Bodega El Sitio.
Bodega El Sitio z El Hierro (nie mylić z Bodegas El Sitio de San Juan z siedzibą w Tacoronte na Teneryfie) to mikro projekt winiarski, za którym stoi Mark Pennock. Mark na stałe rezyduje w Berlinie, a w winiarskiej aktywności wspiera go mieszkająca na stałe na El Hierro teściowa Sabine Willmann, która blisko 30 lat temu porzuciła ojczyste Niemcy dla najbardziej magicznej wysepki Kanarów. Sabine pełni w tym projekcie rolę fundatora (zainwestowała w mini winnicę), a Mark to spiritus movens całego przedsięwzięcia.
El Sitio (dosł. miejsce) leży w dolinie El Golfo, w obrębie gminy La Frontera (Los Llanillos), nieopodal Iglesia de La Candelaria, w miejscu z pięknym widokiem z jednej strony na góry, a z drugiej na dolinę i otwarty Atlantyk. Sabine Willmann zarządza przede wszystkim należącym do niej wiejskim kompleksem (Casa rural) z apartamentami do wynajęcia, a winnica stanowi poboczny projekt, którego głównym celem było stworzyć Markowi warunki do realizacji jego winiarskiej pasji i produkcji autentycznie naturalnych win (organiczna uprawa, winifikacja bez dodatku siarki i innych wspomagaczy). W standardowym obiegu nie jest łatwo trafić na butelki El Sitio; jedno wino z tej winnicy jest np. obecne w karcie win 8Aborigen (Verijadiego Negro z rocznika 2022), kiedy jednak odwiedziliśmy tę restaurację w czerwcu 2024, było już wyprzedane.
Bodega El Sitio to najmniejsza mikro winiarnia na wulkanicznej wysepce El Hierro, jaką dane nam było odwiedzić. Jej winnice liczą niespełna pół hektara, znajdują się na wysokości około 300 m npm i obejmują mieszankę lokalnych odmian winorośli Verijadiego Blanco, Verijadiego Negro, Listán Blanco i Listán Negro. Jako że Mark pojawia się na wyspie sporadycznie, a nam zależało na spotkaniu, Sabine okazała się na tyle otwarta i serdeczna, że nie tylko znalazła dla nas czas i zorganizowała nam mały tasting, w ramach którego spróbowaliśmy trzech win El Sitio (dwóch klasycznych i jednego dzikiego musu), ale też udzieliła nam pięknej lekcji o dziejach El Hierro, za co jesteśmy jej naprawdę wdzięczni. O procesie produkcji i samej winnicy nie dowiedzieliśmy się jednak prawie nic, ponieważ za cały projekt odpowiada nieobecny tamtego dnia Mark, więc na własny użytek – na podstawie wiedzy o składzie mieszanki z pola – mogliśmy jedynie odgadywać odmianowe konfiguracje w poszczególnych butelkach i dzielić się wrażeniami. Wspominamy o tej wizycie głównie dlatego, że choć El Sitio z El Hierro to projekt w powijakach, który ma szansę rozwinąć się z czasem, wina Marka już dziś są po prostu świetne i dowodzą zarówno jego umiejętności, jak i winiarskiej intuicji. Jeżeli otrzymamy odpowiedzi na pytania, na które czekamy już kilka tygodni, uzupełnimy ten wpis o konkrety. Póki co, czekamy cierpliwie, ponieważ wiemy aż za dobrze, co to znaczy nie mieć czasu na nic.