- MAŁŻE:
- 1 kg świeżych muli (Bouchot)
- 1 duża, podłużna szalotka (lub 2-3 małe)
- 1 bulwa fenkułu
- kilka gałązek świeżego tymianku
- 1 pełen kieliszek białego wytrawnego wina
- olej do smażenia
- 1 limonka
- FRYTKI:
- 1 butternut (2 części bez gniazda nasiennego)
- pieprz
- oliwa extra vergine
- sól
Moules marinières, czyli mule w białym winie. Cudownie proste danie rodem z Francji.
Moules frites to absolutna urlopowo-wakacyjna klasyka, ulubiona przez turystów chyba wszystkich nacji. To także potrawa dostępna prawdopodobnie we wszystkich francuskich nadmorskich barach, bistro czy restauracjach. Małże pojawiają się w kartach zazwyczaj w kilku lub nawet kilkunastu wariantach (marinières to moja ulubiona wersja), najczęściej w towarzystwie frytek.
Taki zestaw ma sporo zalet. Dobrze przyrządzone małże są nie tylko przepyszne (frytki zresztą również), ale istotną rolę odgrywa też aspekt ekonomiczny. Mówiąc wprost, niemal zawsze (nie licząc drobnych przystawek) jest to najtańsze danie z karty, którego cena oscyluje zwykle między 10 a 15 EUR za porcję w zależności od wersji. I miejscowości (a konkretnie jej turystycznej popularności) rzecz jasna. Nic więc dziwnego, że zwłaszcza młodsi goście restauracji najczęściej sięgają właśnie po nie – łatwo to zauważyć, ponieważ małże podawane są w naprawdę dużych porcjach, więc na stolikach w słusznych rozmiarów miskach piętrzą się ich całe stosy (ZOBACZ).
Ponoć w Polsce przyjmuje się przeciętnie 250 g muli na porcję. Te serwowane we Francji są znacznie większe, w związku z czym ja przyjmuję – jak szaleć to szaleć – nie mniej niż pół kilograma małży na głowę. Nie jest to wbrew pozorom wcale tak dużo, biorąc pod uwagę, że muszle też przecież swoje ważą:-)
Moules frites, czasem lepsze, czasem gorsze, jadłem w kilku miejscach we Francji. Moja wersja (uwzględniająca dodatek fenkułu) nawiązuje do najlepszych małży, jakie dane mi było dotąd jeść na francuskiej ziemi – w jednej z restauracji w Quiberon. Przy okazji, polecam odwiedzić to urokliwe miasteczko i koniecznie zrobić sobie długą wycieczkę, w zależności od kierunku, w którym się pójdzie – albo po ostrych skałach wybrzeża półwyspu, albo po bardziej piaszczystej plaży (więcej możesz przeczytać TUTAJ).
Mule, które jadłem właśnie tam, zapadły mi w pamięć szczególnie (swoją rolę odegrała też zapewne wakacyjna atmosfera oraz kilometry „w nogach”). Fenkuł świetnie pasował do całości, a sos był pyszny i niezwykle esencjonalny.
Podawane do małży, zgodnie z nazwą, frytki są oczywiście przyrządzane z ziemniaków. Ja z uwagi na środek dyniowego sezonu proponuję frytki z dyni, ale jeśli wolisz pozostań przy ziemniakach. Frytki przygotuj tak, jak lubisz. Ja zawsze wybieram zdrowszą wersję, czyli frytki pieczone w piekarniku, z niewielkim dodatkiem oliwy. Jeśli wolisz, usmaż je w głębokim tłuszczu.
Frytki z dyni możesz doprawić według uznania (szczególnie dobrze sprawdza się pimenton lub ostra papryka). Ja użyłem tym razem tylko pieprzu (oraz, później, nieco soli), ponieważ zależało mi na zachowaniu zgodności z łagodnym naturalnym smakiem małży, a zwłaszcza winnego sosu, który wprost uwielbiam.
Na koniec kilka dodatkowych uwag:
– kupuj najświeższe małże, jakie tylko możesz i zjedz je od razu, a wcześniej dokładnie je wyszoruj. To niestety najbardziej upierdliwa czynność związana z przygotowywaniem muli w domu. Ja do ich oczyszczenia używam szorstkiej części gąbki do zmywania (oczywiście czystej, bez detergentu!),
– może się zdarzyć, że część kupionych przez Ciebie małży będzie otwarta. Ściśnij je wtedy między palcem wskazującym a kciukiem. Jeśli łatwo się zamykają, są w porządku. Nie zamkną się tylko małże martwe – takie sztuki wyrzuć. Wyrzuć również małże, które mają połamaną lub uszkodzoną muszlę,
– podczas gotowania małży następuje odwrócenie ww. zasady. W trakcie gotowania zamknięte małże otworzą się. Jeśli natomiast któreś sztuki pozostaną zamknięte, należy je wyrzucić – najlepiej po prostu podczas jedzenia.
Poniższy przepis przygotowałem z najlepszych francuskich małży Bouchot (moules de Bouchot). W Warszawie możesz zamówić je TUTAJ.
FRYTKI:
- Rozgrzej piekarnik do temperatury 200 stopni.
- Umyty buttenut pokrój w grube plastry (część bez gniazda nasiennego), a następnie plastry dyni pokrój w grube frytki.
- Na blasze rozłóż arkusz papieru do pieczenia. Ułóż na nim frytki (ZOBACZ). Skrop je oliwą i posyp pieprzem.
- Wstaw do piekarnika na 12-15 minut. Przed podaniem posól.
MULE:
- Bardzo dokładnie wyszoruj mule. Ja używam do tego celu szorstkiej części gąbki do zmywania (oczywiście nowej i czystej, bez detergentu).
- Posiekaj drobno szalotkę i fenkuł.
- Rozgrzej głęboką patelnię, wlej trochę oleju i wrzuć warzywa. Duś je, co jakiś czas mieszając, aż zmiękną.
- Zwiększ ogień i dodaj listki tymianku, mule oraz wino. Zamieszaj całość drewnianą łyżką i przykryj. Duś mule około 4 minut. W połowie duszenia przemieszaj zawartość patelni raz jeszcze.
- Przełóż małże wraz z warzywami i pysznym, aromatycznym sosem do dużych misek. Porcje skrop sokiem z limonki. Możesz dołożyć do każdej porcji dodatkowe cząstki limonki.
- Małże podawaj z frytkami i białym wytrawnym winem (np. muscadet, chablis, chardonnay), którego użyłeś/-aś do gotowania.
- Pamiętaj o wyrzuceniu muli – jeśli takie się znajdą – które nie otworzyły się w wyniku gotowania.
Uwielbiam :D
Moules marinières – najlepsze mule ever :D
Uwielbiam, to niezapomniany smak najlepszych południowych wakacji:)
Ale bym zjadła :D
Absolutnie zjawiskowe
Kocham <3
Uwielbiam:) mam skrzynkę małży, za chwilę zaczynam i już nie mogę się doczekać, aż zjem, omnomnom :D
Witam, świetny przepis!
Świetne mule = świetny przepis:-)