FACET I KUCHNIA. Smacznie, kreatywnie i bez glutenu – dziś premiera pierwszej FiKowej książki!
Today is THE DAY!:-)
Posłuchaj też:
FACET I KUCHNIA W RADIO DLA CIEBIE
Obejrzyj też: FACET I KUCHNIA W COOK NEWS KUCHNIA PLUS
Czytaj też: FACET I KUCHNIA DLA ONET.PL
Pierwsza książka Faceta i Kuchni od kilku tygodni była dostępna w przedsprzedaży online, a od dziś można ją dostać również w stacjonarnych księgarniach w całym kraju.
Więcej o książce możecie przeczytać na stronie Wydawnictwa Literackiego oraz w recenzjach, których coraz więcej pojawia się przede wszystkim w sieci. Ja przypomnę tu tylko, że 330-stronicowa książka zawiera 130 przepisów ze zdjęciami, w dużej mierze nigdzie wcześniej niepublikowanych — w sumie 20 rozdziałów, odpowiadających produktom albo grupom produktów, po które sięgam najczęściej i które moim zdaniem są warte włączenia do codziennego menu.
To kuchnia w stylu FiKa, który części z Was jest już dobrze znany:-) Pełna wyjątkowych smaków i aromatów, hołdująca idei slow food, która będzie stanowić źródło inspiracji nie tylko dla osób na diecie bezglutenowej, ale też dla wegan, wegetarian i wszystkich tych, którzy chcą czerpać przyjemność z jedzenia.
Skoro jest premiera, musi być też konkurs. A nawet dwa.
Najpierw o tym większym.
Już jutro na stronie www.kreatywnieibezglutenu.pl wystartuje konkurs, którego organizatorem jest WL, a partnerami i sponsorami nagród – Canon, ilovenature.pl, Raw Cocoa, Alma i Wydawnictwo Literackie. Szczegóły konkursu od 24.09 znajdziecie pod podanym wyżej linkiem. Zabawa potrwa do 25 października, zapraszamy do udziału!
Teraz o tym mniejszym, ale równie fajnym:-)
Mamy dla Was 6 nagród – zestawów, w których skład wchodzi:
– książka Faceta i Kuchni z autografem (jeśli laureat/ka będzie mieć takie życzenie)
– organiczne słodycze Raw Cocoa, czyli najlepsze polskie czekolady i bakalie w czekoladzie
oraz
– niepowtarzalne ręcznie wykonane drewniane deski-śniadaniówki (2 sztuki w zestawie) od Jarka Berdaka z ilovenature.pl
Co trzeba zrobić, by zawalczyć o nagrody? W gruncie rzeczy niewiele:-)
Mając na uwadze, że strona Faceta i Kuchni liczy sobie nieco ponad 3,5 roku, a zatem FiK jest już całkiem świadomym otaczającej go rzeczywistości małolatem, który uwielbia zadawać wszystkim wokół trudne pytania, zadanie konkursowe brzmi tak:
W komentarzu pod tym postem napisz, jak to się stało, że czytasz FiKa?
Co (przepis, ten konkurs?) albo kto (znajomi, rodzina?) Cię tu sprowadził?
Chcemy Was poznać trochę bliżej, więc napiszcie, jak to się stało, że jesteście w naszej kolorowej bandzie;-), która łączy mięsożerców i wegan, glutenowych i bezglutenowych, amatorów słodyczy i fanów fitnessu, trenerów, dietetyków oraz tych, którzy nie kryją, że najbardziej lubią po prostu dobrze zjeść:-)
Dodatkowo, dwie uwagi:
1. Dodając komentarz pod wpisem na blogu, nie przejmujcie się komunikatem o spamie. Żaden komentarz nie zginie i po zaaprobowaniu zostanie opublikowany. Każdy może dodać tyle odpowiedzi, ile mu się zamarzy.
2. Podając dane, wpisujcie prawdziwe e-maile, ponieważ to jedyna droga do nawiązania kontaktu z Wami po publikacji wyników, kiedy laureat/ka nie zgłosi się sam/a.
Konkurs trwa od dziś, tj. od 23 września do 10 października br. do północy.
Zapraszamy!
***
WYNIKI:
Wybór laureatów był drogą przez mękę!!! Gdybyśmy tylko mieli taką możliwość, nagrodzilibyśmy każdą odpowiedź. Dziękujemy wszystkim za udział, zaangażowanie i dodane odpowiedzi!:-)
Nagrody (książki + deski + słodycze) otrzymują:
Zuzanna (komentarz z 24 września)
Julia K. (komentarz z 9 października)
Elżbieta (komentarz z 8 października)
Ela No (komentarz z 6 października)
Natalia (komentarz z 23 września)
Mateusz (komentarz z 23 września)
Gratulujemy:-) z laureatami skontaktujemy się emailowo.
***
Prawdę mówiąc, nie pamiętam JAK się tu znalazłem. Świetnie jednak pamiętam DLACZEGO: cudowne dania z sezonowych warzyw i owoców to mój „raison d’etre” dla codziennego zaglądania na blog.Nie moge nie wspomnieć o przystępnym języku, humorze który rozumiem i lubię. Na deser autor bloga ( tego jak i na FB ), który ma świetny kontakt z czytelnikiem i z cierpliwością odpowie na każde pytanie. To główne powody dla którego FiK jest moim ulubiony, kulinarnym blogiem.
Cześć i czołem :)!
Moja przygoda z FiKową kuchnią rozpoczęła się od przygotowań do pewnej kolacji.. Z racji tego, że w końcu miałam okazję zaprosić wszystkich wybrańców do własnej, pełnometrażowej jadalni, lista gości była na tyle pokaźna, że nie powstydziłaby się jej królowa Elżbieta :) Do tego, zaproszeni byli zarówno wegeterianie jak i zagorzali zwolennicy mięska. Postanowiłam podjąć wyzwanie i pokazać mięsożercom, że bez niego też może być smacznie, pożywnie i zdrowo. Takim oto sposobem, po przeprowadzeniu poszukiwań trafiłam na Twojego bloga i wybrałam dania do zaserwowania.
Ah,cóż to była za kolacja..Mówiąc krótko – następnego dnia mięsożercy sami przeszukiwali już Twojego bloga!
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje za niekończące się inspiracje,
Dominika :)
Like po prostu .wczytalam sie w jeden przepis drugi itd. śledze i podczytuje, a jak kuchce w weekendy coś extra to wygrzebuje z bloga i jak do tej pory wychodzi i smakuje.
Jestem glutenem , miesożercą, ale bez drożdży i mleka moja kuchnia musi sobie poradzić ze wzgledu na alergie dziecka. I tak mój mały FiK zajada na codzien Twoje desery w przedszkolu:) ktore wczesniej ze mna robi
Pozdrawiam
Ps.
Muszę sie zabrać za twoj sorbet bemleczny -czekoladowy bo takich lodow nie da sie nigdzie kupić, a owocowe syna nie cieszą ;)
Kamila
Witaj?na FiKa trafiłam z polecenia ,poleconych miałam wiele stron i blogów o podobnej tematyce ale do dnia dzisiejszego został juz tylko FiK i innych juz nawet nie pamietam ;)A Fika polecilam juz paru osobom.
A stronkę poleciła mi Pani do której trafiliśmy na badania w poszukiwaniu pasożytów u dzieciaków i jak się pózniej okazało nie tylko u nich.. I tak się zaczęła moja przygoda z kuchnia bezglutenowa i makami o których nie miałam wcześniej pojęcia ze istnieją i co można z nich zrobić :) teraz juz wiele wypróbowałam na Fikowych przepisach.Ksiazki gratuluje i kupie ja na pewno jak tylko ja wypatrzę w księgarni ? bo to za co Was lubię to w zasadzie za całokształt świetne zdrowe przepisy ,super opis i zdjęcia wszystko pokazujące i jeszcze jako wisienka na torcie ciekawe artykuły czy wywiady .pozdrawiam i życzę dalszych sukcesow??
Kurczę, trafiłam na FiK totalnie przypadkowo, na fejsie idąc od jednej polecanej strony do następnej, czegoś szukałam, jakiegoś przepisu, czy stylu życia, ale akurat FiK najbardziej przypadł mi do gustu i pozostał, pamiętam, że najpierw moją uwagę przykuł ten stwór na wielu zdjęciach (nie, nie chodzi o autora bloga), a dopiero potem cała reszta. Pozdrawiam, Kasia
Zaczęliśmy się spotykać parę lat temu. Jako, że nie należę do osób wylewnych, to szukałam innego sposobu na wyrażenie swoich uczuć. Szukałam i szukałam, aż w końcu znalazłam – FiK okazał się strzałem w 10! Bo kto inny niż facet trafiłby lepiej w kubki smakowe faceta? Potwierdziło się stare powiedzenie „przez żołądek do serca”:) Teraz nie ma przyjemniejszej rzeczy na świecie, niż gotowanie z moim ukochanym!
Zaczęliśmy się spotykać parę lat temu. Jako, że nie należę do osób wylewnych, to szukałam innego sposobu na wyrażenie uczuć. Szukałam i szukałam aż w końcu znalazłam – FiK okazał się strzałem w 10! Bo kto inny niż facet lepiej rozumie i trafia w kubki smakowe innego faceta?:) Potwierdziło się stare powiedzenie „przez żołądek do serca”! Teraz nie ma przyjemniejszej rzeczy niż wspólne gotowanie z moim ukochanym!
Znalazłam się w tym kawałku sieci w zasadzie z błahej pobudki, ale podszytej marzeniami. O ile kuchnia bezglutenowa nie jest dla mnie, ponieważ jadam wszystko to trafiłam tutaj przez przypadek – szukając zdrowych, zbilansowanych i nie nudnych przepisów. Był to mój cel nr jeden, ponieważ i przybrałam kilka, a nawet kilkanaście kilogramów na „śmieciowym” jedzeniu (bo szybciej, łatwiej i bezproblemowo) i czułam się po prostu źle. Brak wydolności, aktywności fizycznej i w pewnym momencie coś pęka i pojawia się chęć zrozumienia swojego organizmu.
Przyznam szczerze, że FiK nie jest jedynym blogiem, którego odwiedzam, ale daje mi wiele inspiracji. I nie zawsze kopiuję idealnie składniki przepisu, ale do tej pory uważam, że najlepsze, co mnie tutaj spotkało to:
– grillowana cukinia z orzechami i serem halloumi – za to uwielbia mnie mój facet,
– smaczny ser z małego gospodarstwa zapiekany w owocach – bo każdy czasami musi zaszaleć,
– puder z malin? serio?! zrobiłam… posypałam nim sernik, sernik wręcz się ozłocił,
– poznałam tutaj raw cocoa – uważam, że czekolada z acai wymiata!
– makaron chiński (nie pamiętam jaki?) z bobem i kurą/indykiem – w sezonie prosta rozpusta…
I mogę wiele jeszcze wymieniać, ale życzę FiK’owi, aby na książce nie poprzestał. Niech nas nadal nas zaskakuje i niech będzie multum przepisów na sery, makarony, owoce i warzywa. :)
FiKa zaczęłam odwiedzać już wieki temu, gdy jeszcze nie było bezglutenowo i aż tak alternatywnie. Skusiły mnie oryginalne przepisy, świetne fotografie (bardzo cenię dobre oko) oraz fakt, że przy garach stoi mężczyzna, co stanowi swego rodzaju ewenement w blogowym środowisku. Co sprawiło, że nadal tu zaglądam? Coraz bardziej wymyślne pomysły i przepisy oraz bezglutenowa kuchnia. Co prawda sama toleruję gluten, ale lubię wiedzieć więcej, zwłaszcza że sama szukam wielu zamienników dla mleka – to mój problem. Podsumowując zajrzałam na chwilę, a zostałam na dłużej, a to wszystko dzięki ewolucji FiKa, jak wspomniałeś – dorasta z każdym rokiem. Pozdrawiam!
Książki gratuluję. A że nie ma teraz FiK głowy do innych spraw, pójdę do pani FiKowej się pochwalić.
Książka!
Znalazłem audycję z Twoim wywiadem w Trójce w internetach. Następnie znalazłem konkurs.
Siedząc od małego w kuchni bez glutenu, wyostrzyłem zmysły na wszelkie przejawy kreatywności w tym kierunku wśród aktywnych ludzi. Wobec tego temat mnie zelektryzował.
A dzisiaj zostanę na dłużej i będę grzebał ile mogę w przepisach.
Za Wielką Wodą jest niezwykła ubogość żywieniowa, zarówno jeśli chodzi o kolory na talerzu jak i możliwość kieszeni studenta.
Liczę na to, że znajdę coś co mnie natchnie i pomoże rozwinąć skrzydła w tym kraju glutenu i podwójnego cukru.
Dzięki za świetne materiały!
Oj, chcialoby sie napisac historie chwytajaca za serce, a jest bardzo banalnie – pewnego dnia facebookowa Kaszomania wyrzucila piekny przepis na ciasto jaglane idealne przepisu FiKa. Ciasto okazalo sie hitem i w domu, i wsrod znajomych, a do ciasta wkrotce dolaczyly batoniki energetyczne, ktore towarzyszyly nam na kazdej letniej wyprawie. No i te wszystkie zdrowe i coraz zdrowsze nalesniki!!! :) FiKowe przepisy podobaja mi sie bardzo, ale te deserowe przede wszystkim! Cenie za kreatywnosc, odwage w korzystaniu z nowych dla Polakow produktow, a przede wszystkim za kazdy efekt ”wow” na talerzu :)
To bylo takie dziecięce FIKu-magiku! Kiedy uczę się do kolokwiów i egzaminów późnym wieczorem, mój mózg potrzebuje sporej dozy słodyczy żeby ruszyć z popychu i potem śmigać. Zawsze robiłam zapasy sklepowych ciastek i czekoladę, ale gdy patrzyłam na skład, miałam wyrzuty sumienia- studentce medycyny najnormalniej w świecie nie wypada!
Trafiłam tutaj, gdy szukałam domowej roboty nutelli, i zostałam, i mamę wciągnęłam!
Jak to się stało, że FIKam? Zaczęło się od Wielkiego Przełomu na wiosnę. Z dnia na dzień (bez jaj!) na skutek szoku i przerażenia, w jakie wprawiły mnie fatalne wyniki badań i wizji mnie jako schorowanego, uzależnionego od leków i złego jedzenia kaszalota, postawiłam całe swoje życie na głowie, czyli diametralnie, konsekwentnie i radykalnie zmieniłam odżywianie. Nie jem cukru, mięsa i pszenicy – to w skrócie. W konsekwencji odkryłam nie tylko bogactwo wegańskich i wegetariańskiej kuchni, ale żywność (nie jedzenie!), o której istnieniu nie miałam pojęcia – dowiedziałam się, że płaskurka to nie zwierzę, nauczyłam się robić żel z nasion chia, zrewolucjonizowałam codzienne zakupy i wprawiłam w osłupienie i lekki sceptycyzm znajomych. Efekty okazały się zaskakujące – najbardziej dla mojego doktorka, który ze skruchą musiał przyznać, że udało mi się zbić wszystkie „złe” parametry. Dla mnie najbardziej szokującym wnioskiem było to, że powtarzany do znudzenia banał „jesteś tym, co jesz”, jest jak najbardziej prawdziwy.
No dobra, ale co to ma wspólnego z Facetem i Kuchnią? Ma, całkiem sporo. Bo wiele z tego, czego dowiedziałam się o odżywianiu, pochodzi z netu. Z pewnym zdumieniem odkryłam, że są ludzie, którzy myślą i robią podobnie jak ja, jest wcale niemało, ba, robią to od dawna i robią to w sposób godny podziwu i zazdrości. Tak, drogi Facecie, jesteś dla mnie inspiracją i potwierdzeniem, że jestem na właściwej drodze. Dzięki, że jesteś. Dzięki Tobie wiem, że zdrowo się odżywiać nie oznacza rezygnacji z rozkoszy jedzenia i smaków.
Jestem czekoladomaniaczka. Uwielbiam gorzkie czekolady. I niemal codziennie szukam inspiracji i informacji na temat czekolad -taka troche amatorka ale rozkręcam się.
I tak trafiłam się na FIKa – bo tu znalazłam cudowny opis czekolad.
Jestem w TEJ „bandzie kolorowej” ->
lubiących zdrowo, dobrze, świadomie, smaaacznie zjeść. Lubie tu szukać inspiracji. Lubie czytać składy. Lubie kulinarnie grzeszyć. Lubie aktywnie spalać kulinarne grzeszki. Lubie próbować nowości. Uwielbiam jeść !
A o konkursie się dowiedziałam przez przypadek bo szukałam tu info na temat pewnej czekolady;)
Pozdrawiam i życzę smacznego !
Miałam przyjemność ją recenzować. Naprawdę świetne pomysły, bardzo kreatywnie i kolorowo. Dużo warzyw, z których wcześniej bałam się korzystać.
No i dużo składników właściwie znanych ale wykonanych całkowicie inaczej. Chociażby kasza jaglana- kto by pomyślał, że mogę z niej zrobić ciastka brownie.
Zdjęcia żony cudne i kolorowe.
Kawał dobrej roboty :)
Gratulacje!
O własnej książce skrycie marzy chyba każdy bloger kulinarny, osiągnięcie tego zaledwie po trzech latach to naprawdę wielki sukces :)
Jak tutaj trafiłam? Zupełnym przypadkiem, z Durszlaka. Ale tak mi się spodobało, że zostałam :)
Patrząc na to, o czym piszę u siebie, ciężko uwierzyć, że może mnie interesować tematyka zdrowego żywienia. I generalnie, interesuje mnie średnio… To smak jest kryterium tego, czy coś zjem, czy nie. A u Ciebie można znaleźć pyszne rzeczy :) Poza tym lubię eksperymentować w kuchni, a Twoje przepisy dają mi taką możliwość. Inspirują mnie do spojrzenia na niektóre składniki z zupełnie innej strony.
Swoją drogą, komunikat o spamie zawsze mnie nieco deprymuje. Nie da się z tym czegoś zrobić…? :)
W temacie spamu muszę porozmawiać z moim wsparciem technicznym, mnie też to irytuje;-)
Wsparcie techniczne dobra rzecz ;)
Nieoceniona;-)
Nie pamiętam, co wpisałam w wyszukiwarkę, że przeszłam na stronę, ale na pewno było to coś z „bezglutenowe”. Poszukiwałam smaków, a już wtedy byłam pewna, że nie pójdę z przetworzone miksy i gotowce. Stronę znalazłam i się zakochałam w przepisach, zdjęciach, opisach. A Twój wpis o tym dlaczego nie jesz glutenu podrzucam zawsze, gdy ktoś próbuje mi wmawiać, że to co piszą na onecie jest wyrocznią i że dieta bezglutenowa to ściema.
Ja też pisałem w Onet.pl o diecie bezglutenowej – same pozytywne rzeczy;-)
Na stronę FiK trafiłam dzięki dobremu losowi. Jestem dietetykiem z ogromną pasją. Bardzo chcę pokazać ludziom, że to co jemy ma ogromny wpływ na nasz organizm i że dzięki odpowiedniej diecie możemy leczyć, a także zapobiegać wielu chorobom. Sama jestem zwolenniczką jak najmniej przetworzonej żywności. Takiej prosto z własnej grządki. Choć teraz mieszkam w mieście i nie mam możliwości hodowli własnych warzyw, to uskuteczniam hodowlę parapetową (bo gdybym miała balkon, to on byłby moim mini ogródkiem ;) ) Uwielbiam gotować i eksperymentować w kuchni. Szukając raz przepisu na batoniki proteinowe jako jedna z pierwszych stron wyskoczyła mi własnie strona FiK. Zainspirowały mnie piękne zdjęcia i zajrzałam, a potem…..uzależniłam się od tych przepięknych zdjęć w prostej, naturalnej oprawie. Uzależniłam się od tych rewelacyjnych dań, które cieszą zmysły i pokazują, że dobre, zdrowe jedzenie może być tak obfite i smaczne. Testowałam już wiele przepisów z Twojego bloga i za każdym razem bardziej utwierdzam się w nałogowym śledzeniu FiK’a. To w jaki sposób piszesz oddaje, że jesteś fajnym człowiekiem, bo między wierszami przekazujesz swoje dobre emocje i pozytywną energię :) Na Twoim blogu znajduję inspiracje, wiedzę, świetne pomysły oraz jeszcze więcej inspiracji do tworzenia nowych dań i wykorzystywania znanych składników w trochę niekonwencjonalny sposób. Jak już pisałam jestem uzależniona od Twojego bloga. Takim jestem FiKunem. FiKun—> osoba, która nałogowo czyta blog FiK. Jest to blogowa odmiana ćpuna.
kurczę, jak tu trafiłam? nie pamiętam. może wpisując w wyszukiwarkę coś ze słowem „wegańskie” lub „bezglutenowe”? a może zobaczyłam jakiś artykuł na Onecie i zastanowił mnie wyjątkowo wysoki poziom merytoryczny? czy ktoś z moich znajomych, równie jak jak uwielbiających gotować i eksperymentować w kuchni, udostępnił któryś z Twoich przepisów? czy może po prostu szukałam nowych blogów kulinarnych w momencie, kiedy moje dwa dotychczas ulubione przestały mi wystarczać. naprawdę nie pamiętam. ale to, jak tu trafiłam, nie jest aż tak ważne jak to, dlaczego zostałam. pierwszym przepisem, który zrobiłam z Twojego/Waszego bloga i który sprawił, że już się stąd nie wyniosłam, to ten na czekoladowe ciasto z kaszy jaglanej (bez pieczenia). miałam zrobić ciasto na przyjazd rodziców i uwzględnić takie kryteria jak: mama – na ciągłej diecie, mąż – byle coś czekoladowego i tata, który z powodu choroby nauczył mnie zdrowej kuchni. do tego bezglutenowa bratanica. no cóż, wybór w związku z tym wszystkim nasuwał się sam. i jak zrobiłam, tak zostałam, bo po co szukać dalej :)
Na Twojego bloga trafiłem dzięki artykułowi o męskich blogach kulinarnych na jednym z portali.
Szukałem czegoś wyjątkowego pośród miernych blogów ze schabowymi, czy słodko-pierdzącymi babeczkami :)
Sam jestem gotującym facetem. Staram się poznawać nowe, lokalne, czy sezonowe produkty, których na Twoim blogu nie brakuje.
Twoje przepisy zachęcają do eksperymentów i pokazują połączenia składników, o jakich zwykły człowiek nawet by nie pomyślał, a niezwykle barwne zdjęcia sprawiają, że ślinka cieknie od samego czytania!
Bloga czytam od ponad 2 lat i na pewno zostanę z nim tak długo jak będzie to możliwe.
Tak trzymaj!
Na FIKa trafiłam dzięki przepisom z najzdrowszą czekolodą jaką znam – Cocoa – moją WYMARZONĄ….:-) a polecałam Twoją stronę także innym – m.in. mojemu mężowi……;-)
Był słoneczny wrześniowy wtorek. Lato chyliło się ku jesieni. Za oknem jednak jeszcze królowało na całego. Jak prawie co dzień usiadłem do komputera w celu wykonania pracy jaką hm… trochę sam sobie narzuciłem :) Praca miła bo przecież robię to co lubię . Także jak co dzień włączyłem radio… zaprogramowaną mam tylko jedną stację więc od razu do mych uszu wlał się przyjemny głoś redaktorów Polskiego Radia popularnej „Trójki”. W pewnym momencie do studia weszła roześmiana jak zwykle redaktor Dobroń. Rozpoczęła się audycja. Słuchając jednym uchem – pracując drugim okiem dowiedziałem się o jakimś bardzo pozytywnym człowieku który w pewnym momencie odwrócił się na kulinarnej pięcie i powiedział, że on już nie chce tak jak do tej pory, że chce zupełnie inaczej :) I tak właśnie dowiedziałem się o Panie Szymonie jego bogatym doświadczeniu zdrowego jedzonka :) Przyznam, że audycja (tak jak napisałem wcześniej) dotarła tylko do mojego jednego ucha) i po dwóch dniach musiałem wykorzystać internetowej lupki w postaci wyszukiwarki i odświeżyć sobie imię i nazwisko Pana Szymona. Po nitce do kłębka.. i jestem właśnie tu – pisząc te słowa. Mam wrażenie że Facet i Kuchnia to mogę być ja :) Nawet mam podobną (ale krótszą) brodę :D No więc Panie Szymonie? Szy facet i Kuchnia to tylko Pan? Czy może Pan i Ja i Kuchnia?
Był słoneczny wrześniowy wtorek. Lato chyliło się ku jesieni. Za oknem jednak jeszcze królowało na całego. Jak prawie co dzień usiadłem do komputera w celu wykonania pracy jaką hm… trochę sam sobie narzuciłem :) Praca miła bo przecież robię to co lubię . Także jak co dzień włączyłem radio… zaprogramowaną mam tylko jedną stację więc od razu do mych uszu wlał się przyjemny głoś redaktorów Polskiego Radia popularnej „Trójki”. W pewnym momencie do studia weszła roześmiana jak zwykle redaktor Dobroń. Rozpoczęła się audycja. Słuchając jednym uchem – pracując drugim okiem dowiedziałem się o jakimś bardzo pozytywnym człowieku który w pewnym momencie odwrócił się na kulinarnej pięcie i powiedział, że on już nie chce tak jak do tej pory, że chce zupełnie inaczej :) I tak właśnie dowiedziałem się o Panie Szymonie jego bogatym doświadczeniu zdrowego jedzonka :) Przyznam, że audycja (tak jak napisałem wcześniej) dotarła tylko do mojego jednego ucha) i po dwóch dniach musiałem wykorzystać internetowej lupki w postaci wyszukiwarki i odświeżyć sobie imię i nazwisko Pana Szymona. Po nitce do kłębka.. i jestem właśnie tu – pisząc te słowa. Mam wrażenie że Facet i Kuchnia to mogę być ja :) Nawet mam podobną (ale krótszą) brodę :D No więc Panie Szymonie? Czy facet i Kuchnia to tylko Pan? Czy może Pan i Ja i Kuchnia?
Dlaczego tu jestem?
Sprawa jest dość skomplikowana. Wszystko zaczęło się rok temu, w czerwcu. Wtedy moje hashimoto zaatakowało pierwszy raz i dosłownie zwaliło mnie z nóg. Po kilku miesiącach leczenia psychiatrycznego, odkryłam, że przyczyną mojej depresji i nerwicy nie jestem ja sama, mój sposób bycia, emocje czy zachowania, tylko mały Japończyk, który postanowił zamieszkać w mojej tarczycy.
W ciągu roku na swojej drodze spotkałam mnóstwo różnych ludzi. Jedni nie chcieli mi pomóc (byli to przeważnie lekarze), a inni próbowali o mnie walczyć. Ta druga grupa pchnęła mnie ku nowej ścieżce zmiany stylu życia. Przeszłam na paleo. Na początku błądziłam, nie byłam w stanie zrezygnować z nabiału i glutenu. Mój mózg tęsknił za tymi smakami, a moje ciało je całkowicie odrzucało. Z dnia na dzień pozbyłam się pokus, zaczęłam szukać w internecie stron z przepisami bezglutenowymi. Wszystko było ok ale nie mogłam sobie poradzić z wyrzuceniem czekolady (cukier). I tak trafiłam na Twoją stronę i odkryłam Raw Cocoa i cukier kokosowy! Ta czekolada to wytrawne wino wśród czekolad. Rozpływa się w ustach, z każdym jej kęsem czuję jakbym właśnie dostała nagrodę.
Oprócz czekolady znalazłam mnóstwo przepisów, nowych smaków, które zrewolucjonizowały moje gotowanie. Dzięki, że jesteś i dzielisz się swoimi przepisami :)
nie pamiętam ale nie żałuję.
Prawdopodobnie szukałam czegoś wyjątkowego i znalazłam :)
Z racji mojego zainteresowania muzyką i sięgania po Gitarzystę, przypadkiem odkryłem widząc Twoje imię i nazwisko w wyszukiwarce, jak szukałem sobie jakiegoś konkretnego Twojego artykułu na internetowych stronach magazynu, bo nie chciało mi się przekopywać przez wersje papierowe. I jakie moje było zdziwienie, gdy wyświetliła mi się Twoja strona kulinarna porównywalne chyba, ze spotkaniem Toma Morello w Berlinie. Sam lubię gotować, ale to, że preferujesz zdrowsze posiłki, zwłaszcza bez glutenuJ(jestem z tych, co naprawdę go nie mogą jeść,urodziłem się chory na celiakię), sprawiło, że zostałem na dłużej i chętnie korzystam z przepisów, tym bardziej, że nic skomplikowane nie gotujesz, a jak wiadomo, że najprostsze są najbardziej genialne w smaku. Trafiłem przypadkiem, ale innym polecam z pełnym przekonaniem.
Na stronę trafiłam przypadkiem, jak to często teraz bywa :) Szukałam informacji o diecie bezglutenowej i trafiłam na kopalnię przepisów ! Dosłownie :) Od tego czasu na Twojego bloga zaglądam regularnie i czerpię inspiracje pełnymi garściami. A sernik porzeczkowo-jagodowy to, póki co, najbardziej efektownie wyglądające ciasto w mojej lodówce:)
Dzięki znajomej zaFIK(s) owanej blogerce,która stworzyła swoją wersję jednego z Twoich przepisów :-)
FiK-a czytam regularnie od dawna, a zaczęło się chyba od czytania recenzji czekolad i moim zainteresowaniem nietypowymi przepisami i potrawami bezglutenowymi. Sam lubię pokombinować w kuchni i wymyślać jakieś nietypowe połączenia, a tutaj znalazłem wiele inspirujących przepisów. Zainteresowało mnie też zdrowe podejście FiK-a do odżywiania w ogóle, zwłaszcza zwrócenie uwagi na to czym nafaszerowane są powszechnie reklamowane produkty i czym warto je zamienić..
Oba konkursy jak zawsze kuszące :D
A jak tu trafiłam? Hmm o ile mnie pamięć nie myli to nie ja zaczęłam ;) Założyliśmy nasze blogi prawie w tym samym czasie i jeśli dobrze kojarzę to FiK skomentował jeden z moich wpisów na fanpage i po nitce do kłębka tak tu zajrzałam. Pamiętam te wszystkie pyszne sałatki, owsianki i placuszki. A gdy zaczęłam testować przepisy tak przepadłam na dobre i od tamtej pory serwis FiK-a stanowi dla mnie źródło niewyczerpanej inspiracji :)
Przede wszystkim gratuluję sukcesu jakim jest Twoja własna, autorska, pieczołowicie przygotowana i pięknie wydana książka.
O Twoim blogu pierwszy raz dowiedziałam się parę lat temu podczas warsztatów w Olsztynie, których tematem przewodnim była ryba barramundi. Od tamtej pory odwiedzam Twój blog przede wszystkim dlatego, że przygotowujesz i prezentujesz dania z sezonowych składników, zawsze rzeczowo zgłębiasz dany temat i co tu dużo mówić… strona wizualna bloga, zdjęcia robią duże wrażenie. Uwielbiam FiKowe instagramy! Pomimo faktu, że sama nie jestem ani vege ani bezglutenowcem lubię smakować różne potrawy, a Twoje są po prostu smaczne :)
Pozdrawiam
Marta
Dzień dobry ☺Wujek Google mnie tu przyprowadził. Mówi: „masz, spróbuj, czekoladowe ciasto z kaszy jaglanej, bez pieczenia”. I tak ☺
Sprowadziło mnie tu zapewne jakieś przeznaczenie bo nic się nie dzieje bez powodu :) Dzięki temu, że tu jestem to ja i moja rodzina jemy zdrowiej, smaczniej i bardziej kolorowo. Stopniowo i bez spiny jemy także coraz mnie glutenu więc kto wie może za jakiś czas całkiem zrezygnujemy. Poza przepisami przyciągnął mnie też projekt „Uważaj co jesz”. Często czytałam etykiety ale i tak wiele się od Ciebie nauczyłam. A ile ciekawych produktów poznałam! Dziękuję za to :) I gratuluję pierwszej, oby nie ostatniej książki :)
Przypadek :) Wszystko co najlepsze zdarza się w naszym życiu przypadkiem.
Zmieniłam dietę na bezglutenową trochę z ciekawości, trochę gnana przeczuciem – tyle przeczytałam i tyle objawów pasowało do tego co mi jest. Wpierw nie kombinowałam, robiłam wszystko po staremu ale bez glutenu aż wreszcie zaczęłam szukać (ileż można jeść wafli ryżowych..). Wpierw trafiałam znów na stare smaki (gluten w nowej odsłonie) aż obudziła się we mnie iskierka odkrywcy. Zaczęłam przekopywać internet szukając przepisów na produkty, które jak mi się wydawało dopiero odkrywałam od nowa. Do FiK’a trafiłam razem z dynia :) To dzięki Facetowi moja kuchnia zmieniła się w zeszłym roku w pomarańczowy festiwal.
Teraz za każdym razem jak potrzebuję przepisu na dynię, jarmuż, halloumi zaglądam tutaj. Jak najdzie mnie ochota na zdrowe słodycze wiem że zawsze poratuje mnie Raw Cocoa oraz wszystkie odmiany gorzkiej czekolady na tysiąc sposobów :)
FiK jako jeden z trzech blogów zmienił moje podejście do diety bezglutenowej – stała się ona nie odwzorowaniem „noramalnego” jedzenia (było to pełne chemii) a zupełnie nową przygodą pełną smaku. Dla mnie to oznaczało wyjście ze strefy komfortu i rozpoczęcie czegoś nowego.
Hej. Zupełnie nie pamiętam jak Cię znalazłam. Wcale. Pewnie szukając jakiegoś przepisu w sieci. W ulubionych www znalazłam teraz przepis na Le Rustique, więc chyba kiedy go dodawałeś już czytałam….
Pamiętam natomiast, że w jakiś chłodny dzień wrzuciłeś przepis na grilowanego camemberta na musie truskawkowym, z karmelizowaną gruszką. Przeczytałam go, wstałam, założyłam buty i kurtkę i od razu poszłam do sklepu po brakujące produkty. To był taki jedyny raz w moim życiu. Jak impuls. Wielkie dzięki, było pysznie!
Więc tak jak pisałam, trafiłam tu za czekoladą- googlując za recenzjami i opisami tworów Zottera i pewnie poszukując czegoś więcej o Cocoa- a było to zaraz po Degustacji na łódzkim Festiwalu Prawdziwej Czekolady u Milsha w 2013 roku bodajże(: Albo 2013. Tak wpadłam, zobaczyłam całą zawartość wszystkiego iii zostałam na zawsze.Pozdrodro
___________
superładne te ciepłe dyniowe kolorki na okładce(:
Ja FIKa zaczęłam czytać dawno, gdy jeszcze nie był bezglutenowy.
Oczarowały mnie zdjęcia i przepisy, które zawsze wychodziły :)
Potem wspaniale się FIK zmienił, bo pomaga mi z dietą bezglutenową, bezcukrową, bez nabiału też znajduję przepisy. Łatwiej żyje się z FIKiem gdy jest się przewlekle chorym, bardzo, ale to bardzo dziękuję za to, że jesteś!
Wierzę, że to Twoja nie ostatnia książka :)
Moja córka pokazała mi Twoją stronę.
Oczarowana jestem zawsze gotującymi mężczyznami ale tu zobaczyłam takie rzeczy…np https://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/leniwe-pierogi-z-czerwonym-pesto-i-pikantna-salsa/ Nigdy bym nie wpadła na to, że tak można je zrobić .
Powiem szczerze, że jak wygram to książka będzie dla mojej bezglutenowej córki a czekoladki dla mnie ;)
pozdrawiam
Na Twojego bloga, Panie Szymonie, trafiłam z Onetu, gdzie znalazłam artykuły i przepisy związane z moimi nietolerancjami na gluten, mleko itd. Te niedogodności i dodatkowo dieta wegetariańska zmusiły mnie do poszukiwań w necie. Ciekawe, niesztampowe pomysły, lekkie pióro i pewna niezależność zaintrygowały mnie. Facet? I jeszcze ta przesympatyczna FIKusiowa maskotka na wielu zdjęciach. Urocze!
Jestem kobietą skłonną do uzależnień, więc „wpadłam po uszy” i szybko stałam się fanką FIKowej kuchni. Zdrowo, smacznie, kolorowo.
Zauroczyły mnie również Wasze fotorelacje z podroży, zainteresowanie kuchnią innych nacji i udane przenoszenie tamtych smaków na nasz polski grunt.
Dziękuję i pozdrawiam. Życzę wielu dalszych publikacji i roju fanek.
Trafiłam tu z ciekawości. Na profilu pewnej Lady i marki Cocoa zauważyłam, że wspominają o Fik-u. Zajrzałam i zostałam. Mimo, że w mojej diecie nie ma ograniczeń chętnie korzystam z przepisów. Mam kilka ulubionych. A poza wszystkim sama nazwa „Facet i kuchnia” spełnia moje wszelkie wyobrażenia o facecie idealnym ;-)
Przez szczęśliwy przypadek :) Gdzieś na FB wpis się pojawił i skusił przepisami i … pysznymi czekoladami i tak od czasu do czasu zaglądam, by się inspirować i oczy nacieszyć pysznościami :)
Uwielbiam gotować. Uwielbiam gotować codziennie coś nowego. Uwielbiam czytać dobre blogi kulinarne.
Pierwszy przepis FiK na który trafiłam to były ciastka z solonym karmelem (pycha!). Uwielbiam słodko słone smaki.
Ten blog jest chyba jedynym, na którym moge znaleźć przepisy dla siebie (wegetariańskie) jak i dla męża (miesozerca). Uwielbiam gotować dwa obiady na raz.
Uwielbiam ludzi z pasją. Tych którzy szanują dary Ziemi. FiK oby tak dalej! :)
Powiem tak nie wiem od kiedy obserwuje i stosuje się do przepisów ale wiem jak to się zaczęło .od zdjęcia tego super małego jegomościa z cygarem w buzi .to mnie tak zaciekawiło ze nie mogłam się oprzeć i nie obejrzeć kolejnych zdjęć .a później przeczytałam sobie przepisy .polubiłam fb i instagram oraz śledzę blog .na którym są naprawdę super smakołyki .piękne zdjęcia .pozdrawiam i wielkiej sprzedaży książki zyczę
Szukając faceta idealnego..? :D
a poważnie po moim pierwszym razie z Dutch Baby postanowiłam zajrzeć w Google jakie tam są inne propozycje na owo cudo i tak tu trafiłam…zobaczyłam i szczena mi opadła ;) zachwyciłam się i wpadłam po uszy jednym słowem zaFIKsowałam się na maksa :) To miejsce intryguje…nazwa, autor, przepisy i zdjęcia, maskotka, koncerty, podróże… przyciąga jak magnes i uzależnia…jak dobre wino i długo dojrzewający ser.
Cóż… najlepsi faceci w kuchni już zajęci…ale tyle fantastycznych przepisów do wypróbowania i ,, Facet i kuchnia,, wciąż w zasięgu ręki ;)
Dziękuję i pozdrawiam :)
Sprowadziły mnie tu moje intensywne poszukiwania przepisów na bezglutenowe posiłki, gdyż moja przygoda bez glutenu dopiero się zaczyna i nieco się gubię. W tych całych poszukiwaniach zgubiłam się i zarazem znalazłam na tej stronie :) A jak już zobaczyłam jak pysznie można gotować bez glutenu to w zasadzie się w tym trochę odnalazłam :) Dziękuję, jesteś kopalnią pomysłów na to jak smacznie zacząć i zakończyć dzień !! :)
Pewnie powinno być podniośle i literackim przytupem, ale było zwyczajnie i tak po prostu. Bez fajerwerków i dodatkowych „ochów”. Natrafiłam na piękne zdjęcia, smakowite jedzenie i ciekawe dodatki. Zaczęłam śledzić, podpatrywać, no i na końcu bezczelnie wykorzystywać. Później okazało się, że czas zacząć przymusowe życie bez glutenu, więc już miałam usprawiedliwienie dla swojej opieszałości – no bo czego się nie robi dla zdrowia.
Wiem, jestem jedną z Wielu, ale co tam jak chcecie się_mnię lepiej poznać, to piszę. A książkę… oj pewnie, że bym chciała dostać – nie ma jak zostawić ślad mąki kukurydzianej na jej kartkach, zaraz wtedy czuję, że przepis się uda. Gratuluję pozdrawiam, tak zwyczajnie i po prostu! :-)
Dobrze pamiętam ten zimowy słoneczny dzień na Malcie. Jeden z pierwszych po przylocie. Siedziałem w biurze i spoglądając na żółto-zieloną maltańska pomarańcze musiałem pracować. W wolnych chwilach podczas wykonywania obowiązków służbowych przeszukiwałem internet w poszukiwaniu czegoś nowego, czegoś inspirującego. Na facebooku natknąłem sie na Twój post, który jeden z moich znajomych z Polski polubił. Kliknąłem i ja. Najpierw na profil. Przejrzałem wszystkie posty. Potem przeglądnałem strone. Bardzo się ucieszyłem bo zobaczyłem mnóstwo świetnych niewyszukanych przepisów. Natychmiast wysłałem link do żony. Postanowaliśmy skorzystać z jednego z prostszych przepisów. O ile mnie pamięć nie myli był to przepis na makaron z zielonym pesto, rukolą, czarnymi oliwkami oraz szynką parmeńską. Wszystko super nam wyszło jako, że w tym południowym kraju takich artykułów akurat pod dostatkiem. Jedna rzecz jednak na początku nam nie podeszła pod względem smakowym. Mianowicie była to rukola, której nigdy wcześniej nie jedliśmy. Po jakimś czasie przyzwyczailiśmy się do jej smaku i bardzo często ją jemy, nawet w zimie. Dodajemy ją też do różnych prostych sałatek.
Taka oto historia dotyczy początku śledzenia tego bloga. Dalej tu zaglądam i będę zaglądał mimo, że niekóre przepisy są dla mnie zbyt dużym wyzwaniem.
Pozdrawiamy z Malty :)))
Jestem z FiKiem już ze dwa lata, dla mnie to długi staż ;)
Ale teraz trochę z innej beczki – o ile 3,5 latek lubi zadawać duuużo pytań, o tyle taki dwulatek woli po prostu brać to, co mu się podoba. A że mnie się spodobały zdjęcia, właściwie to wywołały fizyczną reakcję cieknięcia ślinki i zapragnięcia, by wyrażenie „pożerać oczami” dało się zrealizować…
No więc zobaczyłam, że ktoś ze znajomych na Fb zalajkował zdjęcie, więc ja zalajkowałąm cały profil i oto jestem – z nieco bardziej wybrednymi kubkami smakowymi i poczuciem, że gotowanie to sztuka, a kuchnia – przestrzeń dla mojej twórczości :)
Znalazłam się tu dzięki temu, że zobaczyłam zapowiedź okładki na FB Literackiego. Nie jest to może najromantyczniejsza historia odkrywcza 9ani najdłuższa), ale! Jestem księgarzem, nawet na L4 namiętnie przeglądam nowości i nękam współpracowników o zamówienia :), przeglądam chorobliwie newslettery firmowe, bo jak żyć, kiedy nie ma co czytać?! No a jeszcze jak jest coś o jedzeniu, to już kompletnie wysiadam. I to w „tych” kolorach: jesieni, a więc dyni i wiosny, a więc zieleniny. Jestem mięsożercą, ciasteczkowym potworem, ale moim mottem życiowym jest: warzywa są seksi. Taki przekrojony czosnek na przykład, albo granat (tak wiem, że owoc) krwawiący. Wielkie, szalone dynie czy por o wszystkich odcieniach zieleni. Patrzę, jem oczami, pragnę malować i pochłaniać. FiKowe zdjęcia kręcą i namawiają do eksperymentów. Dlatego zostałam!
Pierwszy raz na stronę FiKa trafiłam jak szukałam pomysłu na coś szybkiego w przygotowaniu i smacznego. Miałam wtedy gościć swoich przyszłych teściów na obiedzie i chciałam ich jak najlepiej ugościć, a nie jestem jakąś wybitną kucharką. Udało mi się wtedy zrobić wszystko zgodnie z Twoim przepisem i o dziwo wyszło mi za pierwszym razem, i wszystkim smakowało. Skoro wtedy złapałam wiatr w żagle, to częściej zaczęłam korzystać z Twoich pomysłów i nabrałam więcej pewności siebie w kuchni.
Witam.
Usłyszałam o Tobie w Trójce i zachwyciły mnie twoje przepisy. Odnalazłam Twojego bloga i od tamtej pory śledzę Twoje pomysły. Sama jestem wegetarianką, gotującą dla malucha alergika, który nie toleruje glutenu. Szukam więc wszędzie inspiracji do gotowania smacznych i zdrowych potraw dla naszej rodzinki :)
Jak trafiłem ?
Najzwyklej, przez artykuł na interii ze smakera.pl. – kulinaria zawsze zaprzątają moją uwagę. Oto kilka słów, które miały się ukazać jako komentarz do wspomnianego artykułu, a wylądują tu, na właściwej stronie :
BRAWO! Kreatywność facetów w kuchni jest nieograniczona ! Również sam tego doświadczyłem, gdy okazało się, że moja wspaniała żona w średnim wieku „złapała” alergię na gluten – trzeba było wiele zmienić w sposobie kucharzenia, a że w domu często jest czterech (!) gotujących facetów, to nowych inspiracji nie zabrakło. Jednak bardzo chętnie „podglądam” takich facetów jak FIK i nie ja jeden – z czterech zaprzyjaźnionych rodzin, każdy (również mężczyźni) wynajduje, eksperymentuje i wyczarowuje coś nowego na każde wspólne „posiedzenie”, na każdy wspólny wypad w góry. Oczywiście, nie wszyscy, ale my z żoną możemy sobie pozwolić na luksus własnych produktów, z czego najchętniej korzystamy i bardzo chętnie zagłębimy się w FIK-owskie przepisy.
Więcej tak świadomych facetów, a świat będzie …, może nie lepszy, ale na pewno zdrowszy :)
Smacznego !!!
Po zapachu tu przyszłam? Nie :) Po sznurku? Też nie :) A może z powodu mody? Nie, to nie to… :) Blogosfera mnie pożera i dzięki czytaniu innych blogów, dotarłam prosto tutaj. Powiem szczerze – premiera książki zadziałała na mnie jak miód na misia Yogi :) Bardzo chciałam zobaczyć, co ten niesamowicie pozytywny facet z „piórami” ma do zaoferowania :) No to jestem i zostanę na dłużej :)
Skąd ja się tu wzięłam? Czy pamiętam? Jak mogłabym zapomnieć! Wszystko za sprawą cudownej dietetyczki Dorotki T. :) Rok temu postanowiłam zacząć jeść zdrowo. Zupełnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać, więc nawiązałam kontakt z dietetyczką. Dorotka wywróciła do góry nogami mój światopogląd żywieniowy. Początki były bardzo ciężkie. 3 miesiące ścisłej diety, kiedy to odzwyczajałam swój organizm od cukru, glutenu, chemii, sztucznych dodatków. Wielkimi krokami nadchodziły Święta Bożego Narodzenia. Nieśmiało spytałam Dorotkę, czy w moim jadłospisie znajdzie się coś słodkiego. Oczywiście, że się znajdzie, w końcu będą Święta! I wtedy dostałam linka :-). To miała być moja nagroda za 3 miesiące cierpliwości i wytrwałości. Ciasto jaglane (https://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/dietetyczne-ciasto-cynamonowe-z-kaszy-jaglanej-bez-cukru-bezglutenowe-ciasto-z-bakaliami/). Byłam sceptyczna, ale wtedy tak bardzo tęskniłam za czymś „deseropodobnym”, że upiekłam bez wahania. Smakowało obłędnie. Po tych 3 miesiącach, kiedy „uczyłam” się jeść zieleninę, warzywa, kasze, kiszonki, kiedy na nowo oswajałam się z nowymi smakami, zapachami przypraw, kiedy mój organizm tak bardzo tęsknił za cukrem, do którego przez lata go przyzwyczaiłam, to ciasto było pierwszą rzeczą, która mi tak naprawdę smakowała. To było coś więcej. Tak naprawdę to był przełom. Coś się wtedy zmieniło w mojej głowie. W tamtym momencie zrozumiałam, że „dieta” to nie kara. Że deser może być zdrowy. I przepyszny. Rzuciłam się na FiKa i przeczytałam chyba wszystkie przepisy :). Pochłonęłam całą serię o jedzeniu niewartym zjedzenia, otwierając oczy ze zdumienia. Minął rok od tamtej chwili. Wspominam tę historię z uśmiechem na ustach. Wiele się zmieniło, jestem zdrowa, silna, mam świetne wyniki, tryskam energią. Jem zdrowo i bardzo smacznie, zakochałam się w warzywach, które kiedyś omijałam szerokim łukiem. I tylko jedno pozostało niezmienne – wciąż śledzę FiKa :-))). Kocham ten blog. Jest dla mnie kopalnią wiedzy, niesamowitą inspiracją, z której czerpię. Dobrze, że jesteś :).
Głodny byłem i znudzony swoją kuchnią, szukając inspiracji trafiłem do Ciebie wpisując do wyszukiwarki „łosoś bez glutenu”. Wyskoczyła mi strona FiKa z przepisem na Gravlax. Nawet nie znałem tego słowa wcześniej…
Ja z tych, co zupełnie nie przypadkiem tu trafili. Ot, wstąpiłam kiedyś na drogę, która mnie tu przywiodła. Rozmaitymi szkodliwymi E-dodatkami interesowałam się od niepamiętamkiedy. Czyli od dawna. Zdarzało mi się, że czytając jakieś artykuły na stronach Wyborczej, widywałam autopromocję autora bloga Wiesz co zjesz, poświęconego właśnie analizie składów chemicznych wybranych produktów spożywczych. Kiedy założyłam własny blog, Wiesz co zjesz znalazł się na mojej liście ulubionych czyli zaglądałam tam często i czytałam nie tylko wpisy ale i komentarze. Kiedyś zainteresował mnie jakiś komentarz Sylwii i w ten sposób trafiłam na jej blog: Nasze życie bez chemii. Tam zaś lista obserwowanych blogów ustawiona jest tak, że widać tytuł ostatniego wpisu. Jaki tytuł skłonił mnie do wejścia na Twój blog? Nie pomnę, sądząc po drodze, jaką tu przebyłam, mógł to być któryś w odcinków Faceta na tropie. Ale też mógł to być jakiś nietuzinkowy przepis. Nie ważne. Dość, że jak tylko tu weszłam uznałam za stosowne się rozejrzeć. A jak się tak porozglądałam to uznałam, że mi się tu podoba. Zobaczyłam, że nie tylko zamiłowanie do zdrowej kuchni nas łączy. Fascynacje literackie w latach szczenięcych mieliśmy podobne, te same sorbety w dzieciństwie nas zachwycały i nawet lubimy słuchać wokalisty, który od lat nosi taki sam makijaż i to samo niesamowite uczesanie. I od lat potrafi uwodzić głosem. Innymi słowy: ja tu musiałam trafić. Nie tą drogą, którą tu przyszłam to inną, ale nie wątpię, że trafiłabym. Za dużo tu dobrego, bym mogła przeoczyć :-)
:-)
Witam. Jak ja znalazłam FiKa? Trafiłam tu całkiem niedawno poprzez fanpage ilovenature. Jestem posiadaczką, tzn byłam… ale mentalnie nadal jestem w posiadaniu deski uchatki od ilovenature. Deseczka to prezent na rocznicę od przyjaciół. 7miesiąc ciąży. Piknik w lesie. Burza. Deska się zapodziała. 3 dni szukaliśmy. Tak więc moja uchatka przyszła z lasu i do lasu wróciła. Gdzieś pod Bolkowem… (zobaczyć minę kogoś, kto się o nią potknie…) Ale do rzeczy! Trafiłam na FiKa z okazji wydania jego książki. ilovenature wspomniał, że jest autorem zdjęć. Więc z ciekawości zajrzałam i się zakochałam. Nie ukrywam, talentu kulinarnego nie posiadam. Ale uwielbiam gotować z takich właśnie przepisów, gdzie po pierwsze zdjęcia powalają mnie z nóg a ślina cieknie na klawiaturę. Lubię odtwarzać czyjeś pomysły, bo wiem, że ja bym w życiu nie połączyła niektórych składników i nie odnalazła genialnych smaków. Lubię też po prostu zjeść. I tak właśnie moja kuchnia zmienia się niekiedy w pole walki, gdzie po misternych przygotowaniach, wymodleniach i omdleniach przy pichceniu bijemy się z mężem o ostatni kawałek potrawy… i kot. Jeszcze kot musi dostać kawałek bo inaczej obraza majestatu :) Syn ma zaledwie roczek i jeszcze nie wszystko daję mu do spróbowania, ale powoli jego apetyt się rozkręci i będzie konkurencja do talerza :) Tak wygląda moje droga z ilovenature do FiKa. Przez żołądek do serca. Trzymam kciuki za Pana, Panie Szy, bo ta kuchnia jest piękna(!), przepyszna i zdrowa, a wśród tylu zalewających nas gastronomiczno-gastrologicznych śmieci, jest dla mnie mistrzostwem świata!
apisz, jak to się stało, że czytasz FiKa?
Co (przepis, ten konkurs?) albo kto (znajomi, rodzina?) Cię tu sprowadził?
Jako sporadyczny mięsożerca, inspirująca się często sztuką jaką tworzą w kuchni weganie, omijająca gluten, ale ceniąca smak i zapach domowego chleba na zakwasie, amatorka wszelakich słodyczy bez cukru i fanka aktywności fizycznych- bardzo lubię dobrze zjeść. Głównie dlatego sięgam do twierdzy FiK-a. Mimo mojego młodego, ledwie policealnego wieku, sama ciągnę ku zdrowej kuchni, uwielbiam stawiać sobie wyzwania, a ograniczenie jakiegokolwiek składnika w diecie tj cukru, glutenu czy mięsa, jest zwykle malutkim wyzwaniem. Uwielbiam eksperymentować i na szczęście znalazłam bratnią duszę, bo przecież kto by pomyślał, żeby połączyć dynię z kakao i cynamonem. Dzięki tej ogromnej, głównie warzywno-owocowej energii, którą czerpię z intrygujących przepisów,spacer na pobliski rynek na farmie potrafi poprawić mi każdy humor, a w głowie roi się od zastosowań do każdego zauważonego na straganie daru natury. Bardzo cenię sobie dobre jedzenie, dzięki któremu mogę zdrowo i pysznie nakarmić też lubego, a wiadomo jacy to lubi potrafią być, zwłaszcza na początku transformacji hamburgera w krem z cukinii czy chipsy z pietruszki. Ale wszystko jest do zrobienia gdy ma się dobre źródło inspiracji, naprawdę dziękuję.
Pozdrawiam,
Zuzia
Witam . Jak trafiłam na FiK-a oczywiście jak zawsze przypadek szukałam przepisów bezglutenowych dla mojej córki i tak już zostałam na dlużej teraz lubię tu zaglądać i podglądać nie tylko przecudne zdjęcia ale i super przepisy , czasem ( często ) nawet z nich korzystam bo sa naprawdę świetne Ulka
Jak trafiłam na bloga i stałam się wierną obserwatorką z ciekawością czekającą na kolejne kreatywne pomysły dań? Wszystko zaczęło się od zakładki „on tour”, kiedy szperając w internecie w poszukiwaniu inspiracji na wyjazd wpisywałam kolejne, wymieszane i mające naprowadzić mnie na jakiś właściwy trop tagi: „wege”, „podróż”, „podróż kulinarna”. Wpadłam na chwilę i się zakochałam! Nie dość, że autorem postów jest osobnik płci męskiej (a umiejętności w kuchni cenię u facetów bardzo wysoko- walcząc ze stereotypem miejsca przy garach jako „pokoju zabaw” kobiet), to świetnie opisujący swoje wyprawy na blogu podróżnik (niczym pokrewna dusza), a na koniec osoba stosująca w gotowaniu „specjalną” dietę- w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przeglądałam i czytałam. Zafascynowana odkryłam na nowo Amsterdam, Porto, Barcelonę. Nabrałam ogromnej ochoty na apetyczne zwiedzenie Rygi, Berlina czy Lizbony. Poznałam świat, który mnie interesował najbardziej WRESZCIE od fachowej strony- bo z punktu widzenia człowieka, który na co dzień zmaga się z podobnymi dylematami żywieniowymi (nazwijmy sprawę po imieniu- podróżując, korzystając z hoteli i samolotów często znalezienie dla siebie właściwego pożywienia jest wyczynem godnym prawdziwego łowcy). Jako osoba często wyjeżdżająca i kochająca zwiedzać świat, posty tematyczne na tym blogu wciągnęły mnie w lekturę całości i stopniowe poznawanie wszystkich przepisów i niesamowitych kompozycji, które dane mi było zobaczyć pierwszy raz w życiu. Tymczasem wzoruję się i czekam na relacje z kolejnych wojaży.
Pozdrawiam! :-)
Karolina
Na stronę FiKa, prawie jak Freaka kulinarnego ;) trafiłam przeglądając google z użyciem szukania obrazem. Szukałam apetycznych zdjęć na różne dania z moimi ulubionymi warzywami i zauważyłam, że najwięcej fajnych zdjęć znajduje się na stronie Fika, więc skuszona weszłam i zostałam, i czerpię pomysły na dania i desery garściami.
Trafiłam tu przypadkowo tropem pewnej bardzo lubianej przeze mnie czekolady ;-) ale dobrze się stało, bo zawsze dobrze mieć na podorędziu zasób ciekawych przepisów. Nie ukrywam, że życie zmusiło mnie rok temu do weryfikacji moich poglądów na „bezglut”, który początkowo wydawał mi się hipsterską fanaberią. Kłopoty ze zdrowiem i zalecona przez lekarza dieta bez glutenu, cukru, drożdzy, nabiału, jajek i większości mięsa okazała sie niezłym szokiem. Pamiętam swoje początkowe bezradne rozglądanie się po sklepach spożywczych z myślą: f*** tu nie ma nic co mogłabym zjeść.Musiałam całkowicie przeprogramować swój sposób odżywiania i gotowania.Dużo było okazji do refleksji na temat jedzenia i jego jakości. Ale najważniejsze, że dieta pomogła, a nowe zwyczaje kulinarne w dużej mierze zostały. Stąd FiK na pewno będzie dla mnie doskonałym źródłem inspiracji, zwłaszcza, że zdjęcia jedzenia ma nader apetyczne.
książka, książka, książka – najlepiej ta z apetycznymi fotografiami – to był haczyk na jaki dałem się złapać przeglądając jedną z www księgarni internetowych. też jestem jednym z facetów który potrafi z kilku produktów zrobić jakieś fajne jedzonko – najlepiej z „wkładką” zmieniającą zupełnie smak. Twój blog jest dla mnie odkrywczy – dosłownie kopalnia nietuzinkowych pomysłów. Znam kilka blogów ” z babskimi” przepisami – ale te są zupełnie inne. Nie mogę się doczekać czy moje dzieciaki taką kuchnię zaakceptują. Pozdrawiam i życzę (pozytywnego) uporu w kontynuacji pomysłu …
Trafiłam na FiKa w poszukiwaniu lepszej siebie, chciałam zdrowo się odżywiać a wariackie przepisy u Fika były pierwszymi takimi, które wypróbowałam i w ogóle widziałam na oczy. Natomiast FiKa pokochałam za to, że ten cudowny facet z brodą i wiecznym uśmiechem, zawsze do wszystkich i wszystkiego podchodzi z pieczołowitością. Strasznie mnie ujmuje jak ktoś prowadzi bloga, ma sporo fanów a się w tym wszystkim nie zatraca. Czyta komentarze które skrobiemy i naprawde wtedy mam poczucie, że jest to dla niego ważne, że ja go czytam.
Dlatego często wracam <3
A ja trafiłam na stronę dzisiaj po audycji w Trójce. Zaciekawiona przerwałam prace żeby się przekonać się co to za facet :) Na stronie oniemiałam, przepisy są fantastyczne, proste, z dostępnych produktów i co najważniejsze zdrowe. Teraz mam rozwiązanie na codziennie powracające pytanie, co by tu zrobić???Teraz mam inny kłopot, kiedy ja to wszystko wypróbuje :) Wielkie dzięki.
Mój mąż poprosił o zakup książki FIKa, jest sportowcem amatorem, od niedawna zakręconym na punkcie zdrowego trybu życia i oczywiście slow food. Zajrzałam do netu i przekonałam się że naprawdę warto nie tylko kupić książkę ale i wypróbować bodaj wszystkie przepisy z bloga. Podoba mi się tu wszystko, opis, zdjęcia i prostota przekazu jak wykonać daną potrawę. Jestem pod wrażeniem. Szczere gratulacje i dalszych sukcesów życzą 3 orzeszki
Poprzez ostatnie kilka dni ogarniania chaosu remontowego zastanawiałam się, jak rozpoczęła się moja przygoda z FiKiem :) Nie chciałabym tu kłamać i wymyślać Bóg wie jakich historii, a że pamięć ma dobra, ale krótka był to nie lada wyczyn :)
Już myślałam, że nie przypomnę sobie jak to się zaczęło, kiedy to dzisiaj, podczas 2-godzinnego zrywania silikonu z łazienkowych ścian, doznałam olśnienia! :)
Działalność FiKa poznałam przez fejsbukowy fanpage, aczkolwiek wtedy jeszcze nie zaglądałam nałogowo na bloga :) żyję w biegu, więc często był to po prostu szybki przegląd przepisów i postów na FB.
Któregoś dnia jednak chciałam poszaleć w kuchni i zadeklarowałam mamie, że to ja zrobię obiad. Po tym wspaniałomyślnym oświadczeniu zaczęły się schody, ponieważ kompletnie nie wiedziałam co mogłabym ugotować :)
Padło na 1-wszą próbę w moim życiu przygotowania risotto. Moje wiadomości na temat tego były bardziej niż wybrakowane, więc trzeba było ratować się radami specjalistów :)
Wtedy przypomniałam sobie o FiKu i pomyślałam, że kto jak kto, ale FiK na pewno jakieś risotto zrobił i nie myliłam się :) Od razu wpadłam na przepis na szafranowe risotto z perliczką :D oczywiście perliczki nie miałam, ale zainspirowana FiKowym przepisem zrobiłam je z pieczonym kurczakiem lub kaczką. Niestety teraz już nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.
Pamiętam jednak, że risotto tak posmakowało mojej rodzinie iż ta potrawa weszła do naszego codziennego jadłospisu :)
Od tamtej pory, gdy potrzebowałam jakiegoś przepisu bądź inspiracji zawsze odwiedzałam FiKa.
Gdy mama prosiła mnie o znalezienie jakiegoś przepisu odpowiadałam „Zajrzę na FiKa i Ci powiem” :)
Początkowo słyszałam po tym „Gdzie Ty zajrzysz?” ale gdy padała moja odpowiedź „Pamiętasz szafranowe risotto?” moja mamuśka od razu wiedziała co jest grane :)
Po kilku razach mama nauczyła się i sama odpowiadała mi „tak tak.. szafranowe risotto” :D
Gdy teraz przychodzę do mamy i mówię, że znalazłam u FiKa jakiś fajny przepis który trzeba wypróbować moja rodzicielka od razu wie o kogo chodzi :)
Także FiK w naszym domu nazywany jest dwojako, ale ważne, żeby każdy wiedział o co chodzi. :)
Od momentu pierwszego przygotowania risotto minęło około 2,5 roku, a ja na FiKa wchodzę regularnie i sprawdzam większość nowinek kulinarnych :)
Fakt faktem częściej komentuję fanpage niż blog, ale to chyba przyzwyczajenie :)
Nie mniej jednak doceniam to, że dostaję odpowiedź na 99% komentarzy, które tam zamieszczam, ponieważ wiem, że przy takiej popularności wcale nie jest łatwo ogarnąć to wszystko… jak widać- FiK daje radę :) …oby jak najdłużej! :)
Pozdrawiam :D
Na FIKa trafiłam całkiem przypadkiem poszukując naturalnych, mega zdrowych jak najmniej zmodyfikowanych przepisów, po prostu przeczesując kolejne zdrowe blogi. W taki to sposób stałam się fanką każdego z inspirujących wpisów. Nie ma dnia bym tu nie zaglądała. Pożeram każdy przepis wszystkimi zmysłami, wzrokiem cudowne kolory, kupkami smakowymi każdy odrębny smak, słuchem odgłosy które towarzyszą przygotowywaniu każdej z potraw a dotykiem każdy najmniejszy składnik blogowych przepisów. Uwielbiam te wpisy i popularyzuję wśród znajomych przy każdej możliwej, nadarzającej się okazji.
Jedzenie fascynowało mnie od zawsze. Moja mama jak większość mam gotuje najlepiej, a kiedy mieszka się na wsi i posiada się wieeelki ogród to zamiłowanie do zdrowego jedzenia ma się wbudowane w geny!
Niestety człowiek dorasta, zakochuje się, wyprowadza 400km od rodzinnego domu i następuje tak zwana dupa blada. Trzeba zarabiać, prać, sprzątać, zmywać gotować i kupować warzywa i owoce! Nie wyjść z domu i zebrać, kupić niewiadomoco i za niewiadomo ile. A kiedy skończyło się studia na kierunku rolnictwo to ma się dużą świadomość tego, że nigdy nie wiadomo co jest w tym idealnym pomidorku… Ale cóż mus to mus. Idziemy kupujemy i okazuje się, że to zupełnie nie to samo co z własnego krzaczka. Co robić? Paczką mi do doślą, a pojechać do domu rodzinnego tylko dlatego, że w końcu są moje ulubione maliny to troszkę za drogi interes.
Myśl, myśl, myśl! Jak jeść nadal zdrowo, ale ze smakiem? Mamy XXI wiek, zasiadłam więc przed komputerem. Zaczęłam szukać, googlować, klikać, przewijać, zamykać. O to jest warte wypróbowania! Zobaczmy co mamy jeszcze… A nie jednak tylko jeden fajny przepis. Za którymś razem w końcu trafiłam do FiKa. Chociaż podchodziłam do tych przepisów niepewnie. Facet – bloger? Kulinarny bloger? Długowłosy kulinarny bloger? Dziwne, to takie jakieś niespójne przecież. Przeanalizowałam jednak cóż porabia w wolnych chwilach mój domowy Długowłosy i stwierdziłam, że wolałabym jednak, żeby jego pasją było gotowanie :D I w końcu spróbowałam! Nie żałuję. Chcę więcej!
Dzięki FiKowym przepisom zrzuciliśmy kilka kilogramów, a i nawet Luby (z zazdrości o Faceta chyba) coś tam w kuchni zaczął działać i pozytywnie zaskakiwać :)
Książka z pewnością czuła by się u nas kochana! ;)
Jedna z pacjentek na warsztatach, na których gotowałam namawia mnie na założenue bloga o kuchni wg TMC. To ona właśnie tydzień później kiedy sie spotkałyśmy przyniosła mi ulotkę z informacjami o konkursie Kreatywnie i bez glutenu, w którym powiedziała, że muszę wziąść udział? i mam zamiar, zobaczymy co z tego wyjdzie. Blog jest pełen inspiracji, super pomysł – szacunek FiK?
Cześć! Zaczęłam Cię czytać z bardzo prozaicznej przyczyny. Chciałam schudnąć, więc przeczesywałam internet w poszukiwaniu przepisów, dzięki którym można się najeść, ale jednocześnie nie pochłonąć nadmiernej ilości kalorii. Wiadomo jak jest. Uważa się, że dobre jedzenie nie ma prawa być dietetyczne, a Ty mi udowodniłeś, że MOŻE I JEST. Poza tym, i za to jestem Ci najbardziej wdzięczna, sprawiłeś, że raz na zawsze pożegnałam się z jedzeniem tzw. light i cukrem. Bardzo ale to bardzo ograniczyłam słodycze i ogólnie słodkie jedzenie i widzę, że to był klucz do sukcesu. Teraz widzę, że po takie produkty jak light czy low sugar wcale nie sięgają szczupli, ale ludzie z nadwagą :O Co to znaczy? To znaczy, że dobre jedzenie jest dla wszystkich, wystarczy tylko zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Jedna porcja nawet posiłku ze śmietaną dobrej jakości czy tłustym serem nie zrobi mi krzywdy, ale ciasto na śniadanie albo 4 kuibeczki jogurtu light (no bo przecież jest light!!!) już tak. Tak więc, dziękuję Ci, że przemówiłeś mi do rozsądku. Nie jestem jeszcze elfem, ale już noszę rozmiar 38, dla mnie to mega sukces, bo tylko ja wiem, jak wyglądałam jeszcze półtora roku temu. Tak trzymaj i nie ustawaj w uświadamianiu tych, którzy wciąż tego potrzebują, bo jest ich całe mnóstwo. Ściskam, Anna
Właściwie to podejścia do blog miałam dwa.
Pierwsze się chyba kulinarnie nie liczy, bo słowa kluczowe wpisane przeze mnie w Google niewiele miały wspólnego z jedzeniem… W każdym razie poszukiwania nowej tapety na smartfona oznaczonej tagami: „przystojny metal”, „współczesny wiking” oraz „długowłose ciacho” (chociaż w sumie to ostatnie choć w połowie budzi pozytywne skojarzenia kulinarne) zaowocowały zarówno odpowiednim tłem (w tym miejscu pozwolę sobie na pozdrowienia dla Pani FiK-owej i wyrazy uznania w kwestii doskonałego gustu) jak i wycięciem paru godzin z życiorysu, przeznaczonych na rozwój wewnętrzny (+100 do chęci rozwijania umiejętności kulinarnych, +100 do poczucia estetyki, radykalne zaostrzenie standardów dotyczących Płci Bardziej Walecznej).
Pooglądałam, pozachwycałam się i.. zapomniałam.
Jakiś czas potem trafiłam ponownie. Jak? Cóż… Z powodu „odmiennych zainteresowań”.
Osoby dramatu rozgrywającego się w kuchni Ciasta z Kota: Ja- bezglutenowa, mężczyzna „czemu-bez-panierki” oraz Wybredny Czarny Kot.
Szybkie nakreślenie sytuacji: „jak zdrowe to ja nie jem”, „jesz to? Znaczy, bezglutenowe? To zjem na mieście” oraz „kocie jedzenie bez zbóż w cenie wyższej niż Twoje zapotrzebowanie finansowe na zapełnienie lodówki, rachunki i buty to jedz sobie sama”.
Scena finałowa: niewymownie wprost zirytowana postawiłam zarówno Jaśnie Królewicza jak i Jaśnie Czarnego Kota przed monitorem i dałam długi wykład o żywieniu poparty odpowiednimi badaniami, znaczy jedzeniem, które zadowoliłoby te wyrafinowane i wysublimowane podniebienia, potrafiące rozkoszować się finezyjnymi smakami (równocześnie to jedzenie miało nie być sflaczałą odgrzewaną pizzą lub whiskasem, choć to już były warunki postawione przeze mnie). Przebyłam długą, internetową drogę po wszystkich możliwych blogach, co jakiś czas budząc smiertelnie znudzonych słuchaczy, aż po którymś z kolei wyświetlonym blogu z wrażenia sama zapomniałam o widowni. Poskutkowało to natychmiastową pobudką (wystraszył się, bo ponoć „gwałtownie zamilkłam z otwartymi ustami, wlepiając oczy w feerię barw przed moim nosem”. Rany, to aż pachniało przez ekran!). Całe dwie sekundy później siedział obok mnie, prezentując sobą mniej więcej równie interesujący widok co ja.
Tym razem zostałam już na dłużej :)
(Dla ciekawych końca historii- sukces odniosłam połowiczny. Mężczyzna, który ma wreszcie zdrowe jedzenie określone mianem „jadalnego” i milion powodów do spędzania czasu w kuchni to jak wygrana na loterii. Niestety, na Wybrednym Czarnym Kocie FiK-owe specjały nie zrobiły większego wrażenia (dla pocieszenia powiem, że moja tyrada również nie). Pozostał fanem kupnej szynki złożonej z wypełniaczy i nalesników. Tak, mój kot lubi naleśniki. I drożdżówkę z truskawkami. Pszenną, of course)
Buziaki, FiK!
Komentarz poza konkursem. Wypróbowałam kolejne przepisy z książki i chyba tu jest dobre miejsce na skomentowanie :) Cukinia zapiekana z kaszą gryczaną i prosciutto – to chyba jedno z moich naj FiK-owych przepisów. Idealne na chłodne dni, aromatyczne i rozgrzewające. Co ciekawe i mi i mężowi smak skojarzył się z gołąbkami ;D http://mientablog.com/wp-content/uploads/2015/10/dsc_06841.jpg
Kolene danie to w zasadzie mix dwóch przepisów a mianowicie na zapiekane krążki dyni oraz dynię z oscypkiem. W końcu z wielkim trudem udało mi się dostać dynię piżmową. To było meeega pyszne! Polecam po stokroć. https://instagram.com/p/8OFQYGA_Iu/?taken-by=mientablog
W weekend pewnie będę testować dalej <3
Kurcze, szkoda, ze masz problem z dostaniem pizmowej – jest mega i mozna zrobic z niej praktycznie wszystko! Super, ze gotujesz i ze Wam smakuje!:-)
Na rynku widziałam tylko raz ale taką wielką, że nie zabrałabym się z dynią i dzieckiem na raz ;) W pobliskim warzywniaku sprzedawca wie, że ma dla mnie sprowadzić ale coś mu nie wychodzi. W końcu znalazłam w pobliskim markecie ale też tylko raz. Może jeszcze się uda :)
FiK-u! Cudownie pozytywna atmosfera bloga, z którego płynie dużo uśmiechniętej energii i zadowolenia z tego, co robisz, a to jedna z rzeczy, którą cenię sobie w ludziach najbardziej. Elementami wtórnymi, choć wywołującymi ślinotok i poważne uniesienia wzrokowo-smakowe, są piękne zdjęcia i przepisy, w których łączysz nie zawsze oczywiste smaki.
Dzień dobry
Bloga „Facet i kuchnia” odkryłam dopiero wczoraj. Dzisiaj znalazłam ten konkurs.
Od wczoraj do dzisiaj niby niewiele czasu upłynęło, ale sporo stron w sieci jednak się przewinęło ;-)
odtworzenie więc ścieżki, która mnie tu wczoraj przywiodła zajęło mi niemałą chwilkę.
Ale odnalazłam ją i zaraz zdradzę,
najpierw jednak powiem kilka słów o sobie i córce.
Bo to córka lubi gotować,
córka czyta różne książki kulinarne
i odważnie (choć pomalutku) stawia swoje pierwsze kroki w kuchni :-)
Córka ma 11 lat, ja nieco więcej.
Nie chodzi do szkoły – uczę ją w domu (o czym donoszę na swoim blogu).
Czyta prawie wszystko, m.in. właśnie książki kulinarne. Zaczęła oczywiście od książek dla dzieci, a na urodziny dostała książkę dla nastolatków.
Nie wiem, skąd jej się wzięła miłość do kucharzenia, bo ja gotować nie potrafię i często zdarza mi się (niestety) narzekać, że nie umiem i nie lubię.
Wzięło mi się to być może z czytania składników na opakowaniach półproduktów, gdy urodziłam córkę. Z powodu jej perypetii alergiczno-pokarmowych, ja zaczęłam baczniej przyglądać się temu, co jemy.
Czasem jednak zapominam, że nie lubię i w kuchni eksperymentuję :-)
Dość o nas, teraz o ścieżce ;-)
Wpadła mi wczoraj w oko w internecie pewna książka-komiks. Kulinarna, a jakże.
Zaczęłam szukać recenzji, zdjęć. Zaintrygowało mnie to, co znalazłam, więc zapisałam sobie tę pozycję w tzw. schowku w księgarni internetowej, w której zwykle kupuję książki.
I bach, na dole strony było: „Klienci, którzy kupili tę książkę kupili też” i tu lista książek z okładkami.
Była tam też „Kuchnia i facet” :-)
Zerknęłam :-)
Potem oczywiście zaczęłam szukać recenzji, zdjęć itp.
No i trafiłam tutaj. Do celu? :-)
Czy jeśli wygram książkę „Kuchnia i facet” zaczniemy spożywać (a ja przyrządzać) więcej warzyw? To moje skryte marzenie ;-)
Czy pokonam moją niechęć do gotowania?
A może książka natchnie mnie do własnych kolejnych kulinarnych eksperymentów?
Chciałabym. Bardzo.
Pozdrawiam,
Buba z Bajdocji
No cóż, taki łasuch jak ja, skusił się na Twoją Asertywną Czekoladową Listę Przebojów, niestety zakosztowanie tej wiedzy miało dla mnie wiele skutków ubocznych, rozmiar 36 zgubił się gdzieś w odmętach pamięci i spraw dawno zapomnianych – ale moje życie nabrało smaku… :)
;-)
Jak trafiłam do bandy FiKa? :-) Przez miłość do Portugalii, wina i dobrego jedzenia. Stało się to kwietniu tego roku. Ktoś z moich znajomych udostępnił na swoim profilu fejsbukowym jedno ze zdjęć z Porto, kiedy to fikowa ekipa bawiła w tym pięknym mieście i raczyła swych fanów cudownymi zdjęciami z winnych piwnic, restauracji, a przede wszystkim z miasta i okolic. Pamiętam cudne fotki z Porto, ale też z Pinhao, pamiętam dorsza z sosem orzechowym i wiele innych smakowitości, które zresztą sprawiły, że już za 3 tygodnie (pod koniec października) z kolei ja wyruszam do Portugalii, w której nie było mnie już od czterech długich lat… Tak więc, dziękuję, że jesteście, dziękuję, że dzielicie się swoimi przeżyciami, a przy okazji inspirujecie do tego, by własnemu życiu też przydać kolorów, nie zapominać o przyjemnościach. Warto czasem się oderwać od tu i teraz, nawet jeśli wydaje się, że ani nie mamy na to za bardzo czasu, ani pieniędzy. Nie należy się poddawać, bo życie jest na to za krótkie :) Jeśli chodzi o posty, najbardziej lubię te z podróży i potrawy inspirowane podróżami. Jeden egzemplarz Twojej książki już mam w rodzinie – kupiłam siostrze na urodziny (była bardzo ucieszona) a przepis, który wspólnie zrobiłyśmy na dobry początek to oczywiście Bacalhau a Bras – super, że pomysł inspirowany Portugalią trafił nawet do książki! Mam nadzieję, że książek FiKa będzie więcej. Tego Wam i sobie życzę, pozdrawiam serdecznie i czekam na wyniki. Mieć Twoją książkę z autografem byłoby super :))))) ela
Na blog FiKa od dwóch lat chadzam z miłości, z perwersji, z nienawiści i z zazdrości. Fik zawarł na swym blogu niebezpieczną wiedzę, która wszak stosowana umiejętnie zapewnić może tryumf. Towarzyski i emocjonalny. Życiowy. Tryumf właściwej proporcji smaków, kolorów i uczuć. Jego nowo-wydana książka dowodzi, że ciągle mu mało. Tutaj już nawet ni chodzi o to, iż najkrótsza droga wiedzie przez żołądek do serca. Tutaj toczy się bój o duszę. FiK umie opętać, zna sztuczki tajemne od których ludziom włos się jeży na głowie i ślina cieknie. Wielokrotnie próbowałam się wyzwolić z opętania FiKiem. A jednak do niego wracam. FiK uzależnia. Dlatego radzę się mieć na baczności. Zarzuca na mnie sieć kolorów, zapachów i smaków. I ja posłusznie w tę pułapkę wchodzę, bo odwrotu od niego już nie ma…
W pierwszym momencie weszłam z czystej sympatii dla autora bloga. Ale szybko się przekonałam, że sympatia nic tu nie pomoże. Okazało się, że przepisy są świetne (placki z bananami są moją dożywotnią miłością), maniakalnie oglądam zdjęcia Pani Fikowej, które są po prostu jedyne w swoim rodzaju. Do tego bezkompromisowość i brak chodzenia na skróty – autor nie godzi się na bzdurne kompromisy i stawia twarde warunki, a przy okazji nie traktuje czytelników jak zupełnie nieprzytomnych głupków. Blog jest nieprzegadany
To, że zaczęłam tu zaglądać to jedno. Ale drugie i najważniejsze to to, że nie mam ochoty z tego bloga wychodzić, ani rezygnować z przeglądania, czytania i oglądania.
Żyj nam FiKu 100 lat! :)
FIKu miku bądź gosciem w mym …kulinarnym notatniku pelnym przepisow na bezglutenowe dania i slodkosci w ktorych prawdziwa czekolada czesto gosci. Taka bez aromatow,barwnikow,szkodliwych emulgatorow i innych chemicznych tworow. Szukajac tejze na twa strone natrafilam i od razu ja polubilam. Pelno tu bowiem ciekawych receptur,opinii,relacji bedacych dla mnie źródłem inspiracji… I’m chocolate freak and i like FIK !
Pytanie jak się poznaliśmy… Przedstawiam historię pt. „Jak zachęcić faceta do gotowania” :) Z FiKiem poznaliśmy się stosunkowo niedawno, a powód jak się domyślasz był prosty. Chciałam w jakiś magiczny sposób zachęcić mojego chłopaka do częstszego przebywania w kuchni. Chciałam też pokazać mu, że przygotowywanie posiłków to nie tylko smutny obowiązek, ale przyjemność – płynąca nie tylko z samego jedzenia!
Szukałam pomysłu, ciagle wspominałam o tym, że może byśmy coś razem upichcili… Jednak bez rezultatu. Pomyślałam, że muszę pokazać mu, że gotowanie jest takie męskie, a najlepsi szefowie kuchni to przecież mężczyżni! Na tapetę wzięłam tych znanych – Jamiego Olivera, czy Gordona Ramseya. Niestety nie podziałało – bo to wypromowane twarze, mają za sobą najlepsze szkoły i wieloletnią praktykę. Postawiłam więc na kogoś z naszego podwórka, myśląc że może Wojciesz Amaro albo Karol Okrasa przyniosą oczekiwany przeze mnie rezultat. Niestety oni też nie podziałali… Szukałam innego sposobu, aż w końcu całkiem niedawno wpadłam na Twój blog. Cholera, to genialne! – pomyślałam. Bloger kulinarny nie zajmujący się z zawodu gotowaniem. Na dodatek z długimi włosami i brodą :) Podrzuciłam kilka przepisów memu lubemu. Na początku patrzył na nie z nutą nieufności, bo oboje przecież jesteśmy mięsożercami. Jednak pokazałam mu starsze przepisy i czułam, że już mam go w garści! :D Dzięki FiKowi i Twoim przepisom, w kuchni tworzymy razem przynajmniej raz w tygodniu i widzę, że mój luby coraz bardziej się do tego przekonuje :) Baaaardzo mnie to cieszy i z tego miejsca niezwykle dziękuję, za ten krok, który udało mi się zrobić :) Myślę, że niebawem Twoja książka wpadnie oczywiście przypadkiem w ręce mojego chłopaka ;) i będzie to kolejny krok w drodze do czerpania przyjemności z gotowania :D A Ty Szymonie, twórz i inspiruj dalej! Dziękuję! :)
Pytanie jak się poznaliśmy… Przedstawiam historię pt. „Jak zachęcić faceta do gotowania” :) Z FiKiem poznaliśmy się stosunkowo niedawno, a powód jak się domyślasz był prosty. Chciałam w jakiś magiczny sposób zachęcić mojego chłopaka do częstszego przebywania w kuchni. Chciałam też pokazać mu, że przygotowywanie posiłków to nie tylko smutny obowiązek, ale przyjemność – płynąca nie tylko z samego jedzenia!
Szukałam pomysłu, ciagle wspominałam o tym, że może byśmy coś razem upichcili… Jednak bez rezultatu. Pomyślałam, że muszę pokazać mu, że gotowanie jest takie męskie, a najlepsi szefowie kuchni to przecież mężczyżni! Na tapetę wzięłam tych znanych – Jamiego Olivera, czy Gordona Ramseya. Niestety nie podziałało – bo to wypromowane twarze, mają za sobą najlepsze szkoły i wieloletnią praktykę. Postawiłam więc na kogoś z naszego podwórka, myśląc że może Wojciesz Amaro albo Karol Okrasa przyniosą oczekiwany przeze mnie rezultat. Niestety oni też nie podziałali… Szukałam innego sposobu, aż w końcu całkiem niedawno wpadłam na Twój blog. Cholera, to genialne! – pomyślałam. Bloger kulinarny nie zajmujący się z zawodu gotowaniem. Na dodatek z długimi włosami i brodą :) Podrzuciłam kilka przepisów memu lubemu. Na początku patrzył na nie z nutą nieufności, bo oboje przecież jesteśmy mięsożercami. Jednak pokazałam mu starsze przepisy i czułam, że już mam go w garści! :D Dzięki FiKowi i Twoim przepisom, w kuchni tworzymy razem przynajmniej raz w tygodniu i widzę, że mój luby coraz bardziej się do tego przekonuje :) Baaaardzo mnie to cieszy i z tego miejsca niezwykle dziękuję, za ten krok, który udało mi się zrobić :) Myślę, że niebawem Twoja książka wpadnie oczywiście przypadkiem w ręce mojego chłopaka ;) i będzie to kolejny krok w drodze do czerpania przyjemności z gotowania :D A Ty Szymonie, twórz i inspiruj dalej! Dziękuję! :) )
Pytanie jak się poznaliśmy… Przedstawiam historię pt. „Jak zachęcić faceta do gotowania” :) Z FiKiem poznaliśmy się stosunkowo niedawno, a powód jak się domyślasz był prosty. Chciałam w jakiś magiczny sposób zachęcić mojego chłopaka do częstszego przebywania w kuchni. Chciałam też pokazać mu, że przygotowywanie posiłków to nie tylko smutny obowiązek, ale przyjemność – płynąca nie tylko z samego jedzenia!
Szukałam pomysłu, ciągle wspominałam o tym, że może byśmy coś razem upichcili… Jednak bez rezultatu. Pomyślałam, że muszę pokazać mu, że gotowanie jest takie męskie, a najlepsi szefowie kuchni to przecież mężczyźni! Na tapetę wzięłam tych znanych – Jamiego Olivera, czy Gordona Ramseya. Niestety nie podziałało – bo to wypromowane twarze, mają za sobą najlepsze szkoły i wieloletnią praktykę. Postawiłam więc na kogoś z naszego podwórka, myśląc że może Wojciech Amaro albo Karol Okrasa przyniosą oczekiwany przeze mnie rezultat. Niestety oni też nie podziałali… Szukałam innego sposobu, aż w końcu całkiem niedawno wpadłam na Twój blog. Cholera, to genialne! – pomyślałam. Bloger kulinarny nie zajmujący się z zawodu gotowaniem. Na dodatek z długimi włosami i brodą :) Podrzuciłam kilka przepisów memu lubemu. Na początku patrzył na nie z nutą nieufności, bo oboje przecież jesteśmy mięsożercami. Jednak pokazałam mu starsze przepisy i czułam, że już mam go w garści! :D Dzięki FiKowi i Twoim przepisom, w kuchni tworzymy razem przynajmniej raz w tygodniu i widzę, że mój luby coraz bardziej się do tego przekonuje :) Baaaardzo mnie to cieszy i z tego miejsca niezwykle dziękuję, za ten krok, który udało mi się zrobić :) Myślę, że niebawem Twoja książka wpadnie oczywiście przypadkiem w ręce mojego chłopaka ;) i będzie to kolejny krok w drodze do czerpania przyjemności z gotowania :D A Ty Szymonie, twórz i inspiruj dalej! Dziękuję! :)
Pytanie jak się poznaliśmy… Przedstawiam historię pt. „Jak zachęcić faceta do gotowania” :) Z FiKiem poznaliśmy się stosunkowo niedawno, a powód jak się domyślasz był prosty. Chciałam w jakiś magiczny sposób zachęcić mojego chłopaka do częstszego przebywania w kuchni. Chciałam też pokazać mu, że przygotowywanie posiłków to nie tylko smutny obowiązek, ale przyjemność – płynąca nie tylko z samego jedzenia!
Szukałam pomysłu, ciągle wspominałam o tym, że może byśmy coś razem upichcili… Jednak bez rezultatu. Pomyślałam, że muszę pokazać mu, że gotowanie jest takie męskie, a najlepsi szefowie kuchni to przecież mężczyźni! Na tapetę wzięłam tych znanych – Jamiego Olivera, czy Gordona Ramseya. Niestety nie podziałało – bo to wypromowane twarze, mają za sobą najlepsze szkoły i wieloletnią praktykę. Postawiłam więc na kogoś z naszego podwórka, myśląc że może Wojciech Amaro albo Karol Okrasa przyniosą oczekiwany przeze mnie rezultat. Niestety oni też nie podziałali… Szukałam innego sposobu, aż w końcu całkiem niedawno wpadłam na Twój blog. Cholera, to genialne! – pomyślałam. Bloger kulinarny nie zajmujący się z zawodu gotowaniem. Na dodatek z długimi włosami i brodą :) Podrzuciłam kilka przepisów memu lubemu. Na początku patrzył na nie z nutą nieufności, bo oboje przecież jesteśmy mięsożercami. Jednak pokazałam mu starsze przepisy i czułam, że już mam go w garści! :D Dzięki FiKowi i Twoim przepisom, w kuchni tworzymy razem przynajmniej raz w tygodniu i widzę, że mój luby coraz bardziej się do tego przekonuje :) Baaaardzo mnie to cieszy i z tego miejsca niezwykle dziękuję, za ten krok, który udało mi się zrobić :) Myślę, że niebawem Twoja książka wpadnie oczywiście przypadkiem w ręce mojego chłopaka ;) i będzie to kolejny krok w drodze do czerpania przyjemności z gotowania :D A Ty Szymonie, twórz i inspiruj dalej! Dziękuję! :))
Pytanie jak się poznaliśmy… Przedstawiam historię pt. „Jak zachęcić faceta do gotowania” :) Z FiKiem poznaliśmy się stosunkowo niedawno, a powód jak się domyślasz był prosty. Chciałam w jakiś magiczny sposób zachęcić mojego chłopaka do częstszego przebywania w kuchni. Chciałam też pokazać mu, że przygotowywanie posiłków to nie tylko smutny obowiązek, ale przyjemność – płynąca nie tylko z samego jedzenia!
Szukałam pomysłu, ciągle wspominałam o tym, że może byśmy coś razem upichcili… Jednak bez rezultatu. Pomyślałam, że muszę pokazać mu, że gotowanie jest takie męskie, a najlepsi szefowie kuchni to przecież mężczyźni! Na tapetę wzięłam tych znanych – Jamiego Olivera, czy Gordona Ramseya. Niestety nie podziałało – bo to wypromowane twarze, mają za sobą najlepsze szkoły i wieloletnią praktykę. Postawiłam więc na kogoś z naszego podwórka, myśląc że może Wojciech Amaro albo Karol Okrasa przyniosą oczekiwany przeze mnie rezultat. Niestety oni też nie podziałali… Szukałam innego sposobu, aż w końcu całkiem niedawno wpadłam na Twój blog. Cholera, to genialne! – pomyślałam. Bloger kulinarny nie zajmujący się z zawodu gotowaniem. Na dodatek z długimi włosami i brodą :) Podrzuciłam kilka przepisów memu lubemu. Na początku patrzył na nie z nutą nieufności, bo oboje przecież jesteśmy mięsożercami. Jednak pokazałam mu starsze przepisy i czułam, że już mam go w garści! :D Dzięki FiKowi i Twoim przepisom, w kuchni tworzymy razem przynajmniej raz w tygodniu i widzę, że mój luby coraz bardziej się do tego przekonuje :) Baaaardzo mnie to cieszy i z tego miejsca niezwykle dziękuję, za ten krok, który udało mi się zrobić :) Myślę, że niebawem Twoja książka wpadnie oczywiście przypadkiem w ręce mojego chłopaka ;) i będzie to kolejny krok w drodze do czerpania przyjemności z gotowania :D A Ty Szymonie, twórz i inspiruj dalej! Dziękuję! :)))
Pewnego razu na FB wpis na tablicy pojawił się i zaintrygowana tym, co mężczyzna w kuchni smacznego przyrządza zaczęłam tutaj co jakiś czas zaglądać, no i mi się spodobało, bo ciekawych inspiracji tu niemało, jest smacznie, jest ciekawie, no i kolorowo, a także … fachowo.
Ave!
Będzie krótko , zwięźle i na temat (o ile to się uda osiągnąć)
Kilka tygodni temu natrafiłem na przepis na FB via FIK jednak…. to nie była miłość od pierwszego wejrzenia.
Uznałem ze przepisy są w porządku, zdjęcia w sumie też i nie skupilem się dłużej nad tym faktem. Życie toczylo się dalej..
Ostatnio z racji rewolucji żywieniowej w naszym domu i małżeństwie – moja Żonka zakochała się w prostej warzywnej kuchni, przepisach vege i bezglutenowych, które wydobywają wyrazisty smak potraw.
Namawiała mnie już dłuższy czas bym zerknał na Twoja strone i profil i przygotował, ktoreś z pyszności.
Mój wrodzony sceptycyzm i upartość (tak tak zodiakalny Byk) blokowaly mnie w dalszym ciągu bym dal Ci druga szanse i dopiero dziś stwierdziłem ze to jest TEN moment i TA chwila by poczytać o FiKowej kuchni..
…powiem krotko od 4h siedzę zafascynowany i wpatrzony jak sroka w świecidełka chlonąc kazdy kolejny przepis i wpis :-)
Aż tu patrze że konkurs trwa – carpe diem może się uda?!?
Ps. Karę za brak wiary w drugą połowke i Twego bloga sam sobie wymierzylem i do konca miesiąca będę zmywal naczynia w kuchni… duzo naczyń :-)
3m się
Ave!
Będzie krótko , zwięźle i na temat (o ile to się uda osiągnąć)
Kilka tygodni temu natrafiłem na przepis na FB via FIK jednak…. to nie była miłość od pierwszego wejrzenia.
Uznałem ze przepisy są w porządku, zdjęcia w sumie też i nie skupilem się dłużej nad tym faktem. Życie toczylo się dalej..
Ostatnio z racji rewolucji żywieniowej w naszym domu i małżeństwie – moja Żonka zakochała się w prostej warzywnej kuchni, przepisach vege i bezglutenowych, które wydobywają wyrazisty smak potraw.
Namawiała mnie już dłuższy czas bym zerknał na Twoja strone i profil i przygotował, ktoreś z pyszności.
Mój wrodzony sceptycyzm i upartość, blokowaly mnie w dalszym ciągu bym dal Ci druga szanse i dopiero dziś stwierdziłem ze to jest TEN moment i TA chwila by poczytać o FiKowej kuchni..
…powiem krotko od 4h siedzę zafascynowany i wpatrzony jak sroka w świecidełka chlonąc kazdy kolejny przepis i wpis :-)
Aż tu patrze że konkurs trwa – carpe diem może się uda?!?
Ps. Karę za brak wiary w drugą połowke i Twego bloga sam sobie wymierzylem i do konca miesiąca będę zmywal naczynia w kuchni… duzo naczyń :-)
3m się
Mnie na FiK sprowadziła… ciąża. Wiadomo, hormony, ciągle by się tylko jadło, zwłaszcza te wysublimowane połączenia śledzika i nutelli. W kulinarnych poszukiwaniach zapędziłam się pewnego razu po kanapkę z jajkiem w koszulce. Pamiętam, że specjalnie toczyłam się po pumpernikiel, aby było tak jak w przepisie ;) I nie zawiodłam się. Potem przyszedł czas na owsianki ;) I tak zostałam! Aha, w międzyczasie dowiedziałam się, że oboje lubimy Freddiego ;)
pozdrawiam serdecznie!
Jak trafiłem na tego bloga? Bo mam popsuty piekarnik w mieszkaniu :D a chciałem zrobić ciasto czekoladowe i takim sposobem trafiłem na ciasto czekoladowe z kaszy jaglanej bez pieczenia, które robię zawsze i jest obłędne! Piekarnik do szczęścia nie jest mi potrzebny ;)
:-)
Jestem tu od kilku dni, a dokładnie chyba od dnia premiery książki Facet i kuchnia. Słuchałam w trójce pana w audycji i połknęłam bakcyla, ponieważ od dłuższego już czasu mam przekonanie, że powinnam gluten odstawić do lamusa. Dotyczy to nie tylko mnie, ale całej mojej rodziny. Jak na razie mam tylko zrywy, w tym kierunku, które zwykle kończą się niepowodzeniem. Oczywiście zganiam na brak czasu zarówno na gotowanie, jak i wyszukiwanie produktów, no tylko, że to mnie w niczym nie usprawiedliwia. Chętnie będę zagllądać na pana bloga, by szukać inspiracji. Dobrą książką również nie pogardzę, więc jeżeli nie dam rady jej wygrać z pewnością kupię. (Uwielbiam kupować książki). Pozdrawiam serdecznie. Paulina
Witaj,
Znalazłam się tu za sprawą głównie mojego syna autysty który nie może jeść orzechów, cukru, glutenu, kazeiny i laktozy:)Za to może jeść zdrowo i smacznie bez glutenu jak Ty:)przy okazji na dietę z wyboru przeszłam ja a częściowo mąż bo glutenowe potrawy zniknęły z naszego domu .Początki były trudne bo jak nie było glutenu to było mleko jak nie było mleka to był cukier w przepisie i przewertowałam naprawdę sporą ilość Internetu w poszukiwaniu przepisów. Nie gotuje wybitnie ale nie lubię jeść byle czego i byle jak , stąd często słyszę że sobie dogadzam kulinarnie. Uwielbiam jeść i uwielbiam gotować ,a jak do tego jest zdrowo i ładnie to nic do szczęścia mi nie potrzeba. Mimo iż mam niepełnosprawne dziecko w domu i męża na wyjazdach zrobiłam w tym roku dżemy z malin, truskawek, porzeczki, z agrestu i porzeczki , z czereśni z cynamonem z aronii z jabłkiem do tego pomidory suszone w oliwie i sosy z papryki i cukinii. I za rok mam zamiar zrobić ogórki w słoikach na dokładkę :) czytam tego bloga bo zdjęcia i opisy sprawiają że aż przebieram nogami z radości że jest nowy wpis bo już muszę go wypróbować .Uczyłam gotować się sama i mam z tego gigantyczną satysfakcję ,frajdę i 4 kg mniej na wadze odkąd przeszłam na bezglutenową dietę:)
Nie sztuką było tu przyjść, prawdziwą sztuką jest pozostać! Trafiłam tu przez konkurs z kaszą – gdzieś pojawiła się zajawka i po nitce internetowych linków doszłam do FiKowego kłębka. Weszłam, zajrzałam, myślę sobie – spoko, męskie gotowanie będzie proste jak jajecznica! Tego mi potrzeba i takiej kuchni szukam – jeden garnek, makaron na 100 sposobów i dania, które starczą na trzy dni… No i bardzo się rozczarowałam! Bo zobaczyłam tu takie cudaki jak lody z sera pleśniowego, przegrzebki z agrestem czy puder z malin… (kurde blaszka, puder z malin!? co jeszcze?)… Niezależnie jednak od mojej kuchennej ignorancji, przyznać muszę, że męskie gotowanie w FiKowym wydaniu to wirtuozeria kulinarna i artyzm poparty świetnym rzemiosłem. Zazdroszczę smakowej fantazji, podglądam więc z zazdrością i nieudolnie próbuję się zainspirować ;) Także tego… działaj zdrowo, ku chwale jedzenia! PS. Zdjęcia genialne! gratulować gratulować! Jednak nie ma to jak praca w duecie ;)
Tak naprawdę nie mam pojęcia jak trafiłem na FiK’a, a było to kilkanaście dni temu. Szukałem czegoś dietetycznego a zarazem smacznego. Jak wiadomo z tym bywa ciężko – jest zdrowo ale niezbyt smacznie, niezdrowo a smacznie lub też smacznie i zdrowo ale bez mięsa (bez którego nie potrafię żyć). Aż tu nagle BACH! Niezwykłe odkrycie! :D Zaczęło się od łososia pieczonego z warzywami. Efekt był tak zachwycający, że wciągnęło mnie bez reszty – kurczak w sosie teriyjaki, zupa z pieczonej dyni i jabłek, placki twarogowe, zapiekanka z dyni, koktajle i kilka innych… w ciągu ostatniego tygodnia. Portfel studenta błaga o zaprzestanie jego grabienia, książki i zeszyty z uczelni wołają o otwarcie, koledzy błagają, żebym zaprzestał katować ich tak przyjemnymi zapachami ale nie mogę się powstrzymać :D Przepisów do wypróbowania jeszcze sporo zatem moja przygoda z FIK będzie jeszcze długa a sam początek okazał się obiecujący. Dziękuję za smakowite inspirację i życzę kolejnych abym i ja mógł korzystać :)
Szczerze powiedziawszy nie pamiętam jak trafiłam na tą stronę. Gotowaniem i przyrządzaniem różnych potraw (słodkich wypieków czy wytrawnych potraw) zajmuję się od niedawna. Wcześniej mnie to nie kręciło. Teraz szukam w necie inspiracji na różnych blogach i podejrzewam, że szukałam w necie jakiegoś przepisu, przeglądałam różne strony, które Google mi pokazało i….. tak pojawiłam się jako czytelniczka i stała bywalczyni. Owszem przepisy może i dla niektórych mogą wydawać się dziwne (te połączenia różnych smaków) ale ja lubię przeglądać je w poszukiwaniu czegoś inspirującego :-) i zawsze znajdę coś dla siebie. Cieszę się, że trafiłam tutaj. Teraz mam zapisaną stronę bloga w ulubionych i często powracam :-D
FiK to dla mnie… Fenkuł i kawał ryby :). Przepis na łososia pieczonego w całosci z porem i fenkułem był wstępem do nauki FiKania w kuchni. A znalazłam go z powodu – jak się okazało, dosc nietypowego – uwielbienia połączenia fenkuła i pora. Lubię je tak bardzo, że szukałam przepisu-wymówki do przyrządzenia ich ponownie po tym, jak rodzina zaczynała już pluć makaronem, ryżem, wszystkimi dostępnymi chyba kaszami, omletem, jajecznicą i tartą z nimi. Po wrzuceniu tej pary w wyszukiwarkę okazało się, że w mojej miłosci nie jestem całkiem samotna – to los/przeznaczenie (czyt. – dobry wujek Google) wskazał mi FiKa. Ryba? Zgoda, akurat miałam pstrągi w lodówce. Ale tym, co sprawiło, że nie szukałam już żadnego innego przepisu, były… nasiona fenkułu jako dodatek do fenkułu! Niemal spadłam z krzesła, gdy to zobaczyłam.
Prawdę mówiąc, jeśli sobie dobrze przypominam, przywędrowałam tutaj trochę tak jak pies za zapachem dobrej kiełbasy:-D! Jestem niepoprawnym łasuchem;-), a do tego wzrokowcem ( wiem, wiem, podobno to męska domena;-), ale coś mi się wyraźnie w systemie pokręciło;-) ) lub, aby to ująć subtelniej;-), estetką;-))). Ktoś z moich znajomych zalajkował któryś z FiK-owych przepisów ( niestety, możecie mi uciąć głowę, ale który, nie pamiętam:-(! ) i ja, urzeczona najpierw nęcącym zmysły zdjęciem, a potem opisem, od którego zapewne dostałam ślinotoku;-) ( tutaj nie muszę się zdawać na swoją marną pamięć;-), czytanie każdego FiK-owego przepisu wywołuje u mnie ślinotok;-) ) przypałętałam się ochoczo;-) i natychmiast zalajkowałam sobie FiK-a na facebooku;-). Odtąd doznaję istnej orgii zmysłów podziwiając Wasze piękne wysublimowane zdjęcia:-) i czytając cudowne przepisy;-), choć przyznaję się bez bicia, że ja bardziej z tych, co to lubią łasuchować;-) i najlepiej przyjść od razu na gotowe;-). Trudno;-), już taki ze mnie wybrakowany model;-), za to chętnie pomagam myć naczynia;-). I żeby nie było, że ja tu tylko pasożytuję;-) to podrzucam FiK-owe przepisy wielu moim znajomym:-))). A niektóre sobie chomikuję;-), bo prawda jest taka, że łamię się dla Przyjaciół i dlatego z pewnością niektóre z przepisów, mimo mojego kulinarnego upośledzenia;-), kiedyś osobiście wypróbuję:-)! Poza tym jestem Wam bardzo wdzięczna za posty „rozpracowujące” skład pewnych pozornie zdrowych produktów – dobrze jest czasem poczytać, żeby nie skusić się na ładnie podaną dawkę trucizny! Dobrze mi tutaj u Was:-) i życzę Wam, żeby Was nigdy nie opuściła radość z realizowania swoich pasji, bo pięknie się uzupełniacie:-)!
Moja przygoda z FiK’iem zaczęła się zaledwie kilkanaście dni temu, kiedy to po kilkumiesięcznym pobycie za oceanem, przyszło mi wrócić do rzeczywistości i co za tym idzie do pracy dietetyka. Przeglądając bezglutenowe propozycje trafiłam na FiK’a i po kilku minutach wiedziałam, że zbyt szybko się z nim nie rozstanę ;) Poza kulinarnymi inspiracjami, (których poszukuję non stop z uwagi na swoje obżarstwo (ups, jako dietetyk nie powinnam się do tego przyznawać? ;)) i wymagania klientów) urzekły mnie również piękne i bardzo dobre zdjęcia! Połączenie kulinarnych i podróżniczych inspiracji jest dla mnie idealne. Uwielbiam „smakować” inne kraje, nawet jeśli chęć odkrycia smaku np. Grecji równa się trzem dniom autostopowania (w jedną stronę) Warto! A relacja z Paryża była balsamem dla mojej spragnionej kolejnych podróży duszy. Dziękuję i obiecuję, że pozostanę wierną czytelniczką FiK’a :)
Ostatnio zrobiłam na kolację salatkę z pieczonej dyni, grillowanych śliwek i greckiego manouri :-) Cudo w smaku – już samym wyglądem ciekawiła :-) Mąż piał z zachwytu, dociekał skąd ten i taki pomysł?!!! Ja, typowy ” sid leniwiec” z dwiema lewymi rękami w kuchni…… potrafiłam takie pyszności przyrządzić !!!!!! Dziękuję za blog-a, bo jak mało kto potrafi Pan zdziałać cuda i natchnąć największą ofiarę losu z kuchni wypchniętą :-D Gdy powiedziałam mu, że to przepis Pana autorstwa- rzekł: NOBEL TEMU FACETOWI SIĘ NALEŻY – KOCHAM GO !!!!……z wypiekami na policzkach od zachwytu …. przełykając :-) Na Pana blogu znajduję ogrom inspiracji, nowoczesne metody łączenia produktów w kuchni i…. i o prostu: chylę czoła !!!! Umiejętność kreatywnego tworzenia takowych cudów kulinarnych- to zwieńczenie najskrytszych moich marzeń kulinarnych , z nutą niecierpliwości w tle !!! Musze się przyznać, że do tej pory „szłam na łatwiznę” i kupowałam ciasto w markecie… wszystko gotowe, nawet obiady , bo …. leniwa byłam i nieporadna ! Ten blog ……zainspirował mnie do zmiany zasad żywienia moich dzieci, które uwielbiają jeść. Nie sądziłam, że posiłki mogą być tak zdrowe, przyrządzone w mądry sposób, bez dodatków chemicznych konserwantów i specyfików … a co najważniejsze, że zachwycą się nimi moi łakomi od urodzenia najmłodsi ! Rewelacja, brak mi słów- bo dzieciaki spałaszują …. Zszokowana jestem i …. od zachwytu brakuje mi słów! Szukając pomysłu na obiad? na kolację czy śniadanie- zaglądam do Pana I problem z głowy- bo znajduję patent iście wyborowy ! Gratuluję kreatywności w kuchni i dziękuję za sposób na zachwyt łakomczuchów :-) I proszę o kolejne „patenty” na kuchenne smakołyki :-) Przechodząc do meritum wpisu – mając tak wypasiony zestaw menu w formie tejże książki- i Pana bloga pod ręką, z koooooopalnią pomysłów na każdy dzień: śniadanko, obiad, kolacja, deser, konfitury i… wiele innych- byłabym mega zadowolona i rada :-) WoooooW !! Mam nadzieję, że moja kulinarna przygoda w kuchni będzie się rozwijać w duecie z profesjonalnym instruktarzem w FIK-u zawartym i… za jakiś czas będę nieskromnie mogła o sobie powiedzieć, że „…. Gotuję, bo lubię SMACZNIE, KREATYWNIE I BEZ GLUTENU… ….”, tak jak mój GURU kulinarny- FACET I KUCHNIA Pozdrawiam serdecznie :-)
… zapomniałam dodać , że kiedyś , zupełnym przypadkiem szperajac po necie trafiłam na jakieś Pana danie i .. intrygujący profil : FACET I KUCHNIA … zniewolił mnie ! Musiałam tu do Pana zajrzeć i….. niczym kulinarna nimfomanka – nie bardzo pamiętam od kiedy śledzę, naśladuję i wiernie podpatruję Pana poczynania – z nutką zazdrości do „pełnej profeski w zawodzie ” Ps. ja poproszę autograf :-)
były już wyniki?
Widać je gdziekolwiek?;-)
Dostałam Twoją książkę pod choinkę, od tego czasu regularnie ją przeglądam i testuję przepisy. Jest świetna. Piękna, naturalna, przemyślana, szczera. Zdjęcia są tak apetyczne, że chwilami można oszaleć od pragnienia przyrządzenia czegoś tu, teraz, w tej sekundzie. Chcę jeść tak jak FiK i to jest moje postanowienie noworoczne – kulinarna zmiana na lepsze – w Twoim stylu:) pozdrawiam serdecznie
Dziś kupiłem książkę, jest rewelacyjna! Gratuluję dobrej roboty!!!
Dzięki!:-)
super książka, mam od wczoraj :)
Dzięki!:-)
Mam od wczoraj i nie mogę się oderwać. Świetna, gratuluję z całego serca.
Dziękujemy:-)
Dostałem twoją książkę Facecie i jestem pod wrażeniem jakości i ilości pomysłów, pozdrawiam!!!
Dzięki!:-)
Mam i czytam :)
Super!
Wreszcie mam Twoją książkę, późno się o niej dowiedziałam, ale grunt, że już jest. Taka piękna <3 I tyle w niej inspiracji, że nie wiem, za co się brać. Na szczęście zaczyna się sezon na najlepsze warzywa więc będzie się działo!!! :) pozdrawiam
Książkę mam od wczoraj. Jest rewelacyjna, przepisy z jednej strony proste i apetyczne, a z drugiej – dla mnie – w zdecydowanej większości całkiem nowe. Będę próbować po kolei, gratuluję i czekam na kolejny tytuł FiKa.
Witaj! Szkoda, Ze sie spoznilam;-). Ale dzisiaj wpadlam na Twoj blog….i przepadlam….;-). Super przepisy…jestem pod wrazeniem…facet tak gotuje…i pisze cudnie o podrozach…i co przywiezc z podrozy….super, super!!! Salatka z czerwonych pomaranczy na zdjeciu…juz bym zjadla…sledzie w miodzie…uwielbuam sledzie…no i ksiazka!!! Oczywiscie musze kupic! Gratuluje bloga…lubie takie pouczjace blogi. Pozdrawiam:-)