Maciej Nowak recenzuje – Facet i Kuchnia sprawdza.
Kilka tygodniu temu, podsumowując zeszłoroczną aktywność Faceta i Kuchni (PODSUMOWANIE), zapowiedzieliśmy nową serię wpisów, która w bieżącym roku zajmie miejsce tego małego antyfastfoodowego projektu:
Dlaczego Facet będzie śledzić Nowaka?
Przede wszystkim dlatego, że chce zostać największą zmorą współczesności, a jak wyczytał w TYM WYWIADZIE, by to osiągnąć, wystarczy dołączyć do grona amatorskich krytyków. Skoro tak, to czemu nie ;-)
Zdaniem niektórych, Maciej Nowak to najważniejszy stołeczny krytyk kulinarny. Dlaczego? Maciej Żakowski w rozmowie z natemat.pl (WYWIAD) stwierdził, że „To rodzaj umowy społecznej. My się umówiliśmy w Warszawie, że jego będziemy słuchać. On przez lata nie zawiódł odbiorców, był zawsze rzetelny”.
Facet po pierwsze z nikim się nie umawiał, a po drugie – mimo że w Warszawie od kilku dobrych lat mieszka, pochodzi z Wrocławia – doszedł więc do wniosku, że warto sprawdzić, na ile ocena warszawskich lokali z perspektywy Zmory-amatora pokryje się albo rozminie z tą, której tydzień w tydzień na łamach jednego z największych dzienników dokonuje Maciej Nowak.
Nie ulega wątpliwości, że Maciej Nowak bije Faceta na głowę pod względem ilości odwiedzonych przez lata lokali i zgromadzonego w ten sposób materiału porównawczego, Facet ma jednak coś, czego nie ma Nowak*: lubi i potrafi gotować, co dla oceny kulinarnych umiejętności innych gotujących (moim zdaniem) nie pozostaje bez znaczenia.
Przyjęte reguły gry są następujące: co kilka tygodni (w założeniu ok. 4-6) Facet i Kuchnia:
- wybierze jeden przybytek zbiorowego żywienia spośród tych, które w ostatnim czasie zostały zrecenzowane przez Macieja Nowaka w znanym wszystkim, ogólnopolskim dzienniku (cykl „Warszawa pełną gębą”),
- odwiedzi ów lokal i zje w nim posiłek w co najmniej dwuosobowym (a czasem być może w bardziej rozbudowanym) gronie, który – choć z całą pewnością nie dorówna obfitością tym, które spożywa Pan Maciej – obejmie kilka pozycji z karty, by dostarczyć odpowiedniego materiału do recenzji,
- zapłaci za zamówienie z własnej kieszeni, co – jak powszechnie wiadomo – odgrywa dość istotną rolę w rzetelnej ocenie… czegokolwiek ;-)
- przeobrazi się w Zmorę współczesności i w zaciszu swego mrocznego, pełnego pajęczyn poddasza stworzy amatorską recenzję, w której szczerze opisze wrażenia z konsumpcji.
Plan jest taki, by w całym 2014 roku zrecenzować w ten sposób co najmniej 10 lokali.
Na koniec, jak na buntowniczo nastawioną do świata Zmorę przystało, Facet i Kuchnia zapewnia Czytelników cyklu, że jeśli tylko pojawią się ku temu podstawy, wystawi restauracji czy barowi laurkę. Nie dlatego, że „ma taką pozycję i go na to stać” (co zdaniem wspomnianego już wyżej Macieja Żakowskiego przesądza o rzetelności recenzji M.Nowaka), bo póki co żadnej szczególnej pozycji nie ma ;-) ale po prostu dlatego, że potrafi szczerze wyrazić opinię o tym, czy o owym. Uprzedzając ewentualne zarzuty tych, którzy od czasu do czasu tu albo na FANPAGE wypominają FiK brak obiektywizmu, warto dodać: opinię własną, a tym samym w 100% subiektywną.
Pierwsza recenzja z cyklu „Facet śledzi Nowaka” już niebawem. Stay tuned!
*We wstępie do jednej z recenzji, opublikowanej w weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej (numer 27.12.2013 – 02.02.2014) Maciej Nowak wyznał m.in., że:
„Jedna z moich podstawowych zasad życiowych brzmi: – Jeść tak. Gotować nie. Dlatego też, gdy tuż przed świętami zjawili się u mnie przyjaciele z sąsiedztwa, ze zgrozą przyglądałem się ich akrobacjom kulinarnym w mojej kuchence, świadomie zredukowanej do skali jajecznicowej”.
You talkin’ to me?
Akurat bloga nie posiadam, ale śladami Wojciecha Nowickiego, czasem po Krk restauracjach się szwendam.
Akurat bloga nie posiadam, ale śladami Wojciecha Nowickiego, czasem po Krk restauracjach się szwendam.
Good luck! :) dobrze, aby potrawy i restauracje oceniał ktoś, kto ma jakieś pojęcie na temat tego, jak mogła powstać dana potrawa..
Coś w tym jest. Odkąd więcej gotuję i interesuję się kuchnią (a przede wszystkim składnikami) tym trudniej się zachwycam w restauracjach.
Mam dokładnie tak samo.
ktos powinien wpasc na ten sam pomysl w krakowie i sprawdzic nowickiego ;-)
;-)
Taki stalking kulinarny. :D Fakt, kiedy już zacznie się przygodę z kombinowaniem w kuchni, pieczeniem i gotowaniem, wychodzenie na jedzenie w mieście jest trudniejsze, bo pojawia się ta myśl, że samemu by się to lepiej przyrządziło/upiekło/ ugotowało. (: Ale przecież wychodzenie z domu jest fantastyczne! A jeśli już trafimy na miejsca, gdzie za jedzenie naprawdę warto zapłacić to już całkowicie świetnie. Więc tym bardziej czekam na cykl. :D Powodzenia!