Mont Saint-Michel to druga – po Paryżu – najczęściej i najtłumniej odwiedzana atrakcja turystyczna Francji.
Miejsce to zwiedza co roku przeszło 3 mln osób. Z pewnością warto przekonać się samemu, czy słusznie.
Podróżując po Francji samochodem albo po prostu przemieszczając się autostradą z punktu A do B trudno nie natknąć się na charakterystyczne czekoladowo-białe tablice informujące o położonych w najbliższej okolicy atrakcjach turystycznych. Od 2009 r., za każdym razem, gdy przemykając przez północną część kraju zmierzaliśmy ku Clisson na nasz ukochany festiwal Hellfest gdzieś między Caen a Rennes mijaliśmy szereg tablic przypominających uprzejmie, że oto właśnie przejeżdżamy tuż obok słynnej Mont Saint-Michel. Za każdym razem wspominaliśmy też wówczas, że „warto byłoby kiedyś w końcu zatrzymać się tam na kilka dni”. Udało się wreszcie w 2015 r., bodaj za piątym czy szóstym razem… ale, lepiej późno niż wcale!
Przystanek zaplanowaliśmy zawczasu i w grafik ubiegłorocznego czerwcowego tour po północnej Francji, skoncentrowanego przede wszystkim na Normandii i Bretanii, wpisaliśmy też trzydniową wizytę w tym popularnym miejscu.
Na ów krótki pobyt zarezerwowaliśmy mieszkanie w sieci Gites de France, w zaskakująco mało atrakcyjnym miasteczku Pontorson, które ma jednak tę niewątpliwą zaletę, że położone jest ledwie 10 kilometrów od klasztoru Saint-Michel. Główna ulica miasteczka nie zachęca do dłuższych spacerów, ale miłośników zabytków i architektury powinien zainteresować np. XII-wieczny romański kościół Église Notre-Dame de Pontorson.
Historia Mont Saint-Michel (franc. Abbaye du Mont-Saint-Michel, bret. Menez Mikael) sięga początku VIII wieku, kiedy to na małej skalistej wyspie pływowej w zatoce zwanej dziś Zatoką Wzgórza Świętego Michała (franc. Baie du Mont Saint-Michel) wybudowano sanktuarium Michała Archanioła (Mont Saint-Michel au péril de la mer).
W szybkim tempie zaczęto je rozbudowywać (na miejscu można obejrzeć m.in. między innymi makiety, przedstawiające etapy rozbudowy klasztoru), w opactwie zamieszkali benedyktyni, a u jego podnóża powstało miasteczko, które w XIV w. sięgnęło wybrzeża wysepki. Kompleks chroniony wałami obronnymi okazał się prawdziwą fortecą, której podczas wojny stuletniej nie zdołali zdobyć Anglicy.
Obecnie wzgórze Saint-Michel stanowi naturalne centrum gminy Mont-Saint-Michel (Dolna Normandia). Od 1962 r. Mont zaklasyfikowana jest jako pomnik historii, natomiast od 1979 r. stanowi część Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.
Dziś z lądu na wyspę można dostać się liczącą niecałe 2 kilometry (1800 m) nową groblą, którą oddano do użytku w 2014 roku, a na miejscu zwiedzić klasztor oraz przejść się kilkoma urokliwymi, małymi i wąskimi uliczkami miasteczka, które mieszczą przede wszystkim butikowe hotele, restauracje, bary i sklepy z pamiątkami.
Jednym z popularniejszych miejsc serwujących jedzenie w Mont Saint-Michel jest L’auberge de La Mère Poulard przy Grande Rue (w sezonie zawsze zatłoczona), która słynie z puchatych omletów jajecznych oferowanych w co najmniej kilkunastu wariantach. La Mère Poulard jest dość droga (przykładowo, ogromny omlet w zestawie z winem kosztuje średnio ok. 35-40 EUR, kawa – 6 EUR, deser – 15 EUR, pospolite wina – 50 EUR za butelkę), a o jakości tamtejszej obsługi i oferty restauracyjnej krążą skrajnie różne opinie. Tak czy owak, ceny podstawowych omletów wymalowane są na szklanej witrynie od ulicy, więc nie ma zaskoczenia – zanim wejdziesz, wiesz, że wybierasz się na omlet za 40 EUR;-) Możesz też z dużym prawdopodobieństwem założyć, że Poulard przemieli Cię tak samo, jak tysiące innych turystów. FiK do dyskusji o ofercie La Mère Poulard nic nie wniesie, ponieważ z grona wanych wykluczył nas gluten. Na szczęście?
Do Saint-Michel można dostać się z Pontorson samochodem lub autobusem, ale też na rowerze i pieszo. Polecamy wyprawę na własnych nogach, taki spacer to najlepsza opcja.
My pierwszego wieczoru do klasztoru udaliśmy się samochodem, by kontemplować zjawiskowy zachód słońca i pięknie oświetlone nocą zabudowania opactwa. Przy wyborze takiego wariantu auto można zostawić na jednym z pobliskich, rozległych i wzajemnie połączonych parkingów. Dojazd do nich jest bardzo dobrze oznakowany, a parkingi położone są całkiem blisko wejścia na groblę. Parking jest płatny, ale najwyraźniej obowiązują specjalne nocne lub sezonowe taryfy (czego nie doczytaliśmy na tablicach informacyjnych), bowiem parkując między 21:30 a północą automat przyjął bilet parkingowy, ale nie zażądał choćby centa.
Późny wieczór przechodzący w noc to najlepsza pora na spacer, choć w nocy sam klasztor jest oczywiście zamknięty. W czerwcu grobla nie jest zatłoczona ani po zmroku, ani w ciągu dnia. W lipcu i sierpniu, czyli w szczycie sezonu urlopowego wygląda to zapewne całkiem inaczej.
Zachód słońca okazał się tego wieczoru fantastycznie krwistoczerwony, a oświetlona wysepka na horyzoncie po zmroku prezentuje się zdecydowanie bardziej atrakcyjnie niż w dzień.
Nazajutrz wybraliśmy się do Mont Saint-Michel ponownie – tym razem na piechotę. Jeśli dysponuje się całym wolnym dniem, właśnie taka opcja (albo ewentualnie rowery) jest najbardziej godna polecenia.
Spacerowa ścieżka o długości 10 kilometrów, którą przy pięknej pogodzie przeszliśmy w obie strony, zaczyna się w Pontorson przy Rue Cours de la Victorie (dodatkowo tak się złożyło, że gite, w którym mieszkaliśmy, ulokowany był tuż obok, dokładnie na rogu Cours), dalej niemal przez całą drogę prowadzi wzdłuż rzeczki Couesnon i dochodzi do samej grobli prowadzącej wprost na wyspę.
Przez większą część spaceru natknęliśmy się na ledwie kilka osób pieszych lub na rowerach, spotkaliśmy za to płochliwą kolonię zajęcy i konie – swojskie wiejskie krajobrazy. Tłoczniej zaczyna robić się dopiero wtedy, gdy ścieżka dochodzi do zabudowań ciągnących się aż do wybrzeża. Można wówczas odbić do któregoś ze sklepów (z produktami lokalnymi, gdzie kupiliśmy na przykład dobre sery i świetny cydr albo dobrze zaopatrzonego supermarketu), kawiarni czy restauracji.
Kto woli, może też cały czas trzymać się ścieżki, nie schodząc do miasteczka albo wrócić na nią po małych zakupach i w porze lunchu zjeść prosty posiłek (np. w naszym stylu – wino lub cydr i ser – więcej TUTAJ).
Dobrym miejscem na przystanek jest ładnie położony, niedawno wybudowany (lub odnowiony) punkt widokowy, skąd można podziwiać klasztor i malowniczą okolicę.
Miasteczko prowadzące do wejścia na groblę nie jest zbyt atrakcyjne. To tak naprawdę po prostu baza turystyczna, nastawiona wyłącznie na obsługę tłumów gości. Hotele, krzykliwe neonowe szyldy, sklepy, parkingi, autobusy wyładowane leniwymi turystami. Wszystko to, szczerze mówiąc, przedstawia mocno tandetny i nieco zasmucający obraz, a co gorsza ten sam klimat – na szczęście jakby w mniejszym natężeniu – ujawnia się niestety na samej wyspie Saint-Michel.
Bilet za wejście na teren klasztoru kosztuje 9 EUR od osoby. Przy kasach dostępne się bezpłatne foldery z informacjami o historii i architekturze opactwa oraz opisem właściwej kolejności zwiedzania kilkunastu pomieszczeń budynku, w tym tarasu, z którego rozpościera się piękny widok na zatokę (w tym momencie podczas odpływu). Broszurki dostępne są także w języku polskim; kto zwiedza Francję, ten wie, że polska ulotka informacyjna to najlepsza miara turystycznej popularności danego miejsca – w wielu innych znanych i tłumnie odwiedzanych obiektach turysta z Polski jest prawie jak ufo;-)
Po zakończeniu zwiedzania i opuszczeniu klasztoru warto jeszcze pokręcić się po nielicznych krętych uliczkach miasteczka, usytuowanego u stóp opactwa. Część ścieżek poprowadzono wzdłuż szczytu muru, dzięki czemu stąd również rozpościera się godna uwagi panorama na okolicę. Przy dobrej pogodzie i widoczności jest co podziwiać.
Podsumowując, Mont Saint-Michel to bardzo popularny cel wycieczek turystów z całego świata. W rezultacie, bardzo na tym traci (niestety!) szczególny klimat tego miejsca. Może to stanowić źródło pewnego rozczarowania i z pewnością staje się szczególnie uciążliwe w pełni sezonu. Z tego względu, jeżeli tylko ktoś z Was ma możliwość odwiedzić to miejsce z wyłączeniem lipca i sierpnia, warto z niej skorzystać. Czerwiec to ostatnia chwila przed wakacjami, kiedy warto tu zajrzeć i poznać okolicę – wtedy jest jeszcze w miarę pusto, spokojnie, a Saint-Michel dopiero przygotowuje się do turystycznej nawałnicy.
Generalnie, bez wątpienia warto przyjechać do Mont Saint-Michel i przekonać się o jego zaletach (i wadach) na własnej skórze, jednak naszym zdaniem wybrzeże Normandii oferuje znacznie bardziej wyjątkowe, urokliwe i ciekawe miejsca, takie jak choćby przepiękne klify w Etretat (więcej o tym wkrótce).
[Wszystkie zdjęcia zostały wykonane sprzętem CANON]
Magiczny widok :)
Byłam :D Pogoda nie była tak piękna jak na Twoich zdjęciach, pamiętam, że wiatr wiał okrutny i napędzał ciemne chmury, ale i tak bardzo mi się podobało. Fantastyczne te Wasze zdjęcia :)
Bajkowe miejsce. Klasztor wygląda jak z bajek Disneya ;)
Uwielbiam to miejsce poza sezonem ❤️
Przepiękne zdjęcia i super opisane, proszę o więcej takich wpisów
Jak pięknie <3
Piękny wpis :D
Przepiękne fotografie
Jak pięknie!