Jamie Oliver’s Food Tube przedstawia – recenzja.
Biznesowe imperium Jamie Olivera nieustannie rozgląda się za nowymi terytoriami do podbicia. Kolejny tego dowód stanowią niepozorne książeczki z serii Jamie Oliver’s Food Tube przedstawia, przygotowane przez kucharzy związanych z internetowym kanałem Olivera, Food Tube.
Jamie Oliver, zapewne najbardziej znany (a na pewno najzamożniejszy) kucharz-celebryta świata zdaje się nie tylko cierpieć na chroniczne ADHD, które nie pozwala mu ustać w miejscu choćby przez 3 sekundy, ale też w którymś momencie podczas wędrówki na szczyt sławy i popularności nabawił się przypadłości króla Midasa. O ile jednak mityczny król, który czego nie dotknął, zamieniał w złoto był po prostu chciwym kretynem (którego wyproszony u bogów „dar” przywiódł na krawędź śmierci głodowej) tak Jamie zamienia w złoto tylko to, co należy. A dokładniej: kolejne biznesy i przedsięwzięcia rzutkiego Brytyjczyka. Nic zatem dziwnego, że gdy w styczniu 2013 r. zadebiutował na YouTube ze swą internetową platformą Food Tube, pełną krótkich filmików m.in. z przepisami czy kulinarnymi sztuczkami dla kucharzy, jak zwykle odniósł sukces. Dożyliśmy czasów, gdy nawet telewizyjne mega gwiazdy po prostu muszą być obecne na YouTube, a przecież Oliver zawsze dobrze wyczuwał trendy. Ponad 1,5 miliona subskrybentów pozwoliło mu więc szybko zająć miejsce w czołówce najbardziej popularnych kulinarnych kanałów w sieci.
Jedną z cech Olivera, które moim zdaniem zasługują na uznanie, jest swoista lojalność (malkontenci nazwaliby ją pewnie ‚kolesiostwem’), polegająca na tym, że otacza się on stałym gronem współpracowników, którym wydatnie i skutecznie pomaga w karierze. Klasycznymi przykładami są tu choćby Gennaro Contaldo, który występuje w prawie każdym programie JO, i o którym być może – gdyby nie Jamie – nikt nigdy by nie usłyszał, oraz przyjaciel z dzieciństwa – Jimmy Doherty. Co oczywiste, Oliver promuje również gospodarzy programów telewizyjnych, produkowanych przez należącą do niego firmę producencką FreshOne.
Nie jest w związku z tym żadnym zaskoczeniem, że swe opiekuńcze skrzydła rozwinął także nad kucharzami pojawiającymi się na Food Tube – serwisie, którego jednym z celów jest promocja nowych kulinarnych talentów. Część z nich doczekała się nawet własnych kanałów, wchodzących w skład platformy. Tak więc, prócz Contaldo, który jest już „wszędzie, wszędzie”, swoje kanały mają między innymi DJ BBQ, Cupcake Jemma i Kerryann Dunlop. To właśnie wymieniona trójka zyskała możliwość wydania własnych książek, firmowanych najlepszą marką na kulinarnym rynku – nazwiskiem samego Olivera. Owe książki to w praktyce raczej książeczki, z których każda zawiera 50 przepisów ozdobionych zdjęciami. W polskim przekładzie ukazały się – w miękkich okładkach – nakładem wydawnictwa Insignis.
Kerryann Dunlop to flagowy przykład opiekuńczej działalności Jamiego. Być może niektórzy z Was pamiętają ją z nakręconego w 2002 roku programu „Jamie’s Kitchen”, w którym Oliver wyszukiwał i szkolił młodych ludzi mających, po pomyślnym ukończeniu kursu, rozpocząć pracę w jego restauracji Fifteen. Prawdopodobnie większość widzów nie postawiłaby wówczas nawet 2 funtów (a może nawet funta kłaków…) na to, że Dunlop kiedykolwiek to się uda. A stało się inaczej, dziś Kerryann opowiada w wywiadach, że Jamie całkowicie odmienił jej życie. Pracuje w kulinarnej branży, pojawiała się sporadycznie w innych programach Brytyjczyka, wreszcie dostała swój kanał na Food Tube oraz szansę na wydanie książki. Już sam jej tytuł „Rodzinne przysmaki” bardzo trafnie określa, czego można spodziewać się po zawartych w niej przepisach.
To proste, a najczęściej nawet bardzo proste propozycje na podstawowe dania dla całej rodziny. To absolutny kulinarny basic, z takimi daniami jak gulasz wołowy, pieczony kurczak, pulpety, lasagne czy zapiekanka rybna. Niektóre z propozycji (np. makrela w pikantnym sosie pomidorowym czy smażony chleb z serem) są zawstydzająco banalne, a ponadto autorka do wszystkich przepisów rybnych używa mrożonych filetów albo korzysta z puszek. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie protekcja Jamiego (jego sposób gotowania jest tu zresztą wyraźnie widoczny, np. w dodawaniu krakersów do klopsików), biorąc pod uwagę stopień nasycenia rynku nowymi kulinarnymi wydawnictwami, podobna książka nie miałaby szans na publikację. Ale może się mylę? W końcu, z drugiej strony istnieje zapotrzebowanie na książki dla początkujących, a sama Kerryann jest wręcz ucieleśnieniem hasła, że ‚gotować każdy może’. „Rodzinne przysmaki” polecam początkującym; bardziej zaprawieni w bojach mogą jednak poczuć się trochę zawiedzeni.
Podziwiam Jemmę Wilson za umiejętność przygotowania cupcake’ów na zyliard sposobów, jednak z jej „Sezonowymi słodkościami” raczej się nie polubię. Po prostu, zupełnie nie jestem targetem książki, w której znalazło się 36 przepisów na babeczki (!). Do tego torty i ciasta oraz kilka dodatków, jak bezy, krem bezowy czy karmel. Jestem przekonany, że dla fanów/fanek pieczenia i generalnie słodyczy, a zwłaszcza dla fanatyków/fanatyczek babeczek będzie to znakomita propozycja, tym bardziej, że (prócz kilogramów cukru, masła, mąki i barwników spożywczych), Jemma potrafi upiec babeczki z użyciem piwa Guinness, chleba, popcornu, chilli czy herbaty. Prawdziwy raj dla cupcake-freaków. Mnie jednak z Cupcake-Jemmą jest bardzo nie po drodze.
Christian Stevenson od dawna ukrywa się pod ksywą DJ BBQ, co dość jednoznacznie sugeruje szczególne zamiłowanie autora do grillowania. I tak jest w istocie. Daleko mi do poziomu eksperckiego w sztuce grillowania, a to tym bardziej zawstydzające, że rozrywka z grillem w tle staje się naszą narodową dyscypliną, która dodatkowo – jak żadna inna – zdaje się umożliwiać równoczesne obcowanie z dziką naturą i wyrobami naszego przemysłu alkoholowo-masarskiego. A przy kimś takim jak DJ BBQ jestem niczym dziecko we mgle. Wrzuć węgiel, rozpal ogień, ułóż ruszt i heja – to moja metoda, na którą zdobywam się max. 2 razy w sezonie;-). Nic prostszego, czy nie tak? Otóż nie. Z „Szalonego grilla” dowiecie się na przykład o takich metodach rozgrzewania grilla, jak ‚zbocze’, ‚pół na pół’, ‚gorący kanion’ czy ‚samotna wyspa’. Niestety, dotychczas praktykowana przeze mnie technika nie została uwzględniona…
DJ BBQ po pierwsze uwielbia mięso, więc wegetarianie od „Szalonego grilla” powinni trzymać się z daleka. A po drugie, faktycznie zdecydowaną większość dań przygotowuje na grillu. Długowłosy (do niedawna) autor ze swadą prezentuje również luzackie podejście do gotowania (być może właśnie tym zwrócił na siebie uwagę Jamiego), a od Olivera przejął także sztukę okraszania swych dań właściwymi przymiotnikami, którą wzniósł chyba na jeszcze wyższy poziom. Potrawy DJ są zawsze ‚rewelacyjne’, ‚zabójcze’, ‚nieziemskie’, ‚bombowe’, ‚wystrzałowe’, ‚kapitalne’, ‚supersmaczne’ i ‚magiczne’. Ewentualnie ‚diabelnie pyszne’! To bardzo sympatyczna książeczka z fajnymi przepisami, i choć sam mięso jem sporadycznie, a do grilla są w stanie zapędzić mnie tylko goście, to właśnie po nią sięgnąłbym w pierwszej kolejności.
Przepis na pieczone bataty inspirowane przepisem z „Szalonego grilla” znajdziesz TUTAJ.
KONKURS
***
WYNIKI:
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi:-)
Zestawy książek JO’S FOOD TUBE otrzymują:
1. Freya (komentarz z 24 maja 2015), oraz
2. Aśka (komentarz z 24 maja 2015).
Gratulacje, z laureatami skontaktujemy się emailowo.
***
Dodatkowo, mały konkurs.
W komentarzu pod tym wpisem napisz, co przekonuje Cię bardziej i z czego chętniej korzystasz:
a) z blogów kulinarnych pisanych tradycyjnie, czy
b) z kanałów kulinarnych, np. takich, jak te na YouTube.
Odpowiedź krótko uzasadnij.
Na Wasze wpisy czekamy do końca maja, wyniki konkursu pojawią się w Dzień Dziecka – 1 czerwca.
Spośród wszystkich dodanych odpowiedzi wybierzemy dwie, których autorzy otrzymają zestawy 3 książek.
Dodając komentarz pod wpisem na blogu, nie przejmujcie się komunikatem o spamie. Żaden komentarz nie zginie i po zaaprobowaniu przeze mnie zostanie opublikowany na stronie.
Ja korzystam z blogów kulinarnych. Jestem wręcz uzależniona od ich czytania. Co najmniej raz dzienne przeglądam nowe przepisy dodane na blogach i zaznaczam te warte wykorzystania. Podczas planowania posiłków przeglądam moje zaznaczenia i wybieram również zgodnie z sezonem i dostępnością produktów. Wolę blogi, bo jestem niecierpliwa i lubię od razu widzieć efekt. Na kanałach kulinarnych wszystko długo trwa, a ja nie mam tyle czasu, żeby dokładnie wszystko obejrzeć. Poza tym przepis z bloga można wydrukować i włożyć do jednej z moich teczek w przepisami :)
Blogi kulinarne a dlaczego bo nie lubię filmików zapominam co i jak i cofanie mnie nie kręci.Wolę tradycyjne pisanie.Zabawne teksty, ciekawe anegdoty.Niesamowite przepisy które łatwo wydrukować i do przepiśnika dodać.A o zdjęciach jak od profesjonalnych fotografów nie wspomnę. Bywając i czytając takie blogi czuję się cząstką niego.Uwielbiam je i jakby ich zabrakło to tak jakby świat się dla mnie zakończył :) Dlatego często bywam u FiKa bo lubię czytać i podziwiać
Stanowczo jestem uzależniona od blogów kulinarnych- zwłaszcza od Twojego. Codziennie męczysz mnie przepysznymi i słodkimi przepisami. Cierpie, gdy na nie patrzę, bo jestem na diecie!. Kusisz mnie i kusisz, ale pewnie w koncu się złamię i zrobię coś!
Tak na poważnie, to bardziej przemawiają do mnie blogi- zwłaszcza gdy widzę fajne i przejrzyste zdjęcia, które aż zachęcają do upichcenia czegoś dobrze :)
Oglądanie telewizji, jedzenie i gotowanie- to czynności które wykonuje każdy z nas
(no dobra, z tym gotowaniem to nie zawsze, ale zalanie herbaty też się liczy :))
Część ludzi (prawdopodobnie starsza odmiana homo sapiens) tak jak ja, lubi także czytać.
Rodzi się pytanie. Gotować czy nie gotować ? Czytać, czy nie czytać? Oglądać, czy nie oglądac ?
Sam Szekspir miałby problem z odpowiedzią na to pytanie. Ja decyduję.
Gotuję i czytam!
Wolę książki kucharksie od programów z wielu powodów. No bo w końcu:
1. Dlaczego gotujące panie mają zawsze 15-centmetrowe szpilki i nigdy się nie brudzą?
2. Dlaczego w moim domu nie ma filmowych skrzatów, które sprzątną po kulinarnych eksperymentach ?
3. Dlaczego chcąc szybko wrócić do jakiegoś przepisu, muszę obejrzec 24 odcinków programu ?
Wolę książkę kucharską, bo jest częściowo moja. Z plamą po ketchupie, z komentarzem „upiecz jeszcze raz” lub „klapa”. Moja, wyjątkowa, kochana.
Blogi- czytam składniki i wykonanie – omijam te wszelkie pitolenia o tym jak to „ten przepis powstał” lub „miałam/miałem w lodówce trochę ziemi cmentarnej oraz jagody, więc wyczarowałam/em kotlety mielone”. Na YT można przypadkiem za dużo przewinąć i pominąć jakiś ważny element przygotowywania dania- np. że trzeba je upiec :D
Zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie tradycyjne blogi o jedzeniu. Wolę czytać, niż oglądać :-) Moim zdaniem, lektura przepisu jest wygodniejsza i ma więcej sensu niż oglądanie kilka razy tego samego filmu (bo akurat zapomnę o jakimś szczególe, albo będę chciała mieć pewność, że nic mi nie umknęło), który dodatkowo może zawierać inne elementy, niż samo przyrządzenie dania. Jeśli vloger chce się lansować, spoko, ale ja nie muszę na to patrzeć ;-)
Przepis napisany mogę mieć zawsze pod ręką, mogę sprawdzić dowolny etap szybkim rzutem oka, bez potrzeby odpalania video i szukania jakiegoś fragmentu nagrania.
Blogi kulinarne. Jestem wyłamującym się ze stereotypu dzieckiem lat 90., które szuka czegoś najardziej podobnego do tradycyjnych książek kucharskich. Filmy to tylko migawki, obrazy ograniczone przez ilość dostępnych minut. Słowa pisane nikogo nie ograniczają a niosą większy ładunek emocjonalny, sentyment do jedzenia jaki sobie cenię i szukam. Każdy kto pisze o jedzeniu jest po trosze artystą, a nie tylko instruktorem gotowania z filmu :)
Blog kulinarny zdecydowanie wygrywa. Wszystko jest od razu „na talerzu” (*wink*wink*) i tylko rzucę okiem na składniki i mam pojęcie o daniu. Do tego zdjęcia, które mówią mi czy zmierzam w dobrym kierunku. No i mam problemy z pamięcią, więc przy blogu, mogę sobie spokojnie wrócić do danego etapu, a nie przewijać filmik jak szaleniec^^
Ja osobiście bardzo lubię czytać i często zaglądam na blogi kulinarne po inspiracje i porady. Jednak bardzo często korzystam z filmików na YT. Mam kilka swoich ulubionych kanałów (gdzie autor mówi zabawnie i z humorem jednak koncentrując się na danym przepisie i przygotowaniu) i to z nimi pracuję w kuchni. A dlaczego? A no dlatego, że:
1) Przede wszystkim widzę co gotujący dodaje- w przypadku blogów tradycyjnych wiele razy trafiłam na luki w przepisie (nie było w nim kluczowego składnika np. jajek, mleka itp. co skutkowało totalną klapą po upieczeniu/ przygotowaniu dania
2) Widze wszystkie składniki, naczynia, sprzety z jakich korzysta- na blogach tradycyjnych najczęściej mogę zobaczyć kilka składników, ale nie zawsze wiem jakie np. obroty miksera zastosować, jaka wielkość blachy będzie dobra, czy posmarować np mięso jakąś glazurą na wierzchu itd. na blogach tradycyjnych czasem nie ma takich informacji i trzeba przkopywac komentarze, aby dowiedziec się na jaką wielkość blachy jest przygotowane dane ciasto
3) Widzę jakie ilości produktów dodaje
4) Mogę zobaczyć jakiej konsystencji jest ciasto, masa, jak danie ma wyglądać np. przed pieczeniem- na blogu tradycyjnym widzę tylko zdjęcie i czasem nie mogę wywnioskować czy ciasto ma być bardzo gęste czy tylko trochę.
5) Oprócz tego, że wszystko widzę, to najczęściej autor danego filmiku umieszcza pod filmikiem cały przepis. Nic nie musze przewijac czy cofać podczas gotowania
6) Gdy eksperymentuję w kuchni, najczęściej jestem sama w domu, a wtedy przyjemniej mi się gotuje , gdy ktoś mi o tym opowiada. Wtedy tak jakby mam kompana w swoich poczynanaich :)
Mam swoje sprawdzone kanały You Tub’owe, których szukałam bardzo długo. Jednak teraz , gdy je mam bardzo często gotuję z „kompanem” z YT.
Zdecydowanie bardziej wolę korzystać z blogów kulinarnych, gdzie treść się nie rusza ;) i wszystko od początku do końca mam pod ręką, np. poszczególne etapy. Nie twierdzę, że filmy są złe, ale osobiście ciężko mi się skupić, gdy ktoś do mnie mówi i muszę wyłapać proporcje itp.
Zdecydowanie wolę korzystać z kanałów kulinarnych, np. takich, jak te na YouTube. Widzę wtedy jak na dłoni jak przygotować potrawę, jak przygotowujący się z nią męczy (lub nie) :D Jestem wzrokowcem, więc przeczytanie przepisu zawsze przegra z obejrzeniem „na żywca”. Gdyby jeszcze do tego można było czuć zapachy :D
Choć po blogach kulinarnych buszuję nałogowo (tak, trzeba się do tego przyznać), to kanały kulinarne zupełnie mnie nie przekonują. Dlaczego?
– blogi kulinarne mają w sobie coś z książki, lubię przeczytać opis dania, czyjeś wspomnienia z nim związane, doznania smakowe.. często te słowa lepiej oddają charakter dania, niż najlepsze zdjęcie!
– no właśnie – zdjęcia – które niekiedy wprost powalają na kolana i są sztuką samą w sobie,
– blogi kulinarne są dla mnie bardziej autentyczne, osobiste..
– treść blogów mogę zapisać, wydrukować, dodać do domowego przepiśnika.
I cóż – szybkie filmy być może zdają egzamin w ukazaniu trudnej sztuki kulinarnej np. zwijaniu wymyślnych form z ciasta drożdżowego, precyzyjnym przygotowywaniu bezy czy innych sztuczek, które łatwiej zobaczyć i zrobić, niż godzinami studiować szczegółowe opisy.
Przede wszystkim jednak chodzi o SZYBKOŚĆ. Kanały kulinarne z milionami filmików wpisują się w rytm pędzącego świata – „zobacz i zapomnij”. A ja jako zwolenniczka rytmu SLOW wolę przysiąść z filiżanką kawy, poczytać, poszukać, podelektować się. I nie gonić za niczym, szczególnie w pięknej kulinarnej przygodzie.
Wolę blogi pisane tradycyjnie – zostawiają miejsce na improwizację. Przepis mimo że spisany krok po kroku zostawia miejsce między wierszami na dodanie czegoś od siebie, sprawienie że potrawa będzie bardziej indywidualna. Nagranie tworzenia potrawy krok po kroku jest fajne, ale czasami potrafi mi odebrać radość z własnego ‚szału kulinarnego’.
Korzystam częściej z blogów kulinarnych pisanych tradycyjnie. Są one rzetelniejsze, autor jest bardziej (wg mnie) dostępny i jestem uzależniona od oglądania zdjęć :)
Moje ulubione to z kanały kulinarnych, np. takich, jak te na YouTube, dlatego gdyż można zobaczyć jak się coś robi, układa i jak by tu wytłumaczyć jak nakładać krem w opisie albo jak zawijać sushi?
Dlatego jak zobaczę to lepiej mi wychodzi.
zdecydowanie teksty! obraz z filmów jakoś mnie ogranicza. po prostu nie lubię. z tekstową wersją czuję się swobodniej.
Blogi są bardziej dostępne tzn. jeśli są prowadzone systematycznie mamy większe szanse, że w krótkim czasie dostaniemy odpowiedź na ewentualne pytania do przepisu. Po za tym uwielbiam karmić oczy pięknymi zdjęciami jedzenia.
Bardzo lubię śledzić tradycyjne blogi. Lubię widzieć jak ludzie się rozwijają, z biegiem czasu ich wpisy są bardziej na luzie, skierowane bezpośrednio do swoich czytelników. Jak wiadomo „jemy oczami” dlatego tez piękne zdjęcia na blogu zachęcają do wypróbowania jakiegoś przepisu.
Bardzo lubię śledzić tradycyjne blogi. Lubię widzieć jak ludzie się rozwijają, z biegiem czasu ich wpisy są bardziej na luzie, skierowane bezpośrednio do swoich czytelników. Jak wiadomo „jemy oczami” dlatego tez piękne zdjęcia na blogu zachęcają do wypróbowania jakiegoś przepisu!
Bardzo lubię śledzić tradycyjne blogi. Lubię obserwować jak ludzie się rozwijają, z biegiem czasu ich wpisy są bardziej na luzie, skierowane bezpośrednio do swoich czytelników. Jak wiadomo „jemy oczami” dlatego tez piękne zdjęcia na blogu zachęcają do wypróbowania jakiegoś przepisu!
Zdecydowanie wybieram kanały kulinarne. Po pierwsze osoba przygotowująca dany posiłek może opowiedzieć co nieco o produktach, z których będzie korzystała, zaś my możemy dosyć dokładnie je zobaczyć czy zaznajomić- opis smaku, tekstury czy konsystencji (jeśli do tej pory nie mieliśmy z nimi kontaktu). Kolejnym argumentem za są emocje które są przekazywane podczas gotowania, cała ta fascynacja kucharza i magia która dzieje się podczas przygotowania dania jak i otoczka samego procesu(otoczenie, sceneria a czasami nawet ludzie). Kolejnym plusem filmików jest oczywiście to, iż w ich przypadku wiemy co jak dokładnie ma wyglądać, jaką konsystencję ma mieć ciasto, na ile wysmażone ma być mięso czy też na ile gęsty sos, niestety w książce tego nie uświadczymy a przynajmniej nie wizualnie. Ponad to czasami filmiki pozostawiają miejsce na improwizację, gdy nie wszystko jest w nich dopowiedziane. Często też możemy odkryć wiele przydatnych kulinarnych trików, podglądając filmiki z najlepszymi w swym fachu. No i tak na zakończenie, mam sentyment do tej formy z uwagi na to iż cała moja przygoda z gotowaniem rozpoczęła się właśnie od oglądania filmików, to ta forma wprowadziła mnie w świat kulinariów, odkrywania nowych smaków, ich łączenia, eksperymentowania oraz dawania dzięki temu przyjemności innym osobom oraz spełnianiu własnej pasji.
Zdecydowanie wybieram kanały kulinarne. Po pierwsze osoba przygotowująca dany posiłek może opowiedzieć co nieco o produktach, z których będzie korzystała, zaś my możemy dosyć dokładnie je zobaczyć czy zaznajomić- opis smaku, tekstury czy konsystencji (jeśli do tej pory nie mieliśmy z nimi kontaktu). Kolejnym argumentem za są emocje które są przekazywane podczas gotowania, cała ta fascynacja kucharza i magia która dzieje się podczas przygotowania dania jak i otoczka samego procesu(otoczenie, sceneria a czasami nawet ludzie). Kolejnym plusem filmików jest oczywiście to, iż w ich przypadku wiemy co jak dokładnie ma wyglądać, jaką konsystencję ma mieć ciasto, na ile wysmażone ma być mięso czy też na ile gęsty sos, niestety w książce tego nie uświadczymy a przynajmniej nie wizualnie. Ponad to czasami filmiki pozostawiają miejsce na improwizację, gdy nie wszystko jest w nich dopowiedziane. Często też możemy odkryć wiele przydatnych kulinarnych trików, podglądając filmiki z najlepszymi w swym fachu. No i tak na zakończenie, mam sentyment do tej formy z uwagi na to iż cała moja przygoda z gotowaniem rozpoczęła się właśnie od oglądania filmików, to ta forma wprowadziła mnie w świat kulinariów, odkrywania nowych smaków, ich łączenia, eksperymentowania oraz dawania dzięki temu przyjemności innym osobom oraz spełnianiu własnej pasji :) .
Zdecydowanie wybieram kanały kulinarne. Po pierwsze osoba przygotowująca dany posiłek może opowiedzieć co nieco o produktach, z których będzie korzystała, zaś my możemy dosyć dokładnie je zobaczyć czy zaznajomić- opis smaku, tekstury czy konsystencji (jeśli do tej pory nie mieliśmy z nimi kontaktu). Kolejnym argumentem za są emocje które są przekazywane podczas gotowania, cała ta fascynacja kucharza i magia która dzieje się podczas przygotowania dania jak i otoczka samego procesu(otoczenie, sceneria a czasami nawet ludzie). Kolejnym plusem filmików jest oczywiście to, iż w ich przypadku wiemy co jak dokładnie ma wyglądać, jaką konsystencję ma mieć ciasto, na ile wysmażone ma być mięso czy też na ile gęsty sos, niestety w książce tego nie uświadczymy a przynajmniej nie wizualnie. Ponad to czasami filmiki pozostawiają miejsce na improwizację, gdy nie wszystko jest w nich dopowiedziane. Często też możemy odkryć wiele przydatnych kulinarnych trików, podglądając filmiki z najlepszymi w swym fachu. No i tak na zakończenie, mam sentyment do tej formy z uwagi na to iż cała moja przygoda z gotowaniem rozpoczęła się właśnie od oglądania filmików, to ta forma wprowadziła mnie w świat kulinariów, odkrywania nowych smaków, ich łączenia, eksperymentowania oraz dawania dzięki temu przyjemności innym osobom oraz spełnianiu własnej pasji :)
Ja tam wole tradycyjnie pisane przepisy i tak marny ze mnie kucharz/ka czasami popatrzę jak tam pichca na Yt ale to ne przebije pisanego z fajna fotka a najbardziej to i tak lubię stare książki kucharskie bo specyficznie pachną i maja takie fajowe zdjęcia no i wole zeszyty mojej mamy buuuhaaa YT z nimi nie ma szans
:-)
Moim zdaniem obu tych formatów nie da się rozdzielić. Bardzo chętnie oglądam filmiki na youtube. Tak bez okazji. Subskrybuję pewne kanały i po prostu regularnie oglądam publikowane na nich przepisy, tak do poduszki:). Blogi również trzymam w zakładkach i regularnie do nich zaglądam, przeglądając je niczym kolorowe czasopisma, karmiąc się zdjęciami i szukając inspiracji. Jesli szukam czegoś nagle i w popłochu, zwykle jednak sięgam po blogi, ponieważ jest ich po prostu więcej, więc łatwiej znaleźć różne rady i opinie. Bardzo często blogi są również bardziej przyjazne dla czytelnika: szybciej można dojść do sedna sprawy, namierzyć listę składników i zabrać się do działania.
Oczywiście bardziej przekonują mnie tradycyjnie pisane blogi kulinarne – piękne zdjęcia potraw, które można pożerać bez ponoszenia konsekwencji w kwestii ciężaru ciała. Możliwość nawiązania kontaktu z natchnionym twórcą przepisu tudzież zaznajomienia się z opiniami innych współpasjonatów słodkości, którzy dzielą się efektami swojej pracy. Blogi zawierają również więcej porad i wskazówek, gdzie znaleźć ów produkt, będący obiektem pożądania – foremka w jakimś niebanalnym kształcie, a to śliczna zastawa stołowa. I te porady na temat choćby takiej czekolady, a ściśle jej wyboru to dopiero gratka (zwłaszcza jeśli czyta się Twój blog), tak szczegółowo opisane, że później pozostaje już tylko delektować się smakiem nawet jeśli nie zdecydujemy się na zakup. Ot kawałek nieba w szarej codzienności :)
Z każdej z tych form po części. Raz jest to blog który ujmie mnie fantastycznym zdjęciem po zobaczeniu którego pedze do kuchni próbując stworzyc chociażby namiastke tego co tam zobaczyłem. Innym razem sa to kanały takie jak chociażby te z youtube. Najczęściej jednak posiłkuję się książką /ponad 30 letnie wydanie „Świata kuchni” /która pozostała mi w spadku a która to pozycja zawiera całą masę fantastycznych i bardzo przydatnych wskazówek wśród których trzeba szczerze przyznac sa i takie które trąca juz myszka co nie znaczy że są dla mnie istotne i inspirujące do przecierania wlasnych szlaków w kuchni.
Z każdej z tych form po części. Raz jest to blog który ujmie mnie fantastycznym zdjęciem po zobaczeniu którego pędzę do kuchni próbując stworzyć chociażby namiastkę tego co tam zobaczyłem. Innym razem są to kanały takie jak chociażby te z youtube. Najczęściej jednak posiłkuję się książką /ponad 30 letnie wydanie „Świata kuchni” /która pozostała mi w spadku a która to pozycja zawiera całą masę fantastycznych i bardzo przydatnych wskazówek wśród których trzeba szczerze przyznać są i takie które trąca już zamierzchłą historią, co nie znaczy że są dla mnie istotne i inspirujące do przecierania własnych szlaków w kuchni.
Generalnie to wolę książki, ale taka odpowiedź jest nie na temat. Wybierając z tych dwóch opcji, skłaniam się bardziej ku blogom kulinarnym – bo są bliższe książki ;) Lubię na spokojnie przeczytać przepis, podumać nad nim, zamyślić się i wymyślić jego własna interpretację. Zawsze czytając (cokolwiek, nie tylko przepis) słyszę w głowie wyimaginowany głos autora (no dobra, zakrawa o chorobę psychiczną, ale chyba wiecie o co mi chodzi?), wyobrażam sobie jego intonację, wczuwam się w klimat. Filmy zabierają mi część zabawy – narzucają od razu styl i ton dania, jego przygotowań. Nie ma miejsca na wyobraźnię. A czym jest kuchnia bez wyobraźni? Niczym. Choć raz zajął mi się garnek z nadmiaru wyobraźni i zamyślenia się- też by nie było kuchni ;) Niemniej filmiki mają plusa – czasami kiedy mam do zrobienia coś trudnego po raz pierwszy i nie wiem z której strony do tego podejść, szukam właśnie filmiku – mogę prześledzić każdy krok. Podsumowując – wolę blog kulinarny bo pozostawia mi miejsce na cząstkę mnie samej w przepisie i jest bardziej… intymny.
YouTube, a dlaczego? Odpowiedź filmowa :D
https://www.youtube.com/watch?v=qyL_cYxV6QA
Jestem wzrokowcem i to przez grube okulary, hmm chyba raczej szkła:) Najpierw oglądam potrawę, prawie trę nosem po niej:) potem konsumuję ją wszelkimi zmysłami, a gdy eksplozja doznań sięgnie zenitu sięgam po przepis i próbuję dorównać kulinarnym mistrzom… Tak więc stawiam na blogi i dobre w przekazie książki kucharskie:), gdzie spokojnie krok po kroku mogę kontynuować swoje eksperymenty kulinarne. Taaaak eksperymenty, bo nie zawsze mój stwór kulinarny, jego efekt końcowy, dorównuje Mistrzowi, ale uczę się, pogłębiam wiedzę, podglądam i nie się poddaję:) Może kiedyś… Ale wszystko co stworzę zjadam i znajomi również:) Na razie nikt nie skarżył się na jakieś dolegliwości żołądkowe, no może nie chcą mnie zniechęcać?:):):)
Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa i jednoznaczna. Poziom moich kuchennych zdolności póki co jest dosyć niski i moje poczynania w kuchni można porównać do raczkowania więc zdarza się, że słowne opisy nie do końca do mnie docierają, bo nie zawsze wiem jak oczywiste dla autorów czynności należy wykonać. W takich przypadkach staram się wyszukać bardziej szczegółowych instrukcji lub właśnie poruszanych przez Ciebie videoblogów, przy których mogę wizualnie przyswoić niezbędne czynności. Mimo wszystko w 80% korzystam z tradycyjnych blogów bądź książek kuchennych, może dzieje się tak, bo mając tekst przed oczami łatwiej jest mi przeanalizować przepis i dostosować go do moich potrzeb? Na pewno ciekawym połączeniem są słowne przepisy i dodane do nich nagrania, jak krok po kroku wykonywać poszczególne czynności- takie połączenie jednego i drugiego. : )
Odpowiadając na Twoje pytanie, na dzień dzisiejszy pozostaję jednak przy zwykłych blogach kuchennych.
Pozdrawiam!
Żyję w ciągłym biegu i szkoda mi czasu na oglądanie filmików i jeszcze wyłapywanie proporcji składników – dlatego wybieram blogi kulinarne – składniki wypisane, wszystko ładnie zilustrowane – a ja mogę później do woli eksperymentować z przepisem – a jeśli efekt znacząco odbiega od wzorca przedstawionego na obrazku – dopiero czytam sposób wykonania.
U mnie wygrywają blogi kulinarne. Trochę dlatego, że na filmach widzę te idealne dania, robione w idealnych kuchniach.
Na blogach oglądam bardzo estetyczne zdjęcia, po czym okazuje się, że podobne kadry mogę uchwycić nawet w swojej kuchni. Poza tym mam tam wycinki rzeczywistości, które nie dyskredytują mnie od razu, jako niedoskonałego kucharza. Kiedy oglądam film – zaczynam się porównywać – a wiadomo, że nigdy nie przewracam naleśników tak jak oni…
Hmm..blogi czy kanały…kanały czy blogi…to dla mnie jak wybór między dobrym stekiem a bezą pawlowa, czyli oba dobre, zależnie od sytuacji (i zachcianki). W ostatecznym rachunku plusów i minusów jednak BLOGI WYGRYWAJĄ, a największe ich zalety to:
+ ilość przepisów/informacji (co nie przekłada się co prawda na jakość, ale zawsze jest to większy wybór),
+ wygodniejsze korzystanie (łatwiejsze szukanie, szybsze i bardziej komfortowe gotowanie z blogami niż z filmikami, nie trzeba przewijać, wysłuchiwać i oglądać często zbędnej całości)
Kanały wideo mają jednak jeden duży plus, którym nadrabiają – na filmikach widać dokładnie każdy krok, przez co łatwiej osiągnąć finalny efekt. Sprawdza się to zwłaszcza przy stosowaniu różnych manualnych technik przygotowywania potraw (m.in. robienie sushi, zdobienie potraw, itp.).
Ciekawa recenzja (i ładne ozdoby na dłoniach):)
Z kanałów kulinarnych korzystałam na początku swojej kuchennej przygody. Filmy wideo były mi pomocne przy takich daniach jak naleśniki lub gofry – widziałam wtedy, jaką konsystencję ma mieć ciasto. Natomiast teraz chętniej korzystam z tradycyjnych blogów kulinarnych, gdzie mogę wydrukować przepis, zdjęcie albo zrobić zrzut z ekranu i trzymać go w ulubionych podręcznych przepisach (w stop-klatkach nie potrafię złapać dobrej jakości) i nic nie muszę spisywać na kartce. Tradycyjne blogi to chyba też oszczędność czasu – nie trzeba przewijać filmiku i szukać konkretnej interesującej nas rzeczy. Na blogach z tradycyjnymi przepisami łatwiej mi się też połapać z komentarzami. Miejsce na komentarze jest zawsze czytelniejsze niż w takim np. kanale YouTube. A może wybór ten wynika z faktu, że od zawsze wolę czytać i oglądać zdjęcia, niż oglądać filmiki:)
Dzięki:-)
Tak naprawdę to bardzo ciężkie pytanie, jednak muszę przyznać, że wolę chyba jednak blogi kulinarne, jest tylko jedna ważna zasada, która jest totalnym must have’m przy blogu kulinarnym, żebym zechciała go czytać/inspirować się nim – PIĘKNE ZDJĘCIA.
Chyba każdy przyzna, że najpierw je oczami, to zdjęcie, wizualizacja, przykuwa naszą uwagę, a dopiero potem sprawdzamy co to w ogole jest i jak daną potrawę wykonać. ;)
Moje feedly pęka w szwach od blogów kulinarnych do tego stopnia, że mam je posegregowane na FOOD: POLSKA (blogi kulinarne polskie), FOOD: SWEETS (blogi ze skłodkimi przepisami), FOOD: HEALTHY (zdrowe przepisy), FOOD: VEGAN (staram się jeść jak najbardziej wegetariańsko/wegańsko). (dodatkowo mam jeszcze mini podkategorie FOOD: breakfast – kocham śniadania owsiankowe, więc potrzebuję dużo inspiracji, żeby się nie znudzić ;)) i FOOD: review – bardzo lubię czytać recenzję produktów spożywczych! szczególnie słodyczy ;))
Chyba jestem po prostu uzależniona od blogów!
PS. Bądźmy szczerzy, najlepiej posiadać piękną „żywą” biblioteczkę w kuchni z książkami kulinarnymi! ;) (swoich ulubionych blogerów kulinarnych oczywiście! 2 w 1 !)