Jak się ma zestaw z McDonald’s po blisko 10 tygodniach od zakupu?
Poprzednie wpisy, z bardziej szczegółowymi danymi na temat naszego fastfoodowego eksperymentu, znajdziecie tu:
wpis IV – LINK
wpis III – LINK
wpis II – LINK
wpis I – LINK
1. Frytki
2. Bułka
Zestaw, obejmujący hamburgera w podstawowej wersji oraz frytki, został kupiony w McDonald’s 21 stycznia br. Przechowywany jest w kuchni, z dala od grzejników i innych źródeł ciepła, w otwartym kartonowym pudełku, w temperaturze ok. 20 stopni i przy wilgotności na poziomie ok. 30%.
Zarówno buła, jak i frytki od zeszłego miesiąca zmieniły się nieznacznie. Śladów pleśni brak, białe punkty widoczne na powierzchni kotleta to skrystalizowana sól; następuje natomiast wyraźna utrata wilgoci. Zapachu brak. Frytki z każdym tygodniem sprawiają wrażenie chudszych i nieco bardziej poskręcanych, zachowują jednak swój charakterystyczny, złocisty kolor. Bułka, choć wciąż obchodzimy się z nią czule i nie sprawdzamy jej stanu częściej niż raz na tydzień, rozpada się na części: spodnia połówka to – w dalszym ciągu – 2 kawałki, na wierzchniej widać z kolei pogłębiające się pęknięcia. Poza tym, buła jest twarda jak kamień. Kotlet również jest twardy i suchy, wygląda jak stara skórzana podeszwa.
Ogórek, który ostatnim razem skojarzył nam się z inkluzją w bursztynie, wyrasta na głównego bohatera tej osobliwej obserwacji. Naszym zdaniem zasłużył już na własny fanclub ;-)
Tyle na dziś. Pełną dokumentację zdjęciową, aktualizowaną co tydzień, znajdziecie na naszym FANPAGE. Ciąg dalszy za tydzień – na facebooku, a kolejny wpis na blogu – za mniej więcej miesiąc.
Jestem fanką ogórka :)
Może od takiego „zakonserwowanego” jedzenia dłużej nie pożyjemy, ale pewnie nasze ciała będą się dłużej rozkładać… Cóż, niebawem jak w Matrixie, będziemy jedli głównie sztuczne jedzenie, współczuję przyszłym pokoleniom.
Nie ma im czego zazdrościć, fakt. Autentyczne jedzenie będzie się oglądać na zdjęciach w starych, wyblakłych książkach kucharskich ;-)