- 300 g czarnych oliwek
- 50 g gorzkiej czekolady 70%
- kilka łyżek oliwy extra vergine
- kromki chleba lub bagietki (u mnie: chleb żytni na zakwasie z żurawiną)
- kilka listków świeżej mięty do dekoracji
Nieprzekonanym połączenie czarnych oliwek i czekolady pewnie wyda się karkołomne, ale wierzcie mi – to naprawdę działa.
Do przygotowania tej tapenade zainspirował mnie przepis Veerle de Pooter. Oczywiście, znakomita będzie również pasta z samych oliwek (przepis TUTAJ), ale dzięki dodaniu gorzkiej (70% kakao) czekolady z niewielkim dodatkiem cukru trzcinowego, tapenade nie będzie słodka, za to jej konsystencja stanie się wyjątkowo jedwabista i delikatna.
1. Roztopcie czekoladę w kąpieli wodnej. Wstawcie miskę do garnka z gotującą się wodą i wrzućcie do niej pokruszoną czekoladę, która rozpuści się pod wpływem gorącej pary wodnej.
2. W blenderze zmiksujcie oliwki i, nie wyłączając blendera, wlejcie oliwę oraz rozpuszczoną czekoladę. Miksujcie wszystko, aż pasta nabierze właściwej konsystencji.
3. Gotowe kanapki z tapenade udekorujcie listkami mięty. Można podać je z sałatką, np. taką jak u mnie: liście batawii z figami, suszoną żurawiną i orzechami włoskimi plus dressing na bazie soku z cytryny oraz oliwy.
Bardzo ciekawy pomysl. Skoro czekolada pasuje do chilli con carne to czemu nie sprobowac z oliwkami. dzieki za pomysl.
Moja ulubiona pasta do kanapek, odkąd dałam się przekonać FIKowi ze to może być dobre – oliwki plus czekolada rządzą!
Oryginalnie
O_o oliwki i czekolada! tego jeszcze u mnie nie było…
świetny smak
Zaryzykowałam i pokochałam, dziękuję za inspirację