Centraltirgus w Rydze to jedno z obowiązkowych miejsc do odwiedzenia przy okazji wizyty w stolicy Łotwy. Nie tylko dla blogerów kulinarnych, czy szerzej – miłośników kuchni.
Sprawdź też:
Okazałe hale Rigas Centraltirgus, w których zlokalizowano targ, widoczne są na horyzoncie już z daleka, a co najważniejsze, dzieli od nich ledwie kilkuminutowy spacer z centrum Starego Miasta.
Na miejsce można łatwo dotrzeć, idąc ulicą Valnu Iela, następnie wystarczy pokonać przejście podziemne (niewykluczone, że tuż przy schodach będzie dostojnie pląsać w rytm muzyki pewna mocno zakręcona babcia) i pięć hal kompleksu Centraltirgus ukaże się nam w całej okazałości.
Koncepcja wybudowania w Rydze targu z prawdziwego zdarzenia narodziła się z końcem pierwszej dekady XX wieku, jednak wybuch I wojny światowej skutecznie odroczył jej wdrożenie aż do roku 1922 roku. Dopiero wówczas zapadła decyzja o realizacji tej ogromnej inwestycji.
Klavs Lawrence, ojciec chrzestny Centraltirgus, wpadł na pomysł wykorzystania do celów targowych oryginalnych hangarów lotniczych usytuowanych pod Lipawą, w których podczas wojny armia niemiecka przechowywała sterowce (zeppeliny), zachowując ich pierwotny rozmiar – 37,4 metrów wysokości, 47,2 metrów szerokości i 240 metrów długości. Właściwe ogrzanie oryginalnych konstrukcji okazało się jednak technicznie niewykonalne, dlatego ostatecznie postanowiono przenieść z bazy lotniczej i wykorzystać w budowie jedynie górne części hal, ściany konstruując na miejscu z cegły i żelbetonu. Budowa ruszyła w 1924 roku i trwała 6 lat. W 1930 r. było to największe i najnowocześniejsze targowisko w Europie.
Gdy docieramy na teren targu, uwagę przyciągają od razu dziesiątki straganów z warzywami i owocami, usytuowanych pomiędzy pojedynczą halą, w której umieszczono stoiska z mięsem, a nieco dalszym kompleksem połączonych ze sobą czterech pozostałych zeppelinowych budynków.
Stragany rozciągają się również na tyłach hal, sięgając tak daleko, jak to możliwe – czyli aż w pobliże wybrzeża Dźwiny.
Sprzedawcy bardzo dbają o swój towar, co zresztą widać na pierwszy rzut oka. Na targu jest czysto i bardzo porządnie, wszystkie towary pięknie poukładane, dymka leży w równiutkich rządkach, a oczyszczone kulki pozbawionych zielonych wiechci rzodkiewek radują oko i aż proszą się o zakup.
Nie ma tu szczególnych ekstrawagancji, zapomnijcie o rukoli czy roszponce (których zresztą na naszych targach też często nie ma szans dostać), uwagę zwracają jednak na przykład duże melony, gigantyczne arbuzy czy naprawdę wielkie, krwistoczerwone i soczyste granaty, przy których te zwykle dostępne w naszych sklepach wyglądają jak nijacy, bezbarwni i ubodzy krewni.
Poza tym, jest mnóstwo tego, to co akurat sezonowe (byliśmy w Rydze w sierpniu): grzyby, truskawki (co ciekawe, litewskie), borówki, maliny, jabłka, gruszki, bób (w łupinach), buraki, cebula, zioła i wiele innych smakowitości. Kolorowo, tłocznie i bardzo zachęcająco!
Wizyta w samotnej hali pełnej stoisk z mięsem (oferowanym w różnych postaciach: surowym, pieczonym, wędzonym i ‚uwędlinionym’) jest trochę jak podróż wehikułem czasu. Oczywiście w przeszłość.
Obok dobrze wyposażonych, zwłaszcza w wędliny, oraz schludnych stoisk, znajdą się tu i bardziej ponure, z zachmurzonymi paniami za ladą czy łypiącym spode łba rzeźnikami, którzy sprawiają wrażenie, jakby za tak bezczelne zachowania jak dyskretne fotografowanie (celowo nie lustrzanką) chętnie wypróbowali jedno ze swych narzędzi na nieszczęsnych turystach, usiłujących na przykład sfotografować wiszący na haku świński łeb (niestety ponieśliśmy porażkę).
Plus kilka swojskich obrazków – kafelki na ścianach, puste haki, a nawet nieobecna duchem pani windziarka… PRL-owskie deja vu i szereg kontrastów, których nie było widać w pozostałych halach…
…które z grubsza podzielone są według kategorii produktowych, gdzie prym wiodą, kolejno:
nabiał (1)
produkty piekarskie plus słodycze (2)
Poniżej jeden z lokalnych przysmaków – smażony chleb w kilku wariantach:
ponownie warzywa i owoce – tym razem pod dachem (3)
oraz ryby (4).
Prócz tego, między innymi, świetnie zaopatrzone stoiska z bakaliami
przyprawami
czy piklami (np. marynowanymi w całości główkami czosnku albo liśćmi winorośli)
a także z drewnianym rękodziełem.
Co ciekawe, nad każdym stoiskiem wiszą tabliczki z imieniem i nazwiskiem oraz numerem telefonu właściciela.
Poza tym, tu i ówdzie można trafić na stragany / sklepy np. produktami importowanymi z konkretnych krajów, poniżej hiszpański sklepik:
Hale są bardzo przestronne, oglądanie i kupowanie nie skazuje nas na przeciskanie się przez tłum, a poczucie przestrzeni wzmacniał dodatkowo fakt, że część stoisk, zwłaszcza w hali warzywnej i rybnej, w sierpniu była nieczynna. Nie wiadomo, na stałe czy tylko z uwagi na sezon urlopowy.
Kupując, zwłaszcza towar na wagę, warto być czujnym, bowiem sprzedawcy – niestety – na widok turysty próbują oszukiwać na cenach. Z uwagi na krótki pobyt i podróż samolotem nie robiliśmy wielkich zakupów, ale i tak taka historia przydarzyła nam się przy stoisku z nabiałem. Przy zakupie serów sprzedawca próbował sprzedać nam towar po cenie trzykrotnie wyższej niż należna. Nie daliśmy się nabrać, ale zdecydowanie warto kontrolować ceny i wagę kupowanych produktów.
O ile mięsu jakoś szczególnie się nie przyglądałem, tak stoiska z nabiałem – prócz miejscowego bogactwa serów – zaskoczyły mnie dużym wyborem polskich produktów – serów, serków, mlecznych deserów, śmietany czy mleka.
Co warte zaznaczenia, w halach działa również szerokopasmowy bezpłatny Internet, który w praktyce okazuje się bardzo przydatny, choćby do szybkiego przetłumaczenia sobie lokalnych nazw produktów, na przykład ryb. Albo do wrzucania na bieżąco zdjęć na FANPAGE czy INSTAGRAM ;-)
Do hali rybnej – świetnie zaopatrzonej zarówno w świeże, jak i wędzone ryby trzeba zajrzeć obowiązkowo.
Wszędzie można tu dostać ryską specjalność, czyli szprotki w puszce, a także autentyczny rosyjski kawior.
Jest także lokalna, łotewska wersja słynnego portugalskiego bacalhau (czyli suszonej solonej ryby, w Portugalii – dorsza). Tu dorsza zastępuje – co ciekawe – nie śledź, ale wobła, czyli płoć kaspijska.
Uwaga: jeśli nie możesz jeść albo nie lubisz ryby maślanej, miej się na baczności – w wersji wędzonej występuje ona na Centraltirgus niemal na każdym stoisku, wygląda bardzo atrakcyjnie, a jej cena jest taka sama jak wielu innych ryb znacznie lepszej jakości . O mały włos, a nacięlibyśmy się na zakup…
Do kompleksu targów należą również tereny zajmowane przez stare, zbudowane z cegły budynki usytuowane za halami, pomiędzy którymi mieści się mnóstwo kramów z bazarowej jakości odzieżą i innymi dobrami.
To już zdecydowanie nie nasza bajka. Im dalej w głąb kramów, tym bardziej teren staje się zaniedbany i nieciekawy.
Dla nas, bezglutenowców, Rigas Centraltirgus okazał się także idealnym miejscem do zakupów na lunch. Wystarczy kupić tu porcję dobrego sera czy znakomitego wędzonego „na płask” trewala i przemieścić się kilkadziesiąt metrów dalej, ku świeżo wyremontowanemu deptakowi nad Dźwiną. Ulokowano przy nim szereg ławek, z których roztacza się bardzo przyjemna panorama.
Sceneria idealna, zwłaszcza przy pięknej pogodzie.
Urocza rybeńka ta wobła :P
Zajebiste miejsce, można by mega poszaleć!!!!
Super to wygląda :) szkoda, że u mnie takiego miejsca nie ma
I my tam byliśmy w tym roku (lipiec), zwiedzaliśmy te same miejsca, widzieliśmy tańczącą przy przejściu podziemnym babuszkę (nad wyraz żywotną;) ). Do hal targowych trafiliśmy wspólnie z przewodnikiem (w ramach wycieczki z samozwańczym lokalnym przewodnikiem), który również opowiadał nam o genezie tego miejsca i zwrócił uwagę na licznym kieszonkowców. :) Miejsce faktycznie niesamowite i pozycja obowiązkowa na ryskim szlaku!:)
Najfajniejsze miejsce w Rydze, potwierdzam, raj zakupów
Jak dużo wszystkiego! Najbardziej podobają mi się te warzywne stragany z tabliczkami z nazwiskami. Pięknie wyglądają.
Tylko pozazdrościć. Gdybym mieszkała w pobliżu takiego targu, szybko poszłabym z torbami, hahaha
Imponujący
Bardzo lubię odwiedzać takie miejsca, w ogóle Twoje wpisy z Rygi są bardzo fajne. Nigdy nie byłam na Łotwie, ale chciałabym to kiedyś nadrobić, pozdrawiam serdecznie
Dzięki!:-)
Bardzo zachęcające zdjęcia, mieszkańcy Rygi mają szczęście, taki targ to super sprawa
Dział z rybami – marzenie :D Z warzywami zresztą też. A ta mięsa hala faktycznie jakby się trochę zatrzymali w czasie ;)
:-)
Świetnie to wygląda, z zewnątrz i od środka.
Aż chce się tam pójść i zrobić zakupy przed weekendem. Bardzo zachęcający wpis.
Zazdraszczam ;)
Mega miejsce
Ale super!
Zajebiste
Mniamuśne fotki
Mogłabym tam zamieszkać :)
Na targu? Ekstremalnie;-)
Piękny targ
:D
Targ pierwsza klasa. I świetny opis!
Miejsce warte odwiedzenia, bardzo mi się podoba ten wpis!
Zazdroszczę wycieczki do Rygi, wygląda na fajne miasto
!!!
Świetne miejsce, zawsze jak gdzieś jestem w nowym mieście za granicą, odwiedzam lokalny targ. To najlepsze miejsce zakupów:)
To prawda:-)
Osz… mega miejsce, fajnie byłoby się tam pokręcić.
Można zgłodnieć od samego oglądania
Chętnie przespacerowałabym się po takim targu :)
Świetny post, chciałabym kiedyś pojechać do Rygi. Zachęcasz:-) Możesz napisać, w jakim hotelu mieszkałeś i jak robiłeś rezerwację? Bezpośrednio czy przez jakiś portal pośredniczący?
Dzięki:-) Mieszkaliśmy w Astor Riga (4* – faktyczny standard odpowiada tej klasyfikacji), tuż przy starówce. Rezerwację robiliśmy via booking.com.
David kręcił tam jeden odcinek:), fajne miejsce
Mnie się marzy sprubować tych marynowanych liści winogrom
Czy kiedyś w Polsce będą takie targi…? :/
wakacje na wschodzie to jest to