Wracamy do książek Petera Singera, tym razem oddalając się nieco (choć nie całkowicie) od tematów bezpośrednio związanych z jedzeniem.

Dzięki Wydawnictwu Czarna Owca miałem okazję zapoznać się z kolejną publikacją, podpisaną nazwiskiem Petera Singera. O tym, kim jest Singer, oraz o jego roli w światowym ruchu pro zwierzęcym wspomniałem poprzednim razem – w recenzji pozycji pt. „Etyka a to, co jemy”. Teraz tylko pokrótce – przełomową pracą Singera w tej dziedzinie stało się wydane w roku 1975 „Wyzwolenie zwierząt”. Pięć lat później ukazała się „Fabryka zwierząt”, podejmująca temat przemysłowej hodowli zwierząt, a po upływie kolejnych pięciu lat na rynku pojawiła się książka, tym razem nie autorstwa samego Singera, ale pod jego redakcją „W obronie zwierząt” („In Defence of Animals”), na którą składały się z teksty różnych autorów i która ukazywała pierwsze pokolenie nowoczesnego ruchu obrońców zwierząt. Wydane przez Czarną Owcę w 2011 roku „W obronie zwierząt” to w istocie tłumaczenie drugiego wydania tej książki, które pod tytułem „In Defense of Animals. The Second Wave” ukazało się w 2006 roku. Już sam tytuł wskazuje, że jest to spojrzenie na ‚drugą falę’, czyli nowoczesny ruch pro zwierzęcy, dlatego też jest to nie tyle drugie wydanie „In Defence of Animals”, co całkowicie nowa publikacja, wykorzystująca tylko cztery (w tym trzy poprawione) eseje z 1985 r. i zawierająca aż 14 nowych tekstów.

W przeciwieństwie do „Etyki a to, co jemy”, skoncentrowanej, zgodnie z tytułem, na przemyśle spożywczym i promującej wegetarianizm, „W obronie zwierząt” to kompleksowe i pogłębione z filozoficznego punktu widzenia, przedstawienie złożonej problematyki ochrony zwierząt. Służy temu sam układ części i rozdziałów książki, począwszy od przedstawienia, w części pierwszej, idei stojącej za ruchem (m.in. szowinizm gatunkowy, koncepcja osoby poza gatunkiem ludzkim, czy wpływ religii na traktowanie i postrzeganie zwierząt), poprzez zaprezentowanie pól, na których zwierzęta wymagają ochrony, do ukazania strategii działania aktywistów oraz swoistych programów i rad dotyczących najskuteczniejszych metod pro zwierzęcej agitacji. Brzmi to trochę jak zarys podbudowanej ideologicznie kampanii wojennej, w ramach której wytyczono cele i opracowano szczegółowe plany działań armii.

Żyjemy w czasach, gdy samo teoretyzowanie nie zjedna jednak odpowiedniej rzeszy sympatyków danej sprawy, dlatego w następnych dwóch częściach książki nie zabrakło wielu drastycznych szczegółów, które w sposób dosadny wzmacniają przekaz „W obronie zwierząt”. Możemy dowiedzieć się więc na przykład o przeprowadzanych na Tajwanie badaniach polegających na zrzucaniu na szczury ciężarów, uszkadzających im rdzeń kręgowy („Szowinizm gatunkowy w laboratorium”). Po co? Żeby dowieść, że (uwaga, co za rewolucyjne odkrycie!) ciężary zrzucane z większej wysokości wywołują większe obrażenia. Kiedy nabieramy ochoty do podobnego potraktowania „naukowców” odpowiedzialnych za takie praktyki, kolejny rozdział „Nowa, wspaniała ferma?” poruszy wątki dokładnie rozwinięte we wspomnianej publikacji „Etyka a to, co jemy”, dotyczące przemysłowej hodowli zwierząt. Przy gigantycznej skali cierpienia wywołanej tym zjawiskiem, kwestie związane z zasadności istnienia ogrodów zoologicznych („Przeciwko ogrodom zoologicznym”) wydają się być drugorzędne.

Cele wytyczone, czas na działania. O nich opowiada trzecia część pracy, w której zebrano eseje aktywistów, na przykład tych włamujących się do rzeźni i niszczących urządzenia („Noże rzeźnicze na sierpy”), albo uwalniających zwierzęta z ferm i nagłaśniających to w mediach („Otwieranie klatek, otwieranie oczu”). „Byliśmy otoczeni przez wyniszczone, bezpióre kury, pokryte ekskrementami kur umieszczonych w klatkach nad nimi – pisze Miyun Park o jednej z amerykańskich ferm, hodującej kury w klatkach – Niezliczone kury unieruchomione przez druty klatek za skrzydła, nogi, stopy i szyje, niektóre żywe, inne padłe (…) Sfilmowaliśmy kury pokryte cystami, łysinami, infekcjami i krwawymi ranami – niektóre tak słabe, że z trudnością podnosiły głowy lub piły wodę, którą im podawaliśmy.” Szczerze mówiąc, po tych i im podobnych relacjach trudno mi sobie wyobrazić świadome wspieranie tego przemysłu, poprzez kupowanie jaj z hodowli klatkowej.

Warto również zapoznać się dokładnie z esejem Bruce Friedricha „Skuteczne orędownictwo”, wyjaśniającym, czym tak naprawdę jest, i czym nie jest weganizm. Nie chodzi tu przy tym o koncentrowanie się na liście produktów, które można spożywać, ale o właściwe propagowanie tej postawy. „Weganizm nie jest dogmatem – pisze autor – Weganizm to zmniejszanie cierpienia. Jeśli więc uczestniczysz w świątecznym przyjęciu mięsożerców i mówisz, że nie możesz jeść chleba, bo nie wiesz, czy czasem nie zawiera odrobiny serwatki, albo jesteś w restauracji oferującej w menu wege-burgera, a ty torturujesz kelnera, próbując wyciągnąć zeń więcej danych na temat składników, to powiedziałbym, że właśnie pokazujesz ludziom, jak trudny jest weganizm. Rzucasz kłody pod nogi tym przy twoim stole, którzy w przeciwnym razie mogliby przestawić się na twoją dietę. A to wyrządza znacznie większą szkodę niż to, że zjadłbyś tę maleńką ilość czegoś tam.” Całkiem logiczne, prawda?

Choć z punktu widzenia kogoś zainteresowanego przede wszystkim jedzeniem, „Etyka a to, co jemy” będzie książką znacznie bardziej interesującą, „W obronie zwierząt” uzupełnia ten pro zwierzęcy przekaz o dodatkowe aspekty. Z pewnością, każda osoba świadoma poruszonych tu problemów powinna zapoznać się z obydwoma tytułami i we własnym sumieniu rozstrzygnąć pewne kwestie. Muszę przyznać, że choć uwielbiam nabiał, mięso już od długiego czasu bardzo sporadycznie gości na moim stole. Tymczasem, po lekturze obydwu publikacji zauważyłem, że w sposób całkowicie naturalny sięgam po nie jeszcze rzadziej.

Założenia kampanii „Meat Free Monday”, aktywnie wspieranej między innymi przez Paula McCartneya, opierają się na przekonaniu, że wystarczyłaby rezygnacja z jedzenia mięsa tylko w jeden dzień tygodnia, by znacząco wpłynąć na ograniczenie zanieczyszczenia środowiska, poprawę stanu zdrowia, humanitarne traktowanie zwierząt oraz zmniejszenie  problemu światowego głodu. Jestem przekonany, że „W obronie zwierząt” może przyczynić się do skłonienia czytelników do choćby takiego, minimalnego przecież, wyrzeczenia.

W obronie zwierząt, pod redakcją Petera Singera
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011
350 stron, okładka miękka
tłumaczenie: Monika Betley