FiK przechodzi na dietę bezglutenową. Na razie tymczasową, ale kto wie, co będzie dalej…
Na początek małe wyznanie. Przyznam, że odkąd pamiętam, nosiłem do pracy kanapki. Bo szybko, bo można łatwo zrobić rano, jeszcze łatwiej zjeść przed kompem, drugą ręką klikając w klawiaturę, bo do domu codziennie docieram późnym wieczorem (nieustanne zajęcia pozalekcyjne), a coś przecież przez cały dzień jeść trzeba. Nawet, jeśli odpowiednio wypasiona, z dobrymi składnikami i bez masła, do tego zrobiona samodzielnie, a nie kupiona z kosza od krążącego od biura do biura z bułami wypełnionymi nie-wiadomo-czym ‚Pana Kanapki’, kanapka to wciąż kanapka. Napychanie się chlebem czy bułą, sporo zbędnych węglowodanów, generalnie – szału nie ma.
Od dłuższego czasu przymierzałem się więc do skutecznej zmiany w tym temacie, do zerwania z kanapkową rutyną, tym bardziej, że w domu po chleb sięgam sporadycznie (w tygodniu nigdy, wyłącznie w niektóre weekendy, co zresztą widać na blogu – przy okazji np. tostów francuskich, sałatki na kanapce, czy kanapki z sałatką). Zresztą, co także widać na blogu, gotując zawsze starałem się ograniczać do minimum ilość mąki pszennej w przepisach. Mam słabość do dobrych makaronów z durum, ale nigdy nie stanowiły one podstawy FiK-owej diety, podobnie jak nie były nią naleśniki, placki, domowe pizze, o ciastkach i ciastach nie wspominając. Po te ostatnie po prostu nie sięgamy. Tak naprawdę to właśnie owe nieszczęsne ‚robocze’ kanapki były głównym źródłem pszenicy w mojej diecie. Dla pełni obrazu – moja żona pieczywo jadła dotąd tylko przy okazji przepisów przeznaczonych na blog, a poza tym – zero, wyłącznie wafle ryżowe. Teraz ostały się tylko bezglutenowe wafle i (czasem) domowy bezglutenowy chleb.
Mały przykład: w lecie ubiegłego roku zmniejszyłem ilość targanych do pracy kanapek z trzech sztuk do dwóch. I co? Szybko poczułem się lepiej plus, co ciekawe, tak po prostu schudłem jakieś 2-3 kilo. Później temat gdzieś się rozmył, do domu wracałem coraz później, brak czasu i lenistwo wzięły górę, do spożywczo-pracowego ekwipunku powróciła trzecia kanapka, a wraz z nią i moje wcześniejsze, standardowe 75 kg. W końcu wpadły mi w ręce książki Williama Davisa („Kuchnia bez pszenicy”) oraz Novaka Djokovića („Serwuj, aby wygrać”), obrazowo przedstawiające fatalne oddziaływanie glutenu na organizm. Nie będę się tu powtarzać i rozwodzić o szczegółach – więcej na ten temat znajdziecie w poniższej recenzji:
Clue tych publikacji stanowi postawiona przez obydwu autorów teza, zgodnie z którą wyrzucenie glutenu z diety ma niemal dosłownie dokonać cudów i to w bardzo krótkim czasie. Ja, jako człowiek małej wiary, w cuda co do zasady nie wierzę, jedynym wyjściem było więc przekonać się o magicznych skutkach „bezglutenu” na własnej skórze. Za gluten zatem dziękujemy, a przy okazji do lamusa odchodzą też (wreszcie!) pracowe kanapki. Krótko mówiąc, mamy dwie pieczenie na jednym ogniu.
W ten sposób FiKowa ekipa (czyli FiK i jego lepsza połowa) z dniem 1 maja przeszła na dietę w 100% bezglutenową. Początkowo planowałem wyeliminować z jadłospisu wyłącznie pszenicę („Królową Glutenu”, jak wdzięcznie nazwał ją Davis), ale ostatecznie postanowiliśmy, że idziemy na całość i rezygnujemy także z glutenu zawartego we wszystkich innych zbożach.
Eksperyment potrwa minimum dwa miesiące. Po tym czasie podzielimy się z Wami naszymi wrażeniami oraz ewentualnymi efektami, wynikającymi z porzucenia glutenu. Kto wie, może na tym rzecz się nie zakończy, może do glutenu nie wrócimy już nigdy? Czas pokaże.
Tu dodatkowo małe zastrzeżenie / wyjaśnienie: przepisy na potrawy zawierające gluten, które pojawiły się (lub pojawią się) na blogu lub na FiKowym fanpage po 1 maja, powstały przed dniem zmiany diety na bezglutenową. Nie szukamy wymówek, nie dopuszczamy wyjątków na zasadzie „jedna porcja pszenicznego makaronu czy kromka chleba jeszcze nikomu nie zaszkodziła”. Do bezglutenowego doświadczenia podchodzimy poważnie.
Generalnie, można przyjąć, że istnieją dwa podejścia do wykluczenia glutenu z diety:
Pierwsze, praktykowane przede wszystkim przez osoby, które musiały z niego zrezygnować ze względu na wskazania lekarskie, sprowadza się do sięgania wyłącznie po produkty wyraźnie oznaczone na opakowaniu jako bezglutenowe. Tego rodzaju notka na produkcie oznacza nie tylko to, że jest on z natury bezglutenowy (jak np. ryż czy kasza jaglana), ale też że nie został zanieczyszczony glutenem w procesie produkcji.
Podejście drugie, mniej ortodoksyjne, zakłada sięganie po produkty nie zawierające w składzie pszenicy ani innych zbóż zawierających gluten. Informacja ‚produkt bezglutenowy’ nie jest tu konieczna. Wybraliśmy metodę mieszaną czyli wariant drugi (z licznymi wyjątkami w kierunku wariantu pierwszego). Dla przykładu, ciekawostka: w Piotrze i Pawle spośród 7 czy 8 kasz jaglanych dostępnych na półce tylko jedna nie zawierała na opakowaniu zastrzeżenia, że „może zawierać śladowe ilości glutenu” – wszystko przez to, że tego typu produkty często wytwarzane są w zakładach, w których jednocześnie produkuje się także szereg produktów glutenowych.
Wszyscy, którzy wcześniej z różnych przyczyn zrezygnowali z glutenu, wiedzą doskonale, że pszenica (i inne zboża) znajdują się także w całym szeregu mniej oczywistych produktów niż tylko pieczywo, makarony czy ciasta. Z tego względu konieczne jest zachowanie czujności i ostrożności przy zakupach oraz dokładne studiowanie etykiet wszystkich nabywanych artykułów spożywczych. Jeśli nie masz pewności co do prawdziwej zawartości danego produktu, najlepiej z niego zrezygnuj.
Odżywiamy się przede wszystkim warzywami i owocami, naturalnym nabiałem, rybami i zdrowymi tłuszczami (oliwa, nierafinowany olej kokosowy). Taka baza codziennej diety sprawia, że bez problemu trzymamy się z dala między innymi od:
– różnych postaci mięsnych wyrobów z wypełniaczami (np. parówki, kiełbasy czy pasztety),
– serków topionych (niekoniecznie muszą zawierać gluten, ale są takim chłamem, że nie mogłem się powstrzymać, by ich tu nie uwzględnić ;-)),
– smakowych jogurtów, deserów (np. lody, ciasta, ciastka, etc.),
– płatków śniadaniowych (kukurydzianych i wszystkich innych),
– wszelkiej maści fast foodu (tj. śmieciowe żarcie w Macu i pokrewnych mu „lokalach”),
– wszelkiego rodzaju wysoko przetworzonej żywności (o której piszę w cyklu Facet na tropie),
w związku z czym przejście na bezglutenową dietę nie stanowiło wbrew pozorom aż takiego problemu.
Tym sposobem rezygnujemy z mniej lub bardziej oczywistych produktów z glutenem, w tym m.in. z:
– bulguru,
– kuskusu,
– pszenicy (makarony z durum są takie dobre, ale cóż…),
– orkiszu, żyta,
– kaszy manny,
– semoliny (chlip! – zajrzyjcie TUTAJ: GNOCCHI ALLA ROMANA, a zrozumiecie smutek),
– zwykłego czyli niecertyfikowanego jako bezglutenowy owsa, który w procesie produkcji zostaje zanieczyszczony innymi glutenowymi zbożami w takim stopniu, że nie nadaje się do użycia w bezglutenowej diecie; wyjście jest, i to bardzo proste – trzeba przestawić się na odpowiednio oznakowane płatki owsiane (dostępne zarówno w wersji „górskie” jak i „błyskawiczne” – o tym, gdzie je kupić –> poniżej),
– czekolad i innych czekoladowych słodyczy (dopuszczamy tylko bezglutenowe, które zresztą FiK potrafi zrobić sobie sam)
– gotowych mieszanek śniadaniowych (od czasu do czasu zdarzało nam się sięgać po gotowe musli dobrych marek, bez cukru i sztucznych dodatków, ale z owsem, więc teraz to też idzie w odstawkę),
– piwa, innych alkoholi wytwarzanych ze zbóż (God bless wine!),
– mielonego mięsa i wędlin (poza prosciutto i bresaolą, z nadzieją, że Włosi z nimi nie kombinują),
– zwykłego sosu sojowego, sosu Teriyaki, proszku do pieczenia (za wyjątkiem tego certyfikowanego jako bezglutenowy) i z wszelkich innych ryzykownych z glutenowego punktu widzenia produktów, które teraz akurat nie przychodzą mi do głowy.
Nie będziemy również korzystać z szerokiej oferty wysoko przetworzonej żywności bezglutenowej, takiej jak gotowe mieszanki chlebowe albo już wypieczone chleby, mieszanki do innych wypieków, desery, wędliny, dżemy, etc. No chyba, że trafimy na taką, której skład nas przekona, ale póki co tak się nie stało. Zbyt często wymienione produkty mają właściwie tylko jedną zaletę – nie zawierają glutenu. Lektura pozostałych składników chwilami autentycznie jeży włos na głowie.
Wszystko to oznacza, że bazujemy na produktach przygotowanych przez FiKa samodzielnie w domu, z podstawowych nieprzetworzonych składników, takich jak np. warzywa, owoce, ryby, nabiał, sporadycznie mięso, ryż, wolne od glutenu kasze czy bezglutenowe typy mąki, których jest na rynku niemało. O tym, co jemy, będzie można na bieżąco czytać na blogu, facebooku oraz dodatkowo śledzić na Instagramie.
Rezygnacja z glutenu przedstawiana jest często jako kolejna odsłona diety-cud, której skutkiem ma być zauważalny spadek wagi. Jasne, że może to mieć znaczenie, dla niektórych może nawet zasadnicze, ale nie to jest naszym celem. Ten eksperyment nie jest „dietą” w takim rozumieniu. Służyć ma sprawdzeniu, czy objawi się u nas choćby część innych niż utrata wagi cudownych właściwości stanu bezglutenowego, opisanych także we wspomnianej wyżej publikacji Williama Davisa. Jakich? W szczególności: lepszy czyli bardziej efektywny z regeneracyjnego punktu widzenia sen, lepsze samopoczucie, więcej energii, skuteczniejsze utrzymanie długotrwałej koncentracji, wreszcie zmniejszone uczucie głodu w przerwach między posiłkami.
Żadne z nas nigdy nie badało się na okoliczność alergii na gluten, ale tu i tam pojawiały się ze strony organizmu sygnały, które teoretycznie mogłyby świadczyć o tego rodzaju nadwrażliwości. Czy winny tych sygnałów faktycznie był gluten, zobaczymy. Jeśli na „bezglutenie” my poczujemy się lepiej, można założyć, że ten sam efekt powinien spotkać również Was.
A więc, do dzieła! :-)
PS. Rezygnacja z glutenu wiąże się także z nowymi, obok dotychczasowych, miejscami zakupów produktów spożywczych. W różnego typu bezglutenowe mąki, makarony, płatki owsiane, kasze i różne inne produkty bez glutenu, które pojawiały się lub pojawią się w kolejnych wpisach na blogu, zaopatrujemy się w sklepie z żywnością bezglutenową Sin Gluten na warszawskim Żoliborzu (Al. Wojska Polskiego 41), w którym można nie tylko zrobić zakupy w przyjaznej atmosferze, ale też porozmawiać na temat żywieniowych alergii, zasad racjonalnego odżywiania, etc.
Sin Gluten: – sklep ONLINE oraz FANPAGE. Sklep stacjonarny czynny od 9 do 18.
Dobry wybór. Ja przeszłam na stronę bezglutenowców kwartał temu i bardzo sobie chwalę. Pozdrawiam :)
Też eksperymentalnie byłam na bezglutenowej diecie przez 6 tygodni. Poza wielką tęsknotą za makaronem, nie było to trudne. Chleba właściwie nie jadam. Kłopotliwe są czasem wyjścia ze znajomymi „na pizzę”.
Cudów nie było, może za krótko próbowałam. Zatem wróciłam do glutenu, ale jem teraz znacznie mniej makaronów i polubiłam się bardziej z mąką gryczaną.
Każda zmiana na lepsze jest krokiem w dobrym kierunku:-) Ja z mąka gryczana polubiłem się już wcześniej;-)
Ja też eksperymentowałam z dietą bezglutenową przez kilka tygodni i efekty były bardzo dobre: spadek wagi, brak wzdęć, lepsze i „lżejsze” samopoczucie. Czułam się świetnie, ale nie jestem pewna, czy to zasługa braku glutenu, czy raczej wymuszonej poniekąd zmiany nawyków żywieniowych: zwiększenia ilości warzyw i owoców w diecie, sięgania po wartościowe kasze oraz rezygnacja z różnych niezbyt zdrowych i dobrych dla sylwetki produktów typu ciasta, ciastka, pizza, w których gluten jest prawdopodobnie najmniej szkodliwą substancją. Dziś jem chleb i makaron z umiarem, pozostałam przy wypracowanych dobrych nawykach, unikam fast foodów i sklepowych ciast/ciasteczek i czuję się równie dobrze. Moim zdaniem ta „antyglutenowa” moda jest trochę przesadzona i w końcu przeminie lub zostanie zastąpiona kolejną, jak to z trendami bywa. Powodzenia w wyzwaniu, ale proponuję mimo wszystko zachować rozsądek przy wyciąganiu wniosków.
Skąd podejrzenia o brak rozsądku? ;-) U nas nie było i nie ma fastfoodow, tradycyjnych ciast, ciastek, gotowych przekąsek, czy to słodkich czy słonych, wiec póki co zmiana nie jest wielka rewolucja. Warzywa w ilościach hurtowych od bardzo dawna stanowią bazę codziennej diety, wiec w tym temacie tez nic się nie zmieni. Zreszta, wyjaśniłem to we wpisie. W każdym razie zakładam, ze jeśli ktoś odżywial się marnie, po czym przeszedł na bezgluten, zapewne odczul różnice zdecydowanie wyraźniej.
A widzisz! I tu ponownie trzeba zadać sobie pytanie: czy to aby na pewno efekt odstawienia glutenu i czy sam w sobie jest on aż tak zły…? A może znów ktoś próbuje dorobić się na naszym pragnieniu bycia zdrowym? Jeśli Wasza dieta nie zmieni się drastycznie po odstawieniu glutenu to jet szansa, że uzyskamy odpowiedź :) będę śledzić. Powodzenia i pozdrawiam!
Nasza dieta od dawna drastycznie różni się od codziennych diet wielu ludzi wokół, ponieważ podchodzimy do jedzenia świadomie i konsekwentnie, bez szukania okazji do wymówek i wyjątków. Tak czy owak, pełna rezygnacja z glutenu to jednak istotna odmiana. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Co do dorabiania się, to biznes spożywczy dąży do maksymalizacji zysków za wszelką cenę poprzez ‚żywnościowe’ eksperymenty genetyczne. Pozdrawiam!
Na szczęście dzisiaj można już zakupić sporo produktów bezglutenowych, chociaż trzeba uważać bo często zawierają inne niekorzystne skałdniki jak utwardzone tłuszcze, emulgatory i inne badziewie. Najlepiej samemu przygotowywać potrawy z prostych składników choć nie zawsze jest na to czas. W każdym razie przestawienie się na odżywianie bezglutenowe stanowi spore wyzwanie. Życzę powodzenia i pozytywnych efektów.
Dlatego właśnie – tak jak napisałem – nie będziemy korzystać z żadnych bezglutenowych gotowcow. Wiele z nich spokojnie można byłoby umieścić w cyklu Facet na tropie.
Ja raczej z tych na glutenie wychowanych, więc dla mnie przejście od razu na bezglut byłoby tak trudne, że obawiam się, że szybko bym wróciła. Zwłaszcza że Małżonek na pewno nie zmieni swoich nawyków i a Dzieciaki mają już swoje ulubione potrawy z glutem. Więc stopniowo – najpierw eliminacja pszenicy i przestawienie się na owies bezglutenowy. I stopniowo eksperymenty z pieczywem czy innymi bezglutami… i może tak stopniowo pozbędę się glutenu z własnej diety. Dlatego cieszę się, że postanowiłeś się ubezglutenowić i dzielić przepisami na dobre, bezglutenowe jedzenie :-) Niech Wam wyjdzie na zdrowie
Amen! ;-)
Uważaj żeby Gośka całkiem nie zniknęła. Na bezglutenie często się chudnie, a ona nie ma z czego ;-)
Może jednak coś zostanie ;-)
Życzę powodzenia! Mam nadzieję, że rezultaty będą dla Was zadowalające i że nie będzie to żaden efekt placebo.
Placebo czy nie, jeśli poprawia samopoczucie – tak czy owak jest OK ;-)
Zobaczymy jak będzie.
Uwielbiam Was jeszcze bardziej po tym wpisie. U mnie było tak, że owszem, byłam mmniej głodna miedzy posiłkami, potem wyjechałam i miałam ograniczony dostep do kuchni, więc jadłam po restauracjach, gdzie jedzenie było dosyc smieciowe i momentalnie znów przybrałam na wadze, a teraz wracam do diety i walczę z mega głodem…
Fajne wyzwanie :) ja tak z dnia na dzień nie potrafię z czegoś zrezygnować ale ostatnimi czasy powoli zmierzam do eliminacji z diety glutenu i mięsa. Póki co jem pieczywo ze 2 razy w tygodniu a mięso 3-4 razy na miesiąc Niby nic więcej nie zmieniałam w odżywianiu a już czuję się lepiej :) Przeczytałam listę produktów z których rezygnujecie i już wiem, że całkiem glutenu nie wyeliminuję…piwo <3
Jest wino, jest dobrze :D
Moi drodzy przedmówczynie i czytelnicy!
Ja rozumie – moda, moda, moda. Ale nie popadajcie w paranoje. Cieszcie się, że możecie jeść i żyć normalnie. Cieszcie się, że dieta którą stosujecie jest „eksperymentem”. Jestem chora na celiakię – nietolerancję glutenu. Takich osób jak ja jest wiele. I błagam, nie użalajcie się nad sobą „mam problem gdy znajomi idą na pizzę (bo jestem modn/y och, ach)”. Inaczej byście patrzyli będąc na diecie z przymusu.
Kto się nad sobą użala? Można odnieść wrażenie, że autor powyższego komentarza;-)
Sprawdzenie na własnej skórze wpływu diety bezglutenowej na organizm nie ma nic wspólnego z modą. Wyjaśniłem to w treści wpisu.
Jestem na diecie bezglutenowej z powodów zdrowotnych od kilku miesięcy (zalecenie lekarza). Przyzwyczaiłam się i czuję się w końcu dobrze. Korzystam z przepisów W. Davisa, nawet na swoim blogu czasami wrzucam jakiś wypróbowany przepis na pieczywo (nie jest to jednak blog kulinarny). Twój blog odkryłam dzięki Jukka Sarasti, która bardzo chwali Twoje przepisy i z tego, co widzę, naprawdę zapowiada się smakowicie, więc pozwolę sobie tutaj zaglądać. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Zapraszam serdecznie :-) Smacznego! I pozdrawiam Jagodę:-)
:-)
Próbowałam zamieścić komentarz, ale nie wiem już, czy mi się udało, czy może uleciał gdzieś w przestworza…
Nie jestem pełnym bezglutem, ale z pszenicznych zostawiłem sobie tylko makarony. Z chlebem, bułkami, ciachami jakiś rok temu był rozwód i czuję się teraz wyraźnie lepiej. Nie wiem, czy jako taka pszenica mi szkodzi, ale samopoczucie i forma poszły wyraźnie w górę i to mi wystarczy. IMO – warto. Śledzę ten blog od dawna i jak dla mnie u Ciebie to nie będzie wielka zmiana. Prawie samo tu ziele i mało mięsa. Mąki też bardzo niewiele. Pozdrawiam
a jak mam takie pytanie, jak na Cydry zapatruje się FiK w dieciebezglutenowej? :)
Prawdziwy cydr (a innych nie pijemy) to sfermentowany sok z jabłek. Bez słodu, etc. „Cydrowe” podróbki quasi-piwne, które zalewają rynek, cydrem nie są, nawet jeśli ich producenci w ten sposób je nazywają. Wniosek? Sięgać warto tylko po autentyczne cydry francuskie i brytyjskie (nie są najtańsze), a inne wynalazki na wszelki wypadek omijać szerokim łukiem.
Na dietę bezglutenową, ale też bez-mleczną i bez-cukrową przeszłam Na dietę bezglutenową, ale też bez-mleczną i bez-cukrową przeszłam jeszcze w październiku. Wtedy nie sądziłam, że niedługo będę mogła o niej przeczytać w tak wielu miejscach, uważam że w bardzo szybkim czasie zrobiła się popularna… Ale to bardzo dobrze, ponieważ zdecydowanie ją polecam. Może wydawać się, że jest ciężko – ale wcale nie! Zwykłą mąkę można zastąpić ryżową, kukurydzianą, czy gryczaną (jest wiele bezglutenowych mąk i nie trzeba kupować tzw. miksów), krowie mleko mlekiem ryżowym ewentualnie kokosowym, a biały cukier ksylitolem. Posiadam książkę Davis’a jednak przepisy w niej są dostosowane na amerykańskie warunki. Mieszkając w małym mieście ciężko o bardziej wyszukane produkty.
Cieszę się, że na FacetiKuchnia będę mogła teraz zobaczyć bezglutenowe przepisy, których stworzenie często nie polega tylko na zamianie mąki. Trzeba się nauczyć gotować na nowo. Liczę na kreatywne pomysły pozdrawiam i gratuluję decyzji (mój facet nie chce nawet słyszeć o tej diecie)
jeszcze w październiku. Zdecydowanie polecam. Może wydawać się, że jest ciężko – ale wcale nie! Zwykłą mąke można zastąpić ryżową, kukurydzianą, czy gryczaną (wiele jest bezglutenowych mąk i nie trzeba kupować tzw. miksów), krowie mleko mlekiem ryżowym ewentualnie kokosowym, a cukier ksylitolem. Posiadam książkę Davis’a jednak przepisy z niej są bardziej na amerykańskie warunki. Osobiście ciężko jest mi znaleźć niektóre produkty, ze względu na małe miasto.
Dzięki ;-)
Jeśli czytasz FiKa od dłuższego czasu, zapewne wiesz, że bazuję przede wszystkim na warzywach i produktach nieprzetworzonych. Mąki pszennej czy cukru pojawiało się tu zawsze bardzo niewiele (a jeśli już, to tylko czasem niewielkie ilości cukru palmowego albo muscovado). Mąk bezglutenowych jest mnóstwo, to fakt, ale mój sposób gotowania nigdy nie bazował na mąkach i w tym temacie też nic się nie zmieni. Ksylitol czy syrop z agawy wcale nie jest tak zdrowy, jak się powszechnie uważa, dlatego również w ogóle ich nie używam. Najwięcej jest u mnie warzyw i tak zostanie:-) Z drugiej strony trudno odmówić walorów (nie tylko zdrowotnych) szczególnie mące kasztanowej, z orzechów włoskich, kokosowej, amarantusowej, z teffu czy gryczanej. Są pyszne, chociaż to wciąż mąki, więc nie warto ich nadużywać. Wszystko z umiarem. Z nabiału nie zamierzam rezygnować i tu też niczego nie muszę zmieniać, ponieważ nie jemy „serów” z gatunku topione czy smakowe twarożki kanapkowe albo wątpliwej jakości tzw. sery żółte, w których składzie teoretycznie znaleźć się może wszystko (w tym glutenowe dodatki). Generalnie, w czwartym tygodniu ‚bezglutenu’ stwierdzam, że poza odstawieniem wspomnianych w tekście kanapek zabieranych do pracy, nie muszę wprowadzać zbyt wielu zmian. Wiadomo, że np. bulgur czy kuskus poszły w odstawkę na rzecz bezglutenowych kasz (jaglanka, komosa, etc.). Mam już też własny przepis na pizzę g-free, więc gotowe mieszanki nie są do niczego potrzebne. Wystarczy odrobina wysiłku i spokojnie można się obejść bez miksów. Wybór bezglutenowych makaronów (co dla mnie istotne – bez mąki kukurydzianej) też jest tak duży, że rezygnacja z durum nie jest szczególnie dotkliwa. Ogólnie rzecz biorąc, jest dobrze. Nie ma się czego bać;-) Pozdrawiam i zapraszam :-)
Uważam, że masz zdrowe podejście do odżywiania i chyba we wszystkich kwestiach się z Tobą zgodzę. Chciałabym się jedynie zapytać czemu uważasz, że ksylitol i syrop z agawy nie są zbyt zdrowe i dlaczego wybierasz makarony bez kukurydzy?
Ja kupuję makarony sam mills, które są właśnie kukurydziane, a że od pewnego czasu pojawiają się w biedronce w atrakcyjnej cenie to dla mnie dodatkowy plus :) Jaki więc bezglutenowy makaron polecasz?
Ksylitol to zamiennik cukru, który wyróżnia m.in. niższa wartość kaloryczna (mniej więcej 50% niższa niż cukru), ale to wciąż węglowodany, które powinno się maksymalnie ograniczać. Wystarczająco dużo cukru zawierają świeże i suszone owoce. Nawet po miód powinno się sięgać ze zdecydowanym umiarem. Syrop z agawy wcale nie jest zdrowy, ale producentom udało się rozpowszechnić teorie, ze stosowanie go jako zamiennika cukru jest korzystne dla organizmu. Jego wartość zdrowotna równa się w zasadzie wartości zdrowotnej syropu klonowego (która jest zerowa;-)). To wciąż cukier, tyle ze z agawy i upłynniony, a cukier łatwo metabolizowany jest w tłuszcz. Kto chce obrastac, temu – smacznego:-)
Nie używam makaronów kukurydzianych, ponieważ nie ufam współczesnej produkcji kukurydzy. Niektórzy twierdza, ze produktom kukurydzianym niemieckich producentów można ufać (sa rzekomo GMO free), ale czy tak jest faktycznie – pewności nie ma. Generalnie, od czasu do czasu – z braku innych opcji – sięgam po jeden jedyny produkt z kukurydzy: po polente, wyłącznie europejskich bio producentów (Niemcy albo Włochy) z nadzieja, ze nie wciskają mi modyfikowanego badziewia. Makarony można wybierać inne, oferta jest spora – w Polsce przede wszystkim 100% gryczane i ryżowe. Od przejścia na bezgluten kupujemy tylko takie. Pozdrawiam.
Co do syropu z agawy to się zgodzę – czytałam, że to 100% fruktoza, która w owocach w towarzystwie enzymów ujdzie, ale sama z siebie to i gorsza niż sacharoza. Zdaje się, że ona sprzyja obrastaniu w tłuszcz narządów wewnętrznych. (za dużo czytam, żeby wszystko spamiętać, więc trochę dużo u mnie tego „zdaje się” ;-) )
I chyba, ale tu się upierać nie będę, że syrop klonowy jest cokolwiek mniej niezdrowy od tego z agawy.
Ale o ksylitolu to dużo dobrego czytałam – choćby i to, że wspomaga walkę z grzybami (które żywią się cukrem), przeciwdziała próchnicy i w przeciwieństwie do cukru nie uzależnia. Ale fakt – przedawkowanie grozi koszmarnym bólem brzucha i przeczyszczeniem. Za dawkę bezpieczną uchodzi – 3 łyżeczki dziennie. No i trzeba patrzeć, czy ksylitol jest faktycznie z brzozy, bo ów „cukier z brzozy” bywa także produkowany z kukurydzy, która najczęściej – o czym wspomniałeś – jest GMO.
Na dietę bezglutenową, ale też bez-mleczną i bez-cukrową przeszłam jeszcze w październiku. Wtedy nie sądziłam, że niedługo będę mogła o niej przeczytać w tak wielu miejscach, uważam że w bardzo szybkim czasie zrobiła się popularna… Ale to bardzo dobrze, ponieważ zdecydowanie ją polecam. Może wydawać się, że jest ciężko – ale wcale nie! Zwykłą mąkę można zastąpić ryżową, kukurydzianą, czy gryczaną (jest wiele bezglutenowych mąk i nie trzeba kupować tzw. miksów), krowie mleko mlekiem ryżowym ewentualnie kokosowym, a biały cukier ksylitolem. Posiadam książkę Davis’a jednak przepisy w niej są dostosowane na amerykańskie warunki. Mieszkając w małym mieście ciężko o bardziej wyszukane produkty.
Cieszę się, że na FacetiKuchnia będę mogła teraz zobaczyć bezglutenowe przepisy, których stworzenie często nie polega tylko na zamianie mąki. Trzeba się nauczyć gotować na nowo. Liczę na kreatywne pomysły :) pozdrawiam i gratuluję decyzji (mój facet nie chce nawet słyszeć o tej diecie)
Super tekst, powodzenia! Też staram się być g-free, ale mam więcej do zmiany niż Ty ;)
Z medycznego punktu widzenia i punktu widzenia dietetyka, mogę tylko powiedzieć, że przechodzenie na dietę bezglutenowa bez jakichkolwiek wskazań medycznych nie jest najlepszym pomysłem. Źle zbilansowana dieta bezglutenowa (a ciężko ją zbilansowac) może prowadzić do licznych niedoborów i zaburzeń w organizmie. Wystarczy spojrzeć na dzieci chore na celiakie i porównać ich rozwój z dziećmi zdrowymi.
Jest to jednak dieta eliminacyjna i szczerze mówiąc według mnie kolejna moda. Okaże się zapewne jak z Dukanem, kiedy już będzie za późno.
Rezygnując z jakiegoś typu produktów bez wskazań medycznych możemy doprowadzić u siebie do późniejszej nietolerancji i powrót do dawnych nawyków żywieniowych nie będzie możliwy.
Mimo wszystko jestem ciekawa eksperymentu i trzymam kciuki, żeby po 2 miesiącach się jednak zakończył ;)
Dlaczego tak trudno spotkać dietetyka, zwłaszcza takiego z wieloletnim doświadczeniem, ktory byłby szczupły, wysportowany, i generalnie sprawiał – nazwijmy je – „zdrowe” wrażenie, skoro co do zasady tyle wiedza na temat prawidłowego bilansowania posiłków i generalnie dbania o organizm? ;-)
Eksperyment raczej się nie zakończy, nie ma ku temu właściwie żadnych powodów. Zmiana w diecie polega na wykluczeniu pieczywa i produktów wytwarzanych z glutenowych typów mąki albo z jej udziałem (i tak było tego niewiele). Reszta zasadniczo zostaje be zmian. Naprawdę uważasz, ze przejście z makaronów durum na gryczane i ryżowe (które jedliśmy także wcześniej, tyle ze nie wyłącznie) i odstawienie glutenowego pieczywa na rzecz bezglutenowego tak negatywnie odbije się na naszym zdrowiu? Jeśli ta dieta ma być eliminacyjna, za eliminacyjną należałoby rownież uznać nasze dotychczasowe zasady żywienia – nie jemy bowiem w ogóle fastfoodow i podobnego chłamu, słodkich soków i innych napojów, przetworzonego nabiału, przetworzonego mięsa, słodyczy innych niż wysokiej jakości czekolady, etc. Racjonalne odżywianie to także „dieta” eliminacyjna, i to w czystej postaci – dziś inaczej się nie da, w zalewie spożywczego syfu jadalne i nieszkodliwe produkty trzeba selekcjonować niezwykle starannie. Albo celowo przesadzasz, albo Twoja wiedza na temat odżywiania jest mocno wybiórcza. Papierek pt. „dietetyk” nie jest niestety gwarancja kompetencji.
a cóż takiego dobrego z medycznego punktu widzenia jest w pszenicy, życie, jęczmieniu czy owsie? Przecież zboża (nie tylko te glutenowe, wszystkie) to jedne z najbardziej ubogich odżywczo produktów występujących w przyrodzie – dostarczają energii i dają uczucie sytości – ok, ale czy coś poza tym? Obecna piramida żywienia zalecana przez WHO jest skonstruowana fatalnie i nic dziwnego, że w ostatnich latach liczba osób otyłych czy chorych na cukrzycę drastycznie wzrosła. FiK dobrze napisał – bycie ‚dietetykiem’ niestety niewiele znaczy.
Otóż to :-)
oj, były czasy, kiedy miałam więcej czasu… a może tylko mniejszego lenia… i zamiast kanapek robiłam sobie sałatki i inne cudeńka. Ależ mi wtedy było dobrze! Lekko, brzuch nie „puchnął” i wbrew pozorom byłam syta tak jak po kanapce, jak nie dłużej :) Składnikiem białkowym były u mnie sery i pestki – nie przepadam za mięsem :) nie z powodów ideologicznych czy alergicznych, ot tak po prostu nie odczuwam potrzeby jego częstego jedzenia :) zaintrygowały mnie te książki, może je przeczytam i tym razem, na poważnie wrócę do „bezglutenu” :) dobrze, że mnie natchnąłeś, dzięki! :)
Bardzo proszę:-), pozdrawiam
Popieram akcję, gluten sucks! ;-)
Ja tez zrywam, przez Ciebie :)
Mnie zmiana diety na bezglutenowa wyszła wyłącznie na dobre. Czuje się nieporównanie lepiej, skończyło się uczucie ciężkiego żołądka. Dla mnie – super, w ogóle nie brak mi chleba i innych glutowych pokarmow.
FiKu, jak po kilku miesiącach oceniasz bezgluten? Po przepisach widzę, ze na razie do glutenu nie wracasz. Ja próbuje się z bezglutenowym trybem życia od 3 tygodni i przychodzi mo to zaskakująco łatwo. Szczerze mówiąc, myślałam, ze będzie gorzej. W pierwszych dniach trochę brakowało mi pieczywa i zwykłego makaronu, ale już powoli o nim zapominam. Jeśli tak dalej pójdzie, być może zostanę przy tym na dłużej (na zawsze?).
Fajna akcja. Ja odstawiłem ze względu na nietolerancję i widzę same pozytywy. Organizm bez gluta jak nowy.
Super inicjatywa, w pełni popieram. Jestem na początku drogi, niecałe dwa tyg. na bezglutenie i już widzę pozytywy. U mnie to też (mam nadzieję) sposób na utratę wagi. Korzystam z Twoich przepisów :)
Kurczę, ja chyba nie dałabym rady na bezglutenie. Bez pieczywa ani rusz. Ale trzymam kciuki :) Za Ciebie i za Dupę, to znaczy za ten drugi blog Haha
Dobra decyzja
Rukola to taki vege boczek,wiesz? ;)
Gluten to syf, dobrze zrobiłeś. Trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby w dzisiejszych czasach bronić diety opartej na zbozach. Jeśli ktoś chce, niech się truje, ale bez propagowania fałszywych tez o rzekomo zdrowotnych walorach pełnego ziarna, etc. Pozdrawiam, Anna
Masz moje pełne poparcie. Gluta i jedzenia zbóż bronią koncerny,którym się to opłaca, oraz dietetycy i inni szarlatani na ich usługach. W praktyce gluten nie jest nam do niczego potrzebny. Jakość zbóż drastycznie spadła, za dużo w tym wszystkim gmo, wiec zdecydowanie lepiej wykluczyć ten szajs z codziennej diety. Im szybciej tym lepiej.
Ja też!!
Bezgluten jest lepszy, popieram
Dobrze, że strony o tak dużym zasięgu jak Pana serwis propagują odejście od diety opartej na pszenicy i glutenie generalnie. Popieram to całym sercem, pozdrawiam serdecznie
Glut jest ble
Też zerwałam, na zawsze. Pozdrawiam
Gluten to gówno
Uwazam ,ze kazdy kto przez dlugi czas ma problem z trawieniem i nie poddajace sie leczeniu wysypki skorne powinien w pierwszej kolejnosci przejsc na diete ograniczajaca albo zupelnie wylaczajaca gluten.
Przez wiele, wiele lat obijalam sie odrzwi lekarzy roznych specjalizajci by zdiagnozowac przyczyne ciaglych problemow z trawieniem. Zazywanie kolejnych, w tym bardzo drogich lekarstw, odstawianie sugerowanych za alergiczne produktow nie dawalo rezultatu. Kolejne badania, gastroskopie wskazywaly na to ze jest problem …ale ze nikt nie odpowiedzial jaki wiec uznano ze to przyczyna stresu. I tak wszystkie moje dolegliwosci ladowaly w „koszu” o nazwie smutnej – stres.
Po wielu latach znaczne ubytki blony sluzowej, ciagle niestrawnosci ,bole glowy, skurcze miesni w ludkach, ciagle zmeczenie uznane za „chroniczne” az w koncu chwilowe paralize przelyku – to tez stres!
Dopiero moja determinacja w poszukiwaniach problemu i czytanie wypowiedzi internautow otworzyly mi drzwi – i jak sie okazalo te prawidlowe drzwi- do prawidlowego leczenia.
Po odlozeniu glutenu zaczelam czuc sie lepiej, zdecydowanie lepiej a wprowadzenie na stale do mojej kuchni produktow bezglutenowych sprawilo, ze minelo chroniczne zmeczenie a ja nie mam potrzeby nawet jednej kawy wypic dziennie, nie odczuwam juz tak uporczywych skurczow w nogach – moze wreszcie bede mogla plywac nie topiac sie, moj zoladek i jelita pracuja nienagannie, oczy wygladaja na wypoczete – a nie wciaz zmeczone, sluzowki przewodu pokarmowego i jezyka wreszcie sa zdrowe i zajadam bez bolesnosci w przelyku. I tak moglabym jeszcze wymieniac inne znaczace dla samopoczucia i zdrowia ogromnie pozytywne skutki zmiany diety. I to nie moda- To fakty!
Faktem rowniez jest, ze zaden z lekarzy nigdy nie podjal tematu glutenu. A to bład. Nie mozna pacjentki wciaz odsylac do kolejnych specjalistow a nalezaloby sie douczyc. I tu rola wreszcie dla tych, ktorzy naprawde chca leczyc.
Pozdrawiam wszystkich , ktorzy szukaja w produktach spozywanych dobrego samopoczucia i zdrowia! NFK
Jestem na diecie bezglutenowej właściwie rozszerzonej bo paleo, drugi miesiąc i czuje się rewelacyjnie. Po jedzeniu mam energię, jem regularnie ale z przerwami bez żadnych napadów głodu. Moje porcje stały się automatycznie mniejsze. Dużo lepiej śpię, moja skóra na całym ciele regeneruje się, znikają przebarwienia, wchłaniają się stopniowo rozszerzone naczynia krwionośne. Obwód brzucha maleje.
Przed laty byłam przez prawie rok na podobnej diecie i tez było super ale z jakiegoś powodu, przede wszystkim z przyzwyczajeń rodzinnych wróciłam do tzw. normalnej diety. Teraz odczuwam tego skutki zdrowotne. Gdy kupiłam miesiąc temu książkę Davisa utwierdziłam się w tym, że dobrze robię. Osoby, które nie widziały mnie dawno, mówią, że moja twarz promienieje. Czuję się młodsza. Moja kreatywność w kuchni wzrasta. W grudniu mam zaplanowane kontrolne badanie krwi, mam nadzieję, że moje wyniki potwierdzą dobre działanie diety bezglutenowej na mój organizm. A mąż pomału ogranicza produkty glutenowe patrząc na moją metamorfozę.
Bardzo dobry tekst, pozdrawiam
Ja też :)
Dobra decyzja
Nie kumam, o cl chodzi z tym glutenem. Naprawdę taki niezdrowy?
Bez glutenu,laktozy,cukru żyję nie z wyboru,ale konieczności. Dochodzą jeszcze alergie i nietolerancje na inne pokarmy.Jednym słowem ogromne dzięki za blog.
Witam,chce przejść na taka dietę bezglutenowa ale,za bardzo nie wiem od czego mam zacząć.Szukam różnych sposobów zeby schudnąć i tak jak wy lepiej się poczuć. Pomożecie ? Z góry dziękuję ,pozdrawiam
świetny tekst, tak trzymać
Milo slyszec takie lekkie podejscie do tematu diety bez glutenu. ja mam 45 lat od miesiaca reakcje wstrzasowe po zjedzeniu glutenu na granicy wytrzymalosci organizmu jestem zmuszona do zmiany diety I kompletnie zagubiona pozdrawiam wszystkich w podobnej sytuacji
Ania
Kolejny dowód na to, że szczęściu trzeba i można pomagać inspirujący, ciekawy post
Świetnie napisane