Z całej palety czekolad Lindt, w miarę przekonują mnie tylko trzy – gorzka z pomarańczą, gorzka z solą, oraz – najbardziej – czekolada do wypieków.
Produkt przeznaczony jest w szczególności do kulinarnego wykorzystania, ale kolejny raz okazuje się, że biorąc pod uwagę zarówno skład, jak i walory smakowe, czekolady tego rodzaju często świetnie nadają się do degustacji. Co więcej, niejednokrotnie biją na głowę inne wyroby danej marki. W tym przypadku jest podobnie.
Struktura ciemnej, półmatowej tabliczki jest zwarta, solidna, czekolada nie kruszy się przy łamaniu. Aromat jest wyrazisty, mocno czekoladowy. Smak – esencjonalny, wytrawny, z dość dobrze wyważoną proporcją słodyczy do goryczki kakao. Czekolada mogłaby być mniej słodka, ale nie zapominajmy, że mamy do czynienia z Lindtem ;-). Kto chce lepszej, bardziej wytrawnej czekolady, niech wypróbuje przeznaczoną do kulinarnych zastosowań propozycję Manufaktury Czekolady.
Czekolady użyłem do przygotowania gorzkiej polewy do muffinów z dyni. Sprawdziła się bardzo dobrze – z jednej strony nie rozpuszcza się w dłoniach podczas łamania/kruszenia, z drugiej zaś rozpuszczona w śmietance w kąpieli wodnej odpowiednio długo zachowuje kremową, płynną konsystencję, dzięki czemu każdy muffin doczekał się czekoladowego kapelutka; mimo gęstej konsystencji polewy (50 g czekolady na 50 ml śmietanki 18%), czekolada zastygła dopiero na ciastkach, a nie w misce.
Skład: cukier, miazga kakaowa, masło kakaowe, lecytyna sojowa, wanilia z Madagaskaru. Zawartość kakao: min 51%
Opakowanie: papierowa obwoluta i folia
Waga: 200 g (jedna kostka czekolady = 5 g, co ułatwia „odmierzanie” ilości potrzebnej do wykorzystania w danym przepisie, tabliczka = 40 kostek)
Cena: ok. 13 zł
Gdzie kupić: wszędzie ;-)