Zwykłe rzeczy, które warto przywieźć z Francji.
Niby jesteśmy w UE od prawie 15 lat, niby mamy swobodny przepływ towarów, a wciąż jest wiele dobrych i bardzo dobrych produktów, które do Polski nie docierają wcale albo docierają mocno przeszacowane. Dobre, choć jednocześnie zupełnie przeciętne zagraniczne marki często promowane są u nas jako luksusowe albo co najmniej z tzw. wyższej półki. Tak czy owak, praktycznie każdy unijny kraj ma coś, co warto z niego przywieźć i niekoniecznie jest to niemiecki proszek do prania :P Poniżej nasza subiektywna lista (15) zwykłych rzeczy z Francji, ponieważ tak się jakoś składa, że ten kraj odwiedzamy najczęściej.
Zwykłe rzeczy, które warto przywieźć z Francji:
I. Ceramika
Do wyboru, do koloru. Może być bardzo droga (jak np. wyroby z L’atelier Lallier w prowansalskim Moustiers-Sainte-Marie ze zdjęcia poniżej, gdzie mały talerz kosztuje 50 EUR+) albo zaskakująco tania, jak talerze na kolejnych dwóch zdjęciach z małych galeryjek, ale zawsze jest unikalna. Plus zakupów do blogowych celów jest taki, że wiele naczyń można mieć w jednym egzemplarzu, co istotnie ogranicza koszty :-)
II. Wino i cydr
Zawsze i w każdej ilości :-)
Jeśli chodzi o wina, kiedy robimy zakupy w regionie, którego szczepów nie znamy albo generalnie wolimy spróbować win zanim wydamy na nie sporo pieniędzy, nie zaszkodzi poszukać specjalistycznego sklepu z automatami Enomatic – np. LES CAVES DE REGUSSE (lista adresów TUTAJ, część butelek ze zdjęć poniżej pochodzi z butiku na obrzeżach Sisteron). Enomatic to urządzenia, które w różnych regionach Francji, np. w Prowansji, ale też w Szwajcarii stoją w winnych sklepach i półhurtowniach. Klient obsługuje je samodzielnie, degustując to, czego zakup rozważa. „Podłączonych” jest do nich zwykle max. kilkanaście butelek (droższych niż tańszych), ale lepsze to niż nic.
Cydr – obowiązkowy w Normandii i Bretanii. Normandzkie wytrawne są najsmaczniejsze, bretońskie zaraz po nich (więcej TUTAJ). Dobre cydry można trafić nawet w supermarketach, chociaż lepiej brać wtedy butelki za 4-6 EUR, niż te za 2 ;-)
III. Przyprawy
Francja jest wyjątkowo wdzięcznym krajem do zakupu przypraw, które w Polsce są nie do dostania albo których trzeba się naszukać (i przy okazji mocno przepłacić). Co warto kupić? Różne gatunki pieprzu: na przykład voatsiperifery (dziki, ręcznie zbierany pieprz, który rośnie wyłącznie na Madagaskarze), kampot (z Kambodży), kubeb (z Jawy & Sumatry), długi pieprz (z Indii), penja (z Kamerunu). Do tego niezwykle aromatyczna tonka (to te czarne fasolki) i organiczne mieszanki przypraw, np. z kolendry i papryki.
IV. Oliwy, octy i cidre de glace
Tak jak z Hiszpanii nie warto wracać bez dobrego octu z sherry, z Francji trzeba przywieźć organiczny ocet z cydru, ocet z miodem albo inny z jakimś fajnym naturalnym dodatkiem. Najłatwiej trafić na nie w małych sklepach przy farmach albo na lokalnych targach, które regularnie – czasem raz w tygodniu, a czasem częściej – odbywają się w każdej, nawet najmniejszej mieścinie. Zjeżdżają na nie wówczas okoliczni rolnicy, a to, co można od nich kupić, przyprawia czasem o zawrót głowy. Z pozoru zwykłe rzeczy – sery, miody, wina, owoce i warzywa – przyciągają tłumy lokalsów i turystów. Z takich okazji aż żal nie korzystać.
Oryginalny kanadyjski cidre de glace – cydr lodowy z fermentowanych zmrożonych jabłek, który narodził się w Quebecu – to trunek, który w Europie, jak nietrudno się domyślić, najłatwiej kupić we Francji. To cydrowy odpowiednik (i młodszy brat) ice wine, czyli lodowego wina. Cydr lodowy urzeka wszystkim po kolei: oleistością, kwiatowymi nutami w aromacie, skoncentrowanym naturalnym smakiem jabłek, umiarkowaną słodyczą i łagodnością, jeśli chodzi o alkoholową moc. Oryginalny lodowy cydr powinien mieć ok. 10%-12% alkoholu, a w smaku sprawia wrażenie 4x delikatniejszego niż klasyczny (zwykle 4-5%) normandzki lub bretoński wytrawny cydr.
Francuskie oliwy są znakomite, a kiedy dodatkowo nadarza się okazja do kupna organicznej oliwy aromatyzowanej ziołami, w dodatku z nalewaka… nie zastanawiam się ani minuty i Wam polecam to samo :-)
V. Lawendowe gadżety – olejki i pachnidła do szafy
Olejki z lawendy do aromaterapii, intensywne lawendowe pachnidła do szafy w ochronie swetrów przed molami i oliwa z gajów oliwnych sąsiadujących z uprawami lawendy. Kupując to wszystko, czyli klasyczne lawendowe pamiątki warto zwrócić uwagę na to, czy powstały z prawdziwej lawendy (lavande) czy z lawendyny (lavandin).
Mini olejki eteryczne (20 ml) z prawdziwej lawendy kosztują ok. 15 EUR, ale nie warto kupować kilkukrotnie tańszych olejków lawendynowych, ponieważ ich wartość aromaterapeutyczna jest znikoma.
O tym, czym różni się lawenda od lawendyny dowiedzieliśmy się od skromnych sprzedawców wyrobów z organicznej lawendy. Ich prosty stragan zbity z surowych, nieheblowanych desek ulokowany pośród pól nie zwracał uwagi zbyt wielu turystów i komercyjnie (niestety!) wyraźnie przegrywał z gigantycznymi butikami ulokowanymi wzdłuż lawendowego szlaku, przy których parkowały autokary z tabunami turystów, z Japończykami na czele. Wyjaśnili nam, że to, co rośnie na masowo fotografowanych fioletowych prowansalskich polach, to nie autentyczna lawenda, a lawendyna. Prawdziwa lawenda to lawenda lekarska (wąskolistna), która jest znacznie mniejsza, drobniejsza i zdecydowanie trudniejsza w uprawie (mniej odporna na niekorzystne warunki środowiskowe). Jest też bardziej aromatyczna, a jej kwiaty – także po wysuszeniu – pozostają ładne i fioletowe. Lawendyna z kolei jest większa, łatwiej się rozrasta i to ją uprawia się najczęściej na pięknych, prowansalskich polach (stanowi blisko 80% upraw). Stanowi ona krzyżówkę lawendy wąskolistnej oraz szerokolistnej.
VI. Miody
W temacie miodów każdy region Francji ma coś do zaoferowania. W Prowansji nie można nie kupić co najmniej dwóch – lawendowego i z górskich bylin. Każdy lokalny miód ma charakterystyczny smak, dlatego nawet „zwykłe” mieszańce kwiatowe warto mieć na uwadze. Rewelacyjnie smakują też ziołowe, na przykład tymiankowy, który jest w miodowej czołówce na całym południu Europy (nie tylko we Francji, ale też we Włoszech, w Portugalii, Hiszpanii i Grecji).
VII. Lawendy ciąg dalszy – mydła lawendowe, szmatki i przyprawy z motywem lawendy
W Prowansji gadżety dla turystów są z lawendy, z lawendą albo w kolorze lawendy. Zioła prowansalskie z młynkiem i motywem lawendy, mydła lawendowe, ścierki z wyszywaną lawendą i tak dalej. Z kilkudziesięciu motywów wybrałem tylko trzy, chociaż wiadomo, że nie ma takiej ilości kolorowych ścierek, których nie pomieściłby kredens blogera gotującego i piszącego o jedzeniu…
VIII. Rybki w puszce
Z północnej Francji przywozi się sardynki z Conserverie La Belle Iloise, a z południowej – śródziemnomorskie rybki w oliwie i soli albo po nicejsku. Smaczne.
IX. Czekolady
Jest w czym wybierać. Francuzi lubią organiczne czekolady wytwarzane z poszanowaniem reguł fair trade, dzięki czemu można je kupić wszędzie. Są sklepy, gdzie czekolad popularnych marek nie ma wcale. Pytanie, kto tu w ogóle kupuje milkę, nestle i takie tam? ;-)
X. Sery
Francja = sery, wiadomo :-) Najłatwiej je przywieźć, przemierzając Francję samochodem z podróżną lodówką, ale samolotem też się da (sprawdzone). Najlepiej wybierać te z surowego mleka, jeszcze lepiej – z owczego lub koziego, z fajnymi dodatkami, takimi, jak wino, calvados i tak dalej. Jakość i smak wynagradzają trudy tranzytu.
XI. Creme fraiche
Creme fraiche czyli jedyna w swoim rodzaju francuska tłusta śmietana (min. 48%). Dlaczego? Bo jest wspaniała do serników, zapiekanek, zup, lodów kremowych i szaleńczo kremowych oraz masy innych rzeczy, a w Polsce jakoś nie może się przyjąć. Że za droga? Bez przesady. Dobrze znosi transport nawet w upale (wystarczy klima w aucie).
XII. Ciastki
Ciastki – przeważnie kruche i maślane, zawsze glutenowe ;-) zapakowane w ładne puszki, często z regionalnymi akcentami, są fajnym prezentem, który ucieszy każdego łasucha. Można je kupić wszędzie – w muzealnych butikach, sklepach z regionalnymi pamiątkami w prawie każdym mieście i miasteczku, a nawet na lepiej zaopatrzonych stacjach benzynowych (np. Total), gdzie na półkach stoją też organiczne cydry naprawdę dobrej jakości, niezły kilkuletni calvados, etc.
XIII. Kawy, herbaty i takie tam
Kawy ziarniste (Malongo, Granell, Illy, Corsini, etc.) i herbaty (Kusmi, Twinings w dużych puszkach) to zwykłe popularne marki, dostępne we Francji w każdym Leclercu. Dla porównania, w Polsce Malongo – niestety wyłącznie mielone, w puszkach – można kupić w delikatesach albo online. Kiedyś miała je Alma w cenie 4-krotnie wyższej niż we Francji, później już tylko Piotr i Paweł – jeszcze drożej, a ostatnio całkiem zniknęły. Przepłacać nie ma sensu, ale przywieźć z urlopu zawsze warto. To dobre ziarna, czysta arabica, w sam raz do french pressa i parzenia przelewowego.
Takie produkty, jak organiczne masła z samych pistacji albo innych orzechów (Jean Herve) lub czysta soba z samej gryki (bez domieszek pszenicy) to już asortyment typowy dla bio marketów, na które można trafić nawet w małych miasteczkach. Bezglutenowi, weganie i wszyscy czystożercy nie są w stanie wyjechać z takich sklepów z pustym koszykiem.
XIV. T-shirty z lokalnymi motywami
Zamiast obciachowych I love France lepiej kupić na przykład pocieszne prowansalskie świstaki z okolic Sisteron :P
XV. Cassis
Cassis to nie tylko urokliwe miasteczko na Lazurowym Wybrzeżu nieopodal Les Calanques (ZOBACZ), ale też po prostu czarna porzeczka. Francuzi w wielu regionach (nie tylko w Burgundii) robią z czarnej porzeczki różne dobre rzeczy, z likierem Crème de cassis i pysznymi rzemieślniczymi konfiturami na czele. Konfitury nie są najtańsze, dzięki czemu dużo w nich owoców i niewiele cukru. Kto lubi drinki, powinien zaopatrzyć się z kolei w Crème de cassis – to świetna baza aperitifów, z których najsłynniejszym jest chyba Kir Royal. To połączenie Crème de cassis i szampana (może być też cremant brut). Jeżeli obniżymy loty i autentyczny szampan zastąpimy wytrawnym białym winem, powstanie zwykły kir. Nazwa koktajlu pochodzi od nazwiska Felixa Kira – mera Dijon (w latach 1945-68). W wolnej chwili wstawię przepis na kir dla królów (życia ;-) ).
Btw, kupując Crème de cassis warto zwrócić uwagę na skład – na pierwszym miejscu powinna być czarna porzeczka (a nie ekstrakt z czarnej porzeczki) i jeszcze bardziej NIE – cukier.
XVI. Kosmetyki
Kosmetyki francuskich marek, zarówno aptecznych, jak i popularnych kosztują we Francji wyraźnie mniej niż w Polsce. Wiadomo, marże, transport, etc. Apteki i drogerie są na każdym rogu, warto więc skorzystać z okazji, szczególnie jeśli w Polsce używa się produktów Avene, SVR, La Roche Posay i im podobnych. Popularna marka Le Petit Marseillais jest tu obecna w każdym supermarkecie i choć w Polsce też jest bardzo tania, we Francji kosztuje jeszcze mniej i oferuje szerszą paletę wyrobów. To zwykłe produkty, ale dobrej jakości. Szampony i odżywki nie uczulają nawet wtedy, kiedy wszystko inne od konkurencji jednak uczula. A w Polsce wciąż nie można kupić większości kosmetyków tej marki, są chyba tylko żele pod prysznic (?).
cdn.
dobrze ,że piszesz co warto może kiedyś jak bęe przywioze parę rzeczy , a zwłaszcza herbatę ;) uwiebiam ! jak smakuje Twinning vintage ?
Wszystkie twiningsy stąd smakują znacznie lepiej, liście są większe, etc. Różnica jak przy składzie niemieckich i polskich proszków do prania tych samych marek;-)
poprosze przepis na kir , mam w domu likier ;)
Zachowaj go jeszcze przez miesiąc, wracamy w połowie lipca i wtedy wstawię przepis:-)
Prawdziwe olejki eteryczne są super. Mam dostęp do świetnych jakościowo. Jeśli chcecie sobie potestować, również takie do wykorzystania w kuchni np. aromatyzowania oliwy oregano lub bazylią, dajcie znak. Francję kocham. Zwłaszcza podnóża Pireneii -Trie sur Baise gdzie rzut beretem do Hiszpanii i San Sebastian. Uczta dla wszystkich zmysłów. Pozdrawiam
To prawda? Gdzie można obejrzeć te produkty? Masz jakiś sklep internetowy?
Szampony i odżywki Le Petit Marseilliais są wspaniałe, też przywożę:)
Same znakomitości! Dzięki za polecenia – na pewno nie zostaną niewykorzystane! Takie łowy podczas podróży to prawdziwa pasja :)
Jaką pojemność ma ta buteleczka z olejkiem z prawdziwej lawendy?
20 ml.
Wina <3 do tego nie trzeba mnie namawiać dwa razy
Szymonie i Gosiu, jak wrazenia z kolacji w Mugaritz i El Celler de Can Roca? Jak udalo Wam sie zdobyc rezerwacje? zwlaszcza w przypadku El Celler de Can Roca slyszalam, ze w zwiazku z faktem, ze byla to kiedys restauracja numer 1 na liscie 50 najlepszych, zdobycie rezerwacji graniczylo wrecz z cudem.
Mugaritz – bardzo pozytywne, wyszliśmy stamtąd z poczuciem naprawdę dobrze wydanych pieniędzy, pod każdym względem zdecydowanie warto. Więcej o wrażeniach będzie w oddzielnym wpisie. A Roca dopiero za kilkanaście tygodni. Teraz El Celler jest na drugim miejscu, a z rezerwacją nie ma większych problemów, wystarczy tylko chcieć. Wybierasz datę, rejestrujesz się w systemie albo wysyłasz email, podajesz dane karty kredytowej, żeby w razie czego mogli Cię obciążyć, czekasz na swój dzień i tyle. Dla chcącego – nic trudnego;-)
Oryginalne pomysły w swojej prostocie. Fajnie, że inaczej podeszliście do tematu.
:-)
Francuskie kosmetyki są naprawdę cudowne! Moje ulubione kremy do twarzy i kosmetyki do ciała są właśnie z Francji. Ponadto bardzo lubię też kosmetyki z lawendą, a jest to składnik, który we Francji spotykałam wszędzie! Ja uwielbiam jej relaksujący zapach i jest to jeden z moich ulubionych aromatów, obok wanilii.