El Secreto de Chimiche.
El Secreto de Chimiche
Gdzie: Carretera General del Sur 4, Chimiche, Granadilla de Abona, Teneryfa
Kto z dowolnej przyczyny spędził trochę czasu na południowym zachodzie Teneryfy, ten wie, jak trudno znaleźć tu dobrą elegancką restaurację, która nie znajduje się ani w którymś z luksusowo kiczowatych hoteli w Las Americas, ani w jednej z turystycznych mieścinek nad samym Atlantykiem. Na tym tle El Secreto de Chimiche jest jak wybawienie. Ulokowana na uboczu z dala od turystycznych szlaków (jadąc od dołu, zjeżdżamy z TF-28 i pniemy się w górę), przy mało uczęszczanej trasie za niepozorną fasadą, z niewidocznym z drogi niewielkim parkingiem na dosłownie kilka samochodów. Z zewnątrz lokal absolutnie niczym się nie wyróżnia, co pięknie kontrastuje z architektonicznym festiwalem szaleństwa w Las Americas czy Los Cristianos.
Wchodzimy do środka i od pierwszych sekund wiemy już, że nazwa restauracji ma sens. El Secreto de Chimiche (sekret wioski Chimiche) to ukryta perełka. Klasycznie, ciepło urządzone wnętrze, sporo przestrzeni, duże stoły rozstawione w sposób zapewniający prywatność i komfortowe warunki do rozmowy, obsługa bez zarzutu, uprzejma i obecna, ale nienachalna, chef wita gości, przynosi kartę win, przyjmuje zamówienia, wyjaśnia szczegóły.
Styl El Secreto de Chimiche to prostota i elegancja w jednym, nowoczesna kanaryjska tradycja i lokalne składniki w nietuzinkowych konfiguracjach, podane w prostej klasycznej formie. Do wyboru mamy tutaj dania z karty i menu degustacyjne, szybko jednak okazuje się, że ciekawsza dla nas będzie opcja pierwsza. Wybieramy kilka przystawek do dzielenia się, czyli sałatkę z batata, pomidory różnych odmian z solą i oliwą extra vergine oraz parrot marynowany w soli (czyli po prostu gravlax z parrota) z awokado, kolendrą i limonką, a do tego ryby pieczone w liściach bananowca jako dania główne oraz butelkę Listána Prieto z La Palmy.
Wrażenia: świetne przystawki, wysoka jakość produktów (w tym autentycznie pyszne pomidory), bardzo fajne połączenia, dopracowane i ultra staranne formy podania. Trochę rozczarowały nas tylko ryby, tym bardziej, że z tarasów Chimiche świetnie widać Atlantyk. Choć zamówiliśmy to samo danie, czyli ryby pieczone w liściach bananowca, porcje nie były tożsamej jakości – jedna część została wykrojona z ewidentnie gorszego kawałka ryby niż druga, co w restauracji tej kategorii nie powinno mieć miejsca. Lepsza porcja smakowała bez zarzutu, gorsza rzutuje niestety na obraz całości. Przy tak prostym koncepcyjnie daniu główny składnik musi być doskonałej jakości, a kiedy nie jest, nie pomoże mu nawet kelnerski show i odwijanie ryby z liści na oczach gości. Tak czy owak, przyjmujemy, że to wypadek przy pracy. I chyba dobrze się stało, że właśnie tu zjedliśmy ostatnią wieczerzę przed wylotem, ponieważ ogólny niezwykle pozytywny klimat, swobodny profesjonalizm i autentyczna lokalna kuchnia El Secreto de Chimiche pozwoliły na chwilę zapomnieć, że jesteśmy na południu Teneryfy. Bardzo przyjemna odmiana po niezłej, ale jednak nie do końca udanej kolacji w Taste 1973* w hotelu Europe Villa Cortés.