Ciąg dalszy ostrzegawczego cyklu o tym, jakich produktów spożywczych nie warto kupować.
Ciastka OREO
Obok oreo, można by tu wymienić szereg innych przemysłowych ciastkarskich „produkcji”, ale dziś na cenzurowanym znalazły się u nas właśnie te ciastka. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że są nieprawdopodobnie przereklamowane. W oreo-kampanię pompuje się niemałe pieniądze, a konsumenci zdają się gładko i radośnie tej oreo-propagandzie poddawać. Na bazie oreo, zarówno w domach, jak i w różnego typu lokalach, powstają koktajle, ciasta czy muffiny.
Zwykłe, nafaszerowane syropem glukozowo-fruktozowym* i cukrem ciastko stało się nagle składnikiem, który wykorzystuje się do przygotowywania potraw czy przekąsek w kuchni. Można odnieść wrażenie, że oreo to ciastka z niewiadomych przyczyn lepsze niż inne, które jeść jest niemal w dobrym tonie (jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało), chociaż od pozostałych tego rodzaju produktów nie różnią się w zasadzie niczym, z wyjątkiem formy. Jakby tego było mało, z okazji Dnia Ojca na billboardach (w Warszawie, a może w całej Polsce?) zawisły plakaty z wesołym hasłem „Tato jest super!” i prostym przekazem – ciastka oreo najlepsze nie tylko dla dziecka, ale i dla rodzica, jako świetny prezent od opętanej oreo-manią latorośli.
*syrop glukozowo-fruktozowy to tańszy zamiennik cukru, który wyróżnia między innymi to, że znacznie łatwiej niż cukier przekształca się w tłuszcz. Krótko mówiąc, sprawia, że obrastamy w tłuszcz.
Kolorowe bezy z Carrefoura
Na widok takiego produktu nie sposób się nie zatrzymać. Mamy tu pastelowe bezy, sprzedawane w kilku wariantach – w barwie mono albo mieszane. Beza, jak to beza, składać się powinna z białka i cukru, i tutaj dwa wymienione składniki także mamy na liście; a obok nich substancję pianotwórczą – E 1606, czyli ksynalazę. Co to jest? Ksynalaza to enzym, dodawany do mieszanek paszowych ze znacznym udziałem żyta, pszenicy lub pszenżyta – przeznaczonych dla świń. Poniżej fragment ze strony Portal hodowcy, który ogarniam w ograniczonym zakresie, ale mimo wszystko cytuję ;-)
„Działanie tego enzymu ma polegać na rozszczepianiu wiązań a-glikozydowych w węglowodanie ksylanie. Dodatek ksylanazy do mieszanki paszowej przyczynia się do zmniejszenia ujemnego wpływu polisacharydów nieskrobiowych, zawartych w ziarnach zbóż, na procesy trawienia i wchłaniania. Skutkuje to zmniejszeniem lepkość treści jelitowej, a w konsekwencji zwiększa się wykorzystanie energii, jaką uzyskuje zwierzę z pobranej paszy”.
Brzmi i wygląda koszmarnie. Smacznego…
Różowe wiórki kokosowe
Niby zwykłe wiórki, a jednak dość niezwykłego koloru. Pytanie, po co i dla kogo przeznaczone?
Dodanym barwnikiem jest betanina, czyli czerwień buraczana (E 612). To organiczny związek chemiczny z grupy glikozydów – naturalny barwnik spożywczy koloru od ciemnoczerwonego do fioletowego, otrzymywany z buraka ćwikłowego. W zastosowaniach spożywczych jest podobno o tyle nieszkodliwy, że w całości wydalany z organizmu wraz z moczem, ale w związku z tym, że zawiera azotany, betanina jest niezalecana dla dzieci. Dzieckiem nie jestem, a różowych wiórków bym nie zjadł.
Pasztet z borowikami (Rolnik)
Klasyka gatunku, czyli pasztet z borowikami – bez borowików. Ok, czepiam się. Borowików suszonych jest tu, podobno, 0,4%. A poza tym mięso z kurczaka, mięso z kurczaka oddzielone mechanicznie (czyli z dziobem, pazurami i innymi delicjami), skórki wieprzowe i kurze, karagen, utwardzone tłuszcze, aromaty i konserwanty. Ohyda, a borowik tak dobrze się przecież kojarzy.
Naturalny serek homogenizowany Maćkowy
Kupiliśmy go, ponieważ wyglądał niewinnie, a dopiero w domu sprawdziliśmy listę składników. Na opakowaniach innych podobnych serków w składzie pojawia się twaróg albo twarożek, a tu – masa twarogowa. Masa brzmi kiepsko i przemysłowo, za bardzo kojarzy się z takimi masami serowymi, o jakich pisaliśmy TUTAJ, więc na wszelki wypadek serek Maćkowy więcej do koszyka nie trafi.
Zupa brokułowa w proszku (Winiary / Nestle)
Jedna z wielu. Skład macie na obrazku. Syf, nie zupa. Jeśli kupujecie i – co gorsza – jecie, zróbcie dobry uczynek dla samych siebie i przestańcie. Zanim uznacie, że samodzielne ugotowanie zupy przekracza Wasze możliwości, sprawdźcie któryś z tych przepisów na zupy – TUTAJ.
Babeczki z truskawkami by Carrefour – dwa rodzaje
Skład mówi sam za siebie, a poza tym… szkoda truskawek. Ja narzekam, ale babeczki sprzedawały się dobrze. Widać je było i w koszykach, i na kasowej taśmie.
Baton muesli (Sante)
To tylko jedna z kilku dostępnych wersji smakowych. ‚Sante’ po francusku znaczy ‚zdrowie’. Sante-muesli, mimo wiele obiecującej nazwy producenta, zdrowe niestety nie są. Co jest głównym składnikiem (uchodzącego za zdrowy) batonika muesli? Syrop glukozowy. Tuż obok mamy i płatki owsiane (niespełna 20% składu), trochę orzechów, a poza tym mąka, sorbitol, tłuszcz roślinny, emulgatory i aromaty. Tego rodzaju muesli-batony to droga donikąd, a przynajmniej w przeciwnym kierunku niż wskazuje reklama.
Przepis na domowe owsiane batony bez cukru (zdjęcie poniżej) znajdziecie TUTAJ.
Sunbites FritoLay
Najzwyklejsze w świecie chipsy produkowane przez FritoLay, które przez marketingowców ochrzczone zostały mianem „zbożowych listków”. O smaku. Tęsknicie za smakiem pomidora i bazylii, kupcie pomidora i bazylię. Mąka z syropem glukozowo-fruktozowym, solą i tak dalej, nazwana wdzięcznie ‚listkiem’, z warzywami i ziołami nie ma nic wspólnego.
Sklepowe lody familijne
Lody ze zdjęcia to tylko przykład.
Confession time! Jeszcze w zeszłym roku kupowaliśmy spore ilości gotowych lodów (zawsze tej samej marki – Carte d’Or, więcej TUTAJ). Naszym zdaniem, były najsmaczniejsze na rynku (Haagen Dazs jest za tłusty i przereklamowany, a poza tym – mimo wyższej ceny – zawiera te same dodatki co lody znacznie tańsze, w tym m.in. syrop glukozowo-fruktozowy, skrobię, etc.), jeśli więc tylko temperatury w sezonie osiągały odpowiednio wysokie poziomy, w zamrażarce zawsze czekało kilka smaków Carte d’Or. W tym przypadku etykiety z niewiadomych przyczyn czytaliśmy jakby mniej uważnie…
A później – wraz z przypadkową wizytą na TARGACH EUROGASTRO – przyszło oświecenie ;-)
Z dnia na dzień przestaliśmy kupować gotowe lody i zupełnie nam ich nie brakuje. Pewnie nie każdy ma tak, że dziś powie sobie „basta!” i po prostu coś odstawi, ale warto przynajmniej spróbować. Skład gotowców jest marny i z roku na rok coraz bardziej się pogarsza. Z domową produkcją lodów zmierzymy się za jakiś czas. Sukcesy i porażki będziecie śledzić na bieżąco.
ps. ‚Ice-cream case’ to dowód na to, że facecikowa kampania na rzecz czytania etykiet służy nie tylko Wam, ale i nam.
Kisiele w dwu odsłonach – Winiary i Delecta
Jeden z cukrem, drugi bez, ale obydwa siebie warte. Główne składniki to skrobia i aromaty. Wartość odżywcza, chciałoby się rzec, mniej niż zero. Witamina C dodana zapewne jako zasłona dymna (że niby jest w tym jakiś pozytyw). Omijam i Wam radzę to samo.
A na koniec, jak zwykle, faworyt zestawienia, czyli kawa wspomagająca odchudzanie Big-Active.
Skład czytałem kilka razy i nie mogłem uwierzyć. Od frontu „slimming coffee”, a od zaplecza taki składnikowy odlot, że głowa mała! Jeśli ktoś na tym schudł, niech będzie uprzejmy odezwać się do nas i potwierdzić cudowne działanie tego specyfiku.
Jeśli działa, to musi być black magic! ;-)
Ciąg dalszy z całą pewnością nastąpi, materiału nie tylko nie brakuje, ale dynamicznie przybywa.
Tak naprawdę to należałoby unikać 90% produktów leżących w sklepach. Co gorsza, pomimo że producenci stosują niby tańsze składniki, to wcale nie jest taniej, a już na pewno jest coraz mniej zdrowo. Nawet zwykły jogurt czy butelkowana woda może okazać się pułapką.
No i jak tu jeść Panie Premierze?
Uwielbiam ten cykl!
Do produktów light nie mam zaufania, więc akurat wtedy spoglądam na skład uważniej. Ale.. lody?!
No może uda mi się zrobić samej…
Na większość z tym produktów nawet bym w sklepie nawet nie spojrzała… I całe szczęście :)
Jedyną moją słabością jest kisiel z torebki, ale innej firmy, niż te dwie przedstawione ;)
PS. Nie rozumiem fenomenu Oreo. Spróbowałam jeden raz. One są koszmarne!
Uwielbiam ten Twój cykl i muszę przyznać, że dzięki niemu coraz częściej czytam etykiety. Ostatnio powiedziałam dzięki temu basta Kubusiowi oraz całej rzeszy gotowych soków w kartonikach, których kiedyś dużo piliśmy :)
Co najzabawniejsze coraz częściej zauważam przez to czytanie etykiet, że produkty popularnych firm, które często wrzucamy do koszyka bez zastanowienia, bo marka budzi zaufanie zawierają o wiele więcej sztuczności oraz niedobrych składników niż ich tańsze zamienniki z małych, lokalnych firm.
To prawda. W skrocie rzecz ujmujac, mozna kierowac sie zasada: nie jedz niczego, co jest reklamowane w prasie czy telewizji.
uważam, że im jest coś więcej reklamowane, tym większe g… przedstawia
Bo to, co jest zdrowe, reklamy nie potrzebuje
Potrzebuje to, co ma dużo chemii w sobie i jest drogie. Bo ktoś wymyśli sobie, że wyprodukuje sztuczne jedzenie, odpowiednio zareklamuje, jako niezbędne do życia… i wtedy na śniadanie krem czekoladowy, na drugie śniadanie ciastka, na obiad zupa z torebki, zaś na kolację gotowa pizza z pudełka, na przyjęcie ciasto z torebki z kremem instant, do tego kolorowy napój gazowany i to się nazywa „życie” :D
Zycie jak w Madrycie ;-)
Popieram ten cykl, ale jestem zdecydowaną przeciwniczką demonizowania pewnych spraw do granic rozsądku. Mitów na temat „co to oni wrzucają do parówek” już nie chce mi się słuchać, ale jak czytam w Twoim popularnym cyklu, że MOM to dzioby i pazury, to nie mogę sprawy przemilczeć. MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie (od kości) to rzeczywiście składnik nie najlepszego gatunku, który zawiera mieszankę głównie błonek i tłuszczu, ale żadnych dziobów ani pazurów w tym nie uświadczysz. Trzymaj się proszę faktów i nie rób ludziom wody z mózgów, bo to mało profesjonalne i trąci efekciarstwem.
Pozdrawiam!
Zgodnie z oficjalna propaganda, MOM zawiera to, co napisalas. Zgodnie z nieoficjalna, sprawy przedstawiaja sie juz nieco gorzej. Kto chce, niech je. Ten cykl to wyraz pogladow ekipy FiK, a lektura nie jest przymusowa ani obowiazkowa.
A ja się zgodzę z Dorotą. Pomiędzy groźnie wyglądającymi, długimi listami składu przewijasz czasem informacje zwyczajnie nieprawdziwe, np. w kwestii syropu glukozowo-fruktozowego. Otóż: „Nie ma naukowych podstaw do stwierdzenia, iż syrop glukozowo – fruktozowy oddziałuje na ludzki organizm w inaczej niż sacharoza. Wręcz uważa się, iż obie substancje słodzące są równoważne metabolicznie.” Więcej na http://cojesc.net/syrop-glukozowo-fruktozowy/ – jakby co. Po drugie, nie wiem po co ten atak na masę twarogową? To po prostu nazwa technologiczna. Gdyby masa twarogowa zawierała coś więcej niż twaróg, to producent musiałby to wszystko napisać. Analogicznie jak np. w jogurcie owocowym, gdzie masz napisane np. wsad owocowy i w nawiasie, że w skład wsadu wchodzą truskawki, cukier i aromat. Jeżeli możnaby się doczepić do tego serka, to tylko dlatego, że 0% tłuszczu to brak witamin rozpuszczalnych w tłuszczach i tyle.
A teraz czekam na jakże uprzejmy komentarz, że nikt mnie tu nie zapraszał, a lektura nie jest przymusowa ani obowiązkowa i w ogóle precz stąd bo mile widziane jest tylko bezrefleksyjne pianie z zachwytu :)
Homo sapiens = wolna wola. Umiejętność korzystania z tego dobrodziejstwa to już sukces. Możesz delektować się syropem w przekonaniu, że jest zdrowy. Moim zdaniem, nie jest. Cukru również unikam, chociaż na podstawie żywieniowych wyborów mnóstwa otaczających mnie ludzi powinienem chyba uznać, że cukier to samo zdrowie, a słodka bułka na drugie śniadanie czy podwieczorek (btw, jedno i drugie powinno być zarezerwowane wyłącznie dla dzieci – niejadków) to standard, a nawet dobry zwyczaj.
A odpowiadając na Twój komentarz:
Po pierwsze, o syropie i jego „walorach”:
1. http://natemat.pl/46117,odpowiedzialny-za-tycie-slodki-i-bardziej-zdradziecki-niz-cukier-syrop-glukozowo-fruktozowy-jest-wszedzie
2. http://domivita.pl/syrop-glukozowo-fruktozowy-szkodliwy-dodatek-do-zywnosci/
3. http://faktydlazdrowia.pl/uwazaj-na-niebezpieczny-syrop-glukozowo-fruktozowy/
4. http://e-szpieg.blogspot.com/2013/05/syrop-glukozowo-fruktozowy-tani.html
Na jakiej podstawie podana przez Ciebie strona ma być autorytetem w zestawieniu z innymi, prezentującymi pogląd przeciwny? Ty ją prowadzisz? Innego argumentu nie znajduję ;-)
Jeden tekst stwierdzający, że „nie ma naukowych podstaw” ma zamykać temat? Swoją drogą, jedną z kluczowych zasad umiejętnego tworzenia tekstów wyrażających pogląd autora na dowolny temat jest unikanie jednoznacznych ocen w postaci „nie ma naukowych podstaw”, czy „zdaniem wszystkich naukowców”. Zdania rozpoczynające się w ten sposób, co do zasady, nie są logicznie prawdziwe.
Po drugie, słowa znaczą. W każdym języku, w polskim też. Ser to ser, twaróg to twaróg, a masa twarogowa, tak jak masa serowa stosowana np. w postaci „seromixów” to produkcji serników, które można nabyć w cukierniach, potencjalnie – prócz twarogu, który na pewno stanowi jakiś tam % składu – może zawierać wszystko. Co konkretnie? Nie chcę wiedzieć, tak samo jak nie chcę „masy” w swojej lodówce. Skoro twierdzisz, że zakres znaczeniowy pojęcia „twaróg” i „masa twarogowa” jest taki sam, dlaczego na półkach sklepowych mamy np. twarożki wiejskie, a nie wiejskie masy twarogowe? Którą byś kupiła, gdyby przyszło do podjęcia konsumenckiej decyzji na co wydać i co zjeść?
Po trzecie, owszem, lektura nie jest przymusowa ani obowiązkowa, a marnej jakości komentarze są nieuniknione. Jak to w sieci. Piać możesz z dowolnego powodu, ale może faktycznie niekoniecznie tutaj ;-) Pozdrawiam
Dzięki za te wpisy…dają do myślenia;)
Nie, nie jestem autorką strony. Jeśli nie zauważyłeś, mam na imię Marta, a tamtą prowadzi dietetyczka o imieniu Paulina. Artykuł wkleiłam, ponieważ lubię tamtą stronę bo jest najrzetelniej prowadzoną stroną poświęconą odżywianiu jaką znam. Pod każdym artykułem masz wypisane dokładne źródła naukowych badań i literatury. Śmiem stwierdzić, że źródła te są dużo bardziej rzetelnie niż przytoczone przez Ciebie teksty (zwłaszcza e-szpieg pisany przez zupełnie nie wiadomo kogo), które w większości są artykułami nie posiadającymi bibliografii. Sama ukończyłam technologię żywności i obawiam się, że w przeciwieństwie do Ciebie, wiem na czym polega metabolizm glukozy i fruktozy w organizmie. Nie mam zamiaru delektować się syropem, jak to stwierdziłeś, ponieważ nie bronię syropu i uważam, że jest tak samo szkodliwy jak cukier. Nie wiem dlaczego przeinaczasz moje słowa i dodajesz swoje własne teorie do nich.
Co do twarogu, to już nic nie poradzę, że nie rozumiesz, że to tylko technologiczne określenie. Kluczem jest skład. Możesz kupić twaróg we wiaderku na sernik, tylko że jeden będzie czystym twarogiem bez żadnych dodatków, a drugi będzie zawierał cukier, skrobię, mączkę chleba świętojańskiego, gumę guar i aromat i nadal będzie niewinnie nazywał się „twaróg”. Jeżeli „masa twarogowa” zawierałaby coś więcej niż twaróg, to MUSIAŁOBY to być napisane na opakowaniu, ze względu na to, że jakaś substancja mogłaby zaszkodzić ludziom cierpiącym na jakąś nietolerancję lub nadwrażliwość.
No ale przecież komentarz który wnosi coś do dyskusji i ośmiela się nie zgadzać z Facetem Absolutnym jest z gruntu „marnym komentarzem” :D piać nie będę, jednakże widzę że lubisz, gdy pieją inni i wcale ci to nie przeszkadza :)
1. Nie zauważyłem, nie studiowałem wszystkich informacji na stronie – szkoda mi na to czasu.
2. Nie ukończyłem technologii żywności, więc nie jestem upoważniony do prowadzenia tego cyklu? Jeśli jego lektura z jakichś przyczyn uprzykrza Ci życie, przestań go czytać i zainauguruj własny.
2. Co do twarogu – wiem, nie odkryłaś Ameryki :-). Pisałem o różnicy na przykładzie twarogu łowickiego w lutym br. – tutaj https://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/facet-na-tropie-uwazaj-co-jesz-iv/
Nie ma znaczenia, czy jesteś technologiem, filologiem czy dentystą – jednak pisząc na temat składu żywności dobrze byłoby posiadać na ten temat dość dobrą wiedzę. Tymczasem Twoja logika sprowadza się do tego, że „wszystko co brzmi dziwnie, jest szkodliwe”. Kiedy natomiast ktoś zwróci ci uwagę, traktujesz go z pogardą. Dobrze, że powstają takie cykle, tylko uważam, że powinny być prowadzone rzetelniej, ponieważ zdarza ci się pisać informacje nieprawdziwe. No ale teraz się nie dziwię, skoro „szkoda ci czasu” na zgłębianie pewnych informacji w celu ewentualnej korekty.
Lektura nie uprzykrza mi życia, jak to określiłeś (w ogóle co to za teksty?). Wiedziałam, że zwracając Ci uwagę, Twoja retoryka sprowadzi się do przestań czytać / wyjdź z tej strony / nikt cię nie zmusza / to nie obowiązek czytać moje posty. Doskonale wiedziałam, że uprzejmość to nie jest Twoja mocna strona, rzetelność jak widać także.
PS. Oczywiście wiem, że nie odkryłam Ameryki (co to za teksty?), po prostu starałam się wytłumaczyć ci temat twarogów najprościej jak potrafię, bo sprawiałeś wrażenie, jakbyś nie rozumiał lub nie chciał zrozumieć.
Krytykując, warto byłoby mieć natomiast w zanadrzu argumenty, z których, po takiej jak ta polemicznej wymianie, nie wycofasz się rakiem. Tak jak napisaliśmy w pierwszym poście w ramach cyklu (zakładam, że go nie czytałaś: https://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/facet-na-tropie-uwazaj-co-jesz-i/),
„kryteria doboru poszczególnych produktów, o których będzie mowa w tym i kolejnych postach, są nieskomplikowane – trafią tu artykuły spożywcze, które podczas zakupów wpadną nam w oko, ale których nigdy nie wstawilibyśmy do własnego koszyka”. Z naciskiem na „nam” i „naszego własnego koszyka”.
To cykl tworzony przez nas, a tym samym pisany z naszej perspektywy. Przedstawiany żywieniowy światopogląd czy taka a nie inna ocena poszczególnych produktów to tylko i aż nasz punkt widzenia.
Owszem, naszym zdaniem, co do zasady, jeśli chodzi o jedzenie wszystko co brzmi dziwnie, jest potencjalnie szkodliwe. Można ten pogląd przyjąć albo nie, można cykl czytać, albo nie, ale powoływać link do podanej przez Ciebie strony jako przeciw-argument dla innych podobnych stron, prezentujących pogląd przeciwny, jest w mojej ocenie niepoważne.
Btw, technolog żywności też brzmi dziwnie – żywność i technologia to pojęcia, które moim zdaniem powinny przynależeć do dwu różnych światów. W skrócie rzecz ujmując, technolog żywności to ktoś, kto zajmuje się organizacją i nadzorem procesu przetwarzania surowców zwierzęcych i roślinnych w gotowe artykuły spożywcze. Organizacja i nadzór procesu, przetwarzanie i gotowy artykuł spożywczy… Wybacz, ale ja żywność godną uwagi, zakupu i spożycia wyobrażam sobie zupełnie inaczej.
W jednym zdaniu piszesz, że przeinaczam fakty, jeśli chodzi o syrop glukozowo-fruktozowy (podtrzymuję, że należy unikać go w codziennej diecie – dla jasności, w diecie rozumianej jako sposób odżywania, nie zaś odchudzania, ponieważ tutaj nikt się nie odchudza), w drugim stwierdzasz natomiast, że wcale nie uważasz, że warto go jeść. Gdzie tu sens? Warto czy nie warto, a może nie jesteś w stanie zająć stanowiska?
Piszesz, że „zdarza mi się podawać informacje nieprawdziwe”, a jako przykład powołujesz syrop, po czym wycofujesz się z tezy, że jest nieszkodliwy (a skoro tak, oznacza to chyba, że szkodliwy jednak jest). To ma być rzeczowa dyskusja? Moim zdaniem, nie jest.
I na koniec, co do pytań „o teksty”:
Za Słownikiem Języka Polskiego:
1. uprzykrzać np. (życie) – czynić przykrym, uciążliwym;
2. odkryć Amerykę (wyrażenie potoczne) – odkryć coś, co dla innych jest oczywiste i znane.
Przestań traktować mnie, jako Twoją czytelniczkę, jak idiotkę z przedszkola. Dobrze wiem co oznacza odkryć Amerykę i uprzykrzać, chodzi mi o kontekst – teksty są nie na miejscu i sprowadzają rozmowę do poziomu gimnazjum.
1. Nie wiem dlaczego uparcie przeinaczasz moje wypowiedzi. Napisałeś w swoim poście, że syrop g-f „znacznie łatwiej niż cukier przekształca się w tłuszcz”. Ja natomiast jestem zdania, że przekształca się tak samo łatwo jak cukier i na dowód tego podałam Ci link do rzetelnie napisanego artykułu z rzetelnymi źródłami. Oba te produkty są tak samo szkodliwe, nie wiem dlaczego uparcie twierdzisz, że uważam, że cukier jest OK. Zarówno cukier, jak i syrop tak samo łatwo mogą przekształcać się w tłuszcz. To właśnie z Twojego zdania w poście wynika, że cukier jest lepszy. Otóż nie jest. Jednego i drugiego trzeba unikać i nie wiem ile razy będę to musiała jeszcze to powtarzać.
Czytałam już kiedyś pierwszy post z tego cyklu, czytałam też wszystkie inne (kolejne błędne założenie, za dużo zakładasz, Facecie…) – wkładajcie sobie do koszyka co chcecie, przecież nikt Wam nie broni. Kupujcie lub nie. Pokazujcie etykiety, fotografujcie, piszcie. Tylko piszcie prawdę i nie wprowadzajcie ludzi w błąd, tłumacząc potem „że to nasz punkt widzenia”.
Jeżeli artykuł, do którego podlinkowałam uważasz za niewystarczająco godnego przeciwnika dla portalu typu „e-szpieg” (ha ha ha) to może w takim razie powinnam wskazać podręczniki do biochemii traktujące o metabolizmie węglowodanów?
2. Nie do wiary… Naprawdę postrzegasz tak technologów? :D no to Ci powiem, że technolodzy to nie są żadne szatany, żadni illuminaci próbujący wytruć społeczeństwo. Technolodzy pracują w każdym zakładzie spożywczym, także tym produkującym mąkę, mleko, masło, chleb, mrożone warzywa, makaron, ryż, pomidory z puszki itp. Tych produktów także nie kupujesz? :D Technolog to nie diabeł, który tylko myśli gdzie tu wstawić więcej cukru, konserwantów, zagęstników i aromatów, tylko osoba, która nadzoruje jakość wyrobów, po to aby mąka, którą kupujesz była zawsze z dobrej partii zbóż, nie była zanieczyszczona piaskiem, robalami i pleśnią albo żeby woda mineralna była bezpieczna, opracowuje nowe receptury po to żeby wprowadzić nowy produkt np. makaron razowy czy bezglutenowy, jogurt probiotyczny, itd. można wymieniać w nieskończoność. Każdy produkt, który kupujesz, powstał m.in. dzięki pracy „strasznego” technologa :) Owszem, organizacja i nadzór procesu jest niezbędna – i dotyczy to wszystkiego, także szynki, gorgonzoli, czekolady, makaronu i innych produktów, które jesz – nawet, jeśli są to produkty ekologiczne. Ktoś musi nadzorować ich jakość i nie ma w tym nic przerażającego, choć dla Ciebie „brzmi to dziwnie”.
1. Pozostańmy zatem przy swoim. Mam wrażenie, że nie spoczniesz, dopóki mnie nie przekonasz, że masz rację. Daremny wysiłek.
2. Z mojego postu nie wynika, że cukier jest lepszy. Nadmiar cukru w diecie bez dwu zdań jest szkodliwy, ale syrop jest od cukru gorszy. Nie przekonamy się nawzajem, więc nie ma sensu dyskutować o tzw. zespole metabolicznym, etc. Przy okazji postów o eksperymencie z zakonserwowanym hamburgerem McD także pojawiają się polemiczne wpisy w obronie fast foodu. Twoja postawa nie jest więc niczym nadzwyczajnym. Co do cukru, używam go sporadycznie i w znikomych ilościach, białego nie używam wcale. Ktoś, kto czyta tę stronę uważnie, powinien szybko ten szczegół dostrzec – mania słodyczowa i dosładzane posiłki czy słodkie wypieki to nie ten adres.
3. Linki do tekstów, prezentujących pogląd inny niż przedstawiony przez Ciebie to pierwsze cztery, jakie podał google na hasło szkodliwy syrop g-f. Nie mam pojęcia, o czym pisze eszpieg ani jaka jest wartość merytoryczna tych publikacji. Nie znam i nie czytam tej strony, ale to nie ma tutaj znaczenia. Chodzi o to, że sieć jest pełna stron, które dążą do zdobycia pozycji autorytetu – każda z nich siłą rzeczy przyjmuje i lansuje jakiś światopogląd. Twoja krucjata na rzecz uznania wyższości tej stronki nad innymi, przekonywanie, że jest bardziej wartościowa i wiarygodna niż inne może zastanawiać. Ja krucjaty nie prowadzę. Przedstawiam własny punkt widzenia na własnej stronie i tyle. Może powinnaś pójść tą samą drogą.
4. Tak, naprawdę postrzegam w ten sposób technologów – jako fachowców od „żywności” nowej generacji, którzy profesję zawdzięczają przede wszystkim koncernom spożywczym (czyt. największym graczom na tym rynku). Nie każdy produkt, który kupuję, powstał dzięki pracy technologa, nie ośmieszaj się pls.
Dla mnie temat jest zamknięty.
Czyli właściwie z czego, poza „ja tak uważam i to mój koszyk” wynika dokładnie udowodniona większa szkodliwość syropu nad cukrem? Cukier cukrem, ale w tej dyskusji jakoś nie mam wrażenia, żeby autor tego bloga kierował się czymś poza swoimi poglądami, a o ile czytanie etykiet to sprawa bardzo fajna i pożądana, o tyle wypowiedzi z pogranicza „eksperta” od żywności już mnie nie przekonują do tej strony. Podobnie jako ucinanie dyskusji i komentarze w stylu „to moje droga wolna” (hi hi hi). Aż szkoda, bo przepisy fajne, zaś autor bloga mnie do nich zniechęca. Skutecznie.
Owszem, autor tego bloga kieruje się własnymi poglądami i w żadnym razie nie aspiruje do roli eksperta. Kto ma problem z zaakceptowaniem tego faktu, nie musi czytać. Szczęśliwie, póki co cieszymy się zarówno wolnością słowa, jak i wolnością wyboru.
W mojej ocenie, ucinanie dyskusji plasuje się mimo wszystko oczko wyżej, niż kasowanie albo niepublikowanie niewygodnych komentarzy. Wszystko, jak wiadomo, jest jednak kwestią indywidualnej oceny, więc nie oczekuję, że każdy zgodzi się z taką opinią. Do widzenia zatem ;-)
PS. http://natemat.pl/46117,odpowiedzialny-za-tycie-slodki-i-bardziej-zdradziecki-niz-cukier-syrop-glukozowo-fruktozowy-jest-wszedzie
Fajne rzeczy wynajdujesz. Większości z nich nie miałam w ręce, więc nie wiem (nie wiedziałam) co zawierają. Ot działa logika i duża podejrzliwość.
Sama mam parę podobnych kwiatków z innej grupy jedzeniowej i powoli publikuję.
Że są kolorowe wiórki kokosowe to nawet pojęcia nie miałam. :)
Ps. Fajny skład Sunbites. Raz to widziałam na oczy – koleżanka karmiła dwuletniego synka. Teraz zobaczyłam skład. Przy okazji palnę ją tą paczką w dziób.
Czyżby mój ostatni komentarz był zbyt nieodpowiedni, by go publikować? :) Jeśli po prostu nie dotarł, to napiszę jeszcze raz… :)
Bardzo fajna strona. Temat jedzenia potraktowany subiektywnie, ale w ciekawy sposób. Co do Technologów, mam przyjemność pracować w dziale handlowym firmy z branży spożywczej, i niestety nie wiem jakie Pani Marta doświadczenie z Technologami, ale z przykrością muszę stwierdzić, że (przynajmniej w mojej firmie) są oni nieustannie „motywowani” do poszukiwania tańszych zamienników już istniejących i używanych surowców w produkcji. Pojawiają się np. inne rodzaj skrobi, zastępniki soli, itp. produkty. A tak jeszcze jako ciekawostkę podam informację o surowcach tzw. „clean label” czyli po naszemu „czysta etykieta”, które zgodnie z obowiązującym prawem nie muszą być deklarowane na etykietach. Dlatego moi mili, to że jakiego składnika nie ma podanego na etykiecie, wcale nie oznacza, że tego tam nie ma …
Dzięki za komentarz. Jaka ustawa albo jakie rozporządzenie odnosi się do „clean label”?
Pozdrawiam
Przyznam szczerze, że nie pamiętam :( Jutro sprawdzę w pracy i dam znać. Pozdrawiam, d.
Dzięki z góry!
Dopytałam moich technologów jak to jest z tą „clean label” i generalnie chodzi o to, żeby „nie straszyć” klientów symbolami E, bo dla klienów każde E jest złe.
Nie ma nigdzie w prawie żadnych wytycznych regulujących tę kwestię, natomiast producenci bardzo ładnie tłumaczą czemu to robią, cyt. „Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom konsumentów, producenci modyfikują skład swoich produktów usuwając często dozwolone substancje dodatkowe lub zastępując je innymi składnikami żywności. W efekcie powstają tzw. clean label, czyli etykiety podkreślające prosty, bardziej „naturalny” skład produktu, np. przez stosowanie haseł: bez konserwantów, wyłącznie naturalne barwniki czy bez sztucznych dodatków.” Cytat pochodzi z artykułu z miesięcznie Przemysł Spożywczy 5/2012.
Jak by ktoś był zainteresowany tematem odsyłam do tego artykułu (nie wiem czy tu mogę podawać adres): http://sigma-not.pl/publikacja-67945-clean-label-nowy-kierunek-w-znakowaniu-zywnosci-przemysl-spozywczy-2012-5.html
I na koniec tak dla przemyślenia – jedna ciekawostka, coś co jest naturalne niekoniecznie jest zdrowe: np barwnik naturalny koszenila, pozyskiwany z pancerzyków owadów bytujących na kaktusach, jest stabilizowana aluminium.
Dzieki za wyczerpujaca odpowiedz! Pozdrawiam
a ja mam zasadę, że do 3 „E” można coś kupić, od 4 i więcej – już nie kupuję ;-)
patrząc na te bezy zastanawiam się jak można wziąć do ust coś tak nienaturalnie kolorowego
Jeśli chodzi o kawę odchudzajacą, to inulina, L-karnityna i chrom to standardowe składniki „odchudzajacych” suplementów diety. Żadne black magic. Idziesz do apteki (albo na półkę w hipermarkecie) i masz to samo. Nie ma co się łapać za głowę. E-dodatki, no cóż…
Jest fajna aplikacja na smartfony „Wiesz co jesz”. Wszystkie E i inne składniki dodawane do żywności. Można sprawdzać na zakupach;p
Kocham cykl, kocham FiK, ale jak czytam te artykuly, to plakac mi sie i mam dreszcze! Straszne to wszystko! Jakze sie ciesze, ze jak same bazowe produkty kupuje i nic wiecej! No dobra…oprocz kisli! Dr Oetkera. Bo…jestem uzalezniona!
Sprawdz etykiete kisielu i rozwaz raz jeszcze, czy naprawde warto ;-)
Wiem, ze to zle i chemiczne, wyrzeklam sie wszystkiego, co sztuczne, mezczyzna moj kupil mi maszyne do robienia lodow, wiec robie sama, sokowirowke, maszyne do makaronu, gofrow, podgrzewam na patelni lub w piekarniku, ale ten jeden kislowy grzech mozna mi wybaczyc!
Ja nie jestem od wybaczania, a tylko od ostrzegania ;-)
Po kislu chyba nie bede sie swiecic? =P
Super cykl, czekam na kolejne odcinki
Kiedy będzie nowy odcinek?
Jest szansa, ze jeszcze w sierpniu. Pozdrawiam.
Dawaj nowy odcinek! :D
Włos się jeży…
Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek
Fajny cykl. Pozdrawiam
Mało rzetelny artykuł. Niektórych składników faktycznie lepiej unikać (uszanowanko za tę informację o bezach), ale w niektórych przypadkach to wygląda jak strach przed nazwami chemicznymi. Nie chce mi się rozpisywać, bo mam ilustrację, która lepiej oddaje to, co chce przekazać: http://bi.gazeta.pl/im/b0/04/ea/z15336624Q,Sklad_chemiczny_jajka.jpg
Mało rzetelny artykuł. Niektórych składników faktycznie lepiej unikać (uszanowanko za tę informację o bezach), ale w niektórych przypadkach to wygląda jak strach przed nazwami chemicznymi. Nie chce mi się rozpisywać, bo są ilustracje, które lepiej oddają to, co chcę przekazać – wygooglujcie „skład banana” i zobaczcie obrazki.
Kiedy nowy odcinek?
Mam nadzieję, że po nowym roku…
Fajna sera
:) Ja mysle ze, to nie jest prawda KOCHAM OREO choć mam 20 lat ;)
Każdy ma swoje dziwactwa ?