Rybki w puszkach – czyli różne gatunki ryb i owoców morza zapakowane w różnokolorowe puszki, do wyboru do koloru – to chluba Portugalii.
Czytaj też: 12 rzeczy, które musisz zrobić w Lizbonie
Nic dziwnego, że właśnie tam powstały bary specjalizujące się w daniach z… puszek.
Tego rodzaju puszki można dostać wszędzie, nawet w sklepach z pamiątkami (także na lizbońskim lotnisku), ponieważ to ewidentnie jeden z turystycznych hitów Lizbony, oraz – szerzej – Portugalii.
Puszki w jednym ze sklepów na lotnisku – poniżej:
Fajny sklepik z puszkami znajdziecie też między innymi w przepięknej i bajkowej Sintrze, położonej niedaleko Lizbony. Sklep zlokalizowany jest tuż obok dworca kolejowego.
Jednak zdecydowanie lepsze, świetnie zaopatrzone stoisko z rybkami i owocami morza w puszkach mieści się w nowo otwartej restauracyjnej części głównego lizbońskiego targu Mercado da Ribeira.
Warto wybrać się tu na zakupy, a sprzedawca w razie potrzeby elegancko zapakuje Wam wybrane puszki na prezent (ZOBACZ). Warto też pamiętać, że puszki poszczególnych marek różnią się nieco pod względem jakości. Przykładowo, najlepsze składy mają puszki made by Ramirez (żadnych konserwantów czy innych sztucznych dodatków, tylko oliwa i przyprawy), a już na przykład – także popularny – Porthos nie jest pod względem składu równie doskonały, choć jego produkty także są całkiem dobrej jakości.
W naszym kraju rybne puszki – z uwagi na ich wątpliwą jakość – nie cieszą się szczególną estymą. Moim zdaniem słusznie, można w nich bowiem znaleźć takie „wynalazki” jak mąka, guma guar, guma ksantanowa czy inne cuda. Portugalskie puszki (by oddać sprawiedliwość sąsiadom, także hiszpańskie), to jednak klasa sama w sobie. Nie dość, że są naprawdę pyszne, to ich skład w wielu przypadkach jest dosłownie idealny. Ryby /owoce morza, oliwa i ewentualnie przyprawy.
Nic ma zatem co się dziwić, że powstały w Lizbonie miejsca, w których można spróbować dań przygotowywanych właśnie na bazie słynnych portugalskich puszek. Wyobrażacie sobie coś takiego u nas? Ja nie;-)
Jednym z nich, zdecydowanie wartym odwiedzenia jest nieduży lokal o nazwie Sol e Pesca. To bar, który przycupnął przy Rua Nova do Carvalho 44, tuż przy malowniczym (dosłownie, bo ozdobionym kolorowymi graffiti) quasi-wiadukcie, którym przebiega Rua do Alecrim.
Ta klimatyczna knajpka, prócz serwowanych w niej świetnych dań, ma jeszcze jeden atut. Być może fani serii programów pt. No reservations Anthony’ego Bourdaina pamiętają odcinek poświęcony Lizbonie, w ramach którego ten znany kulinarny podróżnik, w towarzystwie muzyków zespołu Dead Combo odwiedził właśnie Sol e Pesca. Nic dziwnego, że najwyraźniej wciąż dumny z tej wizyty kelner (choć „kelner” to określenie, które zdecydowanie nie pasuje do niezobowiązującej atmosfery panującej w Sol e Pesca) potrafi zagadnąć anglojęzycznych gości pytaniem „Did you know Anthony Bourdain was here?”.
Ów kelner to ten gość poniżej, wiecznie zabiegany – bo w barze panuje niezły młyn:
Bourdain oraz portugalski duet, siedząc na tle wyładowanej puszkami podświetlonej witryny, rozmawiali między innymi o kiepskiej sytuacji portugalskich muzyków, których płyt nikt nie chce kupować, ale też o hipsterach w „skarpetach na głowach” mających zwiastować kryzys na rynku nieruchomości;-) „Nienawidzę ich” – w którymś momencie wyznał we właściwym sobie stylu Anthony, ale został uspokojony, że w Sol e Pesca nie pojawia się ich zbyt wielu.
Rzeczywiście, nie spotkaliśmy tu ani jednego typowo hipsterskiego osobnika, choć z drugiej strony trzeba przyznać – biorąc pod uwagę lokalnych rezydentów – że panuje tu lekko hipsterska atmosfera, która zresztą dobrze kontrastuje z drugą grupą klientów – turystami. Ci ostatni, tak jak my, często świadomie wybierają ten bar właśnie za sprawą programu Bourdaina, który bez dwóch zdań spopularyzował ten lokal. „To szalony koleś” – tak o Anthonym rozmawiały z kelnerem dwie na oko 50-letnie dostojne panie, które zajęły jeden z nielicznych stolików, tuż obok nas.
Takie rozmowy w Sol e Pesca są na porządku dziennym, ponieważ obsługa świetnie mówi po angielsku i w razie potrzeby wyjaśnia zawiłości całkiem rozbudowanego menu (dostępnego zarówno w języku portugalskim, jak i w wersji angielskiej).
Gwarna i zatłoczona Sol e Pesca to ledwie 9 mikroskopijnych stolików wewnątrz oraz osiem w ogródku na zewnątrz. Lecące z głośników reggae (parafrazując Bourdaina, szczerze nienawidzę reggae, ale w takim miejscu zupełnie mi ono nie przeszkadzało) na przemian z soczystym bluesiorem Joe Bonamassy czy JJ Cale, miesza się z imprezowym hałasem, tym bardziej intensywnym, im bardziej – zwłaszcza lokalsi – skupiają się na piciu zamiast na jedzeniu:-)
Sol e Pesca bez dwóch zdań ma w sobie to coś co sprawia, że ma się ochotę spędzić tu cały wieczór, żeby nie powiedzieć – noc. Zamykają dopiero o 4 nad ranem, a otwierają w samo południe. A to „coś” to nie jest tylko konkretny dzbanek zwykłego stołowego, ale autentycznie świetnego wina za jedyne 5,70 EUR.
Wino, nawet niespiesznie sączone na szklaneczki, świetnie sprawdza się jako podkład pod dobre jedzenie. A w Sol e Pesca jest co zjeść, choć – ostrzegam – to bardziej bar w stylu tapas niż restauracja w klasycznym rozumieniu tego słowa. Porcje są tu niewielkie i zdecydowanie nie służą najedzeniu się po uszy. Dania przygotowywane są z puszek, widocznych w ciągnącej się przez całą długość jednej ze ścian, przeszklonej i podświetlonej witryny. Jeśli więc zajmiecie któryś z usytuowanych tuż przy niej stolików, możecie spodziewać się, że ktoś z obsługi poprosi Was o podanie puszki, która za chwilę wyląduje na Waszym (albo czyimś innym) talerzu. Dla mnie – rewelacja!:-)
Jednym z hitów Sol e Pesca (zachwalanym także przez Bourdaina) jest między innymi anchois podawane na cienkich plasterkach jabłka z rozmarynem, obficie skropione sokiem z pomarańczy (4,5 EUR).
Połączenie słonego i wyrazistego smaku sardeli ze słodkim, chrupiącym jabłkiem, podkręcone dodatkowo aromatem pomarańczy jest po prostu doskonałe. To zresztą również jedno z bardziej elegancko przedstawiających się pozycji z menu.
Nie można tego powiedzieć na przykład o makreli podanej z kulą batatowego puree (6 EUR). Prostota w wydaniu mocno siermiężnym, ale przecież nie chodzi tu o żadne fiu-bździu, ale o smak. A tyle w zupełności wystarcza.
Ośmiorniczki z papryką, cebulą i kolendrą (5 EUR) to równie proste, świetne i pełne smaku danie.
Nie mogliśmy nie skusić się również na bacalhau. Określa się tak najczęściej słynnego portugalskiego solonego dorsza, ale ‘bacalhau’ to przede wszystkim po prostu ‘dorsz’ w języku portugalskim. W puszkowej wersji z Sol e Pesca dorsz serwowany jest z ciecierzycą z dodatkiem cebuli, pietruszki i sosu winegret (4,5 EUR).
Jako dodatek do dań (co do zasady) podawany jest chleb, ale my jako bezgluty otrzymaliśmy miseczkę ugotowanego batata w kawałkach. W przeciwieństwie do wielu polskich przybytków parających się zbiorowym żywieniem, tu kelner słysząc o tej jakże szkodliwej, rujnującej zdrowie i nieopisanie eliminacyjnej diecie;-) nawet nie mrugnął okiem. I od razu wiedział, co oznacza „glutenfree”.
Jeśli zasmakują Wam dania, które zjedliście w Sol e Pesca, z łatwością będziecie mogli odtworzyć je w domu. I to z oryginalnego, podstawowego składnika, bowiem odpowiednią puszkę można od razu nabyć na miejscu „na wynos”. A jeśli mimo wszystko będziecie potrzebować przepisu – i na to jest rada. W barze dostępna jest także – w cenie 15,5 EUR, ładnie wydana książka z przepisami z Sol e Pesca.
Można ją kupić w kilku wersjach językowych – poza portugalską i angielską, również – o ile mnie pamięć nie myli – francuską, niemiecką i hiszpańską.
Podsumowując, lizbońska Sol e Pesca to świetne, warte odwiedzenia miejsce, nawet jeśli puszkowane jedzenie nie stanowi podstawy Waszej diety. Smacznego!
Anchois na jabłku rozłożyło mnie na łopatki, to musi być genialne!!!
Ale fajne miejsce, mogłabym balować do rana albo nawet dłużej ;)
Ha, będę w Lizbonie w grudniu i już wiem, jakie miejsce odwiedzę na 100%, dzięki :D
Bar polecany przez Antoniego musi być zajebiaszczy :P
rozmarzyłam się :)
:-)
Fajne miejsce
Lizbona! Moje wciąż niespełnione marzenie!!
Zajebiste miejsce, koniecznie do odwiedzenia:)
Podoba mi się to miejsce
:)
Fajna nazwa, taka optymistyczna
Na to, że pojadę do Lizbony, na razie się nie zanosi, ale zrobię sobie przynajmniej takie jablka z anchois. To musi być zajebiste:D
Musi i jest:-) polecam!
Fajnie
Fajnie tam
Anthony ma zawsze rację :)
Dzięki Ci chłopie! Bourdaina nie oglądam, nie mam kuchni plus, ale bar jest mega zajebisty, taki klimat i godziny otwarcia idealne na urlop, można siedzieć do zamknięcia a pózniej spacerować do świtu, super miejsce, super klimat, super blog!!! Tak trzymać!
Super, bardzo mi miło, pozdrawiam!
Nowe miasto, nowe miejsca, chciałoby się fajnie i zabawnie spędzić wieczór, ale niewiadomo co wybrać. Przewodniki pełne są różnych sugestii, część się powtarza, część odpycha już na pierwszy rzut oka. Co robić gdzie iść? I wtedy z pomocą przychodzi FiK (no i Anthony, ale przyznaję, że nie znałam Pana dopóki nie przeczytałam o nim na Twojej stronie). Sol to niesamowite miejsce, klimat jedyny w swoim rodzaju. Bardzo ale to bardzo nam przypadło do gustu, też zamówiliśmy takie dzbanki wina, i to aż 3!!! ale siedzieliśmy praktycznie do zamknięcia. Doskonała miejscówka, dzięki za polecenie :) pozdrawiam serdecznie i liczę na więcej wpisów z podróży. Wszystko wskazuje na to, że mamy bardzo podobny gust:) polecam Cię innym :)
Najs!
Hipsterska Pesca ;)
Amazing place
Klimaty w moim stylu, haha
Fajnie się nazywa, słońce i rybka ;)
To prawda:-) Taki szyld musi działać jak magnes:-)
Anthony zawsze ma rację!!!
Super cool!
Odwiedzić Lizbonę to moje wielkie marzenie, mam nadzieję, że kiedyś się uda :)
To będzie pierwsze miejsce, które odwiedzę w Lizbonie, dzięki za namiar:)
Fajny lokal. Btw, trafiłem tu z onetu o Porto, ciekawa strona, będę Cię czytać, facet i kuchnia dodany do ulubionych! :D
Lubiłbym tam jeść :)
Mam mocne przekonanie, że pokochałabym to miejsce :-)
Pyszne miejsce :)
Cudowny blog!:-)
:)
Bardzo fajny wpis:) pozdrawiam
Fajowy bar :D
Chcę tam zjeść
Rybeńki <3 uwielbiam
Brakuje mi w Wawie takich miejsc
Kurczę, szkoda że nie trafiłam tu wcześniej. Byłam w Lizbonie na Sylwestra, gdybym wiedziała o tym miejscu na pewno poszłabym coś tam zjeść. Tekst bardzo zachęca :)
Awesome place!
Zawsze, kiedy jadę na południe Europy, szukam takich miejsc. To najlepszy test na ocenę jakości i poznanie miejscowych specjałów. Nie restauracje ze strony viamichelin.com, tylko takie lokale czy nawet lokaliki. Cała prawda o szczerej, lokalnej kuchni chowa się w małych knajpkach, w ciemnych zaułkach, w barach otwartych do białego rana, gdzie kilka stolików z ceratą zamiast obrusów nigdy nie stoi pustych:)
Fajna nazwa :)
Ty to masz szczęście!
Very energetic blog!
Zajebisty koncept
Do sprawdzenia:)
Kto pyta nie błądzi – czy ten bar nadal działa?
Tak
Wybiorę się tam na 100% już w czerwcu:-)
Lizbona! <3
Wygląda na fajne miejsce, mam nadzieję, że kiedy na jesieni będę w Lizbonie, uda mi się zajrzeć
Sabe?
Fantastic blog!
Good website! I really love how easy it’s on my eyes. Have a nice day!
Jadłbym :D mam cholerną słabość do puszkowanych rybek :O
Trochę małe porcje ;)
Keep working, fantastic job!
Lizbona! <3
I LOVE Pink Street ?
Mega miejsce, byłem tu :D
Kocham tu jeść
Zrobi Pan taki zbiorczy wpis: Gdzie jeść w Lizbonie? Myślę, że przydałby się nie tylko mnie:)