W wieku 23 lat Jamie Oliver, jako ‚Naked Chef’, z młodzieńczym entuzjazmem pokazał Brytyjczykom, a później widzom (i czytelnikom) na całym świecie, że gotowanie może być zabawą, a przy tym doskonałą okazją do spędzenia czasu z przyjaciółmi.

Wyłuskał to zajęcie ze skorupy licznych (zbędnych) konwenansów i zbliżył do poziomu przeciętnego człowieka, mając w zanadrzu niezaprzeczalny atut – jego przepisy naprawdę się udawały i wcale nie trzeba było ostro się przy nich gimnastykować. Takie podejście kontynuował, stając się następnie Oliverem Twistem i „przekręcając” swoje wcześniejsze propozycje.

Każda formuła ma jednak to do siebie, że z biegiem czasu się wyczerpuje. Pojawiły się więc modne programy i książki podróżnicze, a w międzyczasie Jamie ‚miejski’ przeniósł się na wieś. Pewnie wielu brytyjskich telewidzów przeżyło szok widząc, jak ich bohater-równiacha, kilka lat wcześniej przemierzający Londyn na skuterze, promuje ekologiczny slow food, chadza na polowania, ścina dziwaczne grzyby z drzew, przygotowuje dziczyznę i uprawia swój własny ogród, przekonując, że żadna marchewka ze sklepu nie może równać się w smaku tej, którą samemu zasadzi się i podleje.

Liczne, przeprowadzane przez Jamiego akcje społeczne, nie mogły nie mieć wpływu na kolejne transformacje i oto nasz kucharz postanowił przekonać wszystkich, że „każdy może gotować”. Cel szczytny, ale jego rezultatem jest (chyba najsłabsza) z książek Olivera, jakie ukazały się w przekładzie na naszym rynku. Owszem, przepisy wciąż się udawały,  jednak zabrakło w nich świeżości i polotu.

Tymczasem, nadszedł czas na kolejny zwrot akcji i dopieszczenie wszystkich zapracowanych, którzy na gotowanie nie są w stanie jednorazowo przeznaczyć więcej niż pół godziny. To idea, która legła u podstaw najświeższej, wydanej po polsku książki Anglika, pt. „30 minut w kuchni”. Najnowsze przedsięwzięcie to swoiste odwrócenie tego, co Jamie promował na samym początku. Zamiast rozmaitych dań, z których według własnego uznania można było skomponować najlepszy posiłek, czytelnik otrzymuje kompletne zestawy sałatka/przystawka/zupa – danie główne – deser. Zestawy, które, zgodnie z zaleceniem autora, nie powinny być modyfikowane, i których przygotowanie wymaga ścisłego trzymania się, drobiazgowo przedstawionych, kolejnych czynności. Puszczając wodze fantazji, nietrudno wyobrazić sobie scenę, w której nowy Jamie z batem w ręku oraz nieznoszącym sprzeciwu tonem wydaje polecenia – nastaw czajnik, rozgrzej piekarnik, użyj malaksera, użyj mikrofalówki (!), zrób to, zrób tamto. A wszystko po to, by zaspokoić demona zapracowania, wprowadzając w życie utopijną ideę 30-minutowych posiłków.

Utopijną przede wszystkim dlatego, że nie wydaje mi się, by ktokolwiek – bez niemal mechanicznej wprawy oraz umiejętności wykonywania naraz wielu kuchennych czynności – naprawdę miał szansę zmieścić się w podanym przez autora czasie. Szczerze mówiąc, nie sprawdzałem i raczej nie mam zamiaru, choć nie dlatego, że nie przypadły mi do gustu zaprezentowane przepisy; moje wątpliwości budzą raczej proponowane zestawienia potraw. Nie uważam, że desery powinny być serwowane do każdego posiłku, podobnie jak nie jestem fanem niepotrzebnego zwiększania w jedzeniu ilości węglowodanów, a tu dzieje się tak dość często, bowiem książkowe propozycje obejmują łączenie np. makaronu z ziemniakami czy chlebem (a nawet chleba i ziemniaków), czy tłuszczu (makaron z dużą ilością parmezanu i sałatka z mozarellą).

Jednocześnie, składniki i wszystkie wykonywane czynności zostały tak opisane, że bez trudu można wybrać i przyrządzić pojedyncze danie czy deser. Z pewnością będzie jednak trudniej je odnaleźć, gdyż przepisy nie zostały podzielone na kategorie (typu mięso, ryby, sałatki, desery, etc.).  Jeśli chodzi o same zaproponowane potrawy, na pewno są ciekawe, czasem nawet bardzo, choć nie obeszło się też bez kilku powtórek, które można znaleźć we wcześniejszych książkach Jamiego.  Tak czy owak, „30 minut w kuchni” to udana rzecz, która byłaby jednak lepsza, gdyby nie przyjęta przez autora metoda. Najważniejsze jest, czy spełni swoją rolę, to jest zachęci do samodzielnego przygotowywania posiłków w domu? O tym każdy musi już przekonać się samodzielnie. Ja w każdym razie polecam!

Szymon Kubicki

Jamie Oliver – 30 minut w kuchni
wyd. Insignis Media, Kraków 2011
288 stron, oprawa twarda