Mołdawia – instrukcja obsługi.
„Mołdawia? Tam nic nie ma!”. Są tacy, którzy odwiedzając ten czy inny region, po powrocie do domu mają o nim do powiedzenia tylko tyle: nic tam nie ma. A my najbardziej lubimy właśnie takie miejsca. Tak naprawdę, „nic” i „wszystko” to dwie strony tego samego medalu. Jeden doświadczy w tym „nic” tylko smętnej nudy, a drugi znajdzie w nim bezcenny spokój i detoks od codziennego szumu. To kwestia potrzeb, wrażliwości i perspektywy na świat. Tylko i aż.
Mołdawia to niewielki kraj we wschodniej Europie, położony na terenach historycznej Besarabii, a dziś wciśnięty między Rumunię a Ukrainę, bez dostępu do morza. To także najrzadziej odwiedzane przez turystów i najszybciej wyludniające się państwo naszego kontynentu, które pewnie właśnie dlatego tak bardzo nam się spodobało (obecnie zamieszkuje je około 3,5 mln ludzi). Zwykle tak już jest, że to, co większość pomija na turystycznych mapach, kryje w sobie najwięcej nieoczywistego uroku.
Stolicą Mołdawii jest Kiszyniów (Chișinău), jej największe miasto leżące nad rzeką Byk (dopływ Dniestru). Pogmatwana historia Kiszyniowa sięga XV wieku, a pierwsza wzmianka o osadzie w klasztornych księgach pochodzi z 1436. Kiszyniów najpierw, w XIX wieku, rozwinął się pod panowaniem Imperium Rosyjskiego, a następnie, z przerwą na przynależność do Rumunii, cofnął się w rozwoju za sprawą nieocenionego wkładu Imperium Sowieckiego. Od czasu odzyskania niepodległości, czyli od 1991, Kiszyniów jest stolicą wolnej Mołdawii.
Kraj jest niewielki, ale o wielkim sercu. Mołdawia zaskoczyła nas autentycznością, gościnnością, serdecznością, zielonością i spokojem. Upoiła winem, ale tak miało być, ponieważ mołdawskie wino stanowiło główny cel podróży. I zaprosiła ponownie, ponieważ kiedy już zjawiliśmy się na mołdawskiej ziemi, stało się jasne, że na jednej wizycie na pewno się nie skończy. Jeżeli też chciał(a)byś zobaczyć Mołdawię na własne oczy i poznać bliżej ten wyjątkowy skrawek Europy, podrzucamy krótką praktyczną instrukcję obsługi z zestawem bazowych informacji, które mogą ułatwić organizację podróży.
Mołdawia – instrukcja obsługi
Krajobrazy
Późną wiosną Mołdawia to głównie soczyście zielone pagórki, które widać od razu po wyjściu z budynku lotniska, winnice, pola, lasy i doliny, a Kiszyniów – miasto kontrastów, gdzie przeszłość wyraźnie naznaczona sowieckim uściskiem miesza się z aspiracjami nadrabiania straconego czasu i gospodarczego równania do poziomu krajów zachodniej Europy.
Pogoda
Najlepiej odwiedzić Mołdawię w maju/czerwcu lub we wrześniu/październiku. W szczycie lata (lipiec-sierpień) dla niektórych może być zbyt upalnie (zwłaszcza w kontekście winnych degustacji), a surowość zimy może z kolei osłabić czar urokliwej postkomuny (tak samo, jak wciąż w wielu miejscach także w Polsce).
Język urzędowy
Rumuński, w powszechnym użyciu jest również rosyjski.
Waluta
Lej mołdawski MDL (upraszczając: 1 lej = około 0,25 PLN).
Ceny
Niskie albo takie jak u nas, wszystko zależy od tego, co kupujemy. Jedzenie w najlepszych restauracjach (takich jak Divus – sprawdź menu) jest zaskakująco tanie, biorąc pod uwagę relację jakości do ceny, a na przykład paczka 250 g kawy speciality w Monkey Coffee kosztowała tyle samo, co przeciętnie w Polsce – 285 lei czyli 71 zł. Za americano i białą herbatę w Castel Mimi zapłaciliśmy łącznie 100 lei (=25 zł), za tabliczkę czekolady Spartak 40 lei (=10 zł), za paczkę herbaty liściastej z Azerbejdżanu 60 lei (= 15 zł), a za 250 g opakowanie ricotty z Białorusi 28 lei (= 7 zł). Rachunki za jedzenie w restauracjach znajdziesz w tym wpisie: Gdzie warto zjeść w Mołdawii?
Tak czy owak, Mołdawia to wciąż jeden z najtańszych krajów Europy. Wszędzie, gdzie byliśmy, akceptowana była płatność kartą.
Gotówka
W polskich kantorach nie ma MDL, więc pozostają dwie inne opcje: zakup EUR w PL i wymiana EUR na MDL na miejscu w Mołdawii albo wypłata MDL w Mołdawii z bankomatu, czyli bezpośrednio z polskiego konta bankowego. Przy wymianie PLN-EUR-MDL dwa razy tracimy na różnicach kursowych plus kantor w Mołdawii może pobrać prowizję. Przy wypłacie z bankomatu, operator płatności (właściciel bankomatu) pobiera 3% prowizji od wartości transakcji. My wypłaciliśmy gotówkę z bankomatu na lotnisku w Kiszyniowie. Można również płacić za wszystko kartą, ale trochę gotówki zawsze lepiej mieć przy sobie na wszelki wypadek.
Strefa czasowa UTC+3
W Mołdawii zegarki przestawiamy o jedną godzinę do przodu.
Lotnisko
Na Okęciu odlatujemy z gates N (non-EU), celnicy na obydwu lotniskach (Okęcie, Kiszyniów) wyglądają standardowo, czyli jak gradowe chmury. Do przekroczenia granicy wystarczy ważny paszport lub dowód osobisty (wyłączając Naddniestrze, gdzie lepiej mieć paszport, a obecnie najlepiej w ogóle nie zapuszczać się w te rewiry).
Przelot
Lot trwa około 90-100 minut. Do Mołdawii podróżowaliśmy via PLL LOT. Zaskoczył nas zarówno rozmiar samolotu (spodziewaliśmy się małego Embraera, a do Kiszyniowa leciał Boeing 737 MAX 8), jak i jego pełne obłożenie. Z jakiegoś powodu oczekiwaliśmy, że samolot będzie w połowie pusty. Kto lata do Mołdawii? Okazuje się, że chętnych jednak nie brakuje.
Ciekawostka
Mołdawia leży w strefie aktywnej sejsmicznie. Ostatnie wyraźnie odczuwalne trzęsienie ziemi, z epicentrum we wschodniej Rumunii (5,4 w skali Richtera), odnotowano w Mołdawii we wrześniu 2024.
Roaming
Mołdawia nie należy do EU, więc – żeby używać smartfonów bez stresu – dokupiliśmy u krajowego operatora pakiety 10GB na każdy iPhone (79,90 PLN od sztuki). Pakiet jest ważny 14 dni. Każda sieć ma tu zapewne inną ofertę.
Transport
Podróż taksówką z lotniska RMO do hotelu Thomas Albert (15 km) trwała około 20 minut i kosztowała 150 lei (około 40 zł). Na lotnisku jest kilka wypożyczalni samochodów (chyba 4, jeżeli nas pamięć nie myli). Po Kiszyniowie poruszaliśmy się pieszo.
Hotele/noclegi
W Kiszyniowie mieszkaliśmy w butikowym hotelu Thomas Albert 4* w centrum miasta. Pokój i łazienka wygodne, podstawowe kosmetyki w standardzie (mydło, lotion, szampon, odżywka), hotel jest nieduży, cichy i otoczony zielenią. Tylko śniadania są dość skromne, robiliśmy więc własne uzupełniające zakupy (w pokoju jest mini lodówka). Plus należy się za bezglutenowe tosty i jogurty bez cukru, na południu Europy nawet w hotelach o wyższym standardzie bywa z tym różnie. Wielką zaletą hotelu jest działająca po sąsiedzku, w tym samym budynku, restauracja Divus, która należy do właścicieli winnicy o tej samej nazwie.
Po wyjeździe z Kiszyniowa, nocowaliśmy w Crama Mircesti, położonej około 100 km na północny zachód od stolicy. Crama Mircesti jest jedną z najbardziej malowniczych winnic Mołdawii. Winiarnia, restauracja i agroturystka mieszczą się w urokliwym odrestaurowanym XIX-wiecznym dworku.
Główne atrakcje
Wina i winnice, o których więcej niebawem (odwiedziliśmy 7 – Casa Vinicola Luca, Divus Winery, Crama Mirçesti, Castel Mimi, Radacini, Cricova i Asconi), w Kiszyniowie – liczne wine bary, pyszna kuchnia pełna warzyw i przyjazna bezglutenowym ludzikom, zieleń i spokój. Oznaczenie alergenów w menu jest standardem w restauracjach – przynajmniej w tych, w których mieliśmy przyjemność jeść.
Kuchnia
Co jeść? Po prostu jeść, wszystko, co się nawinie 😀 Mołdawska kuchnia to mieszanka wpływów rumuńskich, ukraińskich, rosyjskich i tureckich. Ominęła nas Plăcintă, ponieważ jest glutenowa (to puszysty placek z ciasta filo, który może być wytrawny, np. nadziewany serem albo słodki, np. nadziewany wiśniami), ale zjedliśmy w Mołdawii tyle dobrego, że napiszemy o tym oddzielny post. Warte uwagi są też sarmale, czyli mołdawski odpowiednik greckiej dolmadakii. To mini gołąbki nadziewane np. ryżem, które mogą być mniej lub bardziej pikantne, zawijane w liście winogron. Jeżeli nie znasz tej przekąski, spróbuj koniecznie. My ostatnio pochłonęliśmy tyle dolmadakii, że pominęliśmy sarmale na rzecz innych smakołyków.
W Kiszyniowie bardzo warto zjeść też w restauracji DIVUS – to fine dining prosto z serca. Byliśmy tam dwukrotnie, nie rozczarował nas żaden talerzyk, kilka zaskoczyło tylko obfitością porcji. Mołdawia dosłownie rzucała w nas pysznym jedzeniem 🙂
Co przywieźć
Wina, sery z owczego i koziego mleka, herbaty, w tym herbatę z rokitnika (ceai de cătină), kawy specialty z mołdawskiej palarni People of Speciality/Monkey Coffee, gorzkie czekolady (np. białoruską Spartak, o której 10 lat temu pisaliśmy tutaj).
Mołdawia nie należy do EU, nie obejmuje jej unijna swoboda przepływu towarów, więc można przywieźć tylko 4 litry wina (5 butelek x 750 ml) per capita. Dla porównania, w ramach Unii możemy legalnie szmuglować na użytek własny 90 litrów wina (=120 butelek x 750 ml), w tym max. 60 litrów bąbli. Na lotnisku w Kiszyniowie za cztery butelki widoczne poniżej zapłaciliśmy 1476 lei (=370 zł).
Zakupy spożywcze na miejscu
W Kiszyniowie dość gęsto rozmieszczone są małe supermarkety sieci o nazwie Nr 1. Jako tako zaopatrzone są również różnej wielkości supermarkety Linella. Nie widzieliśmy lokalnych delikatesów, więc nie wiemy, czy istnieją. W mołdawskich sklepach jest sporo produktów made in Poland, np. nabiał, konfitury, słodycze czy pieczywo chrupkie.
Lotnisko w Kiszyniowie
Choć lotnisko w Kiszyniowie jest ultra kameralne, ma wszystko, czego potrzeba, by czas oczekiwania na lot upłynął w przyjemnej atmosferze – zakupową strefę bezcłową, bar i kawiarnię oraz – w przeciwieństwie do Okęcia – czyste toalety dostępne bez kolejek.
Dlaczego warto
Mołdawia to cisza i spokój, przyjaźni ludzie, pyszne jedzenie, słońce, mnóstwo zieleni, brak tłumów i niskie ceny. Nie wiadomo do końca, czego oczekiwaliśmy po tej rozpoznawczej wizycie, ale chyba jednak nie tego. Cudny kraj, w którym jeszcze nie jest turystycznie, bywa dziko i nie zawsze idealnie, ale za to jest ciekawie. Mołdawia nie składa obietnic, a i tak wiele daje, przez co podróż w te rejony jest doświadczeniem na swój sposób magicznym. Dla ludzi z naszych roczników to jak wspomnienie dzieciństwa. Kto nie przeżył przynajmniej dekady przed 1989, może nie w pełni rozumieć, w czym rzecz. W samolocie powrotnym któryś z pasażerów powiedział: „Było super, ja tam lubię postkomunę” 🙂 Sytuacja jest raczej zerojedynkowa: albo lubisz takie klimaty, albo nie. Spory niedosyt czujemy głównie przez to, że spędziliśmy w Mołdawii za mało czasu. Lubimy się nie spieszyć. I nie chodzi nawet o to, że zwiedziliśmy tylko jeden region winiarski (Codru), ale o to, że nie było kiedy w pełni nacieszyć się tymi wszystkimi miejscami. Tak czy owak, było super i na pewno będzie więcej.
Podsumowując: mały kraj, wielki zachwyt, miej jednak na uwadze, że nam podoba się wszędzie tam, gdzie jest relatywnie mało podróżujących homo sapiens lub gdzie nie brakuje miejsc, w których jest okazja pięknie się izolować. A w Mołdawii zdecydowanie ich nie brakuje!
cdn.