Jamie Oliver „Gotuj sprytnie jak Jamie” – recenzja.
Jamie Oliver w trakcie swej dotychczasowej kariery zdążył już udowodnić, że gotowanie to najmodniejsza czynność pod słońcem, zaraził kulinarną pasją zastępy domowych kucharzy na całym świecie, teraz natomiast zapragnął nauczyć ich… oszczędzania.
Oczywiście, oszczędzania przez gotowanie. Książka Olivera z gatunku „jak osiągnąć sukces i zarobić pierwszy milion” wciąż jeszcze przed nami. O kolejnych metamorfozach Jamie’go (skrajnie wyluzowany chłopak z sąsiedztwa -> farmer -> podróżnik -> społecznik -> kuchenny sprinter, gotujący z zegarkiem w ręku) wspominałem swego czasu w tekstach na temat jego poprzednich publikacji: „30 minut w kuchni” oraz poprzedzającej recenzowaną książkę „15 minut w kuchni”.
Teraz pora na kolejną odsłonę, która – jak zwykle – powiązana została z programem telewizyjnym, w którym Jamie stara się pokazać, że gotować można tanio. A przynajmniej taniej. Taniej choćby niż w fastfoodzie, a przy tym znacznie zdrowiej, bo przecież nic nie może równać się domowym posiłkom, czy nie tak?
W dzisiejszych czasach, w sytuacji gdy nie napawający optymizmem stan finansów nieustannie spędza sen z powiek wszystkim, nie tylko decydentom niejednego kraju, ale też zwykłym ludziom, pomysł na „Save with Jamie” wydaje się być więcej niż trafiony.
Nawet, jeśli do oszczędzania nakłania nas popularny na całym świecie celebryta, zarządzający przynoszącym milionowe zyski przedsiębiorstwem (wedle BBC News, majątek małżeństwa Oliverów wg stanu na maj 2014 r. wart był 240 milionów GBP), który jeszcze kilka lat temu w swych wcześniejszych książkach namawiał na przykład do zakupu tylko i wyłącznie brązowych pieczarek (wyraźnie droższych od zwykłych), ponieważ ‚te zwykłe są bez smaku’. Grunt jednak, że chodzi tu o milionera, którego wyróżnia naturalny wdzięk przysłowiowego swojaka, niezmiennie wykazującego skłonność do pastelowych spranych bluz, czapek z daszkiem, etc. i który wciąż – nieważne, czy to prawda czy tylko medialny wizerunek – sprawia wrażenie szczęśliwego z poświęcenia się w pełni swej kulinarnej pasji.
W Polsce nowa książka Olivera ukazała się pod zmienionym tytułem „Gotuj sprytnie jak Jamie”, który nieco łagodzi, albo sprytnie (a jakże) ukrywa tytułowe oszczędzanie. W końcu „sprytnie” niekoniecznie musi oznaczać „taniej”.
Ma to jednak swoje uzasadnienie, bowiem nie zawsze łatwo jest przecież przenieść na polski grunt brytyjskie realia, zwłaszcza jeśli chodzi o dostępność i ceny składników.
Wrócę do tego za chwilę, a tymczasem parę słów o tym, jak prezentuje się najnowsza propozycja wydawnicza J. Olivera.
Książka „Gotuj sprytnie jak Jamie”, podobnie jak kilka poprzednich tytułów autorstwa Jamie’go, wydana została w polskiej wersji przez Insignis. Jak zwykle, starannie, z dbałością o szczegół i w twardej oprawie, przez co wydaje się wręcz bliźniaczo podobna do poprzedniej publikacji pt. „15 minut w kuchni”. Identycznie wygląda choćby tylna część okładki, ozdobiona zdjęciami potraw, jak również zamykające książkę zestawienie kaloryczności poszczególnych przepisów wraz z danymi na temat zawartych w nich składników odżywczych, umieszczonymi na miniaturkach zdjęć dań (taki patent Jamie wprowadził właśnie w „15 minut w kuchni”).
Podobnie przedstawia się także styl fotografii potraw, za które i tym razem odpowiedzialny był David Loftus (jego charakterystyczna maniera fotograficzna sprawia, że trudno pomylić go z kimkolwiek innym) oraz podział na rozdziały według schematu: warzywa / poszczególne rodzaje mięs (kurczak, wołowina, wieprzowina, jagnięcina) / ryby (najczęściej łosoś) oraz przepisy dodatkowe. Tych ostatnich, bardzo zresztą prostych, jest osiem i zajmują cztery strony.
Prostota to także cecha większości przepisów, proponowanych w „Gotuj sprytnie jak Jamie”. Część z nich to mniej lub bardziej przerobione wcześniejsze pomysły Olivera, ale trzeba przyznać, że wciąż potrafi on błysnąć czymś niekonwencjonalnym, jak na przykład zastąpienie ryżu w jednym z przepisów rozdrobnionym w malakserze kalafiorem. Ten patent zapewne wykorzystam; zresztą nie tylko ten. Jamie w dalszym ciągu jest w stanie w bardzo prosty sposób uatrakcyjnić niedoceniane produkty, takie jak np. seler (w przepisie na ‚Mózg zombie’).
Jamie Oliver – „Gotuj sprytnie jak Jamie”
Wyd. Insignis, 2014
287 stron, okładka twarda
To mój ulubiony telewizyjny kucharz :)
Mam, ale bardziej mi się podobają starsze książki Jamiego
Ciekawa recenzja
Kupiłem grilla, bo uwielbiam mięso :D fajna książeczka
Super recenzja, podzielam Twój pogląd, stare książki JO były lepsze