Siedem zdjęć, w tym jedno dość obrzydliwe. Kto ciekaw, zapraszam.

Wpis II znajdziecie TUTAJ; wpis I – TU.

Zacznijmy od frytek z pierwszego eksperymentu – 10 stycznia 2013 r. zostały zamknięte (razem z hamburgerem, który w międzyczasie spleśniał) w plastikowym pudełku do przechowywania żywności i od tego czasu leżakowały w piwnicy. W miniony poniedziałek, 21 stycznia br., wyglądały całkiem nieźle (więcej info i zdjęcia we wpisie II). Dziś ponownie sprawdziliśmy ich stan. Naszym oczom ukazał się ten oto, mało przyjemny, obrazek:

Wszystkiemu winna wilgoć, która nie miała gdzie się ulotnić i w rezultacie, w całkiem sporej ilości, skropliła się na ściankach pojemnika. Tym sposobem, dziś frytki nr 1 trafiły do kosza.

Od teraz uwagę koncentrujemy na drugim zestawie, który przechowywany jest w innych warunkach – w otwartym płytkim kartonie, w kuchni (więcej info TUTAJ).

Po 6 dniach, bułka jest twarda (prawie) jak kamień. Kotlet mocno wysechł, a na jego powierzchni pojawiło się kilka białych grudek, wyglądających jak sól. Frytki wyraźnie straciły na objętości, a poza tym są zdecydowanie suchsze niż w dniu zakupu. Ponizej kilka zdjęć.

Ciąg dalszy – za tydzień.