Sałatka z komosy ryżowej.
Sałatka z quinoa i ulubionych warzyw – czyli z tego, co akurat zostało w lodówce i spiżarce po weekendzie.
Tego typu 3-minutowe sałatki przygotowuję na zasadzie: do miski trafia to, co zostało w lodówce po przyrządzaniu tych czy innych potraw. Najczęściej po weekendzie, ponieważ to na weekend kupujemy najwięcej. Wystarczy wizyta na targu pod Mirowską i u Majlertów, by dwie lodówki i kilka półek w garażu zapełniło się sezonowym zielskiem wszelakim. Szczerze, już nawet z tym nie walczę, bo właściwie nie ma z czym. Skoro jesteśmy w stanie jeść tyle warzyw, to właściwie można uznać, że problemu nie ma ;-) Czasem tylko przy którymś z bardziej zaprzyjaźnionych straganów ktoś zapyta: Państwo nie jedzą chyba zbyt dużo mięsa? Ano nie, nie jedzą. To może pomaga im zrozumieć, gdzie co tydzień znika 6 kg jabłek czy 12 kg pomidorów ;-) Scenariusz powtarza się co sezon…
Wracając do sałatki. Po weekendzie albo z każdej innej okazji, kiedy masz po trochu komosy, kaszy, ryżu, jakichś liści, rzodkiewek, ogórków, pomidorów i czego tam jeszcze: wymieszaj, dodaj dressing z oliwy lub oliwy i cytryny (albo z domowego pesto, które zrobisz z mieszanki nadprogramowych ziół), orzechy, pestki lub nasiona, i gotowe. Jako że najważniejszy zawsze jest smak (i zdrowy rozsądek), nie radzę dorzucać do sałatki skórek z gotowanego bobu, w których często pomieszkują larwy albo nasyconych pestycydami wszelkich innych obierków ;-)
Składniki i proporcje są oczywiście umowne. Sałatka z tego, co zostało w lodówce nie poddaje się liczbom ani odmierzaniu. W poniższym przepisie podaję uśrednione ilości na wypadek, gdyby ktoś zapragnął przyrządzić właśnie taką. Komosa – szczególnie biała – to moja ulubiona baza sałatek każdego typu, a do tego zielone szparagi, świeży, soczysty i chrupiący groszek cukrowy oraz takie zioła i inne liście, jakie miałem w lodówce (czyt. co można kupić u Majlertów), czyli trochę pachnotki, musztardowca i tajskiej bazylii. Połączenie wszystkich tych składników smakuje świetnie, ale siłą rzeczy to przepis, który nie jest jedynie słuszny i niezmienny. Użyj tego, co akurat masz pod ręką.
Taką sałatkę możesz zjeść na śniadanie, na kolację albo spakować do lunchboxa. Jest tak wielofunkcyjna, jak to tylko możliwe.
Sałatka z komosy ryżowej – SKŁADNIKI na 2 porcje:
- ok. 100 g białej komosy (quinoa)
- pęczek rzodkiewek
- 12 zielonych szparagów
- 100 g młodego groszku cukrowego
- 4 pomidory malinowe
- ok. 100 g rukoli
- trochę ładnych listków (mięta, amarantus, musztardowiec, bazylia, bazylia tajska i wszystko inne, co upolujesz i czego nie zdążysz zjeść – ja zawsze tracę głowę na zakupach u Majlertów…)
- garść pistacji niesolonych i nieprażonych (lub inne orzechy)
- czarny pieprz roztarty w moździerzu
- sok z połowy cytryny
- oliwa extra vergine
Sałatka z komosy ryżowej – PRZEPIS:
- Przepłucz quinoa pod bieżącą wodą i ugotuj w proporcji jedna część komosy na dwie części wody. Odstaw do przestygnięcia.
- Odłam zdrewniałe końcówki szparagów.
- W drugim, szerokim rondlu blanszuj groszek cukrowy (ok. 2 minuty), po czym przełóż go do miski z lodowatą wodą. Następnie w tej samej wodzie, w której gotował się groszek, ugotuj szparagi (ok. 3 minuty). Gotowe szparagi przełóż do miski z lodowatą wodą.
- W dużej misce wymieszaj składniki sałatki: rukolę (jeśli chcesz, możesz ją grubo posiekać), dowolnie pokrojoną rzodkiewkę i pomidory, liście, groszek cukrowy, szparagi pokrojone na kawałki, komosę, pieprz, sok z połowy cytryny oraz chlust oliwy.
- Dodaj grubo posiekane pistacje lub inne orzechy.
Piękna :) wygląda pysznie :)
Uwielbiam sałatki z resztek w lodówce!