Dieta bezglutenowa – tak czy nie? Warto na nią przejść?
Przeczytaj także:
– wpis, od którego wszystko się zaczęło: Facet i Kuchnia zrywa z glutenem
– Dieta bezglutenowa – o co chodzi z tym glutenem?
Pora na podsumowanie doświadczeń Faceta i Kuchni po 6 miesiącach nieprzerwanej diety bezglutenowej.
Jak czuje się FiK po pół roku bezgluta? Bardzo dobrze i jest zdecydowanie na tak dla wykluczenia glutenu z diety. Poniżej wyjaśniam, dlaczego.
Niech Was nie zmyli hasło „podsumowanie”. Zgodnie z obietnicą złożoną w maju, publikujemy dziś naszą ocenę kilkumiesięcznego życia na bezglucie. Nie oznacza to jednak, że z beglutenu rezygnujemy. Nic z tych rzeczy. Generalnie, podejmując decyzję o odstawieniu glutenu przeczuwaliśmy, że to bilet w jedną stronę, a każdy kolejny dzień glutenfree tylko coraz skuteczniej utwierdzał nas w przekonaniu, że tak będzie w istocie.
Ale po kolei.
Czym jest gluten?
Gluten to białko roślinne, obecne między innymi w pszenicy, życie, jęczmieniu, a także owsie, który – choć z natury rzeczy jest bezglutenowy – z uwagi na współczesne procesy przetwarzania żywności i wykorzystywanie owsa w połączeniu z glutenowymi zbożami, występuje w obrocie w stanie tak bardzo zanieczyszczonym, że zalicza się go grupy zbóż zawierających gluten (wyjątek stanowi certyfikowany owies oznaczony jako glutenfree, który można dostać w sklepach z żywnością bezglutenową).
Gluten nie jest wartościowym składnikiem odżywczym, niezbędnym do prawidłowego rozwoju organizmu. Prawdą jest też, że nie szkodzi każdemu. Jednakże z uwagi na pogarszającą się jakość zmutowanej i od kilku dziesięcioleci stale poddawanej genetycznym modyfikacjom pszenicy, która ze zbożami spożywanymi przez naszych pradziadków na początku ubiegłego wieku ma niewiele wspólnego, zboże to staje się szkodliwe dla zdrowia coraz szerszego grona konsumentów.
Problem w tym, że szkodliwość ta wciąż jest trudno identyfikowalna. O ile testy w kierunku celiaklii wykonać można, o tyle nietolerancja glutenu może zostać ustalona już tylko metodą wykluczania potencjalnie szkodliwych składników pożywienia z diety oraz powiązanej z nią obserwacji organizmu i analizy wynikających stąd wniosków.
Dieta bezglutenowa w mediach
Pojęcie „dieta” kojarzy się zwykle z układem wyrzeczeń, mających prowadzić do jednego celu: utraty kilogramów i osiągnięcia upragnionej wagi. Dieta tymczasem to nic innego jak sposób odżywiania – codzienne menu w dowolnym wydaniu. Przez takie a nie inne konotacje związane z hasłem „dieta”, dieta bezglutenowa również często (zbyt często!) odbierana jest jako „narzędzie” do odchudzania, chociaż zdecydowanie nie tak być powinno. To metoda odżywiania, która rządzi się określonymi prawami, przeznaczona przede wszystkim dla osób chorych na celiaklię oraz z nietolerancją glutenu, choć nie tylko dla nich, o czym więcej w dalszej części wpisu.
Dieta bezglutenowa w ostatnim czasie stała się w naszym kraju bardzo popularna, nie ma co do tego wątpliwości. Temat „bezglutenu” oraz teorii z nim związanych pojawia się więcej niż często w mediach wszelkiego typu. Newsweek, Wyborcza, szereg mniejszych i większych portali. Każdy ma w tej materii coś do powiedzenia. Ukazują się krótkie noty, przykładowe przepisy, wywiady, a nawet obszerne publikacje aspirujące do miana specjalistycznych analiz. Do wyboru, do koloru. Nawet jeśli ktoś nie chce o bezglutenie słyszeć, on i tak go dopadnie. Na głównej stronie odwiedzanego co rano portalu, w przeglądanym od niechcenia dzienniku, tygodniku czy kolorowym miesięczniku. Bezgluten, tak jak gluten, czai się dziś wszędzie.
Biorąc to wszystko pod uwagę (i z lekka upraszczając) publikacje traktujące o (bez)glutenie można podzielić na 2 zasadnicze kategorie.
W wariancie pierwszym, życie na bezglucie stanowi przedmiot ataków, kpin oraz oskarżeń. Bywa, że zaskakująco agresywnych.
Gazeta.pl Zdrowie w sierpniu br. oznajmiła na przykład, że „Moda na dietę bezglutenową to ściema. Dalej była zachęta: Poznaj 6 popularnych mitów o glutenie”. Gdyby zastanowić się nad sensem logicznym zdania „moda na dietę to ściema”, okaże się, że autor stwierdza jedynie, że moda na dietę to ściema, natomiast sama dieta ściemą wcale nie jest… Tak czy owak, szkoda tu miejsca na przytaczanie żałośnie brzmiących tez, jakie zawarte zostały we wspomnianym wyżej tekście, ograniczę się więc tylko do wskazania, że autor publikacji oznajmił tam między innymi, iż „diety eliminacyjne (a taką jego zdaniem jest bezglutenowa – przyp. FiK) są dla ludzi chorych. Zdrowym nie tylko nie pomagają, a wręcz szkodzą”.
Z kolei Maciej Nowak (który gdzieś pomiędzy jedną a drugą recenzją stołecznych restauracji pozyskał wiedzę na temat tajników diety bezglutenowej oraz skomplikowanej konstrukcji psychicznej jej wyznawców i postanowił się tą wiedzą niezwłocznie z czytelnikami podzielić) cytowany w tekście Newsweeka, kpiącym między innymi z rezygnacji z glutenu, mówi tak: „Bezglutenowa dieta to objaw przynależności do elity nadwrażliwców, daje poczucie bycia kimś wyjątkowym”. Ten sam Nowak w swej recenzji Pook Pasta oświadczył jeszcze, że „Jak wiemy, głównym wrogiem modnej publiki jest gluten. Tak jak w XIX wieku każda szanująca się damessa cierpieć musiała na migrenę, tak dziś nie wypada pokazywać się na mieście bez celiaklii.”
Jak widać, jakość publicznej dysputy o glutenie nie jest – niestety – zbyt wysokich lotów.
Autorzy wielu podobnych artykułów sprawiają niejednokrotnie wrażenie samozwańczych fachowców od zagadnień związanych ze zdrowiem, jakością życia i regułami racjonalnego odżywiania. Potępiają trend bezglutenowy w czambuł i bez skrępowania, z uporem godnym lepszej sprawy. A przede wszystkim – bez poparcia prezentowanych twierdzeń choćby własnym doświadczeniem – lansują tezę, wedle której bezgluten to zła, kosztowna, szkodliwa, a przede wszystkim uboga i eliminacyjna dieta, która – wskutek pozbawienia organizmu tak cennego składnika, jakim (no przecież!) jest gluten – niechybnie odbić się musi na zdrowiu i ogólnej kondycji naiwnych szaleńców albo innych goniących za modą na bezglut idiotów.
Co więcej, wymowa niektórych publikacji, wspieranych niekiedy profesjonalnymi filmikami, mającymi obalić pozytywny mit bezglutenu może sugerować, że przedsięwzięcia te finansowane albo chociaż współfinansowane są przez producentów zbóż i inne podmioty działające w szeroko pojętej glutenowej branży. Bo jak inaczej oceniać na przykład video, które jakiś czas temu krążyło po sieci. Film jak rodem ze szczytu komunistycznej propagandy: motyw przewodni to odczytywane tonem nie znoszącym sprzeciwu hasła obnażające rzekomo szkodliwy wpływ bezglutenu na organizm, a w tle falujące łany zbóż, pracujące na złotych zbożowych polach kombajny, dorodne kłosy i wypieczone z nich, wzorcowe jak modelki po photoshopie, bochenki chleba naszego powszedniego.
W wariancie drugim, który dopełnia medialnego obrazu „bezglutenowości” autorzy umownie ulokowani po drugiej stronie (bez)glutenowej barykady zachwalają tę, nazwijmy ją, żywieniową filozofię jako lekarstwo na całe zło, w tym także, a może przede wszystkim, sposób na nadwagę. A nie jest tajemnicą, że etykieta „dieta odchudzająca” jest w stanie spopularyzować w społeczeństwie każdą żywieniową koncepcję, niezależnie od tego, na jak absurdalnych założeniach zostałaby oparta.
Niektórzy zwolennicy bezglutenu często z entuzjazmem przyjmują zarazem rosnącą ofertę wysoko przetworzonej żywności bezglutenowej, która ich zdaniem ma obecnym lub przyszłym ex-glutenowcom osłodzić niemożność sięgania po „zwykłe” ciasta, ciastka, przekąski, pizze, batony, chleby i tak dalej. Wysyłają w ten sposób w świat przekaz, że warto przejść na bezgluten, bo przecież można kupić tyle gotowej żywności glutenfree, że nie ma się czego bać. Każdy sobie poradzi. Nawet Ty.
Żadna z tych postaw nie służy niestety wzrostowi żywieniowej świadomości naszego narodu. Ani tym bardziej upowszechnianiu pozytywów, jakie mogą wynikać z odstawienia glutenu. A szkoda.
Wrażenie, że bezgluten to pusty i przejściowy trend, który wkrótce zastąpi kolejna jedzeniowa moda, wynikać może także między innymi stąd, że wiele osób (w tym także, niestety, blogerzy prowadzący strony traktujące o jedzeniu) udaje, że porzuca gluten, afiszując się przy tym ze swą nową postawą żywieniową, co jakiś czas stwierdzając, że tu czy tam na chwilę (z jakiejś nieusuwalnej przyczyny albo, ewentualnie, z nieświadomości, że produkt „x” może zawierać gluten) zmuszona była odstąpić od bezglutenowego „reżimu”, ale ogólnie nic się nie stało, na bezglucie nadal jest i będzie, bo to przecież takie zdrowe, fajne, modne i tak dalej.
Co gorsza, ci słabiej uświadomieni w kwestii racjonalnego odżywania i właściwego doboru produktów do przyrządzania potraw celowo lub przypadkiem przyczyniają się do promowania wysoko przetworzonej żywności bezglutenowej. Jakość tych produktów jest równie niska co jej glutenowych odpowiedników. A bywa nawet, że niższa, bowiem brak mąki pszennej wymaga często zwiększonego dodatku emulgatorów czy utwardzonych tłuszczów po to, by finalny produkt spełniał oczekiwania konsumentów co do szybkości i łatwości przygotowania, smaku i konsystencji.
Wyczerpująca analiza tematu wraz z kompleksowym przebiciem się przez informacyjny chaos dotyczący glutenu i teorii na temat wolnej od niego diety byłaby niezłym materiałem na rozprawę doktorską. Nie ma szans, by w ramach tego jednego wpisu zagadnienie wyczerpać, dlatego tutaj postaram się odnieść do kilku tylko zarzutów, najczęściej podnoszonych pod adresem bezglutenu.
1. DIETA BEZGLUTENOWA JEST SZKODLIWA
Nieprawda. Wbrew propagandzie przeciwników bezglutenu, gluten nie jest organizmowi do niczego potrzebny. Nie każdy musi go wykluczyć, ale każdy może to zrobić, jeśli tylko ma na to ochotę – choćby po to, by przekonać się na własnej skórze, czy taka zmiana mu odpowiada oraz czy przynosi pozytywne efekty.
U osób, których codzienna dieta obfituje w produkty mączne (nawet te domowej roboty) lub słodkie czy słone przekąski na bazie mąki, odejście od spożycia produktów zawierających gluten może oznaczać dosłownie „nowe żywieniowe otwarcie”, które wymusi trwałą zmianę nawyków żywieniowych. I to zmianę na lepsze. Wystarczy tylko chcieć. Jeśli Twoja dieta jest dziś wysoce glutenowa i postanowisz poważnie podejść do kwestii wykluczenia glutenu z diety (bez wymówek i odstępstw na okoliczność ciasta u cioci na imieninach), jest spora szansa, że np. zaczniesz w dość szybkim tempie tracić niechcianą kilogramową nadwyżkę.
Jeśli jednak ktokolwiek wierzy, że przestawiając się na równie niezdrowe (co tradycyjne) gotowe bezglutenowe przekąski, przykładowo trwale schudnie i generalnie przyczyni się do poprawy swojego stanu zdrowia, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że poniesie porażkę. Dieta bezglutenowa oparta na gotowcach, których niestety na sklepowych półkach pojawia się coraz więcej (także za sprawą czołowych, globalnych koncernów, które właściwie rozpoznały rynek i na fali bezglutenowego trendu także zamierzają zarobić) to droga donikąd.
2. DIETA BEZGLUTENOWA JEST KOSZTOWNA
Nie jest, a w każdym razie nie musi być. Wszystko zależy od przyjętej strategii.
Po pierwsze, jeśli ktoś dotąd odżywiał się zdrowo, zwracał uwagę na jakość kupowanych produktów, czytał etykiety, nie sięgał po artykuły najtańsze, ale wybierał te lepszej jakości (kosztem ich wyższej ceny), zmiana diety na bezglutenową nie odbije się znacząco na jego kieszeni. Co więcej, lektura etykiet sporej części produktów i zestawienie składów z ich cenami może niejednokrotnie zaskoczyć. Bywa, że te artykuły, które wcale nie są tanie (bo na przykład bazują na silnej pozycji rynkowej danej marki) skład mają szmatławy, a ich zmiana na wyrób lepszej jakości wcale nie musi wiązać się z koniecznością wydania większej sumy. Wystarczy przestawić się na odpowiednik małego producenta. Tak więc, przy zakupach, przede wszystkim wskazana jest czujność i racjonalna kalkulacja, co jest warte wydania Twoich ciężko zarobionych pieniędzy, a co na to nie zasługuje.
Po drugie, jeśli komuś nie odpowiadają przepisy z gatunku tych, które publikuję na tej stronie, ponieważ np. woli bardziej tradycyjne smaki, może w prosty i tani sposób skomponować ulubiony obiad, złożony przykładowo z porcji mięsa / ryżu lub ziemniaków / porcji warzyw. Do tego śniadania i kolacje na bazie kaszy czy ryżu, owoców lub warzyw, które można dobierać sezonowo, a tym samym ograniczać koszty.
I po trzecie, jeśli lubisz produkty mączne i na bezglucie postanowisz np. w dalszym ciągu codziennie jeść placki, naleśniki, czy piec w domu bezglutenowy chleb lub ciasta, a jednocześnie nie satysfakcjonuje cię bazowanie na najtańszych bezglutenowych mąkach w rodzaju ryżowej czy kukurydzianej, siłą rzeczy na mąki bezglutenowe wydasz więcej. Te najlepsze, takie jak ciecierzycowa czy kasztanowa, kosztują kilkukrotnie czy nawet kilkunastokrotnie więcej niż mąka pszenna, ale… jest wyjście. To świetna okazja, by generalnie ograniczyć spożycie mąki, bardziej kreatywnie spojrzeć na gotowanie jako takie oraz wykorzystywane w kuchni produkty, włączyć do menu więcej najróżniejszych warzyw, owoców, kasz, ryb, etc., a od czasu do czasu serwować sobie także coś z mąki – najlepiej tej lepszego typu. Krótko mówiąc – mąka tak, ale: smaczniej i rzadziej, zamiast często i byle jak.
3. DIETA BEZGLUTENOWA JEST UBOGA I ELIMINACYJNA
Nic bardziej mylnego. Kuchnia bezglutenowa może być, i w moim wydaniu jest, zdrowa, urozmaicona, aromatyczna, pełna kolorów i bardzo smaczna. Co więcej, smaczniejsza niż całe mnóstwo glutenowych posiłków. Rezygnacja z glutenu w żaden sposób nie stoi temu na przeszkodzie. Ci, którzy twierdzą, że brak glutenu w diecie musi równać się posiłkom monotonnym, bez finezji i ubogim w składniki odżywcze, obnażają tylko własną niewiedzę na temat zasad zdrowego i jednocześnie kreatywnego żywienia. Plus brak kulinarnej wyobraźni.
O tym, że gluten może mieć nieznaczący udział w codziennym menu także u osób, które oficjalnie bezglutenowe nie są, najlepiej świadczy fakt, że kiedy wraz z eliminacją z diety glutenu utworzyłem w serwisie Facet i Kuchnia nową kategorię przepisów bez glutenu, z miejsca trafiło tam grubo ponad 200 przepisów – powstałych w czasie, kiedy formalnie Facet i Kuchnia od glutenu wcale się nie odżegnywał, choć w praktyce jadł go niewiele. Wyjaśnienie jest proste.
Od samego początku gotując starałem się ograniczać do minimum ilość mąki pszennej i jej pochodnych w przepisach. Nie zagęszczałem mąką zup czy gulaszu, nie używałem panierek, nigdy nie miałem w domu tartej bułki. Nie jest do niczego potrzebna. Dziś w zakładce „BEZGLUTENOWE” znajduje się już ponad 400 pomysłów na pyszne, oryginalne dania (i z każdym dniem przybywa kolejnych), w których w kreatywny sposób wykorzystuję warzywa, owoce, kasze, ryż, a także – rzadziej – bezglutenowe mąki czy makarony. A gdyby dodać do tego kilkaset pomysłów na makarony właśnie, w których recepturach makaron z durum wystarczy zastąpić odpowiednikiem z mąki ryżowej, gryczanej czy z batatów okaże się, że blog w przeważającej większości wypełniają przepisy dla celiaków, osób z alergią na gluten lub nietolerancją glutenu.
Warto też dodać, że – jak słusznie zauważyła jedna z naszych czytelniczek w komentarzu pod TYM WPISEM opracowanie fajnych bezglutenowych przepisów nie sprowadza się do zamiany mąki glutenowej na bezglutenowy miks; trzeba nauczyć się nowego podejścia do gotowania.
Typów mąki bezglutenowej jest tak wiele (gryczana, kasztanowa, ciecierzycowa, amarantusowa, teff, ryżowa, mąki z orzechów, kokosowe, nawet grzybowe, choć ceny tych ostatnich przyprawiają niestety o zawrót głowy, a mąka kasztanowa w zestawieniu z nimi wydaje się tania jak barszcz), że zupełnie nie ma potrzeby sięgać po pełne sztucznych dodatków miksy do wypieku chleba, pizzy, bułek czy ciast.
Do tego potrzeba jednak kulinarnej wyobraźni, zaangażowania, poświęcenia czasu na eksperymenty w kuchni, ponieważ każdy przepis z wykorzystaniem mąki innej niż pszenna dla osiągnięcia tego samego efektu wymaga odpowiedniej zmiany proporcji pozostałych składników, takich jak np. jaja czy tłuszcze.
Brak glutenu wymusza nowe podejście, ale nie tylko można, ale i warto stawić temu wyzwaniu czoła, zamiast bezmyślnie sięgać po bezglutenowe gotowe mieszanki. Glutenu w nich nie ma, ale jest szereg innych preparatów, których nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby jeść.
Wy macie łatwiej niż ja, ponieważ możecie korzystać ze sprawdzonych pomysłów Faceta i Kuchni. Taki jest, między innymi, cel istnienia tej strony:-)
Niestety wiele osób, które z wyboru lub z konieczności przeszły na bezgluten, zupełnie niepotrzebnie za wszelką cenę podejmuje rozpaczliwe starania w celu odtworzenia w kuchni bezglutenowych wersji swych ulubionych, starych, sprawdzonych glutenowych dań.
Moim zdaniem, to nie jest dobra strategia. Warto w pełni wykorzystać okazję, jaką stwarza bezgluten i zmienić całą wyznawaną dotąd filozofię żywienia. Świat nie kończy się na chlebie, pierogach, ciastach, pizzy czy plackach, a rezygnacja z glutenu to najlepszy sposób, by się o tym przekonać. I raz na zawsze wyzwolić się z mącznej dominacji, pod której jarzmem wciąż pozostaje kuchnia polska.
W dzisiejszych czasach racjonalne odżywianie musi być wręcz „dietą eliminacyjną” i to w czystej postaci – inaczej się po prostu nie da. W zalewie spożywczego chłamu i śmieciożarcia jadalne i nieszkodliwe produkty trzeba selekcjonować niezwykle starannie. Badziewie jedzeniowe czai się wszędzie.
Bezglutenowy Facet i Kuchnia
Nie ma cudów. By w pełni odczuć korzyści płynące z odstawienia glutenu, należy podejść do sprawy świadomie, racjonalnie i – przede wszystkim – konsekwentnie.
My odstawiliśmy gluten z początkiem maja br. i od tamtego czasu ani razu z podjętej decyzji się nie wyłamaliśmy. Nie było ku temu powodu, ponieważ pełne wykluczenie glutenu nie sprawiło nam problemu.
Ani wizyty w restauracjach, ani wyjazdy krajowe czy zagraniczne nie dostarczyły argumentów do szukania wymówek czy odpuszczenia na zasadzie „jeden glutenowy posiłek czy deser jeszcze nikomu nie zaszkodził”.
Kiedy planujemy wizytę w jakimś lokalu, dzwonimy i uprzedzamy, że jesteśmy bezglutenowi i ustalamy, jaki to może mieć wpływ na dobór dań z menu.
Dzięki temu np. mieliśmy okazję spróbować w stołecznej Rozbrat20 np. genialnego ciastka czekoladowego Pete’a Gilmore’a, które zostało przygotowane specjalnie dla nas z mąki migdałowej (choć w standardowym przepisie do jednej z warstw używana jest mąka pszenna):
Na wakacjach radzimy sobie równie dobrze – o tym, jak nam szło w Rydze, możesz przeczytać TUTAJ. W Hiszpanii czy Portugalii wybór warzyw, owoców, serów, świetnej jakości szynek, ale też znakomitych tapas bez problemu pozwala w pełni korzystać bezglutenowym z uroków południowej kuchni (więcej o tym wkrótce).
Nie jesteśmy celiakami, ale nie brak nam konsekwencji. Poza tym, na podstawie skali poprawy samopoczucia jesteśmy w stanie stwierdzić, że nasze organizmy z całą pewnością nie tolerują glutenu.
W naszym przypadku rezygnacja z glutenu nie była i nie jest przejawem ulegania modzie czy żywieniowym trendom. Z drugiej strony decyzja ta nie stanowiła także szczególnie wielkiego wyzwania, ponieważ wcześniej nasza dieta też nie bazowała na produktach zawierających gluten. Na bezglucie czy bez niego wysoko przetworzona żywność, gotowe przekąski i tak dalej były poza zasięgiem naszych zainteresowań.
Z uwagi na pewne dolegliwości zdrowotne postanowiliśmy sprawdzić, czy porzucenie glutenu wpłynie pozytywnie na nasze organizmy. W przypadku Gośki dodatkowym motywatorem był fakt, że od dziecka nie przepadała za chlebem i daniami mącznymi, a poza tym dawno temu – jeszcze zanim się poznaliśmy – przez blisko dekadę praktycznie w ogóle nie jadła pieczywa (zamiast tego – wafle ryżowe), ale też makaronów, ciast i innych mącznych słodyczy. Czuła się wtedy znacznie lepiej niż później, kiedy – z uwagi na to, co i jak gotowałem dla nas obydwojga – od czasu do czasu włączała do codziennego menu makarony i chleb.
Czy pół roku bez glutenu przyniosło oczekiwane rezultaty? Jakie są nasze wrażenia? Odpowiedzi w podziale na uczestników „eksperymentu” znajdziecie poniżej:
Szymon:
Wykluczenie glutenu z diety pozwoliło mi przede wszystkim wyraźnie lepiej znosić przerwy między posiłkami. W skrócie rzecz ujmując, na bezglutenie mogę nie jeść godzinami, organizm znacznie lepiej radzi sobie z uczuciem głodu i przypadkami, gdy od jednego do drugiego posiłku upływa wiele godzin. To, co kiedyś nie miało racji bytu, teraz nie sprawia mi problemu – mogę np. wyjść z domu bez śniadania bez uporczywego ssania w żołądku albo zjeść śniadanie i doczekać późnopopołudniowego obiadu, jedząc „pomiędzy” tylko jakiś owoc i kilka wafli ryżowych. Co poza tym? Zmniejszenie dolegliwości związanych z jelitem drażliwym, lepsze trawienie, sprawniejsza przemiana materii, brak poczucia zmulenia po spożyciu potraw mącznych (ale bezglutenowych), utrata wagi bez szczególnych starań w tym kierunku (co jemy, widać na blogu) – w ciągu 6 miesięcy schudłem z 74 do 70 kg, niejednokrotnie objadając się jak bączek:-).
Gosia:
Podstawowy pozytyw, wynikający z odstawienia glutenu, to pozbycie się uczucia ciężkości, które towarzyszyło mi właściwie zawsze po zjedzeniu typowo glutenowych potraw. Nie zdarzało się to często, ale jednak. Dzięki wykluczeniu z diety glutenu mój organizm zdecydowanie lepiej znosi przerwy między posiłkami – odczuwanie głodu nie jest dolegliwe i można je znacznie łatwiej kontrolować. Poza tym, ku mojemu zaskoczeniu (wspominał o tym Davies w Kuchni bez pszenicy, ale nie dawałam wiary tym zapewnieniom) bezgluten zaowocował w moim przypadku poprawą krążenia i ustąpieniem opuchlizny pojawiającej się wokół kostek (mam bardzo niskie ciśnienie) oraz znacznym zmniejszeniem intensywności skurczów miesiączkowych, które niejednokrotnie na dzień lub dwa skutecznie wyłączały mnie z wszelkich aktywności. Utrata wagi też, ale nie tak znacząca, jak u Szy. Z 44 do 43 kg. Zanim ktoś się przyczepi – tak, mam BMI poniżej starych przedwojennych norm, które ze współczesnymi miarami nie mają nic wspólnego, a poza tym – mam drobny szkielet, a wkrótce zaczynam trening w celu nabrania masy;-)
Bezgluten a lekarz pierwszego kontaktu
Na koniec jedna uwaga na temat wskazań medycznych w kierunku życia na bezglucie oraz postawy lekarzy pierwszego kontaktu w odniesieniu do pomysłu wyłączenia z menu produktów glutenowych.
Z naszych doświadczeń wynika, że lekarze wcale nie są skłonni badać, czy istnieją przesłanki do eliminacji glutenu z codziennej diety. Prędzej zaproponują kurację lekową niż bardziej racjonalne rozwiązanie, jakim jest – wydawałoby się – rozsądna modyfikacja diety w celu ograniczenia w niej produktów pochodzenia zbożowego, artykułów wysoko przetworzonych i urozmaicenia całodziennego menu.
Już po przejściu na bezgluten, przy okazji wizyt u lekarzy, próbowaliśmy wybadać temat, pytając ich wprost: co myślą o wykluczeniu glutenu i czy nie uważają, że w przypadku naszych dolegliwości warto byłoby sprawdzić, czy brak glutenu w diecie przełoży się może na jakieś pozytywne rezultaty.
Odpowiedź była zaskakująca. Otóż, zdaniem lekarzy, to nie jest dobry pomysł, ponieważ – uwaga – dieta bezglutenowa jest kosztowna i skomplikowana. W związku z tym rekomenduje się ją pacjentom dopiero wówczas, gdy terapie lekowe nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.
Taki pogląd przedstawił zarówno lekarz z publicznej przychodni w podwarszawskiej gminie, jak i drugi – zatrudniony przez placówkę LUX MEDu i praktykujący w centrum Warszawy. Lekarz, który jako argumentu przeciw poleceniu pacjentowi najprostszej i najzdrowszej metody poprawy samopoczucia, a być może i stanu zdrowia, która polega na zmianie sposobu odżywania używa stwierdzenia, że to kosztowne i skomplikowane, wystawia sobie marne świadectwo. Prościej przepisać mi tabletkę, chemiczny wytwór przemysłu farmaceutycznego, który mój organizm może znieść znacznie gorzej niż odstawienie pszenicy (i szerzej – glutenu), bez gwarancji wywołania pozytywnego efektu.
Podsumowując, Facet i Kuchnia od bezglutenu nie odstąpi. Ba, z przyjemnością, premedytacją, a nawet z dziką rozkoszą;-) będzie dalej wyniszczać się za sprawą ubogiego, monotonnego i wyniszczającego bezgluta. Jeśli komuś ten fakt nie odpowiada i w skrytości ducha liczył na to, że to tylko przejściowa FiK-owa fanaberia, która za kilka miesięcy minie i wszystko wróci do normy, to się niestety przeliczył.
Lepsze samopoczucie i brak poczucia straty z tytułu pełnej rezygnacji z pszenicy i innych glutenowych zbóż przemawia za pozostaniem po stronie bezglutenowych. Bezgluten nikomu nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Co więcej, przy okazji jest szansa, że poszerzy czyjeś kulinarne horyzonty i zaowocuje bardziej urozmaiconym menu – na co dzień.
Na koniec – w skrócie – kilka porad dla osób, które z życiem na bezglucie muszą albo planują się oswoić:
1. Gluten czai się wszędzie. Może być zawarty nie tylko w produktach mącznych (chleby, ciasta, makarony, etc.), ale też w mniej oczywistych, np. w dżemach i konfiturach (sprawdź np. etykiety konfitur marki Łowicz), gorszej jakości wędlinach, kiełbasach, rybach z puszki (do sosów bywa dodawana mąka), niektórych serach, twarożkach kanapkowych, ketchupach, smakowych jogurtach i deserach mlecznych, cukierkach, lodach, a nawet niektórych typach wafli ryżowych. Certyfikowaną żywność bezglutenową oznacza się symbolem przekreślonego kłosa. Czytanie etykiet na zakupach to nieodzowny rytuał każdego świadomego konsumenta, nie tylko bezgluta.
2. Nie kupuj wysoko przetworzonych mieszanek do wypieków. Przed zakupem przestudiuj składy, a zrozumiesz dlaczego.
3. Ogranicz spożycie mąki, a jednocześnie korzystaj z dobrodziejstw i walorów smakowych bogactwa mąk bezglutenowych. W mojej (subiektywnej) ocenie do najsmaczniejszych należy mąka kasztanowa i ciecierzycowa, ale też znacznie od nich tańsza mąka gryczana. Wybór nie ogranicza się do wyżej wymienionych – do dyspozycji masz jeszcze między innymi mąkę amarantusową, teff, ryżową, mąki z orzechów, kokosowe, itd. Jest z czego wybierać.
4. Zamiast kupować bezglutenowe produkty z półek w super- i hipermarketach, zaprzyjaźnij się z lokalnym targiem albo pobliskim warzywniakiem. I gotuj z przepisów FiKa:-) Bezgluten to świetna okazja do urozmaicenia diety i kulinarnych eksperymentów. Nie idź na skróty i nie buduj bezglutenowej diety w oparciu o gotowe mieszanki do wypieków czy bezglutenowe dania z paczki.
5. Kupuj w sklepach z żywnością bezglutenową, czy to stacjonarnych czy online (asortyment mają znacznie szerszy niż sklepy tradycyjne), ale zanim zdecydujesz się na zakupy w konkretnym miejscu, zrób dobry research. Bywa, że np. cena bezglutenowych płatków owsianych (Provena) różni się pomiędzy poszczególnymi sklepami dość znacząco – sami znaleźliśmy je w cenach od 12 zł do 20 zł za 500 g.
6. Jeśli kupujesz jedzenie bezglutenowe w marketach, pamiętaj, że nie zawsze najlepsze produkty leżą na półkach z towarem glutenfree. Przykładem niech będzie warszawski Carrefour Arkadia. Wafle ryżowe Kupiec, które kupujemy najczęściej bo naszym zdaniem są najsmaczniejsze (podobnie jak wybieramy kaszę jaglaną Kupca), chyba, że akurat ich zabraknie, leżakują na półkach z suchym, paczkowanym pieczywem, nie ma ich natomiast w sekcji bezglutenowej. Są tam natomiast wafle konkurencyjnej marki, z których część wcale nie jest wolna od glutenu (o czym zresztą informuje opakowanie). Wniosek? Nie warto ufać rozkładowi towarów w sklepie, który nie zależy od jakości produktów, a od tego, czy producent / dystrybutor zapłacił za miejsce na półce.
7. Nie staraj się za wszelką cenę odtwarzać bezglutenowych wersji swoich ulubionych glutenowych przepisów. Nie tędy droga. Bezgluten otwiera nowe kulinarne możliwości, warto z nich korzystać!
8. Nie traktuj diety bezglutenowej jak choroby czy dziwactwa – przy odpowiednim podejściu to tylko i aż droga do uzdrowienia codziennego menu i poprawy samopoczucia. To na pewno Ci nie zaszkodzi.
9. Co jeść w pracy? Podajemy przykłady rozwiązań stosowanych przez nas samych:
Ja: lunchboxy wypełnione np. kaszą jaglaną / kaszą gryczaną / ryżem różnego rodzaju (brązowy, czarny, jaśminowy, basmati, biały), plus – w różnych konfiguracjach – pomidory, oliwki, kapary i inne warzywa, rybki i owoce morza z puszki dobrej jakości (polecam puszki Sabores Mercik, mają świetne składy, żadnych sztucznych dodatków), jabłka, banany, inne sezonowe owoce, wafle ryżowe, twaróg, etc.
Gosia: Owoce, wafle ryżowe, twaróg, mieszanki bakaliowe domowej roboty i suszone owoce (uwaga – należy do osób, które są w stanie „najeść” się na kilka godzin paroma orzechami czy kilkoma suszonymi śliwkami i na czymś takim przetrwać do posiłku z prawdziwego zdarzenia), jogurty naturalne, sałatki.
I – jak zawsze, bez związku z bezglutenem – woda mineralna, sporo wody.
10. W restauracjach uprzedzaj obsługę o tym, że jesteś bezglutenowcem. Na podstawie własnych doświadczeń możemy stwierdzić, że obsługa restauracji stara się w takim przypadku w pełni sprostać oczekiwaniom, jednocześnie lojalnie uprzedzając, których dań – jako obarczonych glutenowym ryzykiem – nie powinniśmy zamawiać.
Nie wykluczam uzupełnienia tej listy w przyszłości o dodatkowe punkty.
GO GLUTENFREE! :-)
Szacun, opracowanie jak referat naukowy :)
No sorry, ale Pan Nowak to cymbał i tyle. Zrozumiem, jeśli nie opublikujesz tego komenta albo będziesz zmuszony go usunąć ;)
A już myślałam, że się nie doczekam. No, grunt, że jest, lepiej późno niż wcale. U Was z czasem różnie jak wiem.
To najlepszy tekst o tej diecie, jaki dotąd przeczytałam. Zazdroszczę Wam silnej woli. Ja też się staram ograniczyć gluta, ale łatwo nie jest. Tradycyjna kuchnia mamy mi nie pomaga.
Czekałem na takie podsumowanie, dzięki!
Świetne podsumowanie tematu, merytoryczne i bardzo sensowne. Oczywiści każdy powinien sam podjąć decyzję i sprawdzić na sobie dany sposób odżywiania.
Ja pod wpływem akcji na fiku jestem za bezglutenie od czerwca. Co prawda próbowałem już pierwszego dnia z Szymonem, ale niestety nie udało się… podobno jest coś w pszenicy co lekko uzależnia.
Moje 5miesięczne podsumowanie jest podobne do tego które opisał Szymon, faktycznie, nie doskwiera głód w ciągu dnia, 4kg mniej, mimo tego, że najadam się do syta. Nie czuję się tak przymulony po posiłkach.
Na pewno zostaję na bezglutenie choć rodzina patrzy na mnie jak na ufoludka, ponieważ od dwóch lat jestem wegetarianinem i często padają pytania „co Ty wo ogóle jesz?”
….ale wystarczy spojrzeć na zdjęcia przeplatające ten artykuł, żeby stwierdzić, że taka dieta nie jest absolutnie nudna.
Dzięki Szymon!
Komentarz – marzenie:-) to ja dziękuję. Na nas też rodzina patrzy dziwnie, niektórzy przy okazji różnych spotkań nie ustają w pytaniach „Szymon, a może jednak zjesz ciasto?”, „chcesz kanapkę?”, „czym właściwie jest ten gluten?”. Plus pytania o to, co możemy jeść, zadawane w przekonaniu, że właściwie nic;-)
Cieszę się, że jesteś zadowolony ze zmiany. Moim zdaniem fakty mówią same za siebie – warto odstawić gluta, pozdrawiam!
Dzień dobry! Czy mógłby Pan może opublikować wpis polecający konkretne bezglutenowe produkty? Tak jak krytykuje Pan te słabe w „na tropie”? Nie chodzi mi o reklamę, tylko informację, czego Pan używa? Jakie mąki uważa Pan za dobre, jakie makarony, ryże, kasze. Byłoby super wiedzieć, po co sięgać, zamiast gubić się w gąszczu oferty sklepowej. Pozdrawiam serdecznie, ps. świetne podsumowanie, spójne i bardzo wyczerpujące.
Być może faktycznie warto byłoby to zrobić, rozważę. Proszę zaglądać i sprawdzać nowe posty:-) pozdrawiam
Ciekawe
Ufff, ciezko bylo przez ten tekst przebrnac ogladajac te wszystkie piekne zdjecia smakowitych potraw, na 20 minut przed przerwa obiadowa w pracy hehe :)
Swietny blog, swietne artykuly i super przepisy. Juz z kilku skorzystalam i jestem zachwycona smakiem :) Pozdrawiam serdecznie z Peru, Monika
Z Peru! Mam nadzieję, że kiedyś w końcu uda nam się tam pojechać:-) Dziękuję, zapraszam po więcej inspiracji i pozdrawiam serdecznie:-)
Ja też dodam coś od siebie. Nie jestem 100procentowym bezglutenowcem, ale odstawiłam chleb i ciasta. Nie było, a właściwie wciąż nie jest to łatwe, ponieważ zawsze jadłam za dużo słodyczy. Taka rodzinna tradycja :( Męczę się, walczę, ale widzę efekty, więc jestem do tego zmotywowana. Powinnam schudnąć jakieś 25-30 kg i prawie 1/3 tej ilości mam już za sobą. Zgadzam się z tym, co napisałeś – to generalnie nie powinna być dieta odchudzająca, w sensie, nie tak powinno się ją traktować, ale z drugiej strony to dobra okazja, żeby zmienić nawyki na lepsze, a odstawienie mąki oraz – w moim przypadku – cukru okazało się bardzo dobrym wyjściem. Także – bezglutenowa dieta nie jest po to, żeby poprawiać stan sylwetki, ale przy odpowiednim podejściu (tu w pełni zgadzam się z tym, co napisałeś, szczególnie w odniesieniu do omijania gotowych beaglutenowych produktów lub półproduktów) można osiągnąć zamierzone efekty. Korzystam z Twoich pomysłów, jem DUŻO i bardzo smacznie, i jest szansa, że za kilka – kilkanaście miesięcy będę wyglądać jeszcze lepiej niż dziś. A pózniej pozostanie jeszcze ten wypracowany sukces utrzymać. Trzymaj FiKu za mnie kciuki, a ja w rewanżu gorąco kibicuję Tqojemu rozwojowi! pozdrawiam :)
Te bezsensowne artykuły atakujące diety bezglutenowe… Jeśli odwróciłbyś kolejność w jakiej wpisałeś to, co szkodzi diecie bezglutenowej, to niektóre z tych artykułów nie byłyby takie bezsensowne. Czyli zacznijmy od tego, że bezglut jest mody, więc wiele osób chwaląc zalety bezgluta poleca chleb bezglutenowy, takież same ciasteczka etc. No to taka na przykład ja, przeanalizowawszy skład wyżej wymienionych uznam, że dieta bezglutenowa jest szkodliwa, bo taki kupny chleb bez gluta jest bardziej szkodliwy od pszennego. I ja się z NIEKTÓRYMI artykułami o szkodliwości tej diety zgodzę – szkodliwa ona jest. Dla tych, którzy gotowce glutenowe zamieniają na gotowce bezglutenowe. Bo – co widać nawet po półkach sklepowych – wielu ludzi kupuje jeśli nie gotowe produkty, to co najmniej półprodukty. Więc zdanie: „dieta bezglutenowa jest zdrowa” będzie prawdziwe o ile uzupełnimy je „jeśli potrawy będziemy przygotowywać samodzielnie a nie kupować gotowe”.
Cieszę się, że jesteście oboje żywym przykładem na sensowność przejścia na tę dietę :-) I żałuję, że ja tak z dnia na dzień nie potrafię, choć zdarzają mi się tygodnie bez glutenu. Pojedyncze tygodnie…
Zgadza się – dieta bezglutenowa oparta na wysoko przetworzonych gotowcach jest niezdrowa.
Dlatego napisałem m.in., że „niektórzy entuzjaści bezgluta często z radością przyjmują rosnącą ofertę wysoko przetworzonej żywności bezglutenowej, która ich zdaniem ma obecnym lub przyszłym ex-glutenowcom osłodzić niemożność sięgania po „zwykłe” ciasta, ciastka, przekąski, pizze, batony, chleby i tak dalej. Wysyłają w świat przekaz, że warto przejść na bezgluten, bo przecież można kupić tyle gotowej żywności glutenfree, że nie ma się czego bać. Każdy sobie poradzi. Nawet Ty”. I dalej „Zamiast kupować bezglutenowe produkty z półek w super- i hipermarketach, zaprzyjaźnij się z lokalnym targiem albo pobliskim warzywniakiem. I gotuj z przepisów FiKa:-) Bezgluten to świetna okazja do urozmaicenia diety i kulinarnych eksperymentów. Nie idź na skróty i nie buduj bezglutenowej diety w oparciu o gotowe mieszanki do wypieków czy bezglutenowe dania z paczki”. Czyli go glutenfree, ale z głową!:-)
Tak… i to Z GŁOWĄ trzeba podkreślać na każdym kroku. Bo każda zmiana diety musi być świadoma… czyli jednak, żeby miała sens wymaga trochę pracy.
A tak w ramach ciekawostek o mące kukurydzianej. Szukałam ostatnio takiej, na której jasno i konkretnie będzie GMO free. No i znalazłam. „Nasza mąka jest wolna od GMO i posiada tyko nieznaczną ilość glutenu”. Ręce mi opadły… A opadniętymi rękami nie mogłam zanotować producenta.
Brak mi słów na komentarz:-)
Autor może jednak powinien tak „co nieco” nadrobić zaległości wiedzowych.
Po pierwsze mógłby odkryć wtedy, że dzisiejsza pszenica (podobnie jak cała reszta dzisiejszej żywności) ma nieporównywalnie więcej wspólnego z jedzeniem naszych „pradziadków z początku ubiegłego wieku” niż jedzenie tychże „pradziadków z początków ubiegłego wieku” z czymkolwiek co było dostępne przez przytłaczającą większość ludzkiej historii… Np. zboża czy zwierzęta naszych pradziadków były nieporównywalnie większe niż ich pradziadków i ich pradziadków. Może przy okazji przestałby jeść truskawki? W końcu w naturze nic takiego nie występuje, to wszystko selektywnie hodowane poziomki ;)
Tylko wyszłoby na to, że musiałby przestać jeść w zasadzie wszystko, bo poza niektórymi skorupiakami naprawdę niewiele znajdzie jedzenia takiego, jakie istniałoby zanim zabrał się za nie człowiek.
Zastanawiam się również gdzie konkretnie autor jadł genetycznie modyfikowaną pszenicę… Musiał się wybitnie postarać, żeby to wyzwanie zrealizować, pszenica GMO nie jest ani nie była bowiem hodowana komercyjnie. Nigdzie na świecie. A szkoda, ale to inna bajka.
Bycie blogerem to odpowiedzialność – to nie tylko wyrażanie opinii, ale i wpływanie na rzeszę czytelników swoimi słowami. Jeśli bloger swoje niedouczone opinie (np. nt. szkodliwości zboża) przemyca jako fakty, to jest to potwornie nieodpowiedzialne i nieetyczne. Dlatego gorąco sugeruję dokształcenie się i zaprzestanie propagandy.
Zanim zaczniesz pouczać innych w kwestii odpowiedzialności, etyki i rzekomej propagandy, zweryfikuj własne postępowanie w tym zakresie. Jakość Twojej wypowiedzi jest najlepszym świadectwem „odpowiedzialności” za słowa (teksty), a zarazem „wiedzy” w odniesieniu do tematu, który stanowi motyw przewodni skomentowanego przez Ciebie wpisu.
Pszenica, która dziś stanowi podstawę diety wielu społeczeństw, powstała w drodze niezliczonej liczby krzyżowań i mutacji, przez co jej współczesna odmiana posiada 42 chromosomy, podczas gdy jej praprzodek – tzw. samopasza – liczyła sobie chromosomów 14.
Z Twojego komentarza wynika, że nigdy nie czytałeś ani książki Wiliama Davisa, którą zrecenzowałem tutaj: https://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/recenzja-william-davis-i-novak-djokovic-mowia-nie-pszenicy-czyli-serwuj-aby-wygrac-w-kuchni-bez-pszenicy,/ ani też raportu Agencji Rynku Rolnego z 2013 r. pt „Rynek zbóż w Polsce”. Z ww. książki mógłbyś dowiedzieć się na przykład o hybrydyzacji powtarzalnej, hybrydyzacji szerokiej, o krzyżowaniu wstecznym i mutagenezie, dzięki którym współczesna pszenica – tak jak napisałem – nie ma nic wspólnego z pszenicą, którą jadło się jeszcze kilkadziesiąt lat temu. I taka właśnie pszenica hodowana (oraz konsumowana) jest dziś na całym świecie.
Napisałem o „pogarszającej się jakości zmutowanej i od kilku dziesięcioleci stale poddawanej genetycznym modyfikacjom pszenicy”, ponieważ praktykowane od lat krzyżowanie pszenicy istotnie wpłynęło na jej strukturę genetyczną. Każde krzyżowanie skutkowało powstaniem innego połączenia chromosomów (informacji genetycznej) i nowej cechy w następnym pokoleniu. W dwóch takich krzyżowaniach, pszenica samopasza (chromosomy AA) połączyła się z dwoma innymi dzikimi trawami (BB i DD), dając początek pszenicy chlebowej (AABBDD). Link: http://www.eufic.org/article/pl/artid/pochodzenie-naszego-chleba-powszedniego/
W przypadku pszenicy mamy do czynienia z krzyżowaniem gatunków, które zmienia jej strukturę genetyczną, a nie ze stosowaniem metod polegających na wstawianiu lub usuwaniu jakiegoś genu (splicing). Modyfikowane genetycznie za pomocą metody splicingu są np. kukurydza, soja, buraki i ziemniaki, ale nie pszenica.
Współczesna pszenica zawiera białka nieznane naszym przodkom i charakteryzuje się zupełnie innymi właściwościami genetycznymi i biochemicznymi. Davis w ww. książce podaje między innymi przykład pszenicy Clearfield, opatentowanej przez koncern chemiczny BASF. Naukowcy BASF poddali ziarno pszenicy działaniu skrajnie toksycznego azydku sodu (tzw. mutageneza chemiczna). Nasiona i zarodki roślin wystawili również na działanie promieniowania gamma w celu wywołania mutacji. Dzięki podobnym zabiegom współczesna, najczęściej uprawiana (także w Polsce) półkarłowata pszenica (w tym jednym masz rację – kiedyś pszenica była większa, a jej półkarłowatość wynika właśnie z działań naukowców) nie potrafi przetrwać w stanie dzikim, ale jest za to bardziej odporna na pestycydy, choroby i aktywność szkodników, a dzięki temu przynosi wielokrotnie wyższe plony aniżeli jej wcześniejsze odmiany, co z pewnością przyczyniło się do ograniczenia światowego problem głodu. Ilość kosztem jakości.
A jeśli zajrzysz do raportu ARR (http://www.arr.gov.pl/data/00321/rynek_zboz_2013_pl.pdf), przeczytasz między innymi, że „pomimo zmniejszenia powierzchni zasiewów, zbiory zbóż są większe niż dekadę wcześniej”. Jak to osiągnięto? Przyczyniła się do tego „zmiana struktury uprawy zbóż, postęp biologiczny w zakresie hodowli nowych odmian oraz poprawa efektywności stosowania środków plonotwórczych i ochrony roślin”.
Zdecydowanie warto. Dzięki wykluczeniu glutenu pozbyłam się refluksu, który przez kilka lat mój lekarz był w stanie tylko „zaleczać” preparatami, po których czułam się fatalnie. Schudłam, jem znacznie zdrowiej niż kiedyś, ponieważ – tak jak piszesz – bezglutenowa dieta zmobilizowała mnie do tego, żeby na poważnie zainteresować się jakością jedzenia i przygotowywaniem posiłków. Wydaję dziś na żywność chyba więcej niż kiedyś, ale dobrze mi z tym – skorzystałam na tym zarówno ja, jak i moja rodzina. Pozdrawiam serdecznie, Daria
Fajny artykuł. Od paru miesięcy również eksperymentuję z ograniczeniem glutenu choć w moim przypadku nie jest to łatwe bo jednocześnie nie mogę spożywać ze względów zdrowotnych mleka i jego wszelkich pochodnych, a jednocześnie nie przepadam za mięsem. Dlatego też niespecjalnie przejmuję się tym, że owies może być zanieczyszczony glutenem albo na etykiecie jest napisane „może zawierać śladowe ilości glutenu”. Wydaje mi się, że tym sposobem udaje mi się osiągnąć mniej więcej ten sam efekt bo trudno powiedzieć na ile te śladowe ilości mogą szkodzić. Polecam takie rozwiązanie każdemu kto nie chce aż tak bardzo ortodoksyjnie podchodzić do tematu.
Super podsumowanie! I te zdjęcia, mniam! Ja myślę, że jeśli ktoś nie chce przejść na taką dietę to chociaż powinien rozważyć ograniczenie glutenu. My tak zrobiliśmy bo są rzeczy z których najzwyczajniej nie chcemy zrezygnować. Od samego ograniczenia czujemy się lepiej i nawet kg poleciały w dół (chociaż nie to było celem ograniczenia). A i co do lekarza to u mnie było całkiem inaczej. Zgłosiłam się do mojej lekarki z powodu problemów żołądkowych i pierwsze co mi zaproponowała to właśnie przejście na dietę bezglutenową :) Dodam, że od około pół roku takich problemów już nie mam więc to działa :)
Słuchajcie, jesteście super! Również od pewnego czasu stosuję ten sam tryb żywieniowy. Stosowałam dietę bardzo popularną w Niemczech: Vegan for fit. Efekty były ale utrata z konta również. To jest aż nieprzyjemnie droga dieta: każda wizyta w bio insel kończyła się kosztem min 100 euro- tygodniowo. Produkty bezglutenowe oprócz tegi, że są coraz częściej dostępne w normalnych supermarketach to wcale ceną nie powalają. Co do macisku z zewnątrz, to się zgodzę- mojej Mamie do dziś w głowie się nie mieszczą pewne rzeczy, a o babci nie wspomnę :-P ale mój partner również przeczytał wpis i po przetlumaczeniu mu na język naszych kochamych zachodnich sąsiadów- stwierdził, że będzie mnie wspierał w moich poczynaniach. Także FiKu dziękujmy za przepisy a także za publikowanie wspólnych osiągnięć z żoną. Pozdrawiamy i czekamy na dalsze ciekawostki
Wszystko fajnie szczególnie kwestia chudnięcia – jestem osobą wysoką o niewielkiej masie i ledwo udaje mi się utrzymywać te wypracowane kg…. Na tej diecie rozumiem że każdy mimowolnie chudnie -> wynika tak z komentarzy i również postu autora.
Z treści wpisu wynika, że po przejściu na bezgluten mimowolnie schudły dwie osoby, o których mowa w komentowanym poście. Z komentarzy wynika z kolei co najwyżej, ze na wadze straciły te osoby, które wspominają o swoich przypadkach. Nikt nigdzie nie napisał, że ‚na diecie bezglutenowej każdy mimowolnie chudnie’. Poza tym, tak jak napisałem, moim zdaniem utrata wagi nastąpi wówczas, gdy dieta bezglutenowa komponowana będzie rozsądnie – to znaczy na bazie przygotowywanych w domu posiłków, opartych o dobrej jakości i nieprzetworzone składniki. Ograniczenie się do gotowych bezglutenowych posiłków, zanieczyszczonych dodatkami mieszanek do bezglutenowych wypieków i tak dalej, raczej nie przyniesie oczekiwanych efektów i nie wpłynie pozytywnie na kondycję organizmu.
Nie jestem bezglutenowa, ale Twoje zdjęcia na pewno udowadniają, że to nie jest nudne. Kolorowo i bardzo apetycznie:)
Niezależnie od tego co kto myśli o glutenie – bardzo dobry tekst i cudowne zdjęcia :) pozdrawiam, ewa
Też jakiś czas temu przeczytałem książkę Davisa, ale oprócz tej pozycji przeczytałem także „Nowoczesne zasady odżywiania”
http://merlin.pl/Nowoczesne-zasady-odzywiania-Przelomowe-badanie-wplywu-zywienia-na-zdrowie_T-Colin/browse/product/1,945266.html?gclid=CJC-mpGYysECFST3cgodGBgA3w
Generalnie polecam się zapoznać także z tą lekturą żeby jeszcze bardziej poszerzyć swoją wiedzę na temat tego jak odżywianie wpływa na ludzkie zdrowie. Po przejściu na bezgluten nie zaobserwowałem u siebie specjalnie lepszego samopoczucia. Ale gdy zredukowałem także niemal do zera białko zwierzęce w diecie faktycznie odczułem znaczną poprawę. Tak więc wydaje mi się, że to nie tyle eliminacja glutenu z diety powoduje lepsze samopoczucie co gruntowna zmiana w podejściu do żywienia.
W naszym przypadku zdecydowanie chodziło o gluten. Mięsa jemy bardzo niewiele od lat, ale wyraźna poprawa samopoczucia nastąpiła dopiero po pełnym odstawieniu glutenu. Białko zwierzęce wciąż – w ograniczonych ilościach – pojawia się w naszej codziennej diecie i nie wywołuje żadnych negatywnych skutków. Każdy może mieć w tym temacie inne odczucia i doświadczenia, dlatego nie generalizowałbym – u Ciebie być może większe znaczenie ma odstawienie białka zwierzęcego, ale u nas problem stanowił gluten.
Chyba spróbuję…
Wartościowy wpis, dobrze móc się dowiedzieć, jak wygląda dieta bez glutenu z perspektywy kogoś, kto przez tak długi okres przetestował ją na sobie! pozdrawiam serdecznie
Dobrze napisane, dowiedziałam się paru konkretów, pozdrawiam
Zazdroszczę zdyscyplinowania, ja miałam już kilka podejść i choć ograniczyłam mąkę i chleb znacznie, to jednak całkiem odzwyczaić się nie mogę. Mam nadzieję, że w końcu dam radę. Walczę w każdym razie! I już czuję się o wiele lepiej, miałam spore problemy z żołądkiem, jelitem drażliwym etc. Tak jak piszecie. Poprawa jest bardzo wyraźna, pozdr
Większość efektów przejścia na dietę bezglutenową, o których tutaj czytam, jest po prostu wynikiem większej świadomości dotyczącej żywienia i z samym glutenem nie ma lub może nie mieć wiele wspólnego.
Ja zaobserwowałem u siebie dużo lepsze samopoczucie, zmniejszenie masy ciała (znaczące) przy jednoczesnej poprawie jego „kompozycji” (stosunku tkanki tłuszczowej do mięśniowej) właśnie poprzez większą świadomość tego co powinienem jeść. Wprowadzenie dużej ilości warzyw, rezygnacja z dodatkowego cukru (w 80%), zwiększenie ilości posiłków nieprzetworzonych termicznie, wprowadzenie zdrowych tłuszczów i o dziwo także znaczne zwiększenie ilości posiłków zawierających gluten, takich jak makarony.
W naszym przypadku trudno mówić o większej świadomości dotyczącej żywienia – wiemy juz chyba wszystko ;-), a warzyw, owoców, ryb – od lat – jemy mnóstwo. Wszystko zostało zresztą opisane w obydwu wpisach. Tak czy owak, to właśnie wykluczenie z diety glutenu przyniosło oczekiwane rezultaty. Zdrowe odżywianie – przed wykluczeniem glutenu – nie zaowocowało wyeliminowaniem dolegliwości, o których napisałem.
Jestem na diecie bezglutenowej od 1,5 roku, od kiedy stwierdzono, że moje jelita są w opłakanym stanie a u mnie rozpoznano celiakię. Po pół roku stosowania diety nie tylko bezglutenowej ale też bezmlecznej i bezcukrowej (wszystko pod comiesięczną kontrolą dietetyczki) zmiany zanikowe w jelitach ustąpiły całkowicie. Efektem ubocznym było to, że schudłam- wcale nie chciałam. Poza tym moja krew z kiepskiej zmieniła się we wręcz wzorcową. Wszystkim tym, którzy twierdzą, ze dieta bezglutenowa jest uboga i niezdrowa polecam zastanowić się ile razy w życiu jedli amarantus czy quinoę – bo ja do chwili przejścia na dietę ani razu a walory zdrowotne obu są nie do przecenienia. Dania i ciacha bez glutenu są pyszne, zdrowe i syte. Fakt, wyjście do restauracji bywa czasem trudne, ale przynajmniej mam pewność, że nie jem śmieciowego jedzenia. BTW moi przyjaciele są już przyzwyczajeni do tego, że jem przed wyjściem do restauracji.
Ja też uważam, że warto. Od odstawienia glutenu odczuwam same pozytywne skutki. A wyniki badań potwierdzają, że dieta bezglutenowa w żaden sposób mojego organizmu nie wyniszcza:)
Panie Szymonie z badaniami u lekarzy i podejściem do diety – to proste. Na własnej skórze przekonałam się o tym 8 lat temu uratowała mnie choroba syna w której mówi się o diecie bezglutenowej. Lekarzom przez 4 lata prościej było przepisywać mi antybiotyki, leki na chore zatoki bez recepty i na bóle głowy, które nie dawały spać po nocach niż zadać pytanie dlaczego i jak zbadać przyczyny bo to kosztuje. By zbadać Pana lub Panią Gosię musięliby wam dać skierowania do choćby gastroenterolgoa a to ich kosztuje w przychodni NFZ. Nie leczą pacjentów dietą, nawet nie dają porad podstawowych z dietetyki nie mają więc pojęcia czy ta dieta jest kosztowna bo sami tak nie jedzą. Znam słownie 1 lekarkę dla dorosłych tzw. pierw.kontaktu, która wie. co znaczy nie tylko dawać skierowania na badania ale wie co np. produkty mleczne robią z tarczycą ido jakich chorób się przyczyniają. Tylko ona niedawno 40 letniej kobiecie wykryła celiakię bo dała jej skierowanie do specjalisty w związku z jej dolegliwościami. Co stało się ze mną. Po 4 latach trafiłam na moment do alergologa na NFZ, który zechciał mi zrobić tylko testy skórne na ramieniu na krzewy i trawy i mi podziękował, że jestem zdrowa. Efekt po zdobyciu samej info o bezglutenie po prostu ją wprowadziłam a poszłam nawet dalej po nie jem zbóż żadnych codziennie albo rzadko, także mleka bo mi szkodzi. Pozostałam więc niezdiagnozowaną pacjentką, która wie, że mozna nie chorować już 8 lat, znięchęcona do dobijania się o badania teraz , skoro sama się wyleczyłam bez antybiotyków i leków reklamowanych w TV, z finansową lekkością nie wydawania nawet 20 zł na rok na jakiekolwiek tabletki choćby od bólu głowy. Pozdrawiam. Sylwia.
Smutne polskie realia. Dziękuję za ten komentarz!:-) pozdrawiam
I już Pana kocham! :) Wspaniały artykuł! Mogłabym chyba jeszcze więcej dopisać o glutenie. Sprawdzam to na sobie od kilku lat. Jestem w 100% pewna, ze nie jest to tylko jakiś wymysł, moda na diete bezglutenową. Moja choroba się wycisza. Ja również nie jem pseudozbóż. Ja akurat jestem na protokole autoimmunologicznym. To trochę inna bajka… Odsyłam również wszystkich Niedowiarków na stronę Tłuste Życie gdzie wszelkie wątpliwości są popierane naukowymi badaniami (niestety tylko w języku angielskim).
Dziękuję za ten komentarz:-) pozdrawiam
Fantastyczny tekst! Uwielbiam przepisy z FiK-a :-)
Jestem na bezglucie od roku z powodu Hashimoto i jest to najfajniesza „dieta” a właściwie sposób życia dla mnie.
Dzięki za inspiracje i pomysły oraz cudne zdjęcia :-)
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz:-) Zgadzam się, że bezglut to nie dieta, a sposób życia. Smacznego, pozdrawiam!
Cześć, cieszę się że tu wpadłem. To fajnie iż wiele osób przedstawia porady medyczne.
Korzystając z okazji zachęcam do obejrzenia mojej strony.
Z wyrazami szacunku!
Nie jestem lekarzem, a to nie są porady medyczne. To głos zdrowego rozsądku;-)
ciekawe..ale pamiętajcie wiele cudownych diet jeszcze wymyslą..i to takich pod konsumenta dla zbytu….ja akurat nie chcę chudnąć..bezgluten to też taka filozofia, wpieranie ze pozbędziemy sie wszystkich kłopotów zdrowotnych więc masowo kupujcie ludzie..ktos na tym musi zarobić… moja rodzina była juz na tej diecie.. .pół zycia w kuchni zeby wszystko zrobić samemu, kazdy posiłek od sniadania po kolacje , czy zycie kręci się wokół jedzenia? nie.. przodkowie jedli prosto bez niepotrzebnych komplikacji i przeżyli nawet wojnę…a teraz musi wszystko wokół żółądka sie kręcić.. trzeba wydac full kasy na bezglutenowe ziarna jeszcze to mielic i byc wypompowanym po calym dniu w kuchni. Uważam ze mozna ograniczyc gluten.. nie jesc chleba, ale calkowicie to przesada.. Nie dajmy sie zwariować, bezgluten nie jest lekiem na wszystko.. Nie ulegajmy modom na diety, za 50 lat ktos powie ze gluten potrzebny do życia i znow zmienią modę na diety.. ile to odkryć już w zyciu było..NiE MA IDEALNEJ DIETY bo nie ma dziś idealnej żywności, wszystko co rośnie pod niebem juz ma skażenie, ołów kadm, rtęć itd.. wmawianie ze jedzac ryz i kaszę będziemy super ochronieni nie jest miarodajne…. .. autor pewnie zaraz nakrzyczy na mnie.. ale ja patrze realistycznie.
no ciekawe..ale pamiętajcie wiele cudownych diet jeszcze wymyslą..i to takich pod konsumenta dla zbytu….ja akurat nie chcę chudnąć..bezgluten to też taka filozofia, wpieranie ze pozbędziemy sie wszystkich kłopotów zdrowotnych więc masowo kupujcie ludzie..ktos na tym musi zarobić… moja rodzina była juz na tej diecie.. .pół zycia w kuchni zeby wszystko zrobić samemu, kazdy posiłek od sniadania po kolacje , czy zycie kręci się wokół jedzenia? nie.. przodkowie jedli prosto bez niepotrzebnych komplikacji i przeżyli nawet wojnę…a teraz musi wszystko wokół żółądka sie kręcić.. trzeba wydac full kasy na bezglutenowe ziarna jeszcze to mielic i byc wypompowanym po calym dniu w kuchni. Uważam ze mozna ograniczyc gluten.. nie jesc chleba, ale calkowicie to przesada.. Nie dajmy sie zwariować, bezgluten nie jest lekiem na wszystko.. Nie ulegajmy modom na diety, za 50 lat ktos powie ze gluten potrzebny do życia i znow zmienią modę na diety.. ile to odkryć już w zyciu było..NiE MA IDEALNEJ DIETY bo nie ma dziś idealnej żywności, wszystko co rośnie pod niebem juz ma skażenie, ołów kadm, rtęć itd.. wmawianie ze jedzac ryz i kaszę będziemy super ochronieni nie jest miarodajne…. .. autor pewnie zaraz nakrzyczy na mnie.. ale ja patrze realistycznie.
Autor nie nakrzyczy;-). Autor też patrzy realistycznie, tyle że ma zupełnie inny punkt widzenia. Nie może być przecież tak, że wszyscy będziemy mieć na dany temat jednakowe zdanie. Mam wrażenie, że powinnaś przeczytać ten wpis jeszcze raz. Dieta to metoda odżywiania, więc nie można na diecie być albo nie być. Każdy na jakiejś jest, nieważne co je albo co wyklucza z codziennego menu. Na podstawie własnych doświadczeń stwierdzam, że bezgluten nie jest żadną męką czy nieustannym życiem w kuchni. Pracuję, mam szereg innych zajęć, gotuję i jakoś daję radę, na wakacjach też;-) Świat nie kończy się na jedzeniu, ale jeśli ktoś zwraca uwagę na jakość tego, czym żywi się na co dzień, tak czy inaczej musi poświęcić na to określoną ilość czasu. Racjonalne odżywianie, czy to z glutenem czy bez, również wymaga staranności i wysiłku, nie widzę tu większej różnicy. Nie rozumiem, dlaczego wykluczenie chleba w 100% ma być przesadą? Przesadą jest to, co przemysł piekarniczy nawyprawiał w temacie wytwarzania pieczywa i to, czym stało się wiele dzisiejszych zbóż. Przesadą jest życie na fastfoodach i uzależnienie od cukru, z którym boryka się coraz więcej ludzi, co gorsza często zupełnie nieświadomych problemu. Akceptuję inne niż mój punkty widzenia, nie mam ambicji nikogo nawracać i liczę na to samo;-) Pozdrawiam
Bardzo ciekawe podsumowanie
Jak dobrze, że trafiłam na ten artykuł. Właśnie zaczynam życie bez glutenu i poszukuję opisów doświadczeń innych. Zmotywowałeś mnie bardzo, świetny tekst, dziękuję
Bardzo ciekawe podsumowanie. Ja też już od roku po bezglutenowej stronie i czuję się znacznie lepiej. Pozdrawiam bezglutenowo;)
Dobry tekst, miło się czytało, pozdrawiam
Warto, wiem z doświadczenia
Facet ma rację!
Jak stłumić apetyt na słodycze?
Jaka czekolada nie zawiera E476?
Dziękuję Ci bardzo za tą stronę.
Od kilku miesięcy zmagam się z dietą bezglutenową. Z powodu choroby autoimmunologicznej musiałam całkiem odstawić gluten, bo nie tylko robił mi bajzel w układzie pokarmowym, ale i w mózgu.
Bardzo trudno było mi się przestawić, cały czas tęskniłam za świeżym chlebem, nie pomagało mi to, że wszyscy wokół jedli co chcieli a ja jedyna muszę uważać. Imprezy, spotkania towarzyskie – masakra. Ktoś zamawia pizzę a ja siedzę i jem wafle ryżowe z bananem. Ehh szkoda słów, męczyłam się niesamowicie.
Chłopak mi w końcu powiedział, że czas coś zmienić(mądry i kochany, prawdziwy skarb ;D), żebym mogła zjeść pieczywo bez glutenu i znów się uśmiechać;)
Głodna, stawałam się zła i stres powodował jeszcze gorsze rewolucje. W końcu trafiłam na Twoją stronę (właśnie dzięki mojemu chłopakowi) i dotarło do mnie, że to nie żadna tragedia, brak glutenu w diecie.
Jestem Ci wyjątkowo wdzięczna za ten wpis. Pozwolił mi zmienić myślenie i zmienić dietę. Przestałam myśleć, że to przymus, zaczęłam szukać alternatyw ale i nowych produktów. Czegoś czego nigdy nie próbowałam. Szok bo wcale nie jest tak źle. Jest naprawdę nieźle, jestem zadowolona a przede wszystkim mniej się stresuję.
Dużo chaosu w komentarzu, wiem;) pozdrawiam Ciebie i Twoją Gosię serdecznie, a wszystkim, którzy nie mogą się przestawić bo ich kusi zdradzę sekret: w ciągu roku musiałam odstawić gluten, laktozę, soję, warzywa krzyżowe, gruszki, truskawki i jeszcze kilka produktów. To wszystko ze względu na chorobę ale dałam radę. Sytuację utrudniał mi fakt, że jestem wegetarianką. Niedowiarkom więc mówię stanowcze: DA SIĘ. Żyję, mam się dobrze, jem zdrowo i różnorodnie;)
Dziękuję za ten komentarz, pozdrawiam serdecznie:-)
Jestem od dwóch miesięcy na diecie bezglutenowej. Przeszłam na tę dietę ze względu na ciągłe wzdęcia. Zgadzam się z Waszymi odczuciami co do poprawy samopoczucia. Wzdęcia dokuczają mi już bardzo rzadko. Odczucie łaknienia minęło, godzinami mogę nic nie jeść, a wieczorem nie biegam do lodówki. W ciągu dwóch miesięcy schudłam 3 kg.
I jeszcze jedno, miałam od kilku lat kłopoty z oczami. Nękało mnie uczulenie – ciągły stan zapalny w jednym oku. W ostatnich miesiącach przed przejściem na dietę w ogóle odstawiłam kosmetyki. Teraz bez problemów wróciłam do makijażu. O tym, że gluten może wpływać niekorzystnie na oczy przeczytałam w książce Bożeny Przyjemskiej. Myślałam, że to jakaś ściema, ale teraz w to wierzę. Gluten to sprawa wyboru i zgadzam się, trzeba spróbować.
Dobry, pouczający artykuł. Pozdrawiam i życzę powodzenia w uświadamianiu motłochu ;)
Bardzo fajna strona, pozdrawiam
Gdybym był autorem tego tekstu nie napisałbym,że jest to DIETA BEZGLUTENOWA. Napisałbym że jest to PRAWIDŁOWE ŻYWIENIE BEZGLUTENOWE W moim żywieniu nie występują żadne zboża, a samopoczucie super, wyniki lek. b.dobre. Mam 53lata i jest OK.
:-) i słusznie, pozdrawiam!
Bardzo dobry tekst. Ja też żyję na bezglutenie od ponad roku i powiem jedno – nigdy już nie wrócę do starych nawyków żywieniowych, ponieważ czuję się O NIEBO LEPIEJ. I nikt mnie nie przekona, że to tylko iluzja i moje wymysły.
Na pewno warto spróbować zamiast krytykować w czambuł, ńie mając pojęcia, o czym się pisze. Ja przeszłam na bezgluten, po czym częściowo od niego odstąpiłam, ale wyłącznie dlatego, że zabrakło mi silnej woli. Tak czy owak, cały czas staram się w 100 procentach odstawić gluten, ponieważ kiedy go nie jem, czuję się najlepiej, pozdrawiam, leuka
Ciekawy tekst
Dobry artykuł, pozdrawiam
Ciekawy tekst, ja wciąż się zastanawiam, czy dam radę odstawić poranne bułeczki. Makaronów nie lubię, pizzy nie jem, ale te bułeczki… mniam
Bardzo trafnie napisane, nic dodać nic ująć.
Ciekawy tekst
Warto, sprawdziłam
Interesujące…
Pewnie że warto, mimo tej całej nagonki na bezglutenowych z wyboru. Ja do glutenu już nigdy nie wrócę
Jak dobrze, że tu trafiłam. Robisz dobrą robotę, tak trzymać.
Bardzo trafnie napisane, nic dodać nic ująć.
Naprawdę? Jeśli to prawda to jestem zachwycona.
Od jutra zaczynam odchudzanie, kto sie odchudza ze mna? Znalazlam w necie dobry plan na schudniecie, wpiszcie sobie w google – xxally radzi jak szybko schudnac
Dużo cennych informacji
Po trzech popołudniach czytania tego na raty dobrnęłam do końca. Chcę wypróbować tej diety przez swój rozregulowany organizm. Trzymam się już drugi dzień. Nie dopuszczę żadnych odstępstw, a kolejno zrobię badania. Mam nadzieję, że się troszkę poprawią. Wtedy będę miała jasność którą drogą podążać :).
Zdjęcia potraw wyglądają obłędnie, więc na pewno skorzystam z przepisów.
Warto. Trzymam kciuki. Konsekwencja to podstawa:-)
Też uważam że warto przejść na taką dietę bez glutenu od również od niedawna na niej jestem. Ale na początku ciężko był mi znaleźć sklep w którym znalazłbym jedzenie bez glutenu a zależało mi na tym żeby maiły one oznaczenie przekreślonego kłosa aż któregoś dnia natknąłem się na stronę http: *** nie dość że mają to czego szukałem to jeszcze można znaleźć tam naprawdę ciekawe przepisy.
Świetny artykuł o bezglucie. Kto nie chce niech nie próbuje. Wiem, że o wiele łatwiej jest kupować gotowe produkty i nie pichcić cały dzień.To co jest w sklepie nie powinno nam szkodzić…….A jednak.. jeżeli nie jest za późno i możemy poprawić swoje samopoczucie i zdrowie- zróbmy to.
Nie wiem czy mogę polecić książkę w tym miejscu- bardzo kontrowersyjną – na temat tego, co jemy -jak wiele zależy od tego jak się odżywiamy- tam autor pisze również na temat glutenu i tzw. cieknącego jelita- nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale to już jest dramat.
Dzięki, a książkę jak najbardziej proszę polecić:-)
Bardzo dobry tekst. Świetnie napisane :-)
Super artykuł. Dobra robota.
Po pierwsze to dzień dobry :) bo jestem tu pierwszy raz i chyba wieczór mam z głowy, żeby choć troszkę nadrobić zaległości w czytaniu tego bloga.
Ja też do gluta już nigdy nie wrócę!!!
Ciekawy tekst, ja wciąż się zastanawiam, czy dam radę, ale chyba spróbuję. Czuję, że mój organizm potrzebuje zmiany, tylko mózg jeszcze tego nie pojął do końca… :/
Dla mnie nie ma już powrotu do glutenu, czuję się nieporównanie lepiej od kiedy zmieniłem zasady odżywiania, a układ pokarmowy wreszcie się uspokoił. Równowaga i lepsze samopoczucie to zysk wart poświęcenia. I nie, nie mam celiakii, ale to bez znaczenia :)
Hmm, zastanawiam sie nad odstawieniem glutenu, ale z tego co widze to bezgluten ma znamiona jakiejs wrecz religii. Nie wyobrazam sobie w ogole nie jesc maki, bo sie po prostu nie da. Sladowe ilosci sa np. w kawie zbozowej, obiedzie u tesciowej, czy hinduskim sosie na miescie. Byc wyczulonym na gluten na polkach, czy w knajpach do granic mozliwosci smierdzi obsesja, a obsesja nerwica, niestety. Moim zdaniem przechyl w zadna strone nie jest racjonalny i zdrowy, nawet nie tyle dla ciala, co dla umyslu. Obzeranie sie pizza, makaronem, waflami, bulkami i ciastem jest po prostu niezdrowe. To co robisz to po prostu swiadome jedzenie, a nie ZARCIE na oslep i tego bym sie trzymal ;) Pozdrawiam
Wszystko jest kwestią subiektywnej perspektywy i oceny, ale nawet przed odstawieniem glutenu nie dotyczyły mnie takie kwestie, jak picie kawy zbożowej (ohyda;-)), smutny miejski fastfood czy jakiekolwiek „uliczne” sosy, w tym hinduskie, ani tym bardziej obiady u teściowej:-). Uwolnij ciało i umysł, a zapomnisz o istnieniu glutenu;-). Być wyczulonym na gluten to rzecz zupełnie normalna, żadna fanaberia.
Jesteśmy świeżo po urlopie w Estonii, gdzie codziennie jedliśmy w restauracjach w Tallinie i wszędzie tam bezglutenowa dieta nie budzi żadnego zdziwienia. Co więcej, jest tam mnóstwo lokali oferujących również świetne (tylko) wegańskie i bezglutenowe jedzenie, a bezglutenowe pieczywo – którego zresztą na co dzień, w domu nie jemy w ogóle, ponieważ chleb pod żadną postacią nie jest nam potrzebny – to standard w restauracyjnym menu. Tam nie ma znaczenia, czy to fine dining, czy klasyczna lunchownia z wine barem – jako bezgluty wszędzie czuliśmy się w 100% zaopiekowani. Warszawa jest pod tym względem totalnie w… czterech literach;-)
Warszawa nie jest w …4 literach, mieszkam w Szwecji i tutaj to totalna porazka, nie ma kawiarni bez ciastka bezglutenowego , w sklepach jedna polka z tymi samymi wyrobami sztucznych chlebow. Radze sobie sama. Kupilam maszyne od pieczenia i pieke co mi sie podoba z roznych mak. A reszta to wlasnorecznie skomponowane jedzenie . W Polsce nie mam problemu gdyz wszedzie sa dania z kasza gryczana, ryzem, lub jarzynami…zupy bez zageszczania z maka…etc. Tu gdzie mieszkam nie znaja kasz ani zup …tego nie otrzymasz w restauracji. Panierka na kazdej rybie i miesie. Pozdrawiam , swietny artykul.
Dzięki!! Straszne rzeczy opisujesz, a my prawdopodobnie będziemy na chwilę w Szwecji na jesieni.
Niedawno spędziliśmy trochę czasu w Tallinie i Helsinkach, i tam pod względem bezglutenowości było bez zarzutu. Zwłaszcza w Helsinkach – ostatecznie zjedliśmy w Juuri (świetne proste posiłki z kilku składników), ale wcześniej wysłaliśmy do kilku lokali emaile z pytaniem o posiłki glutenfree. Każda restauracja w ciągu 2-4 godzin odpisała, że są w stanie bez problemu dopasować menu do naszych potrzeb i zapraszają. Gryka była wszędzie, i w Helsinkach, i w Tallinie – jako topowy produkt. Dziwne, że w Szwecji jest inaczej ? Recenzja Juuri i wpis o restauracjach w Tallinie pojawią się wkrótce, jest tam sporo fajnych miejsc, w których można zjeść zdrowo i bardzo smacznie.
Gluten, laktoza to wszystko trzeba sprawdzić na sobie co działa a co nie, ale to za mało żeby schudnąć, ja musiałam się zdecydować na duży krok i przejść na dietę, jestem bardzo zadowolona bo widzę efekty
Czy to nie jest za trudne?
Nie, jest łatwe i przyjemne:-)