Czekolada rubinowa (ruby chocolate) – co to właściwie jest?
Czekolada rubinowa – cała w różu. Różolada?
We wrześniu 2017 roku szwajcarsko-belgijski koncern czekoladowy Barry Callebaut ogłosił światu cud: narodziny nowej czekolady. Różowej!
Na zamkniętej imprezie w Szanghaju gigant Callebaut z dumą zaprezentował zaproszonym gościom „czwarty typ czekolady”. Obok gorzkiej, mlecznej i białej (której czekoladowi racjonaliści od początku odmawiają przymiotów czekolady), po 80 latach od wynalezienia tej ostatniej zaistniała nowa różowa czekolada, którą ochrzczono mianem Ruby.
Cel osiągnięto, wokół różowej czeko-nowinki zrobił się szum, jednak sam Barry Callebaut nie ujawnił żadnych konkretnych danych na temat procesu wytwarzania różowej czekolady. Dział Badań i Rozwoju firmy z uporem maniaka podkreślał natomiast kilka medialnych „faktów”, w tym przede wszystkim rzekome „wynalezienie nowego typu ziarna kakaowca” i „wytwarzanie różowej czekolady wyłącznie z naturalnych składników, bez udziału barwników”, które w żaden sposób nie rozwiewały wątpliwości ani nie usuwały podejrzeń o celowe zatajanie nieciekawych szczegółów metody produkcji.
W końcu jednak, krok po kroku, udało się ustalić, że aura tajemniczości spowijająca różową czekoladę to tak naprawdę zasłona dymna, mająca ukryć przed opinią publiczną niewygodne szczegóły. To, że różowa czekolada w mig stała się hitem mediów, nie tylko społecznościowych, nie ulega wątpliwości. Pytanie, czy jest warta choćby ułamka sztucznie kreowanego zainteresowania? Naszym zdaniem, zupełnie nie jest, ale po kolei.
Barwa, tekstura i smak
Kolor
Nowy czekoladowy wynalazek Callebaut nazwano „ruby chocolate” ze względu na jego charakterystyczną różową barwę. Producent (i właściciel patentu) zapewnia, że do różowej czekolady nie dodaje żadnych barwników ani innych substancji mających wpływać na kolor. Zgodnie z oficjalnymi komunikatami, mocny różowy odcień rubinowej czekolady jest całkowicie naturalny.
Tekstura
Jeżeli chodzi o teksturę i fakturę, czekolada rubinowa jest gładka i kremowa. Konsystencja to coś pomiędzy czekoladą mleczną i białą. Analizy organoleptycznej nie ułatwia fakt, że Callebaut nie ujawnia szczegółów składu ani proporcji (%) zawartego w czekoladzie ziarna kakaowego do masła kakaowego, a to – co do zasady – stanowi jedną z podstawowych informacji na temat produktu, podawanych przez wytwórców na opakowaniu (w odniesieniu do 100 g gotowego produktu).
Smak
Jakiś czas temu poczęstowano nas różową czekoladą Fortnum’s Ruby Chocolate, której tabliczka o wadze 70 g kosztowała wówczas mniej więcej 7 GBP (=ok. 40-45 PLN). Smak różowej czekolady w niczym nie przypomina autentycznej ciemnej czy mlecznej czekolady. Nie jest ani gorzki, ani mleczny, a czekolada sprawia wrażenie, jakby nie zawierała nawet krzty kakao. Producent opisuje ją jako kremową czekoladę z niezwykłymi nutami owoców jagodowych, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że smak różowej czekolady tak naprawdę jest po prostu nijaki i mdły. Zupełnie bez wyrazu.
Sam Callebaut – czyli producent różowej kuwertury, z której inni wytwórcy (jak Fortnum) produkują słodycze pod własnymi markami – opisuje smak różowej czekolady jako „nie gorzki, nie mleczny i nie słodki, rozciągnięty między owocami jagodowymi a soczystą kremowością”. Innymi słowy, teoretycznie ruby powinna smakować świeżo i owocowo, ale w praktyce nie ma w niej nic, co wskazywałoby na typowy kakaowy smak kojarzony z klasyczną czekoladą. Rubinowa czekolada jest bardziej jak mdłe różowe masło kakaowe podkręcone kwaskowatą owocową nutą, aniżeli czekolada z prawdziwego zdarzenia. Skąd zatem kolor, faktura i smak? Zgodnie z oficjalnymi komunikatami Callebaut: z rubinowego ziarna kakaowego, oczywiście.
Ruby cocoa (ziarno kakaowe Ruby) początkowo – za sprawą skutecznej strategii marketingowej producenta – błędnie opisywano w mediach jako nowy gatunek ziarna kakaowego, niemalże nową odmianę, potajemnie odkrytą przez Callebaut. Dziś już wiadomo, że to wcale nie nowe nieznane wcześniej ziarno kakao, a po prostu ziarno kakao pochodzące z kakaowców rosnących od wieków w regionach naturalnego pochodzenia (w tym przypadku to gatunki z Wybrzeża Kości Słoniowej, Ekwadoru i Brazylii), z którego w wyniku określonego procesu przetwarzania produkuje się różową czekoladę. Podsumowując, ruby cocoa to ziarno kakao, z którego powstaje różowa czekolada, a nie nowa forma kakao, która nie istniała wcześniej. W niektórych komunikatach Callebaut potwierdza zresztą ten fakt, wskazując, że ziarna kakao stosowane do wytwarzania różowej czekolady pochodzą z tego samego gatunku kakao, którego używa się do produkcji czekolady klasycznego typu.
Skoro ziarna ruby cocoa nie wyróżniają się niczym szczególnym, co ewentualnie mogłoby mieć swoje źródło w eksperymentach genetycznych albo w terroir, jakim cudem czekolada ma jednak kolor różowy, a nie brązowy, jak klasyczne tabliczki zawierające kakao? Skoro to nie sztuczne dodatki, nie genetyka ani nie terroir, tajemnica musi tkwić w procesie przetwarzania ziaren kakao już po zbiorach.
O co chodzi?
O stary, podrasowany patent Callebaut z 2009 roku, który bazował na takim procesie przetwarzania zebranych ziaren kakaowca, by zapobiec ich ciemnieniu. Wspomniany patent (dostępny do wglądu tutaj) dotyczył czerwonego kakao. Modyfikacja procesu pozwoliła osiągnąć jeszcze bardziej atrakcyjny rezultat z marketingowego punktu widzenia, czyli kakao różowe. Cała tajemnica polega na tym, że do produkcji rubinowej czekolady używa się surowca niefermentowanego i zakwaszonego. To tłumaczy, dlaczego rubinowa czekolada ani nie wygląda, ani nie smakuje jak klasyczna czekolada z fermentowanego kakao.
Po pierwsze, niesfermentowane ziarna kakaowca (surowe) mają różowawy kolor; po sfermentowaniu barwa kakaowca przeobraża się z różowej w ciemniejszą, brązową. Pominięcie procesu fermentacji pozwala zatem zachować różową barwę ziaren. Zakwaszanie natomiast służy utrwaleniu i wzmocnieniu różowego koloru. Jak producent zakwasza ziarna, jakich używa do tego substancji? Nie wiadomo. Szczegóły to tajemnica Callebaut.
Po drugie, brak fermentacji odpowiada za brak choćby cienia naturalnego czekoladowego aromatu i smaku w rubinowej czekoladzie. Fermentacja to niezbędny etap produkcji czekolady, w którym kakao rozwija swój charakterystyczny smak. To wyjaśnia, dlaczego czekolada rubinowa w praktyce nie smakuje jak czekolada.
Rubinowa czekolada nie zachwyci koneserów, ponieważ zachwycić nie ma czym. Nie chodzi w niej ani o jakość, ani o smak, ani o odkrywanie wyjątkowych nut różnych odmian ziaren kakaowca, zamykanych w wyjątkowych limitowanych tabliczkach z organicznych surowców, które wytwarzają pasjonaci wierni idei from bean to bar.
Różowa czekolada jest wymysłem naszych czasów, który uosabia wszystko, co we współczesnej spożywce najgorsze. To, po kolei:
a) tani chwyt marketingowy, mający przemówić przede wszystkim do młodego pokolenia, dla którego ważniejsze od jakości, smaku i naturalności produktu jest to, jak prezentuje się on na Instagramie; naturalna czekolada z końca świata nie zrobi furory, ale oczojebna ruby – owszem,
b) optymalizacja (czyli cięcie kosztów) przez mydlenie oczu – zgodnie z zasadą produkuj tanio, sprzedawaj drogo. Produkcja czekolady z niefermentowanych ziaren kakao jest nieporównanie tańsza względem produkcji klasycznej z ziaren fermentowanych. Proces fermentacji kakao trwa średnio do 7 dni, a to oznacza wyższe koszty pracy i potrzebę zapewnienia odpowiedniej infrastruktury. Korzystając z niefermentowanego kakao Callebaut istotnie obniża koszty pozyskania surowca, a dodatkowo nie musi w nawet najmniejszym stopniu dbać o jakość kakao, może używać czegokolwiek i skupować najtańszy surowiec najpodlejszej jakości, ponieważ jego smak i tak jest w czekoladzie rubinowej niewyczuwalny. Skojarzenia z E476 i oszczędzaniem na kosztach energii są jak najbardziej uzasadnione. Ta podwójna optymalizacja nijak nie przekłada się jednak na finalną cenę produktu. Czy, przykładowo, czekolada Fortnum’s o wadze 70 gramów za 7 funtów (=40 PLN) to okazja? Nie, raczej oszustwo, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, ile kosztują tabliczki topowych luksusowych czekoladowych marek, takich jak choćby Stay Young, Goodio, Domori, MashPi, Pana Chocolate, El Inti, Modica, Yere, Hoya, Cacao Crudo, Joo Chocolates, Amedei, Pacari, Akesson, Menakao, Valhrona czy nawet nasza polska Raw Cocoa. Najdroższe tabliczki na świecie z najszlachetniejszych odmian kakao sporadycznie kosztują więcej niż 12-15 EUR za 50 g, co czyni czekoladę rubinową produktem wyraźnie aspirującym do poziomu premium. Kto przy zdrowych zmysłach zaakceptuje taki stan rzeczy? I będzie za to płacić?
c) degradacja czekolady jako takiej – zamiast podkreślać smakowe niuanse i promować czekoladę jako dobro luksusowe, w którym należy stawiać na jakość i naturalność, Callebaut wypiera dobre produkty, stawiając na równi z nimi coś, co z czekoladą tak naprawdę nie ma nic wspólnego. Ruby to czekoladowy klaun. Niskiej jakości, bez smaku, który ma tylko zwracać uwagę gawiedzi i pajacować w sieci.
Z uwagi na to, że Callebaut nie zdradza szczegółów dotyczących procesu produkcji różowej imitacji czekolady cała reszta, czyli ewentualne GMO i wątpliwe praktyki na etapie postprodukcji pozostają wciąż w sferze spekulacji.
Czy taki produkt budzi Wasze zaufanie? Częstowalibyście nim dzieci? Naszego nie budzi. To różowe czekoladowe straszydło, które nie przez przypadek rozpoczęło światową karierę od chińskiego rynku. Chiny wchłoną wszystko. Ciekawe, jak będzie u nas.
Źródła: Barry Callebaut, The Guardian, Dame Cacao, The Chocolate Journalist, Stuff New Zealand & Google.
Kilka miesięcy temu podczas zakupu czekoladek w słynnej cukierni „Sowa” ekspedientka prawie wypadła za ladę, ekscytując się i rozwodząc nad smakiem, aromatem, a przede wszystkim wyglądem nowej, rubinowej czekolady. Wyprodukowanej oczywiście z nowoodkrytego ziarna kakaowca ;P. Opowiadała o niej tak ochoczo, ze prawie ją kupiłam. Na szczęście była możliwość degustacji tego ‚kosmicznego odkrycia’. Jednym słowem: bezpłciowa. Nie warta żadnych pieniędzy. Przypominała mi trochę czekoladę z mini cenki ;P
Piękna historia:-)
Świata nie zbawimy, kto będzie chciał i tak różoladę kupi, ale najbardziej szokuje w tym produkcie cena. To twór marketingowy, który nie bazuje na żadnych wyjątkowych składnikach, a wyceniany jest na równi z prawdziwymi czekoladami naprawdę dobrej jakości.
Wygląda po prostu nieapetycznie i niepokojąco, nie wiem, jak przy zdrowych zmysłach można zakładać, że coś takiego zdobędzie powszechne uznanie. 5 groszy nie dałabym za to dziwadło. Pouczający tekst, dzięki!
I po co to komu?
Miałam okazję zjeść, a właściwie tylko ugryźć różowego kitkata, który był chyba pierwszą różoladą, jaka pojawiła się w Europie. Dla mnie podstawowy zarzut, poza bezsensownością samego pomysłu i kampanii reklamowej, jest taki, że to nie smakuje jak czekolada. Nawet w najmniejszym stopniu. Tłusta słodka masa, która moim zdaniem – subiektywnym rzecz jasna – smakuje nawet gorzej niż czekolada biała, która też jest przecież tylko słodkim tłuszczem w bloczkach. Panika mnie ogrania, kiedy pomyślę, że moje dziecko zapragnie kiedyś to jeść. Teraz ma 3 latka i nawet jeszcze nie widziało czekolady, żadnej, z czego jestem bardzo dumna. Uczę małą smaków, zamiast przyzwyczajać do smaku cukru.
Nie próbowałem więc nie wypowiadam się co do smaku.
Google twierdzi jednak że z cenami niekoniecznie nie jest aż tak źle (16 złotych za 100g tabliczkę) ;)
https://www.slodkiprzystanek.pl/sklep/czekolady-rubinowe
Czekolada, którą podajesz jako przykład, jest made in Poland, a to zmienia postać rzeczy. We wpisie piszemy o tabliczkach z rynku brytyjskiego, które z definicji są lepszej jakości. W Polsce powszechnie dodaje się do produkowanych lokalnie czekolad – generalnie, niezależnie od rodzaju – mleko w proszku, barwniki, E476 i inne emulgatory, etc. mające poprawić ogólny wygląd i wrażenia smakowe, które są gorsze przez ograniczanie ilości dodanego kakao. To proste: im mniej wartościowych składników i więcej chemii, tym niższa cena, czyli taka, jaką najbardziej ceni sobie przeciętny konsument.
Czekolady SP widoczne pod linkiem wstawiono do sklepu bez podania składu, zapewne nie przez przypadek. Niższa cena może wynikać choćby stąd, że ogólny udział różolady Callebaut w produkcie jest niższa niż w konkurencyjnych tabliczkach zagranicznych marek. Callebaut dostarcza tylko różową kuwerturę, a producenci robią z nią to, co uznają za stosowne. Jeżeli – tak jak w przypadku tego konkretnego polskiego wytwórcy – nie ujawnią składu, nie będziesz nawet wiedział co jesz. Większości to jednak nie przeszkadza.
Tak czy owak, 16 zł za 100 g badziewia w sytuacji, gdy np. najlepsze polskie czekolady Cocoa z certyfikowanych organicznych składników i kakao prażonego w niskich temperaturach (www.surovital.pl) sprzedawane średnio po 20 zł za 100 g postrzegane są jako drogie, to mało konkurencyjna cena. Za granicą różnice są jeszcze bardziej rażące. Przykładowo, Akesson (https://www.facetikuchnia.com.pl/akesson-75-z-dzikim-pieprzem-i-kakao-z-madagaskaru/) kosztuje dziś ok. 8 EUR za 60 g a różowy Fortnum, który obok prawdziwej czekolady nawet nie leżał – 7 GBP za 70 g. Cena tego wynalazku jest szokująco wysoka, nie ma sensu dyskutować z faktami, chociaż nie mamy śmiałości Ci tego zabraniać;-)
A mi smakuje. Tak samo bardzo lubię zieloną kawę, choć również mogłaby być tańsza. Niestety wiele produktów nawet takich jak brukiew czy jarmuż jest dziś drogich.
Wydaje mi się też, że czekolada trafiła najpierw na japoński rynek, który jest bardzo wyrafinowany i najzwyczajniej inny od naszego. Chciałam przypomnieć, że np. naszych ogórków kiszonych w wielu krajach do dziś by nie tknięto i najzwyczajniej uznano za zepsute.
Zielona kawa to wciąż kawa, jest OK, chociaż wymaga innego traktowania. I nikt w jej temacie niczego nie zataja. A różowa czekolada to projekt marketingowy i konsumenckie oszustwo. Trudno to w ogóle porównywać. Ogórki kiszone mogą nie smakować tak samo, jak durian w Malezji i krajach ościennych, hákarl na Islandii czy casu marzu na Sardynii. To żaden argument. Nie mówimy o braku otwarcia na naturalne smaki, znane i jedzone w określonych regionach od wieków, a o spożywczej ściemie, której jedynym celem jest optymalizacja zysków.
Skoro lubisz, smacznego. Obyś była w mniejszości:-)
Brukiew i jarmuż nie są drogie. Przynajmniej w Warszawie.
A Japonia… Japonia jest wyrafinowana na poziomie fine diningu, a nie masówki. To jest produkt masowy, produkowany tanio, odwołujący się do najbanalniejszych smaków (tłuste, słodkie, mdłe), tak samo jak masowo obecne tam kawiarnie Starbucksa i inne „ikony” popkultury.
Wygląda jak mydło, ble
Cukier, tłuszcz kakaowy, mleko odtłuszczone w proszku, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, emulgator: lecytyna sojowa, kwas: kwasek cytrynowy, naturalny aromat waniliowy.
Taki jest skład przykładowej czekolady i ich strony. Tragedii nie ma ale szału nie ma również. Zastanawiający jest zwłaszcza dodatek kwasku cytrynowego ;)
Niższa cena pewnie rzeczywiście, tak jak piszesz, wynika ze stosunkowo niewielkiej ilości „różowej” miazgi kakaowej która jest dopiero na piątym miejscu w składzie.
Tragedii nie ma? Kwestia standardów? Widzisz, my nie potrzebujemy nawet czytać składów, żeby wiedzieć. Wystarczy rzut oka na produkt i cenę, magia doświadczenia?
Kwasek cytrynowy zapewnia może ten „naturalny” owocowy smak charakterystyczny dla „nowego typu” kakao „wynalezionego” przez Callebaut. Płaczę ze śmiechu, I’m sorry.
Pytanie, po co cała ta ściema. Callebaut na swojej polskiej stronie o ruby chocolate pisze tak:
„Ten dar od matki natury zaskakuje i olśniewa całkowicie nowym smakiem i kolorem, wytworzonym z ziarna kakaowego ruby – bez dodatku żadnych barwników czy aromatów owocowych. Zatrać się w kolorze rubinu. Zatrać się w smaku intensywnych owoców i świeżych, kwaśnych nutach. Unikalny smak i kolor Ruby inspiruje do tworzenia kreatywnych połączeń smakowych”.
Drogi Callebaut, próbowałam i stwierdzam, że niestety nie ma się w czym zatracić, a co gorsza desery z tym dodatkiem wyglądają sztucznie. A teraz jeszcze dowiaduję się, że to nie nowy gatunek kakao, a opatentowana forma przetwarzania go tak, żeby było różowe. Pytanie, na czym ten proces przetwarzania polega i czy nie jest groźny dla zdrowia?!
Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje. Moim zdaniem czekolada w kolorze różu nie wygląda apetycznie. Smaku wolę sobie nawet nie wyobrażać.
A mi smakuje, ale nie pobije tradycyjnej gorzkiej lub mlecznej :)
Ilu ludzi, tyle dziwactw. Szanuję, chociaż nie rozumiem;-)
Dziwactwo, nie czekolada.
To nie czekolada.
Jadłam dzisiaj lody o smaku czekolady ruby i muszę przyznać, że smakowały… ciekawie. Nie miało to nic wspólnego ze smakiem czekolady i nawet nie należy się go spodziewać, próbując tego cuda, ale coś w sobie ma. W każdym razie mi nawet smakowały i chętnie spróbowałabym tabliczki, gdyby nie jej kosmiczna cena – moim zdaniem produkt nie jest wart tych pieniędzy. Z pewnością nie każdemu zasmakuje i owszem, jest lekko kremowa, choć wcale nie smakuje owocami leśnymi. Jak już pisałam – po prostu coś w sobie ma i to jedyny sposób opisania jej smaku (z mojego punktu widzenia, gdyż akurat mi posmakowała).
Dzięki za ten tekst, teraz już na pewno tego nie zjem
Właściwa reakcja:-)
Interesujące. Spróbowałbym raz, z ciekawości i tyle.
Nie rozumiem dlaczego z taka straszna żarliwością krytykujecie ten produkt. Jest milion rzeczy niewartych swojej ceny. A gusta są różne i pewnie są osoby ktorym smakuje ruby. A traktujecie sprawe jak zbrodnie xD
Nie rozumiem, jak możesz nie rozumieć:-) ale może jesteś typem konsumenta, któremu jest wszystko jedno. Ktoś krytykować musi, w przeciwnym razie to, co na krytykę ewidentnie zasługuje, za chwilę zacznie być uznawane za normę. Lektura artykułu ze zrozumieniem nie mogłaby zaowocować komentarzem, jaki dodałaś, w związku z czym proponuję przeczytać go ponownie:-) Różowa czekolada to jedno z większych oszustw marketingowych ostatnich lat, co gorsza sprytnie komunikowanych jako spożywcza innowacja i efekt wieloletnich eksperymentów w dziedzinie uprawy kakaowca. Tekst wyjaśnia wiele wątpliwości, a jednocześnie wskazuje, że Callebaut i bezrefleksyjnie powtarzające marketingowe formułki media zdołały wmówić konsumentom na całym świecie, że chłam, jaki im zaproponowano za cenę wyższą niż cena nabycia klasycznego kakao to coś wyjątkowego. Tak działa współczesny przemysł spożywczy, a skala oszustwa – z uwagi na doskonalone techniki rozpowszechniania informacji – z roku na rok narasta. To jest zbrodnia na konsumencie. Ludziom smakuje wszystko: cola, buły z maca, parówki z mieloną tkanką niewiadomego pochodzenia, orzechy gazowane w celu odrobaczenia, zboża uprawiane na glifosacie czy kasze „suszone” glifosatem. Gusta faktycznie są różne, smacznego!
Ja całkiem niedawno ją odkryłam i jestem zachwycona! Myślę, że czekolada ruby mieści się w tej samej kategorii co biała. Ci, co lubią białą, polubią i różową. Faktycznie, smaku tradycyjnej czekolady tutaj nie ma, ale dla mnie to coś nowego i bardzo smacznego. Szkoda tylko, że cena, jak się okazuje całkiem bez powodu, jest taka wysoka.
Mam wrażenie, że nieco zapędziłeś się w swojej krytyce, także w odpowiedziach na komentarze. Od razu zaznaczę, że nie znoszę białej czekolady, więc i różowa nie dla mnie. Niemniej, nie ma niczego złego w poszukiwaniu nowych smaków. Mamy niepaloną kawę, białą/zieloną i czarną herbatę o różnym stopniu fermentacji, czerwony miąższ kawowca (cascara). Spróbowano więc nie fermentować ziaren kakaowca. Piszesz, że zielona kawa, to wciąż kawa. Jednak porównać możnaby jedynie kakao sfermentowane lub nie z kawą paloną bądź nie. Czekolada bowiem to już jest twór złożony.
Zazwyczaj nowości są droższe, niezależnie od ich wartości. I zazwyczaj nie ujawnia się nowych patentów, stąd początkowe ukrywanie i zamieszanie wokół składu.
W pełni natomiast zgadzam się z Twoimi pytaniami dotyczącymi jakości różowej czekolady
Dla mnie najważniejsze są właściwości zdrowotne, jak zakwaszanie (jaka metoda?) zmienia skład kakao? Czy za okropnym smakiem kryje się kiepska jakość?
Odpowiedź na ostatnie pytanie: tak. Co gorsza, fatalną jakość reklamuje się jako nowość premium. Głosujemy portfelami, skłonność do szajsu jest silniejsza od zdrowego rozsądku.
Przepraszam bardzo ale ja uwielbiam Magnum Ruby. Właśnie mnie smakuje najbardziej ta polew, która dla mnie ma aksamitny owocowy lekko kwaskowy posmak. Nie interesuje mnie cena ani to, że to tanio wytworzony produkt. Mnie interesuje smak i doznania. Jak dla mnie są świetne. Jadłam na razie w tych lodach bo nie mam okazji dostać samej czekolady ale i tak chętnie kupię z ciekawości czy będzie tak samo dobra jak na lodach Magnum.
Każda żywnościowa potwora znajdzie swego amatora, smacznego!
O gustach się nie dyskutuje, tym bardziej nie kpi z odmiennych od naszych i ich nie wyśmiewa, a tak robisz! Informacje zawarte w artykule są bardzo cenne, niemniej jednak to dalsze wyśmiewanie osób, którym spodobał się smak różowej czekolady zupełnie niepotrzebne i negatywnie przyćmiewa wartość artykułu.
Wyrażanie odmiennych poglądów nie jest synonimem kpiny, a strona stanowi wyraz poglądów autorów.
Osobiście nie mam nic przeciwko, chociaż, równie jak i czekolada białą nie ma nic wspólnego z prawdziwą czekoladą. Dla mnie smakuje po prostu jak lekko kwaskowa biała czekolada, więc ta miazga kakaowa tak na prawdę nie daje nic prócz koloru. Więc nie do końca rozumiem po co cała ta afera. Dodając do zwykłej białej czekolady proszek z owoców liofilizowanych można zrobić i różową, i pomarańczową, i fioletową czekoladę o bardziej wyraźnym owocowym smaku.
Kiedy nie wiadomo o co chodzi, zawsze chodzi o to samo: o kasę. Czekolada rubinowa to marketingowy szajs, którego koncept (najogólniej rzecz ujmując) bazuje na stworzeniu po stronie konsumenta wrażenia, że coś wybitnie niskiej jakości jest produktem wysokiej jakości. Przedstawianiem faktów jeszcze nikt nikogo niczego nie nauczył, co nie znaczy, że nie warto próbować. Próbujemy zatem, lol.
Bardzo ciekawy artykul!
Czekolade Ruby kupilem kiedys w Lidlu bodajze za jakies 8-9 zl za 100 g i wydawalo mi sie to troche drogo, ale wzialem z ciekawosci. Teraz gdy czytam, ze podobna kosztowala gdzies nawet 40 zl za 70 g to sie w glowie nie miesci!
Co do samego smaku, to mi akurat smakowala, ale zaznaczam, ze smakuja mi wszystkie odmiany czekolad – od bialej do gorzkiej! (ostatnio jem wiecej gorzkiej ze wzgledu na ilosc cukru w innych) Jesli ktos nie toleruje bialej, to pewnie nie bedzie mu smakowac rozowa.
Jedyne zastrzezenia co do tej czekolady, to cena oraz ilosc cukru – niestety im czekolada jasniejsza to ma go wiecej.
Wiec jesli bym ocenial smak, to Ruby jest smaczna, natomiast zdrowsze sa ciemne.
Zdecydowanie jednak typ czekolady Ruby powinien kosztowac mniej skoro jego wyprodukowanie jest tansze!
Marketing czyni cuda;-)
No cóż, mnie już zaskoczył te parę lat temu fakt, że tego „luksusowego” ziarna użyto po raz pierwszy do produkcji… batoników Kit Kat.
I popieram zdecydowaną krytykę. Jeśli coś jest złe, to jest złe. Fakt pozostaje faktem. Zdarza mi się czasami kulinarnie upodlić się, jedząc rzeczy niegodne mego podniebienia. Nie krzyczę jednak wtedy, że są wyborne.
Co za kopalnia wiedzy! Łał! Dzięki autorze! :) Mi smakuje ten wytwór chociaż próbowałem go tylko za sprawą KitKat’a (ktoś tam się żalił że co to za ekskluzywny towar jeśli jest w batoniku, taa… tylko ten batonik był 3x droższy i ciężko dostępny) tylko dla tego że nie jestem koneserem (może za mocno powiedziane, dalej napisze o co chodzi) i tu może być pies pogrzebany. Duża część ludzi jest nie obyta, oszukana przez czasy w jakich żyjemy (jak ktoś wspominał marketing by zrobić mamonę itp.) i mówią na produkty niskiej lub średniej jakości że są ok podczas gdy nie pływają na nas korzystnie a nawet czasami mogą nawet nas podtruwać. Albo nie znają pewnych podstaw i przez to są naiwni, tak było i w moim przypadku. Sam się bardzo jarałem tym odkryciem bo bardzo ludzie czekolady a tu takie oszustwo :/. Czasami też ludzi nie stać by poznać co jest dobre bo są zamknięci jakiejś pułapce psychologicznej że ja tyle nie dam, za mało zarabiam itp. Miałem to szczęście że przez jakiś czas dobrze zarabiałem a i pracowało się w mega restauracji i nigdy w życiu nie jadłem pyszniejszych rzeczy! I słowo dobre nabrało nowego znaczenia, coś jak słuchać muzyki na AirPods’ach a potem poznać Bosse QuietComfort II lub jakieś lepsze Sennheiser’y :D i przez to ludzie czasem chwalą buble. Jeszcze raz dzięki autorze.
Pozdrawiam
Pozwolę sobie nie zgodzić się absolutnie z informacją o smaku Ruby, rzekomo mdłym i żadnym. Nie jestem ekspertem, ale czekolada smakuje świeżo, owocowo i rozpływa się w ustach. Jest tylko delikatnie słodka lecz nie na gorzkich nut. Ja stałam się jej fanką i polecam wszystkim – przynajmniej spróbujcie.
To jest „czekolada”, a nie czekolada.