Park Narodowy Calanques i Cassis – dwa kolejne miejsca, których w Prowansji nie można przegapić.

Parc National des Calanques oraz Cassis to dwa kolejne miejsca, po ValensoleGorges du Verdon, których zwiedzając Prowansję nie wypada pominąć.

Cassis jest niewielkim, urokliwym, pięknie położonym portem, ukrytym w zatoce otoczonej wapiennymi skałami. Dzięki temu jest miejscem stworzonym nie tylko dla amatorów jachtów, motorówek, kajaków i tak dalej, ale także wspinaczy i innych górołazów. Stanowi też punkt początkowy (albo – jak kto woli – krańcowy) Lazurowego Wybrzeża i jednocześnie słynnych Les Calanques. Riwiera francuska rozciąga się bowiem właśnie od Cassis na zachodzie aż po granicę Francji z Włochami.

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Poniżej godny uwagi sklep z winami Le Cave a Vins (Le Chai Cassidain, 6 rue Séverin Icard, Cassis), w którym można kupić lokalne wina pochodzące ze wszystkich 12 winnic Cassis. Pozostałe regiony kraju również są tu całkiem nieźle reprezentowane, ale win z Cassis w takim wyborze raczej nie znajdzie się poza Cassis, warto więc skoncentrować się na miejscowych produktach. Kupiliśmy tu m.in. tę butelkę. Cassis, a jakże. Latem, szczególnie w Prowansji smakuje wspaniale.

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Miasteczko leży niespełna 30 km od Marsylii, ale my przyjechaliśmy tu na jeden dzień z Sisteron oddalonego od Cassis o mniej więcej 150 km. Pokonanie takiej odległości przy podróży autostradą nie zajmuje wiele czasu, dlatego warto wpisać sobie te okolice w urlopowy grafik także wtedy, gdy mieszka się trochę dalej niż w najbliższym większym mieście. Tym bardziej, że sama Marsylia nie ma zbyt wiele dobrego do zaoferowania, przez co bez żalu można ominąć ją szerokim łukiem ;-)

W sezonie letnim, czyli od przełomu czerwca i lipca do przełomu sierpnia i września Cassis jest barwne, gwarne, niemal bez przerwy zalane bezlitośnie żarzącym się słońcem, ale też, a właściwie przede wszystkim, zatłoczone. Jak klasyczny południowy kurort. Lazurowe czy Liguria – o tej porze roku wszystko wygląda tak samo. Wszędzie są tłumy. Cassis uchodzi za jedno z najładniejszych nadmorskich miasteczek Côte d’Azur, więc efekt jest taki, że każdy chce je zobaczyć. Na pewno warto przejść się tu kolorowymi wąskimi uliczkami, pozerkać zazdrośnie na letnie wille z ukwieconymi ogrodami, usiąść gdzieś na albo przy plaży. Napić się kawy przy promenadzie, pogapić się na morskie fale albo na lazurowych emerytów grających radośnie w bule. Schować się przed 40+ stopniowym upałem i zjeść wielką porcję sorbetu albo lodów w Amorino* (dwa bio sorbety – z gorzkiej czekolady i czerwonej pomarańczy – wciąż trzymają poziom), znaleźć dobry lokalny sklep z winami (namiary powyżej), żeby kupić coś do domu… i tyle. Dwie godziny na to wszystko spokojnie wystarczą. Pozostały czas lepiej poświęcić wędrówkom po bajkowych skałkach Les Calanques.

Samochód można zostawić na jednym z wygodnych płatnych parkingów, jakich nie brak w niemal każdym turystycznie atrakcyjnym zakątku Francji. Stawki za parkowanie są konkurencyjne, a lokalizacje parkingów na tyle trafione, że szkoda czasu na szukanie alternatywnych opcji. Polecamy parking Cassis Bestouan przy Avenue de l’Amiral Ganteaume.

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Park Narodowy Calanques i Cassis

Les Calanques (Park Narodowy Calanques) to przeszło 20 km przepięknych klifów porośniętych sosnami i zatoczek z wodą tak samo niewiarygodnie lazurową, jaka oczarowuje w kanionie Verdon. Nazwa departamentu Côte d’Azur nie wzięła się znikąd. Zdjęcia oddają tu krajobrazy takimi, jakimi w rzeczywistości są; nie trzeba nawet podbijać kontrastu ;-) Błękit nieba, błękit wody, biel wapieni i z lekka wypalona słońcem zieleń (już w czerwcu!) tworzą niezwykle malownicze obrazy, które zapisują się w pamięci na długo.

Teorii na temat najlepszej metody zwiedzania Calanques jest co najmniej tyle, ilu zwiedzających. Klify można podziwiać od strony wody, wpływając do kolejnych zatoczek wybranym środkiem wodnej lokomocji albo spakować do plecaka dużo wody (żeby nie paść gdzieś po drodze z odwodnienia, o co w typowo prowansalskim upale nietrudno) i ruszyć szlakiem po skałkach (miejscami dość umownym). Można po nich śmigać cały dzień, dlatego warto pamiętać też o wygodnych butach z podeszwą o odpowiedniej przyczepności, żeby nie sturlać się gdzieś przypadkiem, prosto w lazurowe odmęty.

Upalna pogoda, choć może dawać się we znaki, ma niewątpliwie jeden wielki plus: im jest goręcej, bardziej duszno, sucho i nie do wytrzymania, tym mniej ludzi porywa się na zwiedzanie Les Calanques od strony lądu :-) Podstawowy minus lejącego się z nieba żaru jest natomiast taki, że wszystko wokół schnie na wiór i w rezultacie drastycznie wzrasta ryzyko pożaru. Z tego względu część ścieżek na mocniej zarośniętych obszarach parku bywa zamykana dla turystów, a zakazy wstępu wzmacnia dodatkowo informacja o grzywnie. Nie warto ignorować ostrzeżeń, 135 EUR zawsze lepiej wydać na wino niż na mandat. Z A W S Z E.

Nie pamiętam, od ilu lat słyszałem, że musimy znów pojechać do Les Calanques i Gorges du Verdon. Znałem to miejsce od dawna ze zdjęć i opowiadań, ponieważ Gośka z rodziną często przyjeżdżała tu w dzieciństwie, ale wiadomo, że znać a zobaczyć to spora różnica. Warto! Les Calanques i Cassis to bez dwóch zdań przepiękna i bardzo malownicza część Côte d’Azur. A że przy okazji trochę zbyt popularna? Nikt nie obiecywał, że życie będzie usłane ciszą, pustką i różami bez kolców ;-)

*Gdyby temperatura w cieniu nie osiągała 40+, być może bylibyśmy w stanie polecić Wam jakąś fajną miejscówkę z rybami, owocami morza albo chociaż przyzwoitą wersją bouillabaisse, ale niestety na jedzenie było za gorąco, dlatego wystąpiła tylko woda, kawa i sorbety.

Park Narodowy Calanques i Cassis