Co jeść? Jak wybrać dobry olej kokosowy albo kakao? Czym słodzić?
Nie ma dnia, żeby co najmniej kilkoro z Was nie przesłało pytania, czy to via facebook, czy emailem – o produkty, które pojawiają się w moich przepisach i których używamy na co dzień. Choćby wczoraj: „jaki proponujecie miód do koktajli?”, „jaki olej kokosowy jest najlepszy?”, „chcę zamówić konopie, które mam wybrać – łuskane czy niełuskane?”, „gdzie zdobyć cukier kokosowy i surowe kakao?”.
Rozpoczęte dawno temu cykle artykułów w serii Facet na zakupach oraz Facet na tropie mocno nam podupadły, a publikacyjną dekoniunkturę dodatkowo pogłębiło odstawienie przez nas glutenu. Wszystko przez to, że od kilku lat gros żywności kupujemy na targach i bazarach. Udział super- i hipermarketów w kształtowaniu domowych zasobów spożywczych wyraźnie maleje z każdym rokiem, mimo braku w tym zakresie jakichś szczególnych starań z naszej strony. Dzieje się tak dlatego, że jakość zdecydowanej większości żywności oferowanej w sklepach pikuje, a to, co leży na sklepowych półkach przeważnie nie nadaje się do jedzenia. Owszem, w markecie czy delikatesach mogą zdarzyć się np. dobre, czyste pod względem składu sery, masło, czasem dobrej jakości mąki z nieglutenowych zbóż, jakiś nie naszprycowany chemią jogurt, czy suche produkty typu kasze, ryż, makarony albo jakiś importowany cydr, ale już stoiska z warzywami zwykle bardzo rozczarowują. Rezultat jest taki, że do marketu warto zajrzeć co najwyżej po wodę mineralną albo wafle ryżowe i (nieco upraszczając) na tym właściwie koniec. Trudno w ten sposób zapełnić domową lodówkę czy spiżarkę, a jeszcze trudniej pisać o sklepowej ofercie. Poza tym, wyraźnie brak nam już woli politycznej, by przemierzać marketowe alejki w poszukiwaniu hitów-shitów w rodzaju krajanki buraczkowej czy ogórkowej, wstępnie obrobionych foliowanych ziemniaków obranych nawet ze skórki czy nabiału o takich składach, że przy ich lekturze trudno zachować spokój.
Znacznie istotniejsze są cotygodniowe FiK-owe pielgrzymki pod Halę Mirowską i odwiedziny w zaprzyjaźnionych warzywniakach plus zakupy online tych produktów, których próżno szukać w sklepach stacjonarnych. Fakt, że w jedzenie zaopatrujemy się w Warszawie, nie ma tu znaczenia. W dużych miastach króluje spożywczy mainstream zdominowany przez koncerny, którym jakość oferowanych produktów od dawna jest obojętna; liczy się tylko zysk, im większy, tym lepiej.
Cykle Facet na tropie i Facet na zakupach cieszyły się świetną czytelnością, lubiliście je, my jednak wyszliśmy z założenia, że każdy wyposażony został w porcję zdrowego rozsądku i powinien zrobić z niej użytek. Etykiety są po to, by je czytać, więc zatrzymajcie się na chwilę i czytajcie. Czytajcie, że w zdecydowanej większości wędlin mięsa jest jak na lekarstwo, a z powodzeniem zastępuje je tablica Mendelejewa, czytajcie, że cukier (albo glukoza, syrop kukurydziany) jest w szynce, serach, ketchupie, przyprawach, chlebie, niby dietetycznym / zdrowym / light przekąskowym chłamie, w wodach mineralnych, sokach niby-bez-cukru, miodach, które miody tylko udają. Przekonajcie się sami, że gluten może czaić się zarówno w dżemie, jogurcie, lodach, jak i w wędlinach czy kiełbasach. Przyjmujcie do wiadomości, że golden syrup to tylko rafinowany cukier w płynnej postaci, tak przetworzony, że aż nie jest w stanie nawet po ludzku stężeć i zbrylić się na dobre;-) Czytajcie, a później zrozumcie, że optymistycznie rzecz ujmując, co najmniej 80% tego, co wypełnia spożywcze markety, nie nadaje się do jedzenia i nie powinno trafiać na stoły ludzi, którzy chcą mieć kontrolę nad tym, czym się odżywiają. To sztuczne, wypakowane chemią pseudo-żarcie, którego normalny człowiek nie podałby nawet świniom.
Jasne, że warzywa z bazaru też idealne nie są. Współczesne metody uprawy i przechowywania roślin służą jednemu celowi – maksymalizacji zysków. Tak czy owak, wyboru każdy musi dokonać sam – ja wolę postawić na ziele, także to najzwyklejsze, niekoniecznie organiczne, z umiarkowanym udziałem dobrych produktów innego typu.
Z uwagi na nieustającą lawinę pytań o to:
– co i jak wybierać w sklepach spożywczych,
– które konkretnie produkty kupujemy na własny użytek,
– skąd brać nasiona konopi i dobre przyprawy,
– jakie mąki bezglutenowe są najlepsze albo do czego ich użyć,
– po czym poznać dobrej jakości czekoladę i tak dalej…
…poniżej znajdziecie FiK-ową subiektywną listę dobrych (bo sprawdzonych w praktyce) produktów z opisem w miarę możliwości wyjaśniającym, dlaczego je kupujemy. Być może ten wpis zaoszczędzi nam Waszych pytań na przyszłość;-)
Wszystko, co zostało opisane poniżej, stanowi tylko i aż informację o tym, co naszym zdaniem warto kupić. To mieszanina marek i producentów, dobrana wg jednego kryterium – konsumenckiej satysfakcji z produktu. Jeśli masz inne zdanie – Twoje prawo i Twoje pieniądze, wyboru musisz dokonać sam/-a:-)
MĄKI BEZ GLUTENU
Z mąki zawsze korzystałem sporadycznie, a po rezygnacji z glutenu używam jej jeszcze rzadziej, ale jeśli już – najczęściej sięgam po produkty bezglutenowe trzech producentów: Bauckhof, Incola i Provena.
Z uwagi na to, że w obrocie nie ma kukurydzy nie-GMO, nie jem kukurydzy, mąki kukurydzianej ani produktów z jej dodatkiem. Z drugiej strony do przyrządzania czekolady Caliente używam skrobi kukurydzianej, ale po pierwsze to znikoma ilość, a po drugie przygotowuję ją nie częściej niż raz w roku. Regularnego spożywania kukurydzy w żadnej postaci nie polecam; to samo dotyczy również soi.
Najczęściej dostaję pytania o mąki dobre do przyrządzania placków i naleśników oraz pierogów. Moim zdaniem do naleśników i placków najlepsze są: mąka owsiana, kasztanowa, niepalona gryczana, ciecierzycowa, jaglana i ryżowa, ale na blogu znajdziesz też przepisy na placki i naleśniki z praktycznie każdej bezglutenowej mąki poza kukurydzianą i sojową. Sprawdź: PLACKI oraz NALEŚNIKI. Jeśli chodzi o pierogi, póki co mam jeden sprawdzony przepis na wegańskie ciasto z mąki z ciecierzycy, oleju i wody: PIEROGI.
Warto mieć w zapasie również którąś z mąk z orzechów, pestek lub nasion – przydają się zwłaszcza do deserów na zimno, muesli batonów bez pieczenia, etc., ponieważ można je jeść na surowo (bez obróbki termicznej). Z drugiej strony mąki orzechowe z powodzeniem możesz zastąpić mielonymi orzechami.
Najdroższym typem mąki niezbożowej jest mąka grzybowa. W PL spotkałem się tylko z produktami włoskich marek, nie miałem jednak okazji używać, ponieważ ich cena niestety zabija.
PŁATKI OWSIANE
Używam wyłącznie płatków widocznych na obrazku, ponieważ to jedyne bezglutenowe płatki owsiane, do jakich mam dostęp. Wprowadzenie na polski rynek płatków owsianych glutenfree zapowiadała także Incola (jeden z producentów bezglutenowych mąk, o którym mowa powyżej), ale jak na razie nigdzie ich nie spotkałem.
Owies jest z natury bezglutenowym zbożem, dlatego odpowiednio oczyszczone płatki owsiane również są bezglutenowe, tak samo jak bezglutenowa jest mąka wytwarzana z czystego owsa (bezglutenowe mąki owsiane i owies muszą być oznaczone symbolem przekreślonego kłosa). Glutenowy problem z owsem wynika z jego silnego zanieczyszczenia glutenem w procesie uprawy i przetwarzania (kiedy to, co do zasady, ma on styczność z pszenicą i innymi glutenowymi zbożami), nie zaś z jego naturalnych właściwości.
Płatki owsiane bezglutenowe są delikatniejsze i bardziej miękkie niż te ze zwykłego owsa, dlatego świetnie nadają się do wykorzystania w przepisach na owsianki bez gotowania, owsianki zapiekane, musli batony, ciastka owsiane i tak dalej. Tam, gdzie zwykłe płatki owsiane (górskie, nie błyskawiczne) wskazane jest namaczać, by je zmiękczyć, bezglutenowe łatwo poddają się obróbce w postaci suchej.
KAKAO sproszkowane i kruszone
Zawsze mam zapas surowego kakao, bez niego ani rusz.
Surowe kakao z ziaren kakaowca Criollo (sproszkowane i kruszone) jest poddawane obróbce w niskich temperaturach (ok. 40 st.), dzięki czemu zachowuje zdecydowanie więcej wartościowych substancji odżywczych. To 100% czystego kakao, które przy okazji jest produktem RAW i wegańskim. Kakao surowe jest jaśniejsze od zwykłego (prażonego w wysokiej temperaturze). Ma też nieco bardziej kwaskowaty posmak, co wynika stąd, że nie jest alkalizowane. Powszechnie stosowana w produkcji zwykłego kakao alkalizacja służy łagodzeniu autentycznego, wyrazistego smaku kakao, które z natury jest nieco kwaśne. Kakao alkalizowane jest ciemniejsze, mniej kwaśne i bardziej łagodne w smaku – wiele osób uznaje je więc za lepsze, ponieważ do takiego smaku przyzwyczaili je masowi producenci. Z punktu widzenia wartości odżywczych takie kakao na pewno lepsze nie jest. Surowe kakao to najlepszy wybór.
OLEJ KOKOSOWY
Super produkt, którego używam bardzo często. Olej kokosowy uznawany jest za najzdrowszy tłuszcz na świecie. Z uwagi na zawartość witamin B1, B2, B3, B6, C, E, kwasu foliowego, potasu, wapnia, magnezu, żelaza, fosforu i cynku stanowi nieocenione źródło składników odżywczych. Warto jednak pamiętać, że olej olejowi nierówny. W sprzedaży dostępne są dwa podstawowe rodzaje oleju kokosowego: olej rafinowany i olej nierafinowany. Ja kupuję zawsze oleje organiczne i nierafinowane trzech producentów widocznych na zdjęciu (Kokonati, Parker i francuska marka, której nazwy nie pamiętam).
Olej kokosowy występuje na rynku najczęściej w postaci rafinowanej, która jest odkwaszana, specjalnie wybielana i całkiem pozbawiona bardzo przyjemnego kokosowego aromatu. Ta wersja oleju kokosowego jest znacznie tańsza od olejów kokosowych nierafinowanych (extra virgin). Pod względem wartości odżywczych i korzystnego wpływu na organizm (od wewnątrz) rafinowany olej kokosowy jest produktem bezwartościowym, w związku z czym włączanie go do diety jest pozbawione sensu. Taki olej można wykorzystać do celów kosmetycznych – dobrze sprawdzi się jako kosmetyk pielęgnujący skórę, np. balsam do ciała albo krem do rąk. Do celów kosmetycznych można (i warto) wykorzystywać również oleje nierafinowane, ale z uwagi na ich wyższą cenę część konsumentów uznaje, że lepszym rozwiązaniem jest traktowanie olejów extra virgin jako składnika do przyrządzania posiłków, natomiast olejów rafinowanych – jako kosmetyków pochodzenia naturalnego.
Olej kokosowy nierafinowany (extra virgin) tłoczony jest na zimno. Taki olej wyróżnia przede wszystkim charakterystyczny zapach kokosa. Oleje nierafinowane wytwarza się na znacznie mniejszą skalę niż rafinowane, przez co traktuje się je jako cenny i wartościowy produkt leczniczy, spożywczy i pielęgnacyjny. Więcej o oleju kokosowym i jego zastosowaniach przeczytasz TUTAJ.
CUKIER
Jeśli używam cukru, to z palmy kokosowej. Technicznie rzecz biorąc organiczny cukier palmowy to odparowany nektar palmy kokosowej. Cukier z palmy kokosowej z powodzeniem zastępuje w kuchni wszelkie cukry rafinowane. Jest słodki, a dodatkowo ma fajny aromat i posmak toffi oraz karmelu, a także ciemną karmelową barwę.
Warto mieć na uwadze, że cukry kokosowe dostępne na rynku często mieszane są z cukrem trzcinowym i innymi słodzidłami, co obniża jakość gotowego produktu; do niektórych dodaje się też maltodekstrynę. Ważne, by wybierać 100% czysty cukier kokosowy bez dodatków.
Jego podstawowa zaleta to niski indeks glikemiczny (35), co sprawia, że wskazany jest nawet dla diabetyków, oczywiście w kontrolowanych ilościach. Dla porównania słodzik na bazie surowej agawy ma IG 42, miody IG 55, a cukry trzcinowe – IG na poziomie 68-70. Poza tym, cukier kokosowy wyróżnia wyższa zawartość witamin i minerałów, m.in. potasu, magnezu, cynku, żelaza, witamin B1, B2, B3, B6 oraz C.
Pod względem wartości odżywczych żaden rafinowany cukier nie może równać się z kokosowym, co jednocześnie nie zmienia faktu, że każdy cukier należy stosować z umiarem, a słodycze serwować sobie sporadycznie i traktować je jak posiłek, a nie jako nic nieznaczący dodatek do standardowego codziennego menu.
MLEKA ROŚLINNE
Wybieram mleka o czystym składzie – bez zagęszczaczy, emulgatorów, aromatów i cukrów. Większość niestety zawiera dodatki (warto wczytać się zwłaszcza w mleko kokosowe w puszkach), ale wciąż można znaleźć czyste produkty. Kupuję tylko warianty naturalne, żadnych smakowych czy dosładzanych. Nie używam mleka z soi, ograniczam się tylko do kokosowego i ryżowego (inne, np. migdałowe zupełnie mi nie smakują).
INNE SŁODZIKI – STEWIA I SYROPY
Ci z Was, którzy znają FiK-owe przepisy na słodycze wiedzą, że najczęściej proponuję desery bez cukru, miodu, stewii czy syropów. Wolę słodzić je owocami – świeżymi lub suszonymi. Czasem jednak przydaje się jakieś słodzidło inne niż daktyle, suszone śliwki, morele lub banany i w takich przypadkach mam dwa produkty awaryjne – organiczny syrop 100% daktylowy oraz stewia w liściach (świeżych lub suszonych). Stewia w postaci białego proszku lub płynu to wysoko przetworzony produkt, który zawiera również substancje wspomagające, o których często nie ma nawet wyraźnej wzmianki na etykiecie. Jeśli używasz stewii, wybieraj liściastą.
PIMENTON
To moja ulubiona przyprawa. Pimenton, wytwarzany w Hiszpanii w prowincji Extremadura (La Vera) to mielona wędzona papryka, która jest chyba najbardziej znaną nie tylko na Półwyspie Iberyjskim, ale i na całym świecie, sproszkowaną suszoną papryką. To, co wyróżnia pimenton na tle innych paprykowych przypraw, to jego unikalny, intensywnie dymny aromat i smak, który jest efektem wędzenia papryk przeznaczonych do jego produkcji. Przyprawa występuje w dwu wariantach: łagodna (dulce) i ostra (picante).
Jeszcze kilka lat temu pimenton był w PL trudno dostępny, a dziś jest wszędzie – w marketach, supermarketach, sklepach z kuchniami świata, stacjonarnie i online.
INNE PRZYPRAWY
Psucie jedzenia zaszło tak daleko, że dziś łatwiej dostać pełną chemii przyprawową podróbkę niż aromatyczny autentyk. Trzeba pogodzić się faktem, że prawdziwe przyprawy nie są tanie. Wyższa cena przekłada się wprost na smak i aromat gotowej potrawy.
Najlepiej kupować przyprawy organiczne. Ja stawiam na Hambleden, a poza tym przywożę przyprawy z urlopów. Mieszanki przyprawowe też mogą być OK, ale tylko wtedy, kiedy stanowią zestaw wyłącznie naturalnych przypraw. Jeśli śmierdzą jak dworcowe fastfoody, możesz mieć pewność, że jest w nich pełen przegląd sztucznych dodatków. Przed zakupem warto – jak zawsze – przeanalizować skład.
Z ciekawostek polecam czystą sproszkowaną wanilię, którą można kupić pod Halą Mirowską. To bardzo dobra alternatywa w sytuacji, kiedy nie możesz zdobyć wanilii w laskach dobrej jakości (czyli innej niż wysuszona na wiór). Czysta wanilia w proszku zawsze będzie lepszym wyborem niż pasta lub ekstrakt z wanilii (obydwa produkty zawierają cukier, choć pasta – co do zasady – zawiera go mniej; sam czasem używam pasty z wanilii o zawartości cukru 30%).
OLIWA EXTRA VERGINE
Są dwie oliwne marki, których od pewnego czasu używam zamiennie – znakomita Casas de Hualdo i bardzo dobra Masrojana (obydwie hiszpańskie – mam słabość do oliw z Hiszpanii), ale nie jest tak, że używam wyłącznie oliw organicznych. W zapasie stoi też zwykle niefiltrowana Monini i GranFruttato tego samego producenta. Warto rozejrzeć się też za organicznymi oliwami włoskich i francuskich producentów.
Inwestycja w dobrą oliwę extra vergine zawsze zaprocentuje – im lepszej użyjesz, tym lepiej będzie smakować to, do czego ją dodasz. Wskazane jest też zwracać uwagę na pochodzenie i gatunki oliwek, wybierać te, które smakują Twoim zdaniem najlepiej.
ORZECHY, PESTKI, NASIONA, SUSZONE OWOCE
Jeśli nie możesz pozwolić sobie na zakup organicznych bakalii, staraj się zwracać uwagę na inne szczegóły: wybieraj owoce niesiarkowane i staraj się kupować świeże bakalie na wagę, zamiast paczkowanych.
Warto też zrezygnować z kalifornijskich migdałów. Zdecydowana większość światowej produkcji migdałów (ok. 80%) pochodzi z Kalifornii. Pszczoły, które zapylają kalifornijskie plantacje, są katowane nie mniej niż kurczaki trzymane w ciasnych, ciemnych klatkach na kurzych fermach. Amerykańskie pszczoły są eksploatowane ponad miarę, zapylają drzewa migdałowe właściwie non stop, a z uwagi na osłabienie i zwiększoną podatność na choroby faszeruje się je antybiotykami. Poza tym, przemieszcza się je na siłę w nowe obszary do zapylania (na teren upraw), nie dając czasu na odpoczynek i regenerację. Co więcej, z uwagi na coraz większe powierzchnie plantacji, pszczoły „łowi się” poza Kalifornią, w całych Stanach Zjednoczonych i zwozi je w przystosowanych do tego ciężarówkach na migdałowe plantacje w celu zwiększenia efektywności zapylania migdałowców. Tak produkowane migdały – bo trudno to nazwać uprawą – pozyskiwane są w procesie, w którym nikt nie zawraca sobie głowy poszanowaniem natury, dobrostanem pszczół i ich znaczeniem dla środowiska. Pszczoły traktowane są jak niewolnicy, zaprzęgane do pracy przez kalifornijskich migdałowych potentatów. Jak sobie z tym poradzić? Najlepiej omijać migdały kalifornijskie szerokim łukiem i zamiast nich kupować włoskie lub hiszpańskie – na rynku jest ich mniej, ale są dostępne, więc warto nieco się wysilić.
ZIELONY SUPERFOOD W PROSZKU – MATCHA I SPIRULINA
Powyższe produkty nie są obowiązkowym składnikiem w kuchni, ale mogą się przydać choćby jako naturalny, wartościowy, wysokiej jakości zielony barwnik.
Spirulina nadaje zielony kolor, ale w przeciwieństwie do matchy w bardzo niewielkim stopniu wpływa na smak (chlorofil nie jest tak mocno wyczuwalny). Obydwa składniki można wykorzystać zarówno do deserów, jak i potraw wytrawnych. Sprawdź przepisy: MATCHA i SPIRULINA
SÓL
Podobnie jak w przypadku cukru, jeśli używam soli, to różowej lub białej himalajskiej. Czasem zdarzy się też ciekawostka w rodzaju czarnej soli z Hawajów. To tylko dodatek, ale dość istotny, dlatego warto zainwestować w sól dobrej jakości.
KONOPIE – BIAŁKO ROŚLINNE
Konopie to doskonałe źródło białka roślinnego. Używam zarówno oleju konopnego, jak i łuskanych i niełuskanych nasion (w 100 g zawierają ok. 55 g tłuszczu, 30 g białka i tylko 2 g węglowodanów). Nasiona smakują doskonale – możesz dodać je do słodkich i wytrawnych wypieków, musli, koktajli, owsianki czy sałatki.
Jeśli szukasz pomysłów na użycie nasion konopi, zajrzyj TUTAJ.
JAJA
Najczęściej kupuję kurze „zerówki” nie-GMO pod Halą Mirowską; poza tym – jaja gęsie, perlicze, kacze i przepiórcze – w tym samym miejscu. Sprzedawca twierdzi, że jako nie-GMO oznacza się te jaja z eko hodowli, które znoszone są przez kury karmione paszą niezawierającą kukurydzy, ponieważ – jak mówi „wiadomo, że cała kukurydza dostępna w obrocie jest GMO”. Jestem tego samego zdania i nie interesuje mnie, czy ktoś ma w tym temacie inny pogląd;-)
MIÓD
Przy miodach kryteria wyboru mam dwa. Albo prawdziwe polskie miody z małych pasiek, sprawdzonych przez rodzinę lub po prostu zaprzyjaźnionych, albo nowozelandzkie miody manuka. I czasem jakieś zakupy z wyjazdów zagranicznych, chociaż mam wrażenie, że nawet najlepsze miody z Hiszpanii, Francji czy Włoch mimo wszystko nie smakują tak dobrze, jak nasze lokalne, dostępne w krótkich seriach, na które czasem trzeba się wręcz zapisywać. Szczególnie na takie rarytasy jak spadziowe, mniszkowe czy faceliowe.
Przy zakupach miodów trzeba zachować ostrożność – coraz częściej wytwórcy usiłują przycwaniaczyć i dodają do miodów cukier albo syropy w rodzaju glukozowo-fruktozowego. Wszystko po to, by obniżyć koszty wytwarzania i zwiększyć zyski ze sprzedaży. Karmienie pszczół cukrem lub co gorsza odżywkami glukozowo-fruktozowymi, które skutkują nie tylko gorszą jakością końcowego produktu, ale też coraz słabszą kondycją pszczół, to temat na odrębny wpis…
CZEKOLADA
O czekoladzie FiK pisał i pisze sporo, zachęcam więc do przejrzenia treści na blogu (CZEKOLADA, RECENZJE CZEKOLAD). Teraz tylko tytułem przypomnienia: światowe zasoby prawdziwego kakao kurczą się w szybkim tempie, więc a) jego cena rośnie oraz b) na rynku pojawia się coraz więcej produktów, które kakao udają. Prawdziwe kakao, podobnie jak prawdziwa czekolada, nie jest tanie i można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że będzie tylko drożeć. Warto przyjąć ten fakt do wiadomości i zamiast stawiać na ilość, postawić na jakość. Nieco upraszczając, czekolada jest tym lepsza, im mniej zawiera składników. Cukier na pierwszym miejscu w składzie? Emulgatory? Odłóż na półkę, zapomnij i nie wyrzucaj pieniędzy w błoto.
KOMOSA RYŻOWA (QUINOA) – biała, czarna, czerwona
Kaszę jaglaną, gryczaną i różne gatunki ryżu znają wszyscy lub prawie wszyscy, a z komosą (quinoa) wciąż bywa różnie. Warto zwrócić na nią uwagę i mieć zawsze pod ręką, ponieważ jest nie tylko wartościowa z odżywczego punktu widzenia (wyróżnia się wysoką zawartością cennego białka roślinnego), ale też po prostu bardzo smaczna. Świetna do sałatek, jako dodatek do potraw typu tagine czy gulasz, do deserów. Stanowi też doskonały zamiennik ryżu i kasz.
Występuje w kilku wariantach – może być biała, czarna lub czerwona. W sprzedaży dostępne są również mieszanki różnokolorowych ziaren. Biała jest najbardziej miękka i łagodna (lekko orzechowa) w smaku, czerwona i czarna to odmiany twardsze i bardziej chrupkie.
Jeśli szukasz przepisów z quinoa, zajrzyj TUTAJ.
cdn.
Swietny wpis. Mimo, ze doskonale radze sobie z kupowaniem moich produktow spozywczych i jestem pod tym wzgledem niezle zorganizowana, te zdjecia… kurcze, to tylko popaczkowane cukry, kakao i maki, a wygladaja tak pieknie:) Nie wiem, co i jak zrobiles z tymi zdjeciami, ale przypominaja mi stylistyke potraw Jamiego Olivera, ktory jedzenie sweruje na dechach, w lekko obutluczonych naczynkach, a wszystko wyglada tak cudnie! Mialam okazje jesc w jego knajpie i bylo dokladnie tak samo. Takie sa wlasnie Twoje zdjecia- idealne. Nawet, jesli sa na nich PACZKOWANE produkty:)
WOW, dzięki:-) Gosia za obiektywem jest jak Loftus;-)
Byłaś w londyńskiej Fifteen? Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi po drodze. Sam jestem ciekaw, jak smakuje JO w restauracyjnej wersji.
Gdzie są takie piękne warzywniaki jak ten ze zdjęcia głównego? Chciałabym ieć taki sklep w swojej okolicy.
W Paryżu:-) Też bym chciał, ale raczej się nie zanosi;-)
Wpis jak wszystkie z kategorii zakupowej: świetny.
Ja robię zakupy w supermarketach, bo tam coraz więcej stoisk ze zdrową żywnością, więc tytułem uzupełnienia napiszę, co dobrego tam można kupić. W Rossmanie pod marką Purasana też można dostać surowe kakao, nasiona konopi, chia i niepamiętamcojeszcze.
W Auchan można dostać cukier kokosowy firmy Intenson (tej, któej prezentujesz nasiona konopi).
W Tesco przyzwoite są czekolady pod ichnią marką. Tylko że są Swiss i Ekwador i tylko te pierwsze (72 i 80%) są bez emulgatorów. No i w Tesco też można dostać czekolady z SuroVitalu.
Swoją drogą ostatnio czytałam coś nt. rakotwórczych własności surowego kakao, ale jak znajdę szczegóły to umieszczę u siebie… W każdym razie było to w Poczcie Zdrowia. Co nie zmienia faktu, że go używam. Chociaż do brownie wolę ciemno palone ;-)
Dzięki:-) Faktycznie, w Rossmanie znajdzie się to i owo. Sam kupuję tam pestki dyni paczkowane – jako jedyne nigdy nie zawiodły, z innymi bakaliami nie ryzykuję. Intenson ma całkiem sporą paletę produktów, które też są OK. A co do kakao, jeśli coś ustalisz, daj znać. I chociaż używam surowego, zgadzam się, że brownie w kolorze niemal czarnym wygląda nieco bardziej przekonująco, ale nie na tyle, żebym się przestawił;-)
Znalazłam… i jednak z tym kakao nie było tak źle, jak pisałam. I to było w reklamie pisma Naturalnie Zdrowym Być, którego nie prenumeruję ;-) O surowym kakao było tak:
Surowe kakao zawiera duże ilości kwasu fitowego, który blokuje wchłanianie minerałów w organizmie (zbyt wysokie spożycie kwasu fitowego jest jednym z głównych powodów niedożywienia w niektórych krajach).
Ja tylko nie jestem pewna czy przypadkiem nie czytałam tego kiedyś o kakao w ogóle, więc pewnie palone równie „dobre” jak surowe ;-)
O ile mnie pamięć nie myli, ten sam kwas występuje w konopiach, ale szkodliwy jest tylko przy spożyciu w znacznych ilościach. Konopie generalnie są świetnym źródłem roślinnego białka.
Przyznaję, że na początku wchodziłam tu na bloga tylko dla zajebistych przepisów, a potem odkryłam cykl o kupowaniu, który doprowadził do sporej rewizji zarówno tego, co kupuję, jak i tego, co już miałam w domu. Po paru miesiącach mam już listę sprawdzonych miejsc i produktów, a w ramach sukcesów edukacyjnych–zaraziłam matkę czytaniem etykiet (jako chemik łatwo dała się przekonać).
Więc dzięki wielkie za szerzenie wiedzy! Warto się uczyć :)
To ja dziękuję – takie komentarze zawsze działają jak zastrzyk motywacyjny:-)
Świetny wpis, dziękuję:) A kupujesz jakieś dobre konfitury, dżemy?
Dzięki:-) Od ok. 3 lat nie kupuję żadnych, jemy tylko dobry miód albo konfitury/powidła domowej roboty, które ktoś z rodziny lub znajomych zrobi (najchętniej powidła śliwkowe bez cukru;-)) i nam podaruje:-) Kiedyś kupowałem czasem konfitury Bonne Maman lub Dalfour, jagodowe i agrestowe dżemy z Ikea, jeszcze dawniej niektóre konfitury Materne (świetne były z renklody), ale teraz wszystko jest już dla nas zbyt słodkie. No i jeszcze syrop gf zamiast cukru, który czai się w różnych produktach… W zupełności wystarczają nam świeże owoce albo bakalie.
Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy na temat produktów i rozwagi w ich wyborze :-) Zdradzisz, ile mniej więcej wydajesz miesięcznie na jedzenie? Też od jakiegoś czasu pozbyłam się z diety glutenu i ceny niektórych zamienników dobijają, a budżet jakoś nie chce mi wzrosnąć ;-) Bardzo proszę też o linki do sklepów, w których można dostać przyprawy i mąki ze zdjęć :-)
Dzięki, to nic trudnego:-) Wystarczy mieć nieco szacunku do swojego dobrego samopoczucia;-) Nie jestem w stanie powiedzieć, ile konkretnie wydajemy, w każdym razie staramy się wydawać pieniądze na jedzenie rozsądnie – nigdy nie wyrzucam jedzenia, nie robię zakupów na zapas i planuję posiłki tak, by zużywać wszystko to, co akurat mam, na bieżąco. Mąki używam niewiele, makaronów też, więc problem zamienników właściwie nie istnieje. Tak samo jak przed przejściem na bezglut, bazuję przede wszystkim na warzywach i owocach. Największy udział w budżecie mają chyba bakalie, ryby i… wino rzecz jasna:-)
Sklepy: najczęściej miodymanuka.pl (przyprawy, miody manuka, oleje kokosowe), singluten.pl (mąki), frisco (olej kokosowy), alma, pip, czasem jakiś mniejszy dostawca konkretnego produktu
Dziękuję! :)
Bardzo proszę:-)
Chciałabym tak umieć omijać śmieciowe produkty. A jednak ciągle złe mnie kusi :(
Fajny post. Ze swojego doświadczenia (od 1,5 roku bez glutenu / cukru rafinowanego / nabiału / i przetworzonych produktów wszelakiej maści) mogę dodać kilka własnych tipów. Cynamon tylko cejloński zamiast kasji; płatki owsiane bob’s red mill zamiast proveny; mleko roślinne firmy the bridge (bez zbędnych dodatków i bazuje na wodzie źródlanej). Orzechy tylko ekologiczne paczkowane, zamiast tych na wagę.
Z „gotowców” (bo czasami człowiek musi, bo się udusi) kiełbaski łasuszki firmy lech (94% indyka), pieczywo z warszawskiej piekarni margita i fenomenalne powidła śliwkowe sad danów bez cukru (skład? śliwki 100%:-).
Produkty typu „łasuszki” odpadają bez wyjątków!!!:-), nawet nazwa brzmi słabo;-) Co do cynamonu – owszem, ale akurat cynamon w pytaniach od moich czytelników nie występował, więc nie ma go w spisie. Co do proveny – dlaczego? Ja nie zamieniłbym ich na żadne inne, chociaż – kiedy będzie okazja – Incolę sprawdzę z ciekawości.
Też wyeliminowałam całkowicie wszelkie przetworzone wędliny (włos się jeżył na głowie po przeczytaniu składu), ale usłyszałam o produktach lecha i mnie skusiły Skład: mięso z indyka 94%, inulina (błonnik rozpuszczalny – prebiotyk), oliwa z oliwek, błonnik ziemniaczany, sól morska, olej lniany, kwasy omega-3, przyprawy, przeciwutleniacze (kwas askorbinowy, alfa-tokoferol).
Do tej pory kupione i zjedzone dwukrotnie i alergie się po nich nie zaostrzyły. Mogę szczerze polecić.
Płatki bob’s red mill mają dla mnie lepszą strukturę, nie rozpadają się od razu na papkę tak jak Proveny, dlatego lepiej się dla mnie sprawdzają w owsiankach i wypiekach. Polecam!
My lubimy provenę właśnie za miękką strukturę:-) Przy wypiekach nie trzeba nic zmiękczać, ale sprawdzić nie zaszkodzi:-) Gdzie kupujesz te płatki?
hurtowo na amazonie :-) razem z zapasem różnorakich mąk bezglutenowych.
Dzięki! Na brytyjskim może? Tylko tam lubię kupować:-)
Na brytyjskim też są. Próbowałam zarówno Bob’s Red Mill Old Fashioned Rolled Oats, Thick Rolled Oats i Steel Cut Oats. Rolled Oats to mój faworyt, chociaż Steel Cut są ponoć zdrowsze.
http://www.prevention.com/content/whats-healthier-steel-cut-oats-or-rolled-oats
Zanim zamówię, poczytam na pewno
Super wpis, ale bardzo prosze o instrukcje obslugi stewii w lisciach! Kupilam, szukalam informacji, jak jej uzywac do slodzenia np. ciast, ale niczego rozsadnego nie znalazlam. Z gory dzieki!
Stewię świeżą (nie suszoną) można traktować jak świeże zioła, możesz je też zmiksować. Świeżą i suszoną można też podgotować w niewielkiej ilości wody, zredukować, odcedzić i użyć w postaci ‚syropu’.
Dzieki! Mam stewie Intensona, na ktorej jest napisane: ”stosowac jako kosmetyk”. :D
:-)
Bardzo fajny tekst :) Mam pytanie o olej kokosowy. Chciałam kupić nierafinowany, bo czytałam (m.in. u Ciebie, że jest dużo zdrowszy). Sprzedawczyni w sklepie ze zdrową żywnością powiedziała mi jednak, że jeżeli planuję używać go do smażenia/pieczenia (taki mam zamiar) to nierafinowany pod wpływem wysokiej temperatury i tak straci swoje właściwości odżywcze, więc lepiej wziąć rafinowany. Miała rację? Jak to jest?
Fajny wpis, dużo się dowiedziałam, dzięki
Tego mi było trzeba
Dużo ciekawych danych, dzięki
Fajny artykuł, ja jestem makaronowa ale makaron kupuje tylko z pszenicy durum, musi byc dobrej jakości, taki ma primo gusto. Bardzo smakuje nawet z samą oliwą i ziołami.
świetny artykuł, często korzystam z oleju kokosowego
Tego szukałam, dzięki!!
Co za rewelacyjny blog!!! Właśnie takiej wiedzy potrzebowałam w jednym miejscu. Już nie będę się męczyć przy modyfikacji tradycyjnych przepisów. Dziękuję!!!
A ja dziękuję za komentarz!
Super wpis, a wiesz moze jakiej firmy jest ta sproszkowana wanikia?