Wyspy Kanaryjskie bez biura podróży.
Wyspy Kanaryjskie bez biura podróży
W maju 2024 po raz pierwszy wybraliśmy się na Kanary (Austrian Airlines, przesiadka w Wiedniu). Plan był prosty: wejście na Teide plus cztery dni na Teneryfie (północ) – dwa tygodnie na El Hierro – tydzień na La Gomera – trzy dni na Teneryfie (południe) i powrót do domu. Od pierwszych dni pobytu mieliśmy wrażenie, że przylecieliśmy na Kanary z całkiem wypaczonym obrazem wysp, wykreowanym przez blogerskie wpisy i wyświetlane w necie reklamy „rajskich kanaryjskich wakacji”. Jasne, że kurorty i hotele trzeba omijać szerokim łukiem, ale poza tym wszystko gra. Szukaliśmy na Kanarach spokoju i znaleźliśmy go w ilościach nielimitowanych. Na każdej wyspie było nam dobrze. Ba, lepiej niż można by oczekiwać. Nawet na Teneryfie przy odrobinie staranności można skutecznie trzymać się z dala od tłumów, co jest chyba największym pozytywnym zaskoczeniem tej podróży.
Wszędzie spotykaliśmy niezwykle gościnnych i pomocnych miejscowych, mieszkaliśmy w cudnych domach do wynajęcia w pięknych lokalizacjach na końcu świata, odwiedziliśmy sporo znakomitych restauracji, w których zjedliśmy mnóstwo pysznego jedzenia. Chyba tylko w Hiszpanii można zejść ze szlaku in the middle of nowhere i zamówić super posiłek bez rezerwacji w barze dla lokalsów, jak np. my w El Cercado (Bar Victoria, La Gomera). Wyspy Kanaryjskie to również górskie trasy jak ze snów i wina jak marzenie! A wszystko to w niemal bezludnym wydaniu, ponieważ zarówno na El Hierro, jak i na La Gomera turyści koncentrują się na objazdach punktów widokowych i wybierają najkrótsze szlaki. Przykład: na Alto de Garajonay (najwyższy punkt Gomery) można wejść na milion sposobów z różnych punktów na wyspie, my weszliśmy trzy razy, ponieważ biegnie tędy wiele tras, a najwięcej ludzi spotkaliśmy tam, gdzie z parkingu na szczyt jest mniej niż 1000 metrów lekkiego spaceru. Jakby tego było mało, na El Hierro nigdzie nie usłyszeliśmy polskiego, a na La Gomera – tylko w San Sebastian, czyli w porcie, do którego przybijają promy z Teneryfy. Na Kanarach brak rozkrzyczanych Rosjan, których niestety z roku na rok przybywa choćby na Azorach (Pico, São Miguel). Za kilka dni wracamy na absolutnie wyjątkową El Hierro, w kolejce czeka już Lanzarote i La Palma, którą pewien czarodziej od wina z El Hierro zareklamował nam, mówiąc, że to „different kind of tourism” i raj dla górołazów, a dziś podajemy namiary na fajne i sprawdzone chatki wakacyjne, które wynajmowaliśmy na Teneryfie (6 dni), El Hierro (14 dni) i La Gomera (7 dni) w maju i czerwcu 2024.
Będziemy uzupełniać ten wpis na bieżąco, już wkrótce dodamy tu nowe adresy.
Gdzie zamieszkać na Kanarach?
Gdzie zamieszkać na Kanarach? Odpowiedź jest bardzo prosta: nie w hotelu. Kiedy wykluczysz hotele, wyszukanie fajnego domu do wynajęcia będzie już tylko kwestią czasu. Wszystkie domy wynajęliśmy (jak zwykle) przez booking.com, każda rezerwacja wymagała pełnej przedpłaty przed przylotem, a warunkiem dotarcia do każdej z chatek jest posiadanie samochodu.
Przy wyborze konkretnych lokalizacji kierowaliśmy się, jak zawsze, jednym głównym kryterium: szukaliśmy adresów w małych mieścinkach, możliwie oddalonych od punktów uznawanych za turystyczne przeboje, czyli tam, gdzie istnieje realna szansa na ciszę, pustkę i odpoczynek od ludzi. W opisach domów do wynajęcia na Kanarach często powtarza się fraza „perfect place to disconnect”. Dokładnie o to chodzi. Jednocześnie, za każdym razem wybieraliśmy tę część wyspy, którą uznawaliśmy subiektywnie za najbardziej atrakcyjną dla nas (północ Teneryfy – przez bliskość Teide, północ El Hierro – przez zerową popularność Guarazoca wśród turystów, zielone serce La Gomera – jak najbliżej szlaków w Parque Nacional de Garajonay).
Legalnie oferowane domy wakacyjne do wynajęcia oznaczone są w Hiszpanii jako Viviendas Vacacionales.
EL HIERRO – GUARAZOCA – CASA EL VALLITO
Dlaczego Guarazoca? Przede wszystkim dlatego, że kiedy przed wylotem czytaliśmy co nieco o El Hierro, o tej wiosce nie pisał absolutnie nikt. Zdecydował brak turystycznego kontekstu i kilka pięknych domów do wynajęcia w tej okolicy. Gdyby nie było ku temu powodu, wynajmujący nie oferowaliby tak atrakcyjnych miejscówek. Na miejscu okazało się, że Guarazoca to strzał w dziesiątkę. Bajka. I spokój absolutny.
Po przeszło 20 latach korzystania z najmu wakacyjnego, często mamy wrażenie, że nic nas już nie zaskoczy, a jednak co pewien czas pojawia się niespodzianka! Są domy wakacyjne do wynajęcia i domy, w które ktoś włożył całe serce. Pełne detali i osobistych drobiazgów, które sprawiają, że „zwykły” dom do mieszkania staje się miejscem wyjątkowym. Taka właśnie jest Casa el Vallito. Starszy pan, który obecnie wynajmuje to cudo na El Hierro, „x” lat temu budował je sam, własnymi rękoma, przez kilka lat. Zapewne dla siebie i kogoś jeszcze. Dlaczego teraz mieszka w nieporównanie skromniejszej chatce tuż obok? Co poszło nie tak? Pewnie nigdy się nie dowiemy. Dom obiektywnie rzecz biorąc nie jest idealny (trochę za ciemna łazienka, mała terma, która wystarcza na kąpiel dla jednej osoby – druga musi zaczekać 20-30 minut, aż woda się podgrzeje, Internet praktycznie nie działa, zasięg też jest niemal zerowy), ale my chyba nigdy nie wynajęliśmy wakacyjnie wspanialszego lokum. Piękny dom w cudnej lokalizacji. Guarazoca to niewielka osada położona dość wysoko, więc mgliste chłodne poranki i wietrzne wieczory stanowią tu codzienność, która jednak tylko dodaje wszystkiemu uroku. Wystarczy cieplej się ubrać i można korzystać z ogrodu nawet po zmroku i w niższych temperaturach.
Dom jest ultra czysty (plus sprzątanie po tygodniu, w połowie pobytu), ma dwie sypialnie, w pełni wyposażoną kuchnię, wygodną łazienkę, pralkę, drobiazgi typu środki piorące czy rozstawiana suszarka na ubrania, przepiękny ogród od zachodniej strony i prywatne zachody słońca w pakiecie. Czego nie ma? Gorącej wody bez limitu (mała terma, czasem trzeba zaczekać), Internetu (oficjalnie jest, ale w praktyce publikacja pojedynczego zdjęcia na Insta to wyzwanie) i ekspresu przelewowego. Samochód parkujemy przy ulicy, to w zupełności wystarcza, okolica jest niesamowicie zaciszna.
Na zdjęciu poniżej: mglisty poranek (7:00 AM) w Guarazoca. Po 8:00 zwykle pojawia się słońce. Prawie codziennie przez chwilę mieliśmy tu klimat jak na Azorach.
LA GOMERA – PARQUE NACIONAL DE GARAJONAY – AGULO Home2Book LAS MIMBRERAS
Szukaliśmy dużego domu na odludziu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że dom jest większy niż potrzeba, a okolica nieporównanie bardziej górzysta, dzika i zielona niż to, co zapamiętaliśmy z bookingowych zdjęć. Odcięliśmy się od cywilizacji na 100%. Gdybyśmy nie zrobili zakupów w supermarkecie blisko lotniska tuż po przylocie, byłby kłopot z zapełnieniem lodówki.
Wakacyjna chatka na Gomerze (Las Mimbreras) to bardzo ładny dom w stylu kanaryjskim i… cały pakiet doświadczeń. Po pierwsze, by dotrzeć do domu z lotniska, trzeba przejechać między innymi kilkanaście kilometrów drogą przez Park Narodowy Garajonay, gdzie na wielu odcinkach jest tak wąsko, że trudno minąć się z nadjeżdżającym z naprzeciwka autem, a kiedy trafi się autokar, jest naprawdę wesoło. Im wcześniej oswoimy się z tą trasą, tym lepiej, ponieważ w kolejnych dniach jeździ się nią codziennie. Chatka leży bardzo wysoko, w pięknie zielonej i pustej dolinie, na skraju Garajonay. Po drugie, w zestawie dostajesz taras zalany popołudniowym słońcem i spektakularne zachody słońca (chyba, że akurat dolina zatonie w chmurach i mgle, co również często się zdarza). Po trzecie, o świcie usłyszysz piejące koguty, a wieczorami kozy i owce, przywoływane przez właścicielkę donośnym „Vamos!”. Gdyby nie „Vamos!”, można by poczuć się jak w Tatrach. To doskonała miejscówka dla niestrudzonych poszukiwaczy świętego spokoju. W pobliżu, prócz jednej restauracji (i kilku położonych nieco dalej, w okolicach Agulo), nie ma prawie nic poza kojącą zieloną pustką. Za to wychodząc z terenu posesji przez małą furtkę za domem od razu wchodzimy na szlak – to autentycznie górski domek, w którym można odpocząć od świata i ludzi.
Dom jest na tyle przestronny, że spokojnie pomieści co najmniej 4 osoby. Ma trzy pokoje (jeden służył nam tylko jako skład walizek), dwie łazienki (mniejszą i większą, w każdej zestaw kosmetyków i ręczniki), dobrze wyposażoną kuchnię (jest ekspres przelewowy), pralkę, taras od zachodniej strony. Porządek – bez zarzutu. Mimo górskiego położenia, Internet działa tu doskonale. Samochód parkujemy na terenie posesji.
Dobrze jest budzić się co rano do widoku gór zalanych słońcem!
TENERYFA – LA GUANCHA – CASITA LOS CELAJES
Świetnie położony, czysty, wygodny dom z wielkim tarasem i widokiem na Atlantyk, przestronną sypialnią (duże wygodne łóżko), dobrze wyposażoną kuchnią (jest ekspres przelewowy, a nie paskudne kapsułki), bardzo fajną łazienką i miejscem parkingowym. Ultra spokojna okolica, cisza i spokój mimo lokalizacji tuż przy drodze TF-5 (absolutnie nic nie słychać). Z miasteczka La Guancha jest relatywnie blisko do Parque Nacional del Teide, San Cristóbal de La Laguna, La Orotava i innych miejsc bez tłumów turystów. Dodatkowy plus za pijalne powitalne wino i czekoladki (w domu na La Gomera również czekała na nas butelka wina, ale niestety wino pijalne nie było). Dotarliśmy do celu po 23:00, przez co mieliśmy pewne trudności z namierzeniem domu (La Guancha jest wprawdzie nieduża, ale numeracja domów jest tu dość chaotyczna). Na szczęście, właściciel – mimo późnej pory – był z nami w kontakcie via whatsapp, dopóki nie trafiliśmy na miejsce. Za dnia, kiedy z drogi widać numery nieruchomości, na pewno łatwiej trafić. Cały dom możesz obejrzeć TUTAJ.
cdn.
bardzo fajne opisy. wybieram się na Teneryfę w styczniu. bardzo mnie zainteresowała: Wakacyjna chatka na Gomerze (Las Mimbreras). jak ją można wynająć? pozdrawiam serdecznie, Emilia
Wynajmowaliśmy ten domek przez booking -> klik Las Mimbreras