Sprawdziłem wszystkie trzy przepisy i wybrałem jedno danie, które moim zdaniem okazało się najsmaczniejsze.

Każda z trzech potraw warta była czasu poświęconego na jej przygotowanie, ale w tym konkursie zwycięzca mógł być – niestety – tylko jeden.

Wszystkie trzy przepisy, opatrzone zdjęciami uczestników, znajdziecie TUTAJ. Poniżej natomiast – lista laureatów w kolejności zajętych miejsc, nasze zdjęcia poszczególnych potraw w wersji przygotowanej przeze mnie oraz kilka moich uwag do każdego z ocenianych przepisów.

Klasyfikacja przedstawia się następująco:

PIERWSZE MIEJSCE: Hania Sęp i zapiekane mini cukinie z ricottą, orzechami włoskimi i szpinakiem

Mój komentarz: To danie od razu przypadło mi do gustu. Uwielbiam pieczoną cukinię, a farsz ze szpinaku i ricotty doskonale do nich pasował. Okrągłe cukinie wyglądają nietuzinkowo i świetnie oddają hasło przewodnie konkursu, tj. „lato w kuchni”. Swoją wersję potrawy przygotowałem bez większych zmian. Orzechy włoskie zastąpiłem pecanami, a do farszu dodałem dodatkowo nieco parmezanu oraz trochę korzennych przypraw – gałkę muszkatołową i ziele angielskie. Wyszło znakomicie.

DRUGIE MIEJSCE: Diana Kowalczyk i sałatka z roszponki z grillowanym oscypkiem, suszoną żurawiną i malinowym sosem

Mój komentarz: To przepis na proste, smaczne danie z połączeniami smaków (zielenina + bakalie), które lubię i również prezentowałem na blogu. Potrawa kojarzy się z latem, a roszponka dodaje całości lekkości, dobrze równoważąc grillowany ser. Do przepisu wprowadziłem niewielkie zmiany, które nie miały większego wpływu na ogólny koncept. Lubczyk zastąpiłem posiekanym rozmarynem oraz lekko podsuszanym tymiankiem. Zioła wymieszałem z niewielką ilością oliwy, dzięki czemu lepiej trzymały się powierzchni sera. Nie byłbym sobą, gdybym nie użył oliwy extra vergine. Dodałem ją oczywiście do roszponki i żurawiny. Sokiem z malin (przetartym przez sito, nie zmiksowanym) polałem również sałatkę – tego typu czerwone sosy zawsze świetnie wyglądają na zielonych liściach.

TRZECIE MIEJSCE: Magdalena Kaczmarek i żółto-zielone naleśniki z panna cottą, bakaliami i kwiatami z owoców

Mój komentarz: Danie prezentuje się ciekawie, choć jest raczej dalekie od mojego podejścia do gotowania i sposobu aranżacji potraw. Dzięki zastosowaniu sporej ilości owoców na pewno kojarzy się z latem, choć z drugiej strony jest dość czasochłonne, a latem szkoda tracić zbyt wiele czasu w kuchni. Nieszczególnie odpowiada mi również nadzienie w postaci panna cotty, przygotowanej z użyciem żelatyny, cukru i śmietanki, których staram się w kuchni unikać. Zielony naleśnik prezentuje się świetnie, bazylię zostawiłbym jednak do barwienia naleśników z wypełnieniem pikantnym. Do wersji owocowej zdecydowanie bardziej pasują liście samej mięty.

Przygotowując danie na podstawie tego przepisu, wprowadziłem do niego najwięcej zmian – w zestawieniu ze wszystkimi trzema finałowymi potrawami. Zgodnie z regulaminem, kierowałem się przede wszystkim własnymi preferencjami. Po pierwsze, nie odtworzyłem dokładnie owocowego przybrania naleśników, dysponowałem bowiem nieco innym zestawem świeżych owoców, ale starałem się trzymać generalnej koncepcji. Więcej modyfikacji dotyczy przygotowania samych naleśników, a zwłaszcza ich nadzienia. U mnie jego bazą była ricotta, do której dodałem płatki migdałowe, suszoną żurawinę i jagody goji (owoce przez noc moczyły się w mieszance whisky i wody, w proporcji 1/3 whisky do 2/3 wody) oraz nieco alkoholowej zalewy po bakaliach. Przygotowując ciasto na naleśniki, zrezygnowałem z mleka na rzecz wody gazowanej, zabarwiłem je natomiast tak, jak w oryginalnym przepisie – kurkumą.