Jak się robi sałatę? To sałatę się robi, nie rośnie sama?
McDonald’s staje na głowie, by przekonać Polskę do śmieciowego żarcia, a w tym wysoce szkodliwym społecznie przedsięwzięciu wspomaga go m.in. redaktor poczytnego ogólnopolskiego dziennika oraz garstka blogerów, prowadzących strony, traktujące m.in. o jedzeniu. Ciekawych, kto znalazł się w gronie McWybranców, odsyłam DO TEGO TEKSTU.
W ramach sponsorowanych artykułów, mających rozpowszechnić i utrwalić pozytywny wizerunek polskiej dywizji McŚcierwa, znajdziemy takie perełki, jak opowiastki o tym, jak się robi (!?) sałatę albo np. zajawkę tekstu o produkcji McPieczywa w postaci zachęcającego hasła „zero konserwantów, zero chemii”. Produkcji, nie wypieku, bo przecież miejsce, w którym wytwarza się m.in. grubo ponad 60 000 bułek hamburgerowych albo przeszło 35 000 croissantów na godzinę piekarnią nazwać nie sposób. Zero konserwantów, zero chemii… OK, ale co zamiast? Prawdziwy chleb, czy to kupiony czy upieczony w domu, po kilku tygodniach przechowywania w porcelanowym pojemniku z drewnianą (czyt. nie idealnie szczelną) pokrywą, który jest tym samym przewiewny, w końcu zaczyna się psuć. Co jest dodawane do frytek, „bułek”, „mięsa”, „warzyw”, że nawet owady tego nie tykają? Odpowiedzi na tego rodzaju pytania w publikacjach, które ukazują się w necie i prasie w ramach prowadzonej aktualnie kampanii ProMcDonald’s, niestety nie znajdziecie.
W USA koncerny spożywcze o największym udziale w rynku, których budżety marketingowe nie znają ograniczeń, przebijają się do świadomości naiwnych konsumentów m.in. przy współudziale gospodyń domowych, prowadzących strony czy serwisy internetowe o różnym zasięgu i różnym poziomie profesjonalizmu. Nie jakość ma tam znaczenie, ale skuteczność realizowanej przez nie „pracy u podstaw”, czyli zdolność przekonania danej grupy społecznej do tego, że 2 x 2 = 3. Polska odnoga McDonald’s sięgnęła po to samo narzędzie i, jak widać, odniosła jako taki sukces. Mogłoby się wydawać, że dziennikarze i blogerzy to grupa, która propozycję współpracy z McD z automatu odrzuci, a tu nic z tych rzeczy. Pojechali, napisali, podpisali się pod tym własnym nazwiskiem i gra muzyka. Pozostaje mieć nadzieję, że ich czytelnicy podejdą do tych działań z należytym dystansem, a może nawet z rezerwą.
Kto chce wierzyć, że skrawek sałaty w paskudnej „bułce” z jeszcze bardziej paskudnym „mięsem” uzdrawia gówniane jedzenie, niech wierzy. Konstytucja gwarantuje nam wolność wyznania, a FiK zamachu na konstytucyjne wolności póki co przeprowadzać nie zamierza ;-)
My, ludzie małej wiary, stawiamy jednak na doświadczenie. Z tej przyczyny od stycznia br. dom zaśmieca nam ten oto zestaw, czyli hamburger i frytki z McDonald’s, zakupione w celach wyłącznie obserwacyjnych:
Na początku eksperyment wydawał się na swój sposób fascynujący. Dni mijały, a bułka i kotlet nie poddawały się upływowi czasu. Teraz, na samą myśl, że najwyższa pora ponownie zajrzeć do magicznego pudełka i sprawdzić, co tam słychać, ogarnia nas obrzydzenie.
Od ostatniego spotkania oko w oko z zestawem z McDonald’s upłynęły przeszło 2 miesiące. Stan na dziś? Tak jak ostatnio, czyli (niestety) bez większych zmian.
Po ponad 35 tygodniach od zakupu:
– śladów życia na bułce ani w jej wnętrzu nie wykryto,
– ani buła, ani frytki nie pleśnieją,
– ogórek, czyli nasz faworyt, niezniszczalny niczym inkluzja w bursztynie, wciąż jest obecny na placu boju, a co więcej ma się dobrze; nawet kolor zachował jako tako ogórkowy, ciemnozielony,
– zestaw schnie i nieco się kurczy, ale poza tym trzyma fason.
Dla tych, którzy nie śledzili losów zestawu z McShita od początku, poniżej krótkie streszczenie:
Hamburger w podstawowej wersji oraz frytki kupiliśmy w McDonald’s 21 stycznia br. Zestaw przechowywany jest w kuchni, z dala od grzejników i innych źródeł ciepła, w otwartym kartonowym pudełku.
Poprzednie wpisy, z bardziej szczegółowymi danymi na temat naszego fastfoodowego eksperymentu, znajdziecie tu:
wpis VII – LINK
wpis VI – LINK
wpis V – LINK
wpis IV – LINK
wpis III – LINK
wpis II – LINK
wpis I – LINK
Zdjęcia wykonane w miniony weekend, 5 października 2013, znajdziecie poniżej:
cdn.
Nie jadam i żadna sałata mnie nie przekona! O! Dobrze, że ktoś o tym pisze, trzeba ludzi uświadamiać :)
trzeba bylo dla prownania dodac swoje frytki i swoje hamburgera ;-)
Wlasna produkcja zostanie poddana takiemu testowi w swoim czasie, pisalem juz o tym ;-)
Na „dziennikarzy” i „blogerów” nic nie poradzisz, olać takich ;-)
Fryteczki niczego sobie, jak nowe, haha
Domowy chleb żytni na zakwasie przechowywany w przewiewnym miejscu nie pleśnieje. Oczywiście wysycha i twardnieje. Przeprowadzałam eksperyment ponad 4 miesiące, a chleb ostatecznie został zjedzony :)
Chleb ze sklepu plesnieje. Czy to znaczy, ze bule z McShita nalezy zaliczyc do tej samej kategorii co domowy zytni na zakwasie? ;-)
Wiadomo ze fast foody sa niezdrowe jak prawie wszystko, na szczescie jest cos takiego jak ewolucja i chociaz troche sie przystosowujemy. Wiem ze MCDonald jest niezdrowy w pelni popieram, to jedzenie to pusty syf itd. ALE JAK WIDZE TEGO HAMBURGERA I CZYTAM ZE PRAWIE BEZ ZMIAN TO NIE WIEM CZY WY KIEDYS HAMBURGERA WIDZIELISCIE XD
Dobrze, że ktoś zwraca na to uwagę. Omijam to gówno i strzegę przed nim moje dzieci, ale niestety większość żywi się tam bezrozumnie, jak stado głodnych baranów…