FUN DINING Przemysław Klima.
Zgodnie z utartą tradycją, na którymś etapie kariery (różnym, w zależności od przypadku) wyróżniony gwiazdką Michelin szef kuchni wydaje książkę z przepisami. Celowo nie posługuję się pojęciem „książka kucharska/kulinarna”, ponieważ z ich praktyczną użytecznością w codziennym gotowaniu bywa różnie. Mamy takich tytułów kilka, kupowanych głównie z sentymentu do gwiazdkowych kolacji tu i ówdzie (Andoni Luis Aduriz, Roca). Wydany przez Znak FUN DINING stanowi wyjątek o tyle, że w restauracji Przemka Klimy nie jedliśmy nigdy i pewnie nigdy nie zjemy, ponieważ Bottigliera 1881 otwarcie informuje, że bezglutenowym ludzikom nie ma nic do zaoferowania. Trochę szkoda, ale na szczęście nie brak miejsc na świecie, gdzie takim jak my nie zamyka się drzwi przed nosem ;)
Przemek Klima sam o sobie: „większą przyjemność dawało mi spędzanie czasu z mamą w kuchni niż z tatą w garażu”. Warto iść za głosem serca, efekty widzimy dziś wszyscy. Krakowska Botti z Przemysławem u steru jest pierwszą polską restauracją wyróżnioną dwiema gwiazdkami Michelin i nie ma podstaw zakładać, że na tym koniec.
Jaki jest FUN DINING, debiutancka książka Klimy? Po pierwsze: pięknie i starannie wydana. Po drugie: osobista. Po trzecie: szczera i bezpretensjonalna, choć chwilami mam wrażenie, że autor przejawia nadmierny optymizm, zakładając, że dehydrator jest jak czajnik i każdy ma go w kuchni. Ja mam aż trzy, ale czy dla innych to faktycznie kuchenny niezbędnik? Chyba nie. Tak czy owak, we wstępnym rozdziale „Let’s have fun” autor uprzedza, że „znajdzie się też kilka propozycji dla bardziej zaawansowanych kucharzy, więc przyrządzenie tych dań, przyznaję, jest nieco bardziej skomplikowane”. Kluczowe jest jednak to, że książka Klimy od pierwszej do ostatniej strony przekonuje, że w codziennym gotowaniu – dla własnej przyjemności – również warto podnosić sobie poprzeczkę. Staranność w przyrządzaniu posiłków i dbałość o szczegół to nie fanaberia, a fajna codzienność, która dodaje życiu kolorów. Nie żyjemy po to, żeby jeść, ale skoro już żyjemy, czy nie warto jeść najlepiej, jak to tylko możliwe? Przepisy Przemka, takie jak na przykład turbot pieczony w całości z beurre blanc czy dziki brokuł ze świeżymi jeżynami są właśnie o tym. Życie jest za krótkie, żeby chodzić na skróty 🙂
Z mojej perspektywy, najciekawsze w książce są te receptury, które nie zawierają chleba/glutenowej mąki oraz bazują na roślinach i rybach. Wbrew pozorom jest ich całkiem sporo, na przykład pasta z wędzonego halibuta, kiszone pomidory, wspomniany już dziki brokuł ze świeżymi jeżynami, śledź butterfly, fasola jaś z oliwkami, makrela z koprem włoskim, zupa rybna Pawła (jesienią planuję wrócić do tego przepisu), cykoria z orzechami włoskimi, grillowane ogórki małosolne z olejem koperkowym, hummus z fasoli czy pomidory z grejpfrutem i cebulą, na które przepis znajdziesz TUTAJ.