Facet i Kuchnia zaprasza na spacer po Muzeum Czekolady w Kolonii.
Niemiecka Kolonia to miasto… specyficzne. Z jednej strony, z turystycznego punktu widzenia, jest tam niemało atrakcji i rozrywki jak niemieckie kasyno online, z drugiej jednak Kolonii brak tego „czegoś”, co sprawia, że jeszcze zanim z danego miejsca się wyjedzie, już chciałoby się tam wrócić. Tak czy owak, odwiedzić to miasto warto, choćby po to, by zyskać pewność, że ten jeden raz wystarczy ;-)
[Wszystkie zdjęcia made by Canon Powershot N – RECENZJA]
Jeśli zaplanujecie dłuższy pobyt w mieście, albo gdy np. pogoda nieszczególnie będzie sprzyjać spacerom, warto zajrzeć do kolońskiego Muzeum Czekolady.
Choć muzeum funkcjonuje pod szyldem Lindt, sama marka nadmiernie w nim nie dominuje. Owszem, charakterystycznego logo nie da się nie zauważyć, ale w muzealnych materiałach pojawia się także szereg produktów i danych na temat konkurencyjnych producentów i marek, takich jak np. wciąż obecne na rynku Ritter, Zotter, Kraft Foods, Nestle, Ferrero, etc.
Bilet dla dorosłego kosztuje 8,50 EUR, dla dzieci mniej więcej połowę tej stawki. Umiarkowanie zaangażowany spacer po muzeum (czyt. przedłużony kontakt wzrokowy z większością ekspozycji), zamówienie czekolady wg własnej receptury w atelier, przystanek na kawę w muzealnej cukierni i przegląd asortymentu czekoladowego sklepiku zajęły nam nieco ponad 4 godziny. Wypad do muzeum z dziećmi albo z mocnym postanowieniem, że przeczyta lub obejrzy się dokładnie wszystko od deski do deski mógłby jednak oznaczać wizytę dwukrotnie dłuższą, co znaczy, że w Schoko museum spokojnie można spędzić w zasadzie cały dzień.
W muzealnej przestrzeni można wyodrębnić trzy sektory.
Pierwsza część to nieco historii samego muzeum, a do tego zbiór informacji o różnym poziomie szczegółowości i szereg eksponatów dotyczących m.in. plantacji kakao, ciemnej strony przemysłu czekoladowego, fair trade, sporo danych statystycznych (w tym ilości czekolady spożywane przez poszczególne nacje, skala importu kakao i przetwarzania go w czekoladowe produkty w wybranych krajach, etc.), kącik botaniczny, gabloty pełne czekolad, opakowań po czekoladach, literatury traktującej o czekoladzie i przemyśle kakaowym, a nawet kosmetyki na bazie czekolady i czekoladowe wino (!)
Muzeum w trakcie powodzi w Kolonii w 1995 r.:
Poniżej – bliskie spotkanie z korą kakaowca:
Urządzenie do badania jakości ziaren kakao:
Widoczne poniżej czekolady oznaczone jako ‚bio / ethiquable’ mieliśmy okazję jeść kiedyś na wakacjach. Bardzo smaczne, polecamy.
Która nacja spożywa najwięcej czekolady w Europie? Szwajcarzy rzecz jasna.
Kącik botaniczny:
Kosmetyki na bazie kakao:
I jeszcze podsumowanie walorów odżywczych trzech typów czekolad – białej, mlecznej i gorzkiej. Wniosek? Nic nowego, warto jeść gorzką, tak jak my ;-)
Kolejna część to mini fabryka czekolady pod szyldem patrona i sponsora muzeum, czyli marki Lindt.
Zgromadzono tu cały szereg maszyn, które dość skutecznie stwarzają po stronie zwiedzających wrażenie przebywania w autentycznej hali produkcyjnej.
Krótki film z taśmy produkcyjnej do obejrzenia TUTAJ.
Wyposażenie sali uzupełniają gabloty z czekoladowymi rzeźbami i formami do czekolad, wykonanymi z najróżniejszych materiałów – od plastiku po ceramikę i mosiądz.
Coś dla nas, czyli forma w kształcie diabła ;-)
Można podejrzeć proces konszowania oraz formowania mini tabliczek z mlecznej czekolady, które dodawane są później do każdego biletu do muzeum oraz do każdego zamówienia złożonego w muzealnej kawiarni. Przy okazji – czekoladki te są tak okrutnie słodkie, że z trudem dają się zjeść; my nie daliśmy rady.
Można też zamówić sobie czekoladę wg własnej, autorskiej receptury, albo zrobić zakupy w atelier. Po wyjściu z muzeum jest jeszcze okazja puścić trochę EURO w większym sklepie na parterze.
Czekolada jest autorska na tyle, na ile pozwala formularz zamówienia. Można wybierać spośród trzech baz czekoladowych na 100-gramową tabliczkę (biała, mleczna, gorzka), które następnie uzupełnia się o wybrane dodatki w liczbie maksymalnie 4.
Czas oczekiwania na realizację zamówienia wynosi ok. 40 minut.
Gotowa czekolada wygląda tak:
Nasza tabliczka to gorzka czekolada z suszonymi wiśniami, czarnymi porzeczkami, mielonym ziarnem kawy i prażonymi orzechami laskowymi. Wyszła bardzo dobra, smakowała zupełnie nie jak Lindt, który można dostać w sklepach…
Trzeci segment muzeum wypełniają w szczególności eksponaty z epoki Majów, porcelanowe i srebrne lub złocone skarby, wykorzystywane do delektowania się kawą i czekoladą przez osobników z epok bliższych naszym czasom, gabloty pełne opakowań po czekoladach, kakao, pralinkach i czekoladkach z XIX i XX w.
Jest też znana wszystkim fioletowa krowa ;-)
Automaty z czekoladowymi słodyczami. Zielony z lewej wciąż działa – wystarczy wrzucić 1 EUR i z maszyny wyskakuje coś słodkiego.
I kilka interaktywnych stanowisk. Na przykład takich, jak Mayan school:
Część muzealną opuszcza się, wychodząc wprost na kawiarnię Grand Cafe, która kusi gości rozbudowanym menu z kawą i czekoladą na gorąco w sporym wyborze oraz paletą ciast, ciastek i ciasteczek.
Ekipa FiK zamówiła dobrze przyprawioną gorącą czekoladę z rumem i tequilą, kawę oraz jabłecznik.
Ciasto faktycznie było pełne jabłek (smaczne, cena 3,40 EUR), kawa – w porządku (3,60 EUR), zaś czekoladzie pitnej pod względem gęstości zdecydowanie bliżej było do kakao, ale alkohol i przyprawy zostały mocno zaznaczone, a sama czekolada mimo wszystko nie rozczarowała (4,70 EUR). Wi-fi bezpłatne, nieohasłowane.
Na koniec – zwiedzających (skutecznie) wabi taki oto sklepik:
Bardziej szczegółowa dokumentacja fotograficzna dostępnego w czekoladowym sklepie asortymentu jest dostępna TUTAJ. Nieodpornym na urok słodyczy nie polecam ;-)
Ogólnie rzecz biorąc, całkiem fajne miejsce, do którego warto zajrzeć. Więcej zdjęć z muzeum znajdziecie na naszym FANPAGE.
Bilety (dorośli) – 8,5 EUR od osoby
Szatnia – 1 EUR od osoby
Czekolada na zamówienie – 100 g tabliczka za 5 EUR
i nieodłączny element – sklep :p
ach, ale tam musiało pachnieć czekoladą!
Super wycieczka!!!
Dosłownie muzeum idealne! Przy następnej podróży do Niemiec musi znaleźć się na liście!
Koniecznie :-)
Fajne miejsce, pozdrawiam
A jak byłam w Kolonii jak dziecko to mnie tylko wzięli do katedry i Mc Donalda :/ Zgłoszę się z wyrzutami do rodziców :D
Koniecznie! :-)
Fajne miejsce :) Byłeś może w muzeum czekolady w Pradze albo Barcelonie?
W Pradze nie, a w Barcelonie – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – będę w tym roku:)
Smakowita wycieczka. Niemcy to niedoceniany kraj, a turystycznie ma calkiem sporo do zaoferowania. I jakie slodkie atrakcje :-)
:-)
Słodka wycieczka, a ja będę w tym muzeum na początku września. Tez sobie pooglądam i zjem ;)
Byłam w tym muzeum, jest naprawdę fajne
Pyszne muzeum:)
Pycha:)
nie lubię muzeów, ale to to co innego :D
Pyszny wpis;)
Nie lubię chodzić po muzeach, ale to na pewno by mi się spodobało;)
Uwielbiam muzea czekolady!!!
Raj :D