Ponta Delgada w obiektywie

Ponta Delgada w obiektywie – spacer bez mapy po stolicy Azorów.

O tym, gdzie pójść i co zobaczyć w Ponta Delgada przeczytasz w pierwszej części przewodnika po stolicy Azorów. Lista miejsc do odwiedzenia to jednak nie wszystko; po największym mieście archipelagu warto również po prostu powłóczyć się bez celu. To niewielkie w gruncie rzeczy miasteczko, choć niedoceniane i traktowane często tylko jako port przesiadkowy, ma sporo typowo portugalskiego uroku i jest wręcz stworzone do spacerów. Stare bielone kamieniczki i kontrastujące z nimi barwne elewacje, jedne wypłowiałe od słońca, drugie świeżo odnowione, brukowane chodniki w niezliczoną ilość wzorów, gąszcz wąskich uliczek z wulkanicznymi krawężnikami i szczelnie przytulonymi do nich małymi autkami, wyjątkowej urody murale… Ponta Delgada jest zwykłe i jakoś po swojemu niezwykłe. Inni albo je omijają, albo narzekają, a nam się spodobało.

Gdyby chcieć porównać Ponta Delgada do jakiegoś miejsca, które wszyscy znają, można by rzec, że to takie lekko powiększone Zakopane – w wersji poza sezonem i z fajniejszym klimatem ;-) Na tyle kompaktowe, że łatwe do ogarnięcia na piechotę, a jednocześnie wystarczająco duże, by spędzić w nim kilka dni i się nie nudzić. Ze świadomością, że to, co poza miastem, jest znacznie ciekawsze, ale samo miasto też zasługuje na chwilę uwagi. Spacerując po Ponta od rana do wieczora przez dwa-trzy dni można je schodzić wzdłuż i wszerz, odkrywając fotogeniczne zakamarki, a przy okazji odpocząć. Jak na stolicę, panuje tu cisza i spokój, nikt nigdzie się nie spieszy. Życie toczy się tak, jak w całej Portugalii. Czego nie zrobiłeś dziś, zrobisz jutro. Bo jutro też jest przecież dzień.

Skoro jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów, niech przemówią zdjęcia :-)