima dodatkowo sprzyja lekturze, więc… zapraszam do zabawy!
Więcej o książce możecie przeczytać TUTAJ.
ZADANIE KONKURSOWE jest – jak zwykle – łatwe i przyjemne:
W komentarzu pod tym postem napisz, z kim chciał(a)byś zjeść kolację i przy okazji porozmawiać na tematy mniej lub bardziej związane z jedzeniem?
Wybrana przez Ciebie postać może być nam współczesna, ale nie musi. Może być profesjonalnie związana z kulinarną czy gastronomiczną branżą – ale nie musi. Piszesz o swoim wymarzonym interlokutorze, więc wybór należy do Ciebie. Do dzieła!
Spośród wszystkich dodanych przez Was odpowiedzi wybierzemy i nagrodzimy 3. Laureaci otrzymają po jednym egzemplarzu książki „Piąty smak. Rozmowy przy jedzeniu”.
Dodając komentarz pod wpisem na blogu, nie przejmujcie się komunikatem o spamie. Żaden komentarz nie zginie i po zaaprobowaniu przeze mnie zostanie opublikowany na stronie. Jedna osoba może dodać jeden wpis.
Konkurs trwa od dziś, tj. od 24 listopada do 4 grudnia br. do północy. Nazwiska laureatów opublikujemy na blogu w terminie do 6 grudnia do końca dnia – w Mikołajki;-)
Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Literackie.
Chciałabym zjeść kolację z Karolem Dickensem. Dlaczego? To wybitna osobowość, błyskotliwy intelekt i cięty dowcip. W dodatku świetnie zna się na jedzeniu, co udowodnił w opisach uczt w np. „Klubie Pickwicka”.
Z nieukrywaną przyjemnością, na wyjątkowym obiedzie/kolacji spotkałabym się z Panią Katarzyną Miller. W bardzo trudnym momencie mojego życia jej książki i wywiady z nią, zmieniły cały mój świat. Nigdy nie przypuszczałabym, że jej publikacje będą aż tak dosadne i prawdziwe. Nikt tak jak ona nie potrafił wzbudzić we mnie złości, nienawiści, chęci zwyzywania jej i rzucenia książką w kąt, a po chwili przychodziło olśnienie….zaczynam rozumieć co autorka chciała mi przekazać i wszystko co do tej pory było dla mnie nie do przejścia i było czarne, albo białe nabrało kolorów! Wiele się zmieniło dzięki niej w moim życiu, praca, związek, świadomość siebie, chęć do życia, poczucie wartości, wiara w swoje możliwości….i wiele wiele innych, dlatego kolacja z nią to byłby zaszczyt!
Chętnie zjadłabym kolację z Tobą, autorem FiKa oraz Asią, autorką bloga kwestiasmaku.pl. Ciebie podziwiam za zrewolucjonizowanie mojego pojęcia o dobrym, męskim gotowaniu. Nie sądziłam, że istnieją mężczyźni, którzy samodzielnie prowadzą kuchnię w domu, bez pomocy drugiej połowy. To, że poniekąd zostałeś do tego zmuszony, tym bardziej mnie zaskakuje. Asię, z kwestiismaku.pl podziwiam z kolei za wszechstronność: jednego dnia robi pomidorowe pulpeciki, drugiego szaszłyki z krewetek.
O czym chciałabym z Wami porozmawiać? Zdecydowanie o inspiracjach; jak wygląda Wasz zwykły dzień, w jakich okolicznościach powstają te cuda na Waszych talerzach (pośpiech, a może stoicki spokój?) i czy każdego dnia budzicie się z kopalnią, nowych, niewypróbowanych pomysłów na dania? Chapeau bas! ;-)
Bardzo chciałabym zjeść kolacje z Ewą Wachowicz. To jej program sprawił, że gotuje obiady. Kiedyś nie lubiane gotowanie, dziś stało się moją pasją. Natomiast pieczenie – oderwaniem się od złego nastroju :)
Najbardziej chciałbym zjeść kolację i porozmawiać z Gennaro Contaldo. Jest on jednoznacznie związany z gastronomią, przy czym nie kreuje się on na snoba, a wręcz przeciwnie-jego styl jest związany z domową kuchnią włoską. Jego osobowość, również jest niesamowita. Empatia od niego bije na kilometry. Jest niesamowicie miły i sympatyczny :). Jego przepisy są proste i nieskomplikowane, przez co naprawdę oddają „ciepło domowego ogniska”. Na pewno mógłbym z nim porozmawiać na wiele ciekawych tematów związanych z kuchnią i nie tylko ;).
Ja najchętniej zjadłabym kolacje z Julio Cortazarem. Spotkanie byłoby raczej niesymetryczne – ja zajęłabym się częścią konsumpcyjną i zapełnianiem talerzy, Julio natomiast zapełniałby przestrzeń słowami. Jest mistrzem plastycznych opisów, więc moglibyśmy rozmawiać o przypalonym oleju, grzybie na ścianach czy zepsutej latarni, a i tak byłaby to najlepsza konwersacja tego żywota. Mogłabym go spytać, co je podczas procesu twórczego – mogłabym zaczerpnąć inspiracji i liczyć na cud, że po takim posiłku również na mnie spłynie łaska kreatywności. Potem zanudziłabym go na śmierć prosząc „Julio, przeczytaj mi swoją wersję „Gry w klasy”, na pewno masz swój klucz”. I przewracając oczami zbyłby mnie mówiąc:
„I popatrz – ledwie poznaliśmy się, już życie knuło, co mogło, żeby nas poróżnić.”
Na gotowaniu się nie znam ;) Zatem… jako niepoprawna fanka Queen, odpowiedź jest jedna i oczywista, Freddie Mercury. Był on na tyle barwą postacią sceny muzycznej, że tematów do rozmów zapewne by nam nie brakowało.
Jeżeli miałabym wybrać, to na pewno Marcin Budynek. Dlaczego, bo jest on moim zdaniem najbardziej uśmiechniętym kucharzem. Kocha to co robi. Swoim podejściem do kuchni naprawdę zaraża. Uważam, że rozmowa o dobrym jedzeniu nie zmieściłaby się w dwóch godzinach.
Kurt Scheller – ogromna wiedza i doświadczenie połączone z nieprzeciętną osobowością i pasją. Jeśli zapis takiej rozmowy miałby być publikowany to tylko w formie audiobooka. Mógłbym go słuchać godzinami.
Jako pierwsza osobe wybralabym pania Urszule Dudziak, ktora nie tylko wspaniale spiewa, ale tez ma wspaniale podejscie do zycia, ktore podzielam: zaczynaj dzien z usmiechem i niech Ci nie przeszkadza ktos ponury :) Poza tym Pani Urszula podrozowala tyle, ze na temat jedzenia i podrozy mogla by zaskoczyc nie jedna osobe. Mysle, ze Tina Fey z jej inteligencja i duza doza swietnego humoru bylaby fantastycznym dodatkiem do tej kolacji. Wydaje mi sie, zeby zbalansowac zenskosc powinine tam byc jakis facet… Stephen Fry, ktorego wprost ubostwiam. Jeden z najbardziej inteligentnych i towarzysko wspanialych ludzi. Mysle, ze takiej kolacji zazdrosciloby wielu- wspaniali, inteligentni ludzie z orgomnym poczuciem humoru i wiedza na temat swiata, ktory zjezdzili. Przepraszam, ze nie wybieram tylko jednej osoby, ale to by byla randka, a ja wole kolacje z wieloma osobami, gdzie jest glosno i bardzo interesujaco :)
Człowiek, z którym chętnie zjadłabym kolację to Oscar Wilde, chyba najsłynniejszy smakosz życia. Każdego aspektu życia. Oczywiście z tym Oscarem sprzed więzienia, kiedy jeszcze był królem życia. W trakcie takiej kolacji mogłabym smakować zarówno serwowane przez kelnera potrawy, jak i każde zdanie padające z ust rozmówcy.
Przy babcinym kubku kakao i kolacji o jedzeni porozmawiałabym z moim dziadkiem. Niestety dziadek umarł jak miałam 10 lat, w tym czasie nie interesowałam się jeszcze szeroko pojętą gastronomią. Ze wspomnień rodzinnych wiem, że był on wspaniałym piekarzem i cukiernikiem. Babcia nie tylko sprzedawała jego wypieki ale wykańczała torty. Dzięki jego fachowi przeżył wojnę. Wypytałabym go o jego sekrety wypieków i upodobania kulinarne mieszkańców miasta.
Gdyby to tylko było możliwe…
Jeśli mogłabym wybrać sobie towarzysza posiłku, z pewnością byłby to Jonathan Carroll. Od lat jestem zakochana w jego prozie, niecierpliwie czekam na kolejne książki. „Krainę Chichów” przeczytałam niezliczoną ilość razy (no dobrze, z piętnaście. Ale jak na jedną książkę to i tak, moim zdaniem, całkiem sporo), za każdym razem fascynuje mnie tak samo. Sposób, w jaki Carroll przedstawia rzeczywistość, jak miesza ją ze światem duchów, jest dla mnie absolutnym mistrzostwem. I zakończenia! Mam niedobry nawyk zaglądania na koniec książki. U Carrolla jeszcze nigdy się nie rozczarowałam, bo to, co przeczytałam, okazuje się mieć zupełnie inny sens po przeczytaniu całości.
Ktoś, kto pisze taką prozę, musi być fascynujący. Poza tym Carroll mieszka w Wiedniu, więc wyobrażam nas sobie w jakiejś małej restauracyjce, gdzie podają tradycyjne dania, a na deser koniecznie strudel z jabłkami… Aż się rozmarzyłam. I teraz mi smutno, że prawdopodobnie nigdy się to nie wydarzy…
Serwus! Mogłabym wybrać spośród wielu artystów, których podziwiam, o których często myślałam, że fajnie by było z nimi porozmawiać. Jest jednak taka osoba, którą znam osobiście i z którą mogę rozmawiać często, z której zajęć nigdy nie chcę wychodzić. To pani Maria, moja Pani promotor i lektor języka obcego. To osoba, której zajęcia zawsze napawają ochotą do życia, do zgłębiania wiedzy. Człowiek jakich mało, wykładowca jakich mało – uczynna, przesympatyczna, zawsze gotowa wyjaśnić. Człowiek skromny, pomimo swej ogromnej wiedzy, traktujący studenta po przyjacielsku. To właśnie Panią doktor zaprosiłabym chętnie na kolację i porozmawiać o jedzeniu, poza uczelnianymi murami. Wiem, że nie byłoby to stosowne, przynajmniej na razie, kiedy nadal jestem studentką i pewnie później, bo przecież u nas to raczej niebywałe. Pozdrawiam, Polaca Mala
Niechce zjesc z kims z imienia i nazwiska , po prostu musi to byc osoba ktora cos ciekawego przezyla;ma jakies rodzinne ciekawe historie i ma cos co by mnie w tej osobie uwiodlo >>> Nie moze to byc zla osoba lub zadufana w sobie itd itp.
Kolację chciałabym zjeść ze swoją Mamą,która uwielbia gotować i w wieku 50 paru lat założyła swój blog o gotowaniu.Jestem pełna podziwu,nauczyłam ją sama krok po kroku jak robić zdjęcia,jak umieszczać je na swojej stronie a przepisy to sama zapisywała,ale w zeszycie…I chętnie zjadłabym z nią nasze ulubione krewetki,których przepis też umieściła w swoim blogu!
Najchętniej zjadłabym obiad z człowiekiem, który stworzył beszamel. Przecież to musiał być istny geniusz, dzięki któremu wszystkie makaronowe zapiekanki z lasagną i mac’n’cheese na czele smakują tak dobrze, że nie można przestać ich jeść! Może po kulinarnych rozmowach z tym genialmym umysłem i w mojej głowie zakwitnie pomysł na jakiś rewolucyjny składnik udanych obiadów?
Kolację chętnie zjadłabym w towarzystwie przeuroczej Nigelli Lawson. Myślę, że nawet, mogłybyśmy ją sobie razem ugotować. Kto wie, może udałoby się nam zbadać temat 5 smaku?
Zdecydowanie Yoshiko Tatsumi! Bohaterka filmu „Krople Nieba: Zupa Życia Tatsumi Yoshikoma” ma 88 lat i w Japonii uważana jest za guru gotowania. Pani Yoshiko gotuje z niezwykłą uwagą, troską i szacunkiem, niesamowicie skupia się na wyborze składników. Film dokumentuje bezcenne zapisy jej rozważań na temat świętości jedzenia i życia. Rozmowa z tą mądrą i wartościową kobietą byłaby najważniejszym kulinarnym spotkaniem mojego życia, a nauka (nie tylko gotowania, ale wręcz sztuki życia) pod jej okiem spełnieniem marzeń…
Z przyjemnością chciałabym zjeść kolację z Robertem Lustigiem. Dlaczego? Otworzył mi oczy na szereg fundamentalnych kwestii związanych z odżywianiem i cenię go za niesamowicie konsekwentną i zawziętą walkę z koncernami spożywczymi, zalewającymi nasz świat śmieciowym, nic nie wartym „jedzeniem”.
Rozmowa z tym jakże kontrowersyjnym lekarzem w akompaniamencie dobrego jedzenia,
byłaby dla mnie niezwykłym i niezapomnianym kulinarnym (choć nie tylko) przeżyciem.
Jest pewien kucharz , pracowałam z nim kilka miesięcy . Człowiek wydawało by się wielki , sprytny , otwarty na smaki. Miał pomysły , był zabawny , przystojny …
Zniknął z mojego życia jak szybko się pojawił. Nie zadałam mu wielu pytań , mam wielki nie dosyt , zostawił mnie z połowa wiedzy . Mam mu tak dużo do powiedzenia , w sprawach prywatnych , zawodowych i smakowych . Z nim odkryłabym 6 smak , tylko nie mieliśmy czasu , takie życie .
A ja zjadłabym obiad z Jamie’m Oliver’em :) Chciałabym mu podziękować za zmotywowanie tylu ludzi do gotowania w domu, do dbania o własne zdrowie i za wspaniałe i proste przepisy, dzięki którym moje dzieci zaczęły jeść mięso :) Uwielbiam go za jego „normalność” przy tych milionach na koncie i jego prosty przekaz w programach. Chciałabym po spotkaniu z nim dostać mega kopniaka do gotowania trudnych dań, których się obawiam :D Ze swojej strony chciałabym mu przekazać kilka trików z kuchni polskiej, aby kucharze-celebryci rozreklamowali nasz kraj i nasze smaki w świecie :)
Myślę sobie,że taką kolcyjkę zjadłabym najchętniej w towarzystwie wspaniałego aktora -pana Krzysztofa Kowalewskiego.Człowiek postury słusznej/jak ja nie przymierzając/,dowcipny i pełen dobrej energii.Takie spotkanie było by przyjemne i na pewno smaczne!
Ponieważ zagonieni i zarobieni jesteśmy w ostatnich tygodniach nadmiernie, to zjadłabym kolację snując niespieszną rozmowę z własnym Mężem. Odstawiła Dziecko do Babci i przy lampce wina albo sącząc armaniak do deseru opowiedzielibyśmy sobie wrażenia z ostatnich lektur, wspólnych nieobgadanych wakacji, spróbowali cokolwiek zaplanować na przyszły rok, a ja sypałabym jak z rękawa anegdotami i historiami dotyczącymi konsumowanego posiłku i składników z których został przygotowany. Później skubiąc np. suszone owoce i orzechy pogralibyśmy w Wikingów – bo to nie gra dla małolatów :).
Chciałabym zjeść kolację z Leonardo da Vinci, bo nie tylko był geniuszem, ale też na pewno miałby coś ciekawego do powiedzenia na temat jedzenia w jego czasach. Zapytałabym go, czy miał okazję spotkać się z Mikołajem Kopernikiem. Panowie żyli w tych samych czasach, na pewno o sobie słyszeli z racji swoich niesamowitych osiągnięć. Ciekawi mnie czy Leonardo da Vinci, podobnie jak Mikołaj Kopernik napotykał takie same trudności pokazując swoje dzieła. I jaka była reakcja niedowiarków, gdy w końcu Leonardo da Vinci udowodnił swoją wielkość swoim przeciwnikom. Jeśli okazałoby się, że Leonardo da Vinci spotkał Mikołaja Kopernika, to zapytałbym go również jaki Kopernik był prywatnie i czy mieli okazję razem coś zjeść?
Zdecydowanie z Etgarem Keretem, izraelskim pisarzem, którego książki zwyczajnie kocham. Miałam okazję spotkać go na targach książki w Krakowie, i te kilka minut rozmowy z nim przekonały mnie, że chciałąbym tego człowieka poznać bliżej. A wiadomo, że najlepiej rozmawia się przy jedzeniu.
W jednym z opowiadań sam napisał, że trzeba być gotowym na spotkanie, na to co przyniesie nam życie. Tak więc ja się uczę hebrajskiego. Bo najbardziej chciałabym porozmawiać z nim w tym języku! A marzenia podobno się spełniają!
A ja chciałabym zjeść obiad z Ebenezerem Scrooge’m z „Opowieści wigilijnej Ch. Dickensa. To moja ulubiona książka od ponad dwudziestu lat i do dziś czytam ją co roku i oglądam każda ekranizację. Znam ja na pamięć. Ebenezer to taka barwna postać, oschła a jednak gdzieś w głębi ciepła – chciałabym posłuchać od niego o wizytach trzech duchów… Ba, sama chciałabym żeby mnie nawiedziły i pokazały co robię źle że ciągle mijam swój cel o kilka kroków! Taka rozmowa pewnie natchnęłaby mnie jeszcze bardziej duchem świąt a poza tym – dała dowód na to, że jeszcze gdzieś w ludziach czai się coś dobrego :) Pewnie zjedlibyśmy z Ebim świątecznego indyka ;) Może trochę dziecinne marzenie, ale właśnie – marzę o tym od kiedy przeczytałam ta książkę pierwszy raz, w wieku 7 lat :)
Justyna B.
A ja najchętniej bym zjadł kolację z włoską mammą z południa Włoch i jej rodziną. Oczywiście posiłek przyrządzilibyśmy wspólnie pod jej kierownictwem. Takie warsztaty byłyby mega inspirujące i wróciłbym z notesem pełnym przepisów i kuchennych sztuczek.
Kuchennych celebrytów mogę sobie zobaczyć w TV, a prawdziwa codzienna kuchnia jest w domach.
Najbardziej chciałabym zjeść kolację ze swoją 86 letnią babcią, która nauczyła mnie rozmawiać o jedzeniu i o smakach. Myśleć krytycznie, porównywać, smakować. Zagniatać makaron i robić pączki. Rozróżniać rodzaje miodów i dobierać, który do czego byłby dobry. Porównywać stopień dojrzałości serów. Gotować na „oko”. Tak wiele przeprowadziłyśmy rozmów przy kuchennym stole posypanym mąką i tak wiele jeszcze chciałabym się od niej dowiedzieć, ale też przekazać. Bo to ja tłumaczyłam jej „fenomen” keczupów, która zielona herbata jest najlepsza, dlaczego ciastka zbożowe są lepsze niż czekoladowe wafelki.
Aaaa przegapiłam konkurs…. chyba się zaryczę :( Przeglądałam wczoraj książkę w jednej takiej dużej księgarni sieciowej, i dopisać muszę do listy zakupów.
Gratuluję wszystkim wygranej ;)
FiK mamy oczekiwać maila od WL :) ?
Nie, email nadejdzie ode mnie;-)