Kolejny subiektywny przegląd ciekawostek spożywczych.
Trzeci wpis w ramach cyklu znajdziecie TUTAJ.
Babeczki jogurtowe Barbie (Delecta)
Design opakowania wskazuje na produkt dedykowany nastolatkom. Skład ciasta i polewy bardziej odstrasza niż zachęca, a co gorsza utrwala złe nawyki sięgania po bezwartościowe gotowce. Otyłość zatacza coraz szersze kręgi – nie bez powodu.
Producent stara się jednak wmówić potencjalnemu nabywcy, że jest inaczej…
…a dodatkowo sprzedaje hint – co zrobić, by spożywanie babeczek, których wartość dodana do codziennej diety wynosi ZERO, nabrało jednak jakiegoś sensu. Gdzie tkwi sekret? Wystarczy dodać migdały! (których w pudełku z ciastem i polewą rzecz jasna nie ma)
Ciekawe, ilu nastoletnim przyjdzie do głowy, że lepiej po prostu ograniczyć się do migdałów, a przy okazji nie marnować gotówki i nie jeść sztucznych do bólu słodyczy.
Budyń śmietankowy (Dr. Oetker)
Nie jestem fanem budyniu (tego domowego też), ale nawet gdybym był, i tak bym nie pojął, jak można to jeść. Cukier, skrobie, karagen i barwnik. Idealna definicja hasła „puste kalorie”. Ohyda.
Zupy Knorr – seria „Rozkosze podniebienia” (Unilever)
Knorr na swojej stronie internetowej o rozkosznych zupach pisze tak:
„Uroczysty obiad, czy elegancka kolacja we dwoje – okazji, kiedy potrzebujemy smacznego, oryginalnego dania, nie brakuje. Dlatego właśnie powstały zupy Knorr Rozkosze podniebienia. Wprowadź je do domowego menu i rozsmakuj się w zupie! Na opakowaniu znajdziesz wskazówki jak sprawić, by zupa nabrała niezwykłego smaku, oraz pomysły podania jej w wyjątkowy sposób”.
Z wyjątkowym (czyt. wyjątkowo nieciekawym) składem, odpowiednio, zupy pieczarkowej i cebulowej, możecie zapoznać się poniżej:
Jak to mówią, śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi. Spokojnie możesz mu też oddać zupy Knorr ;-)
Twaróg na sernik (Łowicz)
Wiele twarogów w dużych, kilogramowych opakowaniach zawiera to, co należy, czyli ser bez dodatków, ale są niestety niechlubne wyjątki. Na przykład ten:
Różnica w cenie względem twarogów lepszej jakości jest niewielka, a różnica w składzie przekonuje raz jeszcze, że etykiety istnieją w jakimś celu – są do czytania.
Kremy do tortów Dr. Oetker – smak czekoladowy i waniliowy
Kremy, których główny składnik to preparat tłuszczowo-białkowy. Krem waniliowy nie zawiera nawet krzty wanilii, w czekoladowym w składzie gdzieś pod koniec wciśnięto kakao, ale na wszelki wypadek bez informacji w jakiej ilości. Target? Nieznany. Ktoś, kto poświęca czas na tak pracochłonne wypieki, jak torty, nie chodzi (chyba?) na skróty i nie sięga po tego typu szmatławe produkty.
Zapuszkowana mielonka
Mielonki z puszki to rzecz dla amatorów tzw. surowca wieprzowego, konserwantów, zagęszczaczy, skrobi i stabilizatorów. Produkt gorszy niż parówki. Wystarczy rzucić okiem na skład i można przejść na wegetarianizm.
Krem orzechowo-czekoladowy Nutella (Ferrero)
Nutella to, wbrew nazwie, bardziej krem cukrowo-olejowy. Orzechy i czekolada stanowią tylko 20% produktu. Resztę wypełnia cukier, olej, mleko w proszku i emulgator. Produkt ani dla dzieci, ani dla dorosłych. Uwielbiana i przereklamowana, a co gorsza lansowana jako świetne i zdrowe śniadanie dla małolatów.
Pomysłowe Winiary – bajaderka pod pierzynką i jabłecznik pod chmurką (Nestle)
Ta sama liga, co wymienione wyżej – budyń i kremy do tortów Oetkera. Nie ma co się oszukiwać. Ciasta nie mają być zdrowe, nie są i nie będą (mąka, cukier, tłuszcz), ale powinny być przynajmniej przyjemnością dla podniebienia. Sproszkowane dosyfiacze i przyjemność słabo się zgrywają.
Serki topione (Mlekpol)
Poprzednio, na przykładzie KIRI było o tym, że sery topione to serowarski plebs. Dziś kolejny przykład:
Mamy tu ser, a poza tym masło, 4 emulgatory, barwnik i konserwant. Nawet sery żółte z paczki mają ciekawszy skład. Zdecydowanie lepiej sięgnąć po zwykły twaróg, ricottę, sery pleśniowe albo dobrej jakości (czyt. z mleka) sery żółte.
I na koniec mój faworyt tego zestawienia, tym razem wcale nie od Nestle. Oto analogowy pizza mix (Dolina Narwi)
Od pewnego czasu panuje w muzyce moda na vintage, w tym na analogi – winyl przeżywa kolejną już, nową młodość. Kto by jednak pomyślał, że analogowa moda dosięgnie także przemysł serowarski… Zaskoczeni? My też. Tak się jednak złożyło, że w sklepie zupełnie niemuzycznym znaleźliśmy na półce autentyczny analog sera.
Wygląda tak:
Zastanawiający jest format listy składników, którą analog nie tylko otwiera (stanowiąc 50% składu produktu), ale i zamyka (10%).
Analog (za Słownikiem Języka Polskiego PWN) to rzecz lub pojęcie odpowiadające innemu. Ser, wedle tego samego źródła, to z kolei produkt spożywczy w postaci gęstej masy otrzymywany z mleka. Analog składa się natomiast z tłuszczu roślinnego, skrobi, białka mleka, soli, emulgatora i barwnika.
Analog sera Pizza mix to produkt, który nie jest wytwarzany z mleka, tylko z utwardzanego tłuszczu roślinnego. Mleka brak, więc gdzie tu analogia? A poza tym, ciekawostka: dlaczego widoczna na opakowaniu notka „cheese-like product” nie ma polskiego odpowiednika w postaci informacji, że to produkt seropodobny?
Tyle na dziś, ciąg dalszy niebawem.
Świetny post :) Jak jestem na zakupach w markecie zastanawiam się jak to się stało, że niby towaru na półkach jest tyle ale jak przychodzi do zakupu i człowiek zaczyna czytać skład produktów to nagle lista produktów nadający się do spożycia niesamowicie się kurczy ;/
Mam takie same odczucia. Jest coraz gorzej.
Z wymienionych produktów praktycznie nic nie kupuję. Raz, jeden jedyny, kupiłam jakieś babeczki z Delecty (nie pamiętam czy to była barbie, czy inne cudo) bo dzieciaki mnie namówiły i już postanowiłam raz ustąpić. Pomyślałam „a niech sobie zrobią te bajkowe babki, raz nie zaszkodzi”. Tylko, że pomijając już skład, masa do ozdoby babek była tak wstrętna i sztuczna po przyszykowaniu, że już nigdy więcej takich babek. Własne robi się tak samo szybko a przynajmniej wiemy że zdrowsze – nie zdrowe, bo cukier itd., ale zdrowsze, bo bez żadnych zbędnych polepszaczy. Co do nutelli – mnie zawsze skręca na widok reklamy, gdzie tak ją zachwalają, bo i kakao jest i mleko i orzechy. Zapomnieli jedynie dodać, że mleko jest z proszku, a orzechy z kakao stanowią może z 1/5 całego produktu
1/5?! mniej! W Nutelli jest dokładnie 12-13 % orzechów laskowych. Najwięcej jest cukru i oleju.
Orzechy i kakao stanowią łącznie ok. 20% zawartości nutelli, czyli 1/5 jej składu
I znowu szczęka opada! Ale nie ma co ukrywać i czarować, ludzie i tak będą kupować te produkty a dlaczego? Bo jakby nie patrzeć, wchodząc do sklepu i biorąc każdy kolejno produkt do ręki, to na każdej etykiecie będzie ten sam syf a jeśli chcemy widzieć czyste etykiety bez zamieszczanego tam syfu – musimy naprawdę nie źle zarabiać aby skorzystać z zakupów w konkretnych punktach ze zdrową żywnością bo taka przykra prawda jest, te zdrowsze produkty są o wiele droższe niestety… Dobrze wiemy wszyscy, nie każdego stać na takie produkty prawda? A co jeszcze, w dużych miastach bez problemu można zajrzeć do sklepu ze zdrową żywnością a w małych miasteczkach i na wsiach tego nie ma! Gdyby wycofano cały syf ze sklepowych półek a w zamian dostępna byłaby tylko zdrowa żywność w przystępnej cenie, problemu by nie było! A producenci śmietnikowego żarcia na 100% nie zmienią swych linii produkcyjnych na eko bo będą przy tym stratni, a tak bezkarnie mogą wypuścić więcej syfu a tym samym mniej będą w plecy. Przykre to wszystko ale cholernie prawdziwe i realne niestety… Wiele bym dała aby móc korzystać tylko i wyłącznie z naturalnych i przyjaznych dla mnie produktów ale niestety nie mam takiej możliwości, zapewne jak większość. A skoro sklepy oferują takie a nie inne produkty to co poradzić, przecież trzeba coś jeść. Nie wejdę do sklepu wychodząc z pustym koszykiem tylko dlatego bo na każdej etykiecie widzę ZŁO. Niestety takie są smutne te realia naszego żywota… Jakby w moim miasteczku postawili market eko to z chęcią bym tam się wybrała ale zapewne tylko po to aby sobie popatrzeć, bo nie stać by mnie było tam na zakupy. APELUJĘ DO KONCERNÓW Z EKO ŻYWNOŚCIĄ: STAWIAJCIE MARKETY EKO NA KAŻDĄ KIESZEŃ! NIE ZAPOMINAJCIE O MAŁYCH MIASTECZKACH! DAJCIE MOŻLIWOŚĆ NAM KONSUMENTOM NA POPRAWĘ NASZEGO STYLU ŻYWIENIA A BĘDZIEMY WAM ZA TO WDZIĘCZNI PO GROBOWĄ DESKĘ!!!!!
KOSZMAR! Czasem lepiej nie czytać bo wychodzi się z pustym koszykiem ;(
Odchodząc do pokazanych gotowców czy półproduktów (jak zwał tak zawał) za „chore” uważam to, że sypią dodatki do wszystkiego!
Człowiek chcąc kupić podstawowe produkty z których SAM chce przygotować danie kupuje produkty naszpikowane chemią.
Najgorsze w tym wszystkim jest to , że to popyt tworzy podaż … my konsumenci to kupujemy …
Często jest tak , że to cena produktu decyduje o tym co trafia do koszyków … ma być tanio i szybko w przygotowaniu – i właśnie to zapewniają powyższe produkty …
Bezmyślność czy konieczność ? … co nami konsumentami kieruje ? … może jedno i drugie ?
Ja sam często buszuję po sklepach z ekologiczną żywnością, ale nie kupuję tam żadnych wędlin bo często zawierają te same dodatki (łącznie z konserwantami) co wędliny konwecjonalne. Produkty bezglutenowe to też niezła tablica mendelejewa. Trzeba mieć nie lada rozeznanie, żeby się nie nadziać. Najgorsze to te wszystkie konserwanty, utwardzone tłuszcze, skrobie, oczyszczone mąki, mleko w proszku, syrop glukozowo-fruktozowy. Przy takim żywieniu nie ma ucieczki od cukrzycy, nadwagi i nowotworów.
To wszystko to produkty przetworzone, nie spodziewałam się zbyt wiele. Babeczki to nieporozumienie, tak jak wszystkie inne „pomysły na”. Nigdy nie zrozumiem ludzi, których przerasta wsypanie mąki do miski.
Zaskoczył mnie tylko ten Pizzamix, który często stoi obok tartej mozzarelli. Chwila nieuwagi i może skończyć w koszyku.
Producenci/dostawcy nie podaja wszystkich skladnikow. Ryby – od wielu lat nie udalo mi sie kupic ryby bez maki w sklepie. Przestalam je jesc bo gluten mi szkodzi i robie jako zywy czujnik glutenu. Niech sobie mocza/transportuja te ryby w maczce ale dlaczego tego nie napisza, ze ryba moze zawierac gluten?
A jak sie czlowiek przypatrzy jak sprzedawca traktuje zywnosc. Tym samym nozem kroi chleb a potem bialy ser. Bo nie wie ze tak przenosi gluten itd. Trzeba uwazac gdzie i co kupowac.
Czasem sie zastanawiam czy producenci i sprzedawcy sami nie maja klopotow zdrowotnych ze tak traktuja swoich klientow.
A ja po prośbie: czy możemy liczyć na wskazówki dotyczące tego, co WARTO jeść? Bo odkąd zaczęłam czytać etykiety, spędzam po pół godziny w małym spożywczaku i okazuje się, że po prostu nie ma tam niemalże nic nadającego się do zjedzenia, poza kilkoma nieprzetworzonymi rzeczami..
Wiem, że to pójście na łatwiznę, ale chodzi mi nawet o ogólne wskazówki. Panie Facecie, jak jeść? ;)
:-) To nie takie proste, ale coś w ten deseń jest w przygotowaniu. Po publikacji – wskazówki mile widziane.
Umowa stoi :)
O, jak fajnie, że jakiś mężczyzna też czyta skład.
A już myślałam, że to czynność zapomniana w męskim świecie. :)
Pozdrawiam.
ps. Coś sobie pożyczyłam, ale grzecznie objaśniłam skąd i co… ;)
Ciekawe co? ;-)
Foteczkę mielonki, dla porównania składów. :)
Foteczkę mielonki. Do porównania u siebie. :)
:-)
Mam nadzieję, że to w sklepie fociłeś, a nie jadłeś…
Szkoda by Cię było. :D
Szkoda, ze nie czytasz bloga ;-) Gdybys czytala, wiedzialabys czemu sluzy ten cykl, plus ze istnieje rowniez cykl o zakupach FiK…
Dopiero dziś tu trafiłam. Daj mi szansę. :D
Okej :-)
You write very well!
Dobry post, mało się spotyka w sieci tego typu rzeczy.
Niestety.
Na szczęście coraz więcej konsumentów jest świadomych i czyta etykietki. Jak ja widzę w składzie tylko E, czy inne konserwanty to od razu odkładam produkt.
Bardzo mnie to cieszy! Pozdrawiam
ogolnie bym to inaczej opisala ale ok.