30 minut to zbyt długo, by przygotować smaczny, pełnowartościowy posiłek? Jamie wraz z kolejną książką skraca ten czas o połowę. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.

Mniej lub bardziej wiarygodne metamorfozy Jamie Olivera przedstawiłem już swego czasu w recenzji „30 minut w kuchni” (RECENZJA), nie będę więc wracać do nich ponownie.

Jamie 15 Minute_06

Sztab ludzi, otaczający tę jedną z najjaśniejszych kulinarnych gwiazd-celebrytów naszej planety nie zasypia gruszek w popiele i stara się jak może, by ich pracodawca był zawsze na czasie. Choć ruch slowfoodowy wydaje się wciąż nie tracić na popularności (i dobrze), na drugim biegunie zainteresowań konsumentów objawiła się idea szybkiego (a nawet – coraz szybszego) gotowania. Oczywiście, nie chodzi o żaden tam przebrzydły i wykpiony fast food, ale o domowe przygotowywanie posiłków z wykorzystaniem świeżych, dobrej jakości produktów, a zarazem z troską o właściwe zbilansowanie dań.

Jamie 15 Minute_02

Pierwszą odpowiedzią JO na ów trend był więc program telewizyjny oraz książka „30 minut w kuchni”, których zasadniczy zamysł, jak nietrudno się domyślić, polegał na tym, by przygotować kompletny posiłek, z deserem włącznie, dokładnie w pół godziny. Jeśli powiedziało się ‚A’, trzeba powiedzieć ‚B’. Wkrótce potem niestrudzony Jamie, niczym autentyczny stachanowiec, wyrabiający 150% normy, powrócił z nowym programem oraz, a jakże, z książką. Tym razem, na gotowanie ma nam wystarczyć zaledwie kwadrans. Nie ma ani chwili do stracenia, więc 1,2,3… Start!!!

Jamie 15 Minute_03

Obejrzałem kilka odcinków „Jamie’s 15-Minute Meals”, które jak zwykle, zwłaszcza pod względem realizacyjnym, stoją na odpowiednio wysokim poziomie, a sama czołówka programu z niemal matrixowymi efektami dowodzi, że na jego produkcję zdecydowanie nie szczędzono brzęczącej monety. Przepisy prezentowane w tej serii są interesujące, wiedziałem w związku z tym (mniej więcej), czego mogę spodziewać się po książce, ściśle związanej z programem telewizyjnym.

Jamie 15 Minute_04

Przede wszystkim, już na samym początku uspokajam zaniepokojonych: „15 minut w kuchni” nie oznacza dań w proszku z torebek czy kartonów, względnie najprostszych kanapek czy innych błyskawicznych, banalnych makaronów. To byłby zresztą klasyczny strzał w stopę, a do tego Jamie nie mógł przecież dopuścić. W kilku momentach JO pozwala sobie wprawdzie na niespotykane wcześniej albo przynajmniej sporadycznie wykorzystywane dotąd skrótowe patenty, takie jak np. użycie przetworzonego 10-minutowego ryżu, gotowych gnocchi czy tortilli, ale generalnie prezentuje nową porcję naprawdę fajnych przepisów.

Jamie 15 Minute_08

Przede wszystkim, podoba mi się powrót do koncepcji samodzielnych dań – a nie pełnych gotowych posiłków w formie zestawów – tak jak miało to miejsce w „30 minutach”. Najczęściej (prócz rozdziału ‚śniadania’) są to propozycje dań głównych (albo zup – w odpowiednim rozdziale) w towarzystwie sałatek, czy jakiegoś innego dodatku. Dzięki temu w razie potrzeby łatwiej pominąć jeden z elementów. Trafny jest także prosty i klarowny podział książki na rozdziały: kurczak (w którym znalazło się miejsce i na danie z kaczki), wołowina, wieprzowina, jagnięcina, ryby (choć powinno być właściwie: ryby i owoce morza), makarony, zupy & kanapki, vege oraz śniadania.

Jamie 15 Minute_05

Jeśli pominąłem któryś z rozdziałów, to wina spisu treści, który (nie pierwszy raz w przypadku książek Olivera) bywa niestety mętny, przez co chwilami jest mało użyteczny. Tak czy owak, to drobiazg i właściwie jedyny wart odnotowania minus „15 minut w kuchni”.

Zdaję sobie sprawę, że z uwagi na tytuł tego wydawnictwa, jak również taką, a nie inną kryjącą się za nim koncepcję, w recenzjach „15 minut” najczęściej podkreśla się fakt, że jest to ‚książka dla zapracowanych’ albo takich, którzy ‚nie lubią spędzać w kuchni zbyt wiele czasu’. Być może to ważne, ale osobiście nie przywiązywałbym się nadmiernie do czasowych wymogów, stawianych chętnym do wypróbowania zawartych w książce przepisów.

Jamie 15 Minute_07

„Oczywiście, na początku przyrządzenie tych dań może zająć Ci trochę więcej czasu, ale to nic – to nie wyścig!” – pisze Jamie we wstępie. Z pewnością ma rację, ale jeśli mam być szczery, poszedłbym jeszcze o krok dalej i całkowicie zapomniał o tytułowym kwadransie. Dlaczego?

Jamie 15 Minute_12

Oliver zapewnia, że wszystkie proponowane tu pomysły były testowane przez osoby o różnym stopniu kulinarnej biegłości. Nie mam co do tego wątpliwości, jeśli chodzi o sprawdzanie efektu końcowego. Wszystkie książki Jamie Olivera zawsze charakteryzowały się tym, i „15 minut w kuchni” nie jest tu wyjątkiem, że proponowane przepisy naprawdę zawsze (i za pierwszym razem) udają się tak, jak powinny (wbrew pozorom, w przypadku innych publikacji z tym jakże istotnym elementem bywa bardzo różnie). Jeśli chodzi o czas, pozostanę jednak sceptyczny. Za wyjątkiem naprawdę prostych i nieskomplikowanych przepisów śniadaniowych (choć dobrze przygotowana w piekarniku granola na pewno będzie wymagać więcej czasu niż tylko deklarowany kwadrans), większość pozostałych propozycji to jednak – o ile czytelnik nie jest doskonale zorganizowanym zawodowcem – raczej dłuższa zabawa. Podobnie jednak, jak w przypadku „30 minut w kuchni”, o których przy okazji poprzedniej recenzji napisałem to samo, wcale nie uznaję tego za wadę.

Jamie 15 Minute_09

Najistotniejsze są bowiem przepisy, a te uważam za zdecydowanie bardziej udane, a zarazem lepiej dopasowane do znanego miłośnikom Jamie’go jego stylu gotowania niż te, które wypełniły kilka ostatnich, wydanych na polskim rynku książek Anglika, tj. „30 minut w kuchni” i „Każdy może gotować”. Przepisy są tu proste, kolorowe i aż proszą się o wypróbowanie. Zmienił się również sposób ich serwowania – w wielu przypadkach talerze zastąpione zostały przez kolorowe deski. Jest więc jeszcze bardziej rustykalnie i bezpretensjonalnie. Warto zwrócić również uwagę na podawaną tym razem – po raz pierwszy, jeśli chodzi o książki Olivera – wartość energetyczną potraw. Tym razem, Jamie opracowywał swe przepisy wspólnie z dietetykami, co w jego przypadku stanowi nową jakość. Nie wiem, czy zmianę tę wywołała potrzeba odbicia ewentualnych zarzutów o „ufastfoodowienie” przedstawianych dań (średnia to zawartość ok. 580 kalorii na porcję), ale moim zdaniem to całkiem pozytywna nowinka, a jednocześnie źródło przydatnych informacji.

Jamie 15 Minute_10

W książce znalazły się również porady głównej dietetyczki współpracującej z autorem, co jeszcze bardziej podkreśla jego staranność na płaszczyźnie właściwej kompozycji posiłków z punktu widzenia ich bilansu energetycznego i wartości odżywczej.

Jamie 15 Minute_11

Na koniec, nie można nie wspomnieć o świetnych – jak zawsze – zdjęciach potraw, wykonanych przez nadwornego fotografa Jamie’go, Davida Loftusa. Prócz nich, książkę wypełnia sporo prywatnych fotek autora i jego rodziny, a także fotograficzne wycinki z planu zdjęciowego przy produkcji programu telewizyjnego.

Jamie 15 Minute_13

Widoczna na zbiorczym zdjęciu liczna ekipa zaangażowanych w to przedsięwzięcie budzi szacunek, a jednocześnie pokazuje, na jaki rozmach w działaniu może pozwolić sobie dziś Jamie Oliver. Z korzyścią zarówno dla widza, jak i czytelnika, bo dzięki temu zawsze otrzymujemy produkt najwyższej jakości.

Jamie 15 Minute_01

Jamie Oliver – „15 minut w kuchni
Wydawnictwo Insignis, 2013
287 stron, okładka twarda